Wtedy ktoś z tłumu rzekł do Niego: «Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem». Lecz On mu odpowiedział: «Człowieku, któż Mię ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami?» Powiedział też do nich: «Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa [we wszystko], życie jego nie jest zależne od jego mienia».
I opowiedział im przypowieść: «Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów. I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?” Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem».

 

 

 

1.    SĘDZIA SUMIEŃ

Sprawy doczesne, które zajmują umysły ludzkie, najczęściej stoją w opozycji do spraw Bożych. To, co doczesne nie wytrzymuje próby, jaką jest wieczność. Zawsze okazuje się przemijające. Szczególne miejsce zajmuje tu troska o dobra materialne, zabezpieczanie się przed jakimkolwiek brakiem, pogoń za bogactwem. Jezus wiele razy podkreślał w swoim nauczaniu, że bogactwo może być ułudą, a jeszcze bardziej, że jest przeszkodą na drodze do królestwa Bożego. Najbardziej wymownym przykładem jest odejście bogatego młodzieńca ze smutkiem na twarzy. Nie wytrzymał on próby: odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości (Mt 19, 22).

            Bogactwo materialne w czasach Jezusa wiązało się z mesjańską nadzieją na odbudowę potężnego państwa, królestwa Izraela, w którym każdy Izraelita opływałby w dobra materialne. Jezus proponuje jednak inne królestwo oraz wskazuje inną drogę do niego, odbiegającą od ówczesnej mentalności: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego (Mt 19, 24). Propozycja ta wywołała swoiste przerażenie u słuchających uczniów. Z niedowierzaniem pytali oni: Któż więc może się zbawić? (Mt 19, 25). Nauczanie Jezusa zmierza więc do wyklarowania stanowiska, ukazując doczesność w świetle praw ostatecznych.

Przypowieść o bogaczu zakorzeniona jest mocno w ówczesnym życiu. Wprowadzeniem do niej jest scena mówiąca o sporze w sprawie spadku. Człowiek z tłumu, proszący Jezusa o rozwiązanie sporu majątkowego, to zapewne młodszy brat, który czuł się pokrzywdzony przez starszego, bo ten odmawiał mu części spadku po zmarłym ojcu. Kwestia dzielenia się spadkiem w narodzie izraelskim wywoływała zawsze wiele kontrowersji. W Prawie Mojżeszowym pierworodny syn otrzymywał zawsze podwójną część wszystkiego (Pwt 21, 17). Dostawał więc dwa razy więcej niż jego bracia, co z pewnością nie bardzo im się podobało. W sytuacjach konfliktowych zwracano się do wybitnych rabinów, którzy jako znawcy prawa mieli rozstrzygać tego rodzaju sprawy, mimo że nie byli oni sędziami.

Jezus stanowczo uchyla się przed byciem arbitrem w sprawach majątkowych. Jego misja nie polega na dzieleniu mienia, Jego rola jako rozjemcy sprowadza się do innego wymiaru: Jezus jest sędzią ludzkich sumień. Zamiast rozstrzygać sprawy majątkowe, zamiast stawać po stronie prywatnych interesów jednej ze zwaśnionych stron, Jezus uczy dzielenia się: nie można Go ustanowić „neutralnym” sędzią w sporach między ludźmi, którzy chcą za wszelką cenę obronić własny interes czy wyrwać dla siebie jak największą część zdobyczy (A. Pronzato).

Dzisiaj sprawy majątkowe zajmują równie często nasze umysły. Perspektywa otrzymania spadku wyzwala instynkt żądzy, który kieruje przeciwko swoim najbliższym, przeciwko własnej rodzinie. Majątek sprawia, że postrzegamy siebie w roli pokrzywdzonych. Znane są sytuacje, gdy zatarg o spadek powoduje rozłam w rodzinie, wzajemne oskarżenia i procesy sądowe. Brat czy siostra stają się największym wrogiem. Zdobycie majątku powoduje, że więzi rodzinne tracą znaczenie, a przysłowiowa miedza staje się kością niezgody na całe życie.

Spór o dobra materialne wśród najbliższych ma jeszcze jeden istotny wymiar. Ponieważ obie strony mają zawsze rację, obie czują się usprawiedliwione. Usprawiedliwiają także środki, jakimi się posługują: oszczerstwa, przekleństwa, nienawiść. Ludzie tacy często spowiadają się nie ze swoich grzechów, lecz z grzechów swoich wrogów. Chcą, podobnie jak we wstępie do przypowieści, mieć Boga po swojej stronie, oczekują, że kapłan przyłączy się do oceny przeciwnika i dorzuci ze swojej strony kilka epitetów. Swoich win natomiast nie widzą. Nie dostrzegają, że nienawiść drąży ich serca i oddala od Boga. Zwykle oczekują miłosierdzia Bożego, ale sami nie są w stanie pogodzić się z bliźnimi. Dobrze tę prawdę ilustruje film Wojciecha Chęcińskiego Sami swoi. Skoro sąd sądem, a sprawiedliwość powinna być po naszej stronie, to wszystkie chwyty dozwolone.

 

Pytania do refleksji:

  • Czy mam jakieś spory majątkowe? Jak próbuje je rozwiązać? Jakich środków używam?
  • Czy dobra materialne nie są powodem nieporozumień w relacjach z bliźnimi?
  • Czy jestem sprawiedliwym sędzią? Czy umiem obiektywnie oceniać sytuacje z mojego życia?
  • Czy nie spowiadam się z grzechów cudzych? Czy umiem przyznać się do grzechów własnych?

 

2.    BOGATY ANONIM

Właściwa przypowieść przedstawia zamożnego właściciela, któremu dobrze obrodziło pole. Plon jest tak obfity, że przekracza możliwości dobrego zmagazynowania go w spichlerzach. Właściciel wpada na pomysł, by zburzyć stare, zbyt małe i mocno zużyte spichlerze, a w ich miejsce wybudować nowe, które pomieszczą całą jego fortunę. Zadowolony z siebie snuje plany na przyszłość. Nie ma w nich już miejsca na ciężką pracę, a jedynie na sielankę. Przez długie lata może teraz odpoczywać i używać sobie, uczestnicząc w suto zastawianych ucztach.

Ewangeliczny bogacz to człowiek anonimowy. Nie tylko nie znamy jego imienia, ale nie dowiadujemy się też nic o jego rodzinie. Wydaje się, że nie ma żony, dzieci, przyjaciół. Jest związany wyłącznie ze swoimi dobrami materialnymi. Jest pewny siebie, bo pewność dają mu jego bogactwa. Sądzi, że dzięki pieniądzom stanie się kimś, nabędzie nowej tożsamości, wzmocni swoją pozycję w społeczeństwie, a tymczasem okazuje się nikim. Zdobywa majątek, ale traci imię i duszę. Dobra, które zgromadził wyznaczają jego kierunek myślenia, zasłaniają dalszą perspektywę. Jest krótkowzroczny, nie jest w stanie wyrwać się poza sprawy egzystencjalne. Najbardziej cieszy go rachunkowość, liczenie zysków, być może nawet przeliczanie raz za razem swoich pieniędzy. Można powiedzieć, że jedyny dialog jaki prowadzi to z majątkiem, rozmawia ze swoimi dobrami.

W przypowieści o bogaczu Jezus nie przeciwstawia się dobrom materialnym. Nie potępia bogactwa. Zwraca tylko uwagę na postawę, jaką zajmuje człowiek wobec posiadanych rzeczy. Piętnuje tego, kto czyni z bogactwa swojego bożka, kto wszystko mu podporządkowuje, kto uważa, że życie jego jest zależne od jego mienia. Jezus przestrzega przed chciwością, a dokładniej przed chęcią posiadania wiele (plenexia). Chciwość zubaża człowieka, pomniejsza go, pozbawia go nawet tego co istotnie ludzkie, a ostatecznie zasłania mu to światło, które jest w stanie rozświetlić nieuniknioną noc (A. Pronzato). Aktualne staje się więc przysłowie, że chciwy traci dwa razy.

W naszym codziennym życiu wyrazem chciwości jest nieustanna pogoń za dobrami. Niektórzy ludzie gromadzą coraz więcej ze strachu, żeby im kiedyś nic nie zabrakło. Grecki filozof, Demokryt, stwierdza, że Chciwych ludzi można porównać do pszczół, bowiem tak pracują, jakby mieli żyć wiecznie. Człowiek chciwy pracuje z zawziętością. Nie potrafi przestać, bo boi się, że mu nie wystarczy. Pracuje więc zarówno w dni powszednie, jak i w święta. Nie potrafi odpoczywać, nie potrafi cieszyć się chwilą. Można więc powiedzieć, że nie potrafi żyć: uważa, że nadejdzie kiedyś taka chwila, kiedy będzie mógł cieszyć się z owoców swej pracy. Ale ciągle przesuwa ten moment ze strachu, że mógłby przegapić dalsze okazje do zapracowywania się i gromadzenia bogactw. Chciwiec nie potrafi prawdziwie żyć, ponieważ żyje myślą o przyszłym czasie. Tymczasem on nigdy nie nadejdzie. Dlatego taki człowiek pracuje, jakby miał żyć wiecznie (A. Grün).

Dzisiaj coraz częściej młodzi ludzie nie decydują się na małżeństwo czy założenie rodziny, bo twierdzą, że muszą się jeszcze dorobić. Muszą zapracować na mieszkanie, samochód, itp. Spędzają więc po kilkanaście godzin w pracy, często kosztem relacji z najbliższymi. Wydaje się, że jest to zachowanie podobne do bogacza z przypowieści. Nie uwzględnia ono bowiem interwencji Boga, nie jest oparte na Jego łasce. Nie daje również bezpieczeństwa, bo dobra materialne nie są w stanie zapewnić trwałości ludzkiego życia.

Jeszcze innym przykładem chciwości jest zmuszanie ludzi do ciężkiej pracy za przysłowiowe marne grosze. Bogaci przedsiębiorcy zatrudniają pracowników na czarno, każą pracować w niedzielę, zmuszają do pozostawania w pracy po godzinach. Sami proszą o różnego rodzaju ulgi, by nie płacić podatków, ale nie dostrzegają potrzeb swoich pracowników. Ten współczesny wyzysk wynika z chęci większego wzbogacenia się, zdobycia więcej, ale niestety dokonuje się kosztem ludzi, którzy uczciwie pracują, chcąc utrzymać swoje rodziny.

 

Pytania do refleksji:

  • Jaki jest mój stosunek do dóbr materialnych? Jak korzystam ze zdobytych dóbr?
  • Na czym opieram swoje życie? Czy nie jestem człowiekiem chciwym? Czy umiem się cieszyć z owoców swojej pracy?
  • Co nadaje mi prawdziwą wartość?
  • W jaki sposób się zabezpieczam? Jakie snuję plany na przyszłość?
  • Czy nie wykorzystuje innych ludzi kosztem mojego bogacenia się?

 

3.    GŁUPIEC

Zdobyte dobra materialne i wysnute misternie plany mają zapewnić właścicielowi spokojną przyszłość. Nic złego nie może się wydarzyć. Wszystko jest pod kontrolą. Jest bezpieczny. Bogaczowi wydaje się, że jest panem własnego życia. Nie spodziewa się więc interwencji Boga. W zasadzie nie liczy się z Nim, nie interesuje go osobowa relacja z Bogiem.

Tymczasem Bóg osobiście wkracza w jego życie. Nie ma dla niego pochwał i nagród za przedsiębiorczość, ale nazywa go głupcem: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie. Głupiec w języku biblijnym to osoba, która nie liczy się z Bogiem kierującym losami ludzkimi, ale polega wyłącznie na własnych siłach: Mówi głupi w swoim sercu: nie ma Boga (Ps 14, 1). Psalmista wiele razy wskazuje, że człowiek głupi nie jest w stanie zrozumieć myśli Boga i poznać Jego wielkich dzieł: Jakże wielkie są dzieła Twe, panie, bardzo głębokie Twe myśli! Człowiek nierozumny ich nie zna, a głupiec ich nie pojmuje (Ps 92, 6 – 7). Człowiek głupi nie zauważa, że zdobyte bogactwa nie są w stanie przedłużyć mu życia. Egoistycznie używane bogactwa nie zapewnią mu środka przeciw śmierci. Na pewno nie przyczynią się do tego, że odzyska swoje imię i że zostanie ono zapisane w niebie (por Łk 10, 20).

Jest to przypowieść o nieświadomości, głupocie i niemocy. Bogacz dobrze nadaje się do udzielenia takiej lekcji. Nie jest bezczynny, niewdzięczny, być może nawet nie jest pozbawiony miłości. Przyzwyczaił się jednak do pokładania ufności w swoich pieniądzach, do liczenia na siebie tak bardzo, że zapomina o kruchości ludzkiego życia. Wszystko potrafi zaplanować, ale nie uwzględnia tego codziennego faktu, którym jest śmierć (L. Algisi).

Bóg stawia przed bogaczem pytanie: komu więc przypadnie to, coś przygotował? Właściciel nie zauważa, że jednej nocy cały wysiłek jego życia, wszystkie zdobyte dobra mogą stać się własnością kogoś innego, może je wszystkie stracić bezpowrotnie. Syracydes uczy: Niejeden wzbogacił się mozołem i swoją chciwością, a oto udział jego w nagrodzie: gdy powie: Znalazłem odpoczynek i teraz mogę żyć z moich dostatków – nie wie, ile czasu minie, a zostawi je innym i umrze (Syr 11, 18 – 19). Bardzo dosadnie o człowieku bogatym, który nie zastanawia się nad sensem i głębią swojego życia i śmierci przed Bogiem wypowiada się psalmista:

Nie obawiaj się, jeśli ktoś się wzbogaci,

Jeżeli wzrośnie zamożność jego domu:

Bo kiedy umrze, nic z sobą nie weźmie,

A jego zamożność nie pójdzie za nim.

I chociaż w życiu sobie pochlebia:

Będą cię sławić, że dobrześ się urządził,

Musi iść do pokolenia swoich przodków,

Do tych, co na wieki nie zobaczą światła.

Człowiek, co w dostatku żyje, ale się nie zastanawia,

Przyrównany jest do bydląt, które giną (Ps 49, 17 – 21).

Zakończenie przypowieści ma niemal identyczny wydźwięk: Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem. W obliczu wieczności nie liczą się żadne dobra materialne, a jedynie bycie bogatym przed Bogiem. Głupotą jest więc gromadzenie dla siebie. Trzeba gromadzić skarby dla Boga. Wyrażenie „dla Boga” w języku greckim wskazuje na kierunek; nie znaczy zatem „na korzyść Boga”. W sposób dyskretny zostaje tu zasugerowana ważna idea: nie chodzi o ofiarowanie rzeczy Bogu, lecz o ich używanie zgodnie z Jego myślą (B. Maggioni).

Jezus wzywa do zaufania Bogu, który karmi ptaki i przyodziewa lilie polne. On zapewnia istnienie wszystkiemu co żyje i On sam wie, czego nam potrzeba, dlatego nie należy zbytnio martwić się o rzeczy doczesne. Troski życia codziennego przysłaniają bowiem perspektywę wieczności. Stąd trzeba być bogatym przed Bogiem. Więcej uwagi należy poświęcać dzieleniu się swoimi dobrami, a nie gromadzeniu. A. de Saint-Exupery twierdzi, że smak podzielonego chleba nie ma sobie równego w całym świecie. Do swoich uczniów Jezus mówi: Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę! Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy. Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze (Łk 12, 32).

W codziennym życiu często słyszy się stwierdzenie: to moja własność, więc mogę z nią robić, co mi się rzewnie podoba. Takie podejście usprawiedliwia wykorzystywanie rzeczy na szkodę swoją i innych. Ludzie wyznają nieraz zasadę, że jeżeli mają więcej, to więcej im wolno; więcej pieniędzy to więcej życia. Wzrost cywilizacyjny, polepszenie warunków życiowych, zamożność ludzi powodują, że stają się krótkowzroczni. Nie myślą o śmierci, w ich życiu nie ma miejsca dla Boga. Widać to dobrze na przykładzie zachodnich państw europejskich. Wraz ze wzrostem zamożności, automaczynie spada religijność, zainteresowanie Bożymi sprawami oraz poczucie solidarności społecznej. Ponadto człowiek stara się ciągle przedłużać życie. Chce pokonać śmierć własnymi siłami, a nie mocą zmartwychwstania Jezusa. Myśl o śmierci przeszkadza żyć w pełni, więc trzeba wyprzeć ją ze świadomości, za pieniądze kupić sobie dalsze kilka lat życia.

 

Pytania do refleksji:

  • Co jest głównym przedmiotem mojej codziennej troski?
  • Czy jestem bogaty przed Bogiem? Gdzie jest moje serce?
  • Czy używam rzeczy zgodnie z myślą Boga?
  • Jak przygotowuje się na godzinę mojej śmierci? Czy myślę o niej ze strachem? Czy umiem ufać Bogu, Panu życia i śmierci?

 

Krzysztof Biel SJ

 

Więcej w książce: Krzysztof Biel SJ, Stanisław Biel SJ, Odkryty skarb. Medytacje biblijne