Chciwość (łac. avaritia) jest jednym z negatywnych przeja­wów zmysłowości. Święty Paweł uważa, że jest ona korzeniem wszelkiego zła (1 Tm 6, 10).

Tomasz z Akwinu porównuje ją do korzenia, które dostarcza sił witalnych drzewu: podob­nie jak korzenie zapewniają pokarm drzewu, tak bogactwo umożliwia zaspokojenie wszelkich grzesznych pragnień. Człowiek, który posiada wiele, czuje się panem sytuacji, uważa, że do niego należy cały świat. Mówi się potocznie, że pieniądz rządzi światem, a kto ma pieniądze, ma władzę. Stwierdzenie to jest w pewnym sensie prawdziwe. Obserwując współczesne rynki, giełdy, biura maklerskie, słucha­jąc polityków i dziennikarzy, można odnieść wrażenie, że świat jest współczesną świątynią, w której sprawuje się kult pieniądza. Już Oscar Wilde twierdził: Dziś młodzi wierzą, że pieniądz to wszystko. Dopiero gdy są starsi, są już tego pewni.

Chciwość oznacza brak wewnętrznej równowagi. Jest szukaniem stabilności w oparciu o dobra ziemskie, jest umi­łowaniem wszystkich rzeczy, jakie są pożądane bez umiaru (To­masz z Akwinu). Istota chciwości nie leży więc w samym posiadaniu, ale w stosunku do niego. Wszelkie dobra ma­terialne mają wartość pozytywną lub są moralnie obojętne. Stają się powodem grzechu jako przedmiot nadmiernego pożądania. Człowiek, który gromadzi coraz więcej, myli środki z celem. To dobra ziemskie mają służyć człowieko­wi, a nie odwrotnie. Pieniądze powinny pomagać w osiąg­nięciu życiowego celu i powołania; nie stanowią natomiast celu życia, nie są najważniejsze. Mają wymiar służebny w drodze do miłości, dzielenia się, a nie egoizmu, który jest bliskim krewnym chciwości. Trafnie ilustruje to dialog młodego małżeństwa. Mąż mówi do żony: Wiesz co, kochanie? Będę ciężko pracował, i któregoś dnia będziemy bogaci. Żona oka­zała się roztropniejsza: Już jesteśmy bogaci, najdroższy. Mamy siebie nawzajem. Być może kiedyś będziemy mieć również pieniądze (A. de Mello).

Giovanni Cucci, pisząc o fenomenologii chciwości, po­równuje zachowanie amatora wina i chciwca. Smakosz z namaszczeniem wlewa wino do kieliszka, przygląda się jego barwie, delektuje bukietem, wreszcie smakuje i wypija. Człowiek chciwy kontempluje butelkę i etykietkę i z tego czerpie przyjemność. Z chciwości nie poznaje smaku ani za­pachu samego wina. Wystarcza mu, że posiada butelkę.

Podobną wymowę ma przypowieść Jezusa o chciwcu, który osiągnął niewyobrażalne plony. Nie mogąc ich po­mieścić, zbudował nowe spichlerze i zgromadził w nich bo­gactwa. Sądził, że zapewnią mu dostatnie życie i spokojną starość. Odtąd jego dewizą stały się słowa: odpoczywaj, jedz, pij i używaj! (Łk 12, 19). Mimo całego sprytu nie wkalkulo­wał w swoją strategię tego, którędy biegną Boże drogi; co więcej, przestał się z Nim liczyć. Sądził, że dzięki pienią­dzom nabędzie nową tożsamość, wzmocni swoją pozycję w społeczeństwie, a tymczasem stracił imię i duszę. Jednej nocy utracił wszystko, co posiadał. Wydaje się, że człowiek ten jest bardzo samotny: nie ma żony, dzieci, przyjaciół. Jest związany wyłącznie ze swoimi dobrami materialnymi. Chciwość wystawiła mu tragiczny rachunek; ma wszystko i nic, wszystko dla ciała, nic dla ducha.

Ewangeliczny bogacz być może uniknąłby klęski, gdy­by żył słowami Pisma. Już Kohelet przestrzegał, że kto ko­cha się w pieniądzach, pieniądzem się nie nasyci; a kto się kocha w zasobach, ten nie ma z nich pożytku (Koh 5, 9). Podobnie uczy Syracydes: Niejeden wzbogacił się mozołem i swoją chciwością, a oto udział jego w nagrodzie: gdy powie: «Znalazłem odpoczynek i teraz mogę żyć z moich dostatków» – nie wie, ile czasu minie, a zostawi je innym i umrze (Syr 11, 18–19). Również psalmi­sta wskazuje na przemijalność wartości gromadzonych na ziemi. Nie ma powodu zazdrościć bogatym ani pragnąć ich pozycji. Życie na ziemi jest krótkie, sława szybko przemija, bogactwo wcześniej czy później przynosi nudę i poczucie bezsensu, a co zostaje? Autor ze współczuciem spogląda na los bogatego (Ps 49, 17–21):

Nie obawiaj się, jeśli ktoś się wzbogaci,
jeżeli wzrośnie zamożność jego domu:
bo kiedy umrze, nic z sobą nie weźmie,
a jego zamożność nie pójdzie za nim.
I chociaż w życiu sobie pochlebia:
«Będą cię sławić, że dobrześ się urządził»,
musi iść do pokolenia swych przodków,
do tych, co na wieki nie zobaczą światła.
Człowiek, co w dostatku żyje, ale się nie zastanawia,
przyrównany jest do bydląt, które giną.

Chciwość angażuje człowieka w jednym kierunku – zdobywania. Już grecki filozof Demokryt stwierdził:Chci­wych ludzi można porównać do pszczół, bowiem tak pracują, jak­by mieli żyć wiecznie. Człowiek chciwy pracuje nieustannie, zawzięcie, nie potrafi nigdy powiedzieć: stop! Żyje w ciągłej obawie, że mu nie wystarczy. Konsekwencje bywają czasami tragiczne: jest niespokojny, zagubiony, tkwi w nieustannych lękach. Jego życie składa się z nerwic, niezdolności oderwa­nia się od pracy, niezdolności do odpoczynku, zaniku wszelkich zainteresowań niezwiązanych z „interesami”, zaburzeń snu, kry­zysu więzi małżeńskich i rodzinnych w ogólności, utraty przy­jaciół. Chciwiec, jak człowiek rozwiązły portretowany jako Don Juan, jest definitywnie sam, ponieważ nie jest zdolny do dzielenia się / współuczestniczenia. Obaj znają dwa rodzaje towarzystwa, oba sprowadzające się do przedmiotów, i stąd czerpią „usługi afek­tywne” (bezpieczeństwo i przyjemność) (G. Cucci). Tragiczne żniwo zbiera bogactwo zwłaszcza wśród ludzi młodych: pociąga za sobą uzależnienia, pustkę wewnętrzną, samo­bójstwa.

 

Stanisław Biel SJ