Wprowadzenie do modlitwy opartej na Ewangelii z 15 Niedzieli Zwykłej – 10.07.2005 HISTORIA:Owego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami: „Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, niektóre ziarna padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha!” Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: „Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich?” On im odpowiedział: „Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją. Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: ‹Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił.› Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli. Wy zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy! Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze. Posiane na miejsce skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje. Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny.” [Mt 13,1-23]

OBRAZ DO MODLITWY: zobaczmy Jezusa, który naucza w przypowieściach o ważnych sprawach dotyczących uczniów i ich sposobu przyjmowania Jego nauczania.

PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy, abyśmy potrafili otworzyć się na Boże Słowo sercem dobrym i szlachetnym i byśmy przez wytrwałe noszenie go w sercu i rozważanie mogli przynosić owoc obfity.

PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

Pan Jezus przekazuje w przypowieści o siewcy ważną prawdę, że Słowo Boże nie przynosi owocu automatycznie, ale że owoc zależy od terenu, na który ono pada. Bóg rozmawia z człowiekiem siejąc swoje Słowo, ale człowiek musi uczestniczyć w tym dialogu, musi otworzyć się na nie tak jak ziemia. Jeśli człowiek nie podejmie dialogu, to Słowo Boże zostaje bezskuteczne. Choć jest ono potężne, to jednak szanuje wolną wolę człowieka.

1. Ziarno posiane na drodze

Serce człowieka może być jak droga wtedy, kiedy choć słucha słowa, to jednak nie rozumie go. Słowo Boże zostaje tutaj na powierzchni, nie wnika ani do intelektu, ani tym bardziej do serca, nie jest rozumiane nie będąc rozważane. Ale jest to serce pozornie kamienne, właściwie twarda jest tylko skorupa na wierzchu dobrej gleby i wystarczy ją rozbić i nawodnić, by droga zaowocowała. Serce jest żyzne, ale na zewnątrz skamieniałe. Są to ludzie „zdeptani przez życie”, którzy pod spodem mają dobry grunt w sercu, tak jak Maria Magdalena czy Zacheusz lub nawet Dobry Łotr. Łatwiej zorać drogę niż rozbić skałę lub wyplewić chwasty i dlatego Szatan boi się zorania drogi i natychmiast stara się porwać zasiane tam ziarno, natomiast nie przejmuje się ziarnami padającymi na skałę lub między ciernie, bo wie, że z nich i tak nic nie będzie. Pozwala nawet na to, by wzeszły, bo lubi gdy człowiek łudzi się pozorami dobra: płytką radością lub wzrastaniem bez przynoszenia owoców (czysta dewocja). Tylko z drogi diabeł porywa ziarno bojąc się, by nie zaowocowało…

Co w historii mojego życia zdeptało moje serce tak, że nie pozwala na wnikanie do niego Bożego Słowa? Czy miłujący wzrok Jezusa pozwala mi doświadczyć tego, czego doświadczyła Maria Magdalena, której życie wydało tak obfite owoce?

2. Posiane na miejsce skaliste

Serce jak miejsce skaliste jest gorsze niż poprzednie. Człowiek o takim sercu słuchając Słowa natychmiast z radością je przyjmuje, ale problem tkwi w jego niestałości: gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu Słowa, zaraz się załamuje. Są to osoby, które wierzą do czasu, a w chwili pokusy odstępują. Tu Słowo Boże płytko wnika. Jest słomiany zapał, ale brak noszenia Słowa w sercu, słuchanie jest wybiórcze. Słowo ma płytki korzeń, bo zostaje przyjęte tylko uczuciowo lub intelektualnie, nie wnikając w głębię serca. Jest to serce naprawdę kamienne, tylko z cienką warstwą gleby, co na pierwszy rzut oka daje pozory żyzności, tym bardziej, że ziarno szybko kiełkuje radością. Lecz cienka zewnętrzna warstwa pozorów gleby zdolna jest karmić tylko radość płytką, nie przemieniającą skamieniałego serca. Może być tak, że na spotkaniu „modlitewnym” śpiewy, klaskanie, „chwała Panu”, a po wyjściu pierwsza przeszkoda powala, czy to w szkole, czy na uczelni, czy w pracy, czy też w domu. Tu nie ma walki z pokusą. Tu szatan nie porywa ziarna, bo wie, że zostanie ono zmarnowane na pozory.

Zapytajmy, ile w nas czy w naszych wspólnotach jest takiego „słomianego zapału”, radości, która nie ma korzeni i nie przemienia naszej codzienności?

3. Posiane między ciernie

To serce pełne cierni jest chyba jeszcze gorsze niż poprzednie. Taki człowiek słucha Słowa lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają je tak, że pozostaje bezowocne. Słowo Boże jakoś tam rośnie w osobie, ale nie przynosi widocznych owoców. Taka osoba troszczy się nie tyle o Królestwo Boże, ile o siebie samą. Jest jak nieowocująca figa pełna samych tylko liści. Słowo Boże wnika wprawdzie do serca, ale to serce pełne jest nieporządku, lęków i obaw o siebie i przez to nie pozwala na owocowanie słowa. Jest to gleba żyzna, ale zachwaszczona, trzeba ją przygotować pod zasiew uwalniając od tego, co zniewala. Serce pełne trosk o bogactwa i przyjemności jest ociężałe, jak uczy Pan Jezus w innym miejscu: „Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka” [Łk 21,34].

Pytajmy siebie, jakie troski i ułudy zagłuszają w nas owocowanie Bożego słowa, zatrzymując się na tym, co zewnętrzne, na pozorach, na „dewocji”, czyli źle pojętej pobożności? Czy nie ma w nas pokusy Marty służącej Jezusowi, ale według swego projektu, a nie według Jego woli?

4. Posiane na ziemię żyzną

Wprawdzie wszyscy „słuchają” Słowa Bożego, ale tylko ci, którzy je rozumieją, widzą, jak ono w nich owocuje. Dobrze ukazuje to zakończenie tej przypowieści u Łukasza [8.15] – „wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swoją wytrwałość”. Potrzeba więc serca szlachetnego i dobrego, ale też wytrwałego w podejmowaniu usłyszanego Słowa Bożego. Oznacza to, że Słowo jest w sercu noszone i rozważane, tak że przynosi owoc obfity. Taka jest zawsze postawa Maryi. Ona usłyszane słowa nosi w sercu i rozważa, chowa je wiernie, nawet jeśli czegoś nie potrafi do końca zrozumieć. Choć jest zmieszana, zdziwiona lub wręcz nie rozumie usłyszanych słów, to jednak nigdy ich nie odrzuca, lecz pielęgnuje w sercu rozważając, co mogłyby znaczyć. Jest to ciągłe otwarcie na głębię, by lepiej poznać wolę Bożą i pełniej na nią odpowiedzieć. Maryja miała serce na wskroś dobre i szlachetne i była osobą wytrwałą w noszeniu Słowa Bożego w swoim sercu. Kontemplacyjne słuchanie, którego możemy się uczyć od Maryi, oznacza więc otwarcie serca na to, czego się słucha, oznacza uległość serca wobec usłyszanego Słowa, przyjęcie go przez serce wolne od nieuporządkowanych przywiązań.

Jaki jest nasz kontakt ze Słowem Bożym, czy czytamy je systematycznie i czy czytamy je „duchowo”, zamieniając w modlitewną refleksję nad własnym życiem? Czy umacniamy się pokarmem Słowa Bożego i potrafimy znajdować w nim smak i radość przebywania z Kimś Bliskim? Jakie są owoce naszego kontaktu modlitewnego z Bożym Słowem? Czy to Słowo wzbudza w nas owoc Ducha Świętego w relacji z innymi [Ga 5, 22n]: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie?

ROZMOWA KOŃCOWA: Prośmy Jezusa, byśmy potrafili czynić nasze serce uległym wobec Jego głosu, byśmy usunęli z niego wszelkie nieuporządkowania, które zagłuszają Jego słowo. Przebaczmy tym ludziom, którzy zdeptali nasze serca, bo tak otworzymy się na zoranie drogi, co pozwoli nam zaowocować. Powierzajmy Jezusowi wszystkie szczególne pragnienia, które podczas modlitwy się w nas zrodziły, a które nas prowadzą do większej otwartości na Jego Słowo.

Opracował O. Tadeusz Hajduk SJ