Jezus zdecydował nie sądzić nawet tych, którzy zasługiwali na potępienie. Pokazuje, że prawdziwe miłosierdzie wykracza daleko poza sprawiedliwość. Bóg nie daje nam tego, co jest mu zbędne.

 

Jan Chrzciciel mówił do tłumów, które wychodziły, żeby przyjąć chrzest od niego: «Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc owoce godne nawrócenia; i nie próbujcie sobie mówić: „Abrahama mamy za ojca”, bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi. Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone».

 

Pytały go tłumy: «Cóż więc mamy czynić?» On im odpowiadał: «Kto ma dwie suknie, niech jedną da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni». Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali go: «Nauczycielu, co mamy czynić?» On im odpowiadał: «Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono». Pytali go też i żołnierze: «A my, co mamy czynić?» On im odpowiadał: «Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie».

 

Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: «Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym». Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę. (…)

 

Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie».

(Łukasz 3, 7-22)

 

brat Éric, Taizé : Chrzest Chrystusa
© Ateliers et Presses de Taizé 71250 TAIZÉ, France

 

Rozważanie biblijne

 

Jan mówi ludziom: ma się wkrótce wydarzyć coś ważnego i musicie być na to przygotowani. Nie myślcie: „Jesteśmy ludem Boga, wszystko będzie i tak w porządku”. Sąd nadejdzie, więc musicie zacząć wydawać dobre owoce już teraz.

 

Ludzie oczywiście są zmartwieni i pytają Jana, co powinni zrobić. On nie każe im się modlić czy pościć. Odpowiada, że mogą przygotować się na nadchodzący sąd poprzez konkretne czyny solidarności.

 

Celnicy i grzesznicy, będący ludźmi współpracującymi z Rzymianami, są uważani za zdrajców znajdujących się poza przymierzem. Oni też pytają Jana, co powinni czynić, i tutaj jeszcze raz odpowiedź jest zaskakująca. Jan nie każe skończyć im z tym, co robią – prosi ich tylko, by nie nadużywali swojej władzy. Zachęca ich, aby uczynili coś małego, coś co uważają za możliwe, a uczynki te ostatecznie zmienią ich życie. Bóg nigdy nie prosi o niemożliwe.

 

Później, gdy ludzie zastanawiają się, czy może to Jan nie jest Mesjaszem, on skromnie odpowiada, że nie. Jego zadaniem jest tylko przygotować drogę. Ale później jego słowa stają się trudniejsze. Jeszcze raz powtarza, że nadchodzi sąd. To, co jest dobre, będzie zachowane, ale to, co złe, zostanie na zawsze zniszczone.

 

Nie czujemy się uspokojeni tymi słowami Jana, bo sami zaczynamy się zastanawiać: co ze mną, po której stronie będę się znajdował, kiedy nadejdzie dzień sądu? Ale równocześnie nie jest to obraz całkowicie negatywny – wszyscy mamy w sobie to pragnienie i przekonanie, że pewnego dnia Bóg przywróci właściwy porządek, że zaprowadzi prawdziwą sprawiedliwość i że wszystko, co dobre na świecie i w nas samych będzie w końcu uratowane, a całe zło zostanie na zawsze zniszczone.

 

Pod koniec rozdziału na scenę wkracza Jezus. Ale zamiast sądu następuje Jego chrzest, razem ze wszystkimi innymi. Aby zrozumieć piękno i wagę czynu Jezusa, musimy zrozumieć jeszcze coś innego na temat chrztu.

 

Większość z nas była ochrzczona kilkoma kroplami wody, jeszcze jako dzieci. Wspaniale jest powiedzieć dziecku, że od początku swojej drogi wchodzi on w nowe życie z Chrystusem. Niestety bardzo łatwo umyka nam pewien istotny aspekt dotyczący chrztu. Jan chrzcił w rzece, zanurzając ludzi całkowicie w wodzie. Woda jest nie tylko symbolem oczyszczenia, ale także symbolem śmierci. Można by powiedzieć, że umierasz w wodzie i jesteś z niej wynurzony, by zacząć twoje nowe życie z Bogiem.

 

Jest to właśnie to, co uczynił Jezus; nie przyszedł, aby sądzić, ale by dzielić ludzką kondycję w pełni, nawet do najtragiczniejszej części naszej egzystencji – śmierci. W tym tekście symbolicznie – podczas chrztu, później oczywiście w pełni – na krzyżu.

 

Tę właśnie chwilę Bóg Ojciec wybrał, by powiedzieć: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. Najpełniej rozumiemy, kim Jezus był naprawdę, nie w momencie, w którym ukazała się Jego chwała, jak wtedy, gdy nauczał tłumy lub je uzdrawiał, ale w momencie, w którym pokazuje całkowitą solidarność z nami w naszym najgorszym położeniu: On jest królem, który ma prawo nas sądzić, ale zamiast tego wybiera bycie w pełni jednym z nas.

 

Jezus zdecydował nie sądzić nawet tych, którzy zasługiwali na potępienie. Pokazuje, że prawdziwe miłosierdzie wykracza daleko poza sprawiedliwość. Bóg nie daje nam tego, co jest mu zbędne – jak drugi płaszcz, o którym mówił Jan – ale daje wszystko, nawet życie swojego jedynego Syna.

 

 

 

Dwa pytania do osobistej refleksji lub do wymiany myśli w małych grupach

 

  • Ludzie pytają Jana Chrzciciela: „Cóż więc mamy czynić?”. Jakiej odpowiedzi mógłby udzielić Jan Chrzciciel dzisiaj?

 

  • Jak według mnie powiązane są ze sobą sprawiedliwość i miłosierdzie? Czy istnieje ryzyko niesprawiedliwości w imię miłosierdzia?

Wspólnota z Taizé/deon