dzięki uprzejmości:

Reklama

 
Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie?Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.”
 
(Mt 5,43-48).
 
 
Wyraźne zalecenie
 
Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują – takie jest wyraźne zalecenie Jezusa, tymczasem dobrze wiemy, że na okazaną nam wrogość reagujemy uczuciami dość dalekimi od miłości. Im bardziej ktoś nas dotknie i zrani, tym większą mamy chęć, by się zrewanżować. Odwet – w myśl zasady ząb za ząb – może się wydać sprawiedliwy. I dlatego bez większego namysłu odpłacamy „pięknym za nadobne”. Oddanie komuś z nawiązką sprawia nam pewną satysfakcję („ale mu dołożyłem”, „ale mu dołożył”).
 
Formy oddawania dokonują się na poziomie emocji i słów. Są to niekończące się potyczki słowne, złośliwości, udowadnianie swej wyższości, surowe osądy itd. Jedno jest pewne, że te przemyślane czy spontaniczne formy reagowania na doznane zło nie mają nic wspólnego z Jezusowym zaleceniem, by nieprzyjaciół miłować (por. Mt 5, 43), by dobrze im czynić, błogosławić i modlić się za nich (por. Łk 6,28).
 
Jezus stawia tamę niewłaściwemu reagowaniu na zło, stawiając nam przed oczy Dobroć Boga Ojca i zachęcając nas do stawania się doskonałymi, jak doskonały jest Ojciec nasz niebieski. Widomym znakiem nieograniczonej życzliwości Boga jest Słońce, które świeci wszystkim, i deszcz, który pada na wszystkich bez różnicy. Słońce naszej miłości przyćmiewa się dość szybko w zderzeniu z czyimś atakiem na nas.
 
Jezus przestrzega nas, byśmy nie szli bezmyślnie za pierwszym odruchem zranionego serca. Nalega, byśmy nie przyzwalali na niechęć wobec osoby krzywdziciela. W świat pierwszych emocji winien co prędzej wkroczyć nasz rozum i światło wiary. W przeciwnym razie niechęć będzie rosła i, po jakimś czasie, objawi się jako ślepa nienawiść żądająca odwetu i zemsty.
 
Gdyby pierwszy akt czyjejś złości przedstawić symbolicznie jako półokrąg, a naszą niechęć czy nienawiść jako drugi półokrąg, to ich połączenie okaże się dla nas zamkniętym kręgiem i więzieniem. Ten zamykający się krąg może zostać znów otwarty jedynie aktem miłości i przebaczenia względem osoby czyniącej zło. Jeśli tego aktu miłości i przebaczenia zabraknie, to trzeba się liczyć z nakręcającą się spiralą nienawiści i wyniszczających odwetów. Przykłady potwierdzające tę prawidłowość znajdziemy zarówno w małych, jak i dużych ludzkich społecznościach.
 
Wolność najwyższej klasy
 
Jezus uświadamia nam, że nienawidzenie prześladowców i złoczyńców nie jest czymś, co musi nas determinować. Jesteśmy wezwani do wolności najwyższej klasy: zło możemy zwyciężać dobrem! Wybór należy do nas. Winniśmy wybrać – po namyśle – to, co nam się podoba, i to, co jest prawdziwym dobrem. Taki wybór nie jest jednak czymś jednorazowym; raz wybrawszy, cięgle wybierać muszę – powie poeta. Nasuwa się pytanie, jak wzmacniać i podtrzymywać nasz wybór miłości jako stałej zasady życia.
 
Po pierwsze, trzeba nam gorąco prosić Boga, by On sam wlewał w nasze serca swoją Boską Miłość. Można powiedzieć, że Miłość nieprzyjaciół wszystkie prośby z Ojcze nasz (wypowiadane z uwagą) otwierają nas na ład Boskiej Miłości.
 
Jeśli proszenie o Boską Miłość uznać za coś pierwszego, to czymś najpierwszym jest regularne kontemplowanie wspaniałej Miłości Boga Stwórcy i Boga Ojca. Szczególnym objawieniem Pięknej Boskiej Miłości jest Serce Jezusa Ukrzyżowanego. Częste przypatrywanie się Miłości Ojca i Syna, niewątpliwie, zmiękcza twarde ludzkie serce i otwiera je, także dla prześladowców.
 
Po trzecie: „Miłości trzeba się uczyć i jeszcze raz uczyć; ten proces nie ma końca! Nienawiść nie potrzebuje instrukcji; wystarczy ją tylko sprowokować” (Katherine Anne Porter). Próbujmy sobie dopowiedzieć, co to właściwie znaczy: „Miłości trzeba się uczyć i jeszcze raz uczyć; ten proces nie ma końca!” Czy mamy swoje sposoby wdrażania w konkretne sytuacje i relacje tej miłości, którą Duch Święty rozlewa w naszych sercach?
 
Jaką pomoc w tym względzie stanowi codzienny pięciopunktowy rachunek sumienia (który proponuje św. Ignacy Loyola w książeczce Ćwiczeń duchownych)? Czymś niezastąpionym w uczeniu się miłości jest naginanie prymitywnych odruchów starego człowieka w nas do Prawa Boskiej Miłości. Trzeba nam wciąż na nowo odwoływać się do wielu świateł rozumu i wiary, by „naturę poddać łasce” (H. de Lubac). By nie poddać się żywiołom skażonej natury.
 
Dobrze jest też brać sobie do serca zachęty ludzi przepojonych duchem Ewangelii. „Ciągle was pouczam, że ten zwycięża – choć by był powalony i zdeptany – kto miłuje, a nie ten, który w nienawiści depce. Ten ostatni przegrał! A zwyciężył już dziś – choćby leżał na ziemi podeptany – kto miłuje i przebacza, kto jak Chrystus oddaje serce swoje, a nawet życie za nieprzyjaciół swoich”
(ks. Prymas Stefan Wyszyński, rok 1966).