W jaki sposób ignacjańska asceza była realizowana w historii? Kwestia wcielania w życie wielkich idei i pragnień św. Ignacego Loyoli to decydująca sprawa w duchowości ignacjańskiej. Dla Ojca Ignacego bardzo ważne było ujrzenie Boga w Chrystusie Wcielonym, w człowieku z ciała i krwi, a także dostrzeganie Go w sakramentach i „we wszystkich rzeczach”. To fundament duchowości ignacjańskiej.

 

Kontekst religijny i społeczny

 

Św. Ignacy Loyola wzrastał w wierze katolickiej. Tradycje jego rodziny, wywodzącej się ze średniej szlachty, były związane z obroną wiary chrześcijańskiej w Hiszpanii, która przez sześć wieków znajdowała się pod panowaniem arabskim. Dla Ignacego oczywiste było, że on i jego bliscy to katolicy. Kiedy inkwizytorzy pytali go, jaki dzień święci (podejrzewając, że jest Żydem, i sugerując, że to sobota), odparł z przekonaniem, że świętuje niedzielę.

Od dziecka uczono Ignacego łaciny i wprowadzano w podstawy katechizmu. Św. Ignacy dorastał w Hiszpanii, do której nie dotarło jeszcze odrodzenie, ale pojawiały się już niektóre książki związane z tym prądem. Jest to więc sytuacja graniczna. Ignacy znalazł się w otoczeniu kultury chrześcijańskiej z pewnymi ideami renesansu. Pośród nich była także idea głębokich studiów, w tym biblijnych. Św. Ignacy doskonale znał Pismo Święte, podobnie jak współczesny mu Franciszek Borgiasz. Studium języków oryginalnych Biblii było wówczas bardzo popularne.

Znaczące jest to, że kiedy Ignacy przechodził rekonwalescencję z powodu zranionej w bitwie o Pampelunę nogi, mając dużo wolnego czasu, poprosił o książkę. Widać więc, że czytanie było w jego środowisku rzeczą naturalną. W rodzinnym zamku znalazł jednak tylko dwie pozycje – Życie ChrystusaŻywoty Świętych. Egzemplarz Życia Chrystusa, który mu wręczono, został wydany w 1505 roku i notabene pochodził z drukarni założonej przez Polaka. To było w tych czasach najnowsze wydanie. Kiedy św. Ignacy czytał owe żywoty, poczuł się nimi bardzo poruszony, mimo że przecież był chrześcijaninem. To chrześcijaństwo pozostawało jednak wówczas mocno „rozwodnione”. Poza tym wcześniej czytywał jedynie rycerskie romanse.

Istotna w tym kontekście jest także sytuacja psychiczna Ignacego. Wcześniej dwukrotnie znalazł się on w bezpośrednim zagrożeniu śmiercią. Najpierw, gdy został ranny, później, gdy po drugiej operacji rana nie goiła się i zapowiadano koniec jego życia. Przełom w wyzdrowieniu nastąpił w dzień św. Piotra Apostoła. W tym czasie odprawił spowiedź generalną. Pierwszy raz, gdy został ranny, wyspowiadał się przed swoim towarzyszem, zgodnie z zaleceniami pobożnych książek. Mówiły one, że w sytuacji zagrożenia, gdy brakuje kapłana, należy wyspowiadać się przed jakimś chrześcijaninem. Pan widzi skruszone serce, choć człowiek, przed którym wyznaje się grzechy, nie może udzielić sakramentalnego rozgrzeszenia.

Drugą spowiedź generalną Ignacy odprawił przed kapłanem, gdy zbliżało się zagrożenie życia podczas choroby. Jego dusza była więc oczyszczona i otwarta na łaskę, która spłynęła z lektury życia Chrystusa i świętych Kościoła. W książce o Chrystusie był On przedstawiony jako dowódca, a święci jako Jego rycerze. Taka frazeologia przemawiała do Ignacego, który sam był rycerzem. Czytając Ignacy widział św. Franciszka w wielkim ubóstwie, widział św. Dominika czy św. Onufrego odprawiającego pokuty. Chciał naśladować tych wielkich rycerzy Chrystusa, tak jak oni oddawać się wielkim pokutom, pielgrzymować do miejsc, gdzie żył Jezus.

 

Przełom

 

Trzeba jednak pamiętać, że w tym czasie św. Ignacy nie miał jeszcze daru rozeznania. Żywił wielkie pragnienia, ale był dopiero początkujący w rzeczach duchowych. Przypieczętowaniem owych pragnień stało się objawienie Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Był to moment przełomowy i potwierdzenie dla niego, że winien podążać za rodzącymi się w nim pragnieniami. Od tej chwili nigdy nie dopuścił się grzechu przeciwko czystości. Objawienie przyniosło także widoczny skutek dla mieszkańców zamku w Loyoli. Ignacy zaczął z nimi rozmawiać o sprawach Bożych, o tym, by poprawili swoje życie.

Gdy mógł już chodzić, choć nadal kulał, chciał wyruszyć z rodzinnej Loyoli w Kraju Basków na wschód, do Barcelony, by stamtąd okrętem dotrzeć do Rzymu, a potem do Ziemi Świętej. Pierwszym miejscem, do którego doszedł, było Montserrat. W tym czasie nosił jeszcze swój szlachecki, rycerski ubiór. Gdy przybył do miejscowego sanktuarium maryjnego, oddał ten strój, czuwał na modlitwie i złożył swój pierwszy ślub czystości. Odprawił także kolejną spowiedź generalną, do której przygotowywał się przez trzy dni.

Z Montserratu Ignacy udał się do Manresy, gdzie chciał duchowo przygotować się do pielgrzymki do Ziemi Świętej. To przygotowanie wiąże się z ofiarowaną mu książeczką, dzięki której wszedł w modlitwę medytacyjną. To czas, gdy narodził się na nowo dzięki Bożym darom i przeżytemu doświadczeniu, za sprawą których stał się nowym człowiekiem.

Jest też symboliczne, że w Manresie Ignacy przebywał dziewięć miesięcy. Modlił się codziennie przez siedem godzin, prowadził życie pokutne, uczestniczył w chórze miejscowych mnichów. Bóg dał mu w tym czasie niezwykłe dary. W książce Pielgrzym według woli Bożej. Duchowa biografia św. Ignacego Loyoli[1] pokazuję, jak Ignacy dojrzewał już do dzielenia się swoimi duchowymi doświadczeniami z innymi. Szukał ludzi, którzy mogliby być jego towarzyszami. Zaczynał dostrzegać swoje miejsce w Kościele. Nie była to już rola pielgrzyma odprawiającego wielkie pokuty, ale misja człowieka, który zdobywa innych dla Chrystusa. Doświadczenia, które przyszły później, utwierdzały go w tym przekonaniu i oświecały, co konkretnie robić.

Jedno z owych decydujących doświadczeń miało miejsce w Ziemi Świętej. Wówczas zdał sobie sprawę, że nie może tam zostać, by nawracać muzułmanów i pomagać obecnym tam chrześcijanom, jak wcześniej zamierzał. Odkrył, że Chrystus dał swoim uczniom Kościół i jeśli chce się pracować dla Chrystusa i z Nim, trzeba wejść w tę strukturę – w Kościół, który realizuje dzieło Jezusa w świecie. Gwardian franciszkanów, który miał w Ziemi Świętej najwyższą władzę kościelną, wyjaśnił Ignacemu, że nie może tam zostać, a jeśli go nie posłucha, zostanie ekskomunikowany. To wtedy Ignacy zdał sobie sprawę, jak ważny jest dla niego i jego misji Kościół.

 

Studia w Hiszpanii i Francji

 

Kiedy Ignacy wyjeżdżał z Ziemi Świętej, zastanawiał się, co ma robić, czego Pan od niego oczekuje. Mając trzydzieści trzy lata, zasiadł wraz z dziećmi w szkolnej ławie, by odświeżyć sobie znajomość łaciny. Uczył się jej tak długo, aż stopień jej znajomości pozwolił mu rozpocząć studia – najpierw filozoficzne, a potem teologiczne. W tym czasie żył wyłącznie z jałmużny. Stał w bramie bazyliki Santa Maria del Mare w Barcelonie i prosił o jałmużnę, by mieć z czego żyć i za co studiować.

W tym czasie, kiedy uczył się łaciny, dzielił się swoimi Ćwiczeniami, których miał już pewien schemat. Udzielając ich, zdobywał pierwszych towarzyszy. Wraz z nimi przeniósł się z Barcelony do Alkali, gdzie rozpoczął studia filozoficzne. Jego towarzysze byli ubrani podobnie jak on – w zgrzebny strój pielgrzyma. To wyraźnie ich odróżniało od innych studentów.

W Alkali odbył się pierwszy proces Ignacego. Podejrzewano, że jego nauki nie są zgodne z doktryną Kościoła, a on sam jest zwolennikiem jednej z sekt. Inkwizycja nakazała mu zmianę stroju, by nie był on tak dziwaczny, na co Ignacy zgodził się natychmiast. Ponieważ nie miał święceń kapłańskich, zakazano mu także udzielania Ćwiczeń. Zapytał wówczas arcybiskupa, który był inkwizytorem, co w takim razie ma robić. Ostatecznie udał się do Salamanki, gdzie próbował nadal udzielać Ćwiczeń. Tu jednak jego umiejętności zakwestionowali dominikanie. W swojej obronie Ignacy powoływał się na Ducha Świętego. Wyjaśniał też, że na zarzuty będzie odpowiadał tylko osobie, która ma autorytet i władzę.

Po jakimś czasie Ignacy pozostawił swoich towarzyszy w Hiszpanii i za pieniądze otrzymane od darczyńców wyruszył pieszo do Paryża. Chciał tam kontynuować studia teologiczne. Biczował się (co zresztą czynił od chwili swojego nawrócenia) i żył z jałmużny. Kiedy zaczęło brakować mu pieniędzy, w czasie wakacji pojechał do Flandrii i Anglii, by tam zbierać datki potrzebne mu do utrzymania się na studiach. Było tam wielu kupców hiszpańskich. Tych, których znał, prosił o pomoc.

Wrócił na studia do Paryża, gdzie nadal udzielał Ćwiczeń. Dzięki temu pozyskiwał nowych towarzyszy. Profesorowie, którzy wcześniej chronili Ignacego, widząc, jak za jego sprawą młodzi ludzie zmieniają się w ubogich pielgrzymów, zaczęli patrzeć na niego podejrzliwie i stawać się jego wrogami. Ignacy nie zraził się tym jednak i kontynuował swoje dzieło. Później niektórzy profesorowie podjęli Ćwiczenia i prosili Ignacego, by ich prowadził.

 

Asceza w Ćwiczeniach duchowych

 

Jeden z towarzyszy Ignacego – Piotr Favre – odprawił Ćwiczenia z bardzo mocnymi pokutami. Pościł przez sześć dni. Ojciec Ignacy zaprotestował przeciwko temu, tłumacząc mu, że przede wszystkim musi mieć siły, by ukończyć Ćwiczenia. Ignacy miał już wówczas doświadczenie duchowe i wiedział, że zły duch może oszukiwać człowieka zarówno w gorliwości, jak i w jej braku. Dlatego powstrzymywał odprawiających Ćwiczenia przed zbyt daleko posuniętym umartwieniem, widząc, że może to doprowadzić do złych skutków. W Liście do scholastyków[2] pisze, że wróg natury ludzkiej może człowieka prowadzić także w coraz większe pokuty, które zniszczą zdrowie i spowodują, że Ćwiczenia nie zostaną ukończone.

Natomiast św. Franciszek Ksawery, który jako ostatni z grupy towarzyszy paryskich odprawiał rekolekcje, powiązał sobie nogi sznurkami, tak że wrosły w jego ciało i trzeba je było wycinać operacyjnie. Także on przez kilka dni nic nie jadł i nie pił. Minister domu, w którym mieszkał Ignacy, opowiadał, że pod koniec życia Święty nie pozwalał pościć dłużej niż jeden dzień i to tylko tym, którzy mieli dobre zdrowie. Widać w tym, jak Ignacy zdobywał mądrość przez doświadczenie. Chronił ludzi, by nie niszczyli sobie zdrowia. Zdawał sobie sprawę, że szatan może nas doprowadzić do przesady. Nie chciał zupełnie zaniechać pokut cielesnych w czasie Ćwiczeń, ale zauważył, że nie są one najważniejsze. Najistotniejsze są pokuta i wewnętrzna przemiana.

Ojciec Ignacy pisał w jednym ze swoich listów: „Inni nas mogą wyprzedzać, jeśli chodzi o pokuty”. Kładł natomiast nacisk na to, co wewnętrzne: „Nie chciałbym, aby was ktoś wyprzedzał w posłuszeństwie”. Podkreślał, że prawdziwe posłuszeństwo nie polega na tym, by robić to, co ktoś nam każe ze strachu przed karą. Chodzi o to, by całym sobą przylgnąć do posłuszeństwa. Tak jak mówi św. Paweł w Liście do Efezjan: „Bądźcie posłuszni swoim panom, władcom, przełożonym, tak jak Chrystusowi” (por. Ef 6, 5). W tych, którzy mogą nam rozkazywać, możemy dostrzegać wolę Chrystusa.

Św. Ignacy uważał, że to, co pozwala zachować Towarzystwo Jezusowe, to Msze święte, pobożne praktyki i ubóstwo. Podkreślał też, że raz w miesiącu trzeba czytać Konstytucje Towarzystwa Jezusowego, by pamiętać o tym, że to Bóg nas prowadzi, i wchodzić w posłuszeństwo, aby wiedzieć, jaką drogą podążać.

 

Tłumaczył Stanisław Łucarz SJ

 

 

Manuel Ruiz Jurado SJ (ur. 1930), emerytowany profesor teologii duchowości Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie, wybitny znawca duchowości ignacjańskiej i historii duchowości Towarzystwa Jezusowego. W języku polskim ukazała się książka Rozeznawanie duchowe.