Doświadczenia Maryi i Józefa są udziałem współczesnych uchodźców, emigrantów, bezdomnych, samotnych, skazanych na biedę materialną, moralną i duchową. Można wręcz zaryzykować twierdzenie, że wszystkie cierpienia współczesnego człowieka zagubionego w bezdusznym świecie były w pewnym sensie ich udziałem.

 

Po wizycie Mędrców Święta Rodzina przeżywała trudne chwile. Herod, zaniepokojony przepowiednią o narodzinach Mesjasza, postanawia Go zabić, obawiając się, że zajmie jego miejsce. W odpowiedzi Bóg zsyła Józefowi sen, w którym każe mu emigrować do Egiptu: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić (Mt 2, 13). Józef zostaje wezwany, by wziąć odpowiedzialność za żonę i Dziecko. W obliczu grożącego niebezpieczeństwa ma przeprowadzić najbliższych do ziemi pogan. W ten sposób staje się „drugim Józefem”. Pierwszy, odrzucony i sprzedany przez braci, stał się namiestnikiem Egiptu i wyzwolicielem swej rodziny. Drugi, uciekając przed nienawiścią Heroda, staje się opiekunem i obrońcą Syna Bożego, wyzwalającego lud, który Go odrzucił.

 

Wola Boża nie zawsze jest łatwa. Józef ma opuścić rodzinny kraj i z nowo narodzonym Dzieckiem i Maryją podjąć uciążliwą podróż. Przez pustynię w nieznane, bez znajomości języka, kultury, do kraju, w którym nikt go nie oczekuje. „Obydwoje musieli znosić trudy podróży, ale cierpieć, kiedy się kocha i dla tego, kogo się kocha, jest rzeczą łatwą, a nawet pożądaną. To do nich odnoszą się w pełni słowa św. Augustyna: „Kto kocha, nie cierpi; a jeśli cierpi, kocha cierpienie” (B. Martelet).

 

Autorzy apokryfów w sposób niemal fantastyczny opisują podróż Świętej Rodziny. Według nich trasa wędrówki naznaczona była smokami i dzikimi bestiami, które im służyły. „Kiedy przybyli do pewnej jaskini i chcieli w niej odpocząć, Maryja zeszła z osiołka i siadła, trzymając na kolanach Jezusa. Była tam Maryja, a z nią również trzech chłopców (sług) i jedna dziewczyna. Nagle z groty wyskoczyło wiele smoków, na których widok dzieci zaczęły krzyczeć ze strachu. Wtedy Pan, który nie skończył jeszcze dwu lat, zsunąwszy się z kolan matki, stanął przed smokami, one zaś oddały Mu hołd i odeszły. […] Podobnie lwy i lamparty z czcią padały przed Jezusem i towarzyszyły Mu na pustyni. Dokądkolwiek Maryja i Józef się udali, poprzedzały ich, wskazując drogę” (Ewangelia Pseudo–Mateusza).

 

Święta Rodzina napotykała magiczne palmy daktylowe, które pochylały się, oferując swoje owoce, oraz cudowne źródła, które tryskały na zawołanie. Gdy Maryja głodna pragnęła się posilić, „dzieciątko Jezus spoczywające na łonie swej matki, dziewicy, zawołało do palmy: „Pochyl się, drzewo, posil swoimi owocami moją matkę”. I na te słowa palma natychmiast nachyliła swój wierzchołek aż do stóp Maryi, i zebrano z niej owoce, którymi wszyscy się posilili […], z jej korzeni zaczęły wypływać źródła wód przezroczystych, zimnych i słodkich, które ugasiły ich pragnienie” (Ewangelia Pseudo-Mateusza). W chwili wejścia do Egiptu miały rozbijać się posągi bóstw pogańskich. Legendy koptyjskie wyprawiły Świętą Rodzinę w rejs po Nilu, a w klasztorze Deir el-Muharraq miała spotkać łotrów, ukrzyżowanych później z Jezusem na Golgocie.

 

Rzeczywistość była o wiele surowsza. Jeden z franciszkańskich pielgrzymów, który wędrował śladami Świętej Rodziny w XVII wieku, pisał: „Trzeba się przygotować na to, że dwadzieścia trzy dni spędzi się na wielbłądzie, będzie się wystawionym na nocną rosę i na skrajny upał od rozgrzanego żarem słońca piasku. Na przestrzeni stu mil, które należy przebyć, nie można znaleźć ani jednego kamienia, strumyka, źródła” (B. Martelet). Niebezpieczna wędrówka przez pustynię była związana z cierpieniem, trudem, brakiem pożywienia i wody. I być może ma rację Bernard Martelet, gdy twierdzi, że była ona zapowiedzią czterdziestodniowego postu Jezusa.

 

Bardzo stara tradycja podaje, że Święta Rodzina zamieszkała w Kairze w pobliżu synagogi. „Józef i Maryja niewątpliwie szybko znaleźli przyjaciół wśród swych rodaków i wśród rdzennej ludności. Podobnie jak w Palestynie były tam serca prawe, które oczekiwały na Mesjasza i pragnęły Jego przyjścia. Józef i Maryja wywierali bez wątpienia ogromny wpływ na osoby, które spotykali na swej drodze. […] Siali we łzach, ale plon wzeszedł niesłychanie obfity” (B. Martelet).

 

Łzy Maryi i Józefa w Egipcie związane były nie tylko z trudem życia na obczyźnie, lecz również z mordem, którego dokonał Herod w Betlejem: „Wtedy Herod, widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. Posłał [oprawców] do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu, o którym się dowiedział od Mędrców” (Mt 2, 16). Herod Wielki był okrutnym władcą, który nie wahał się zamordować własną żonę, niewinnych synów, a w chwili swojej śmierci wybitnych notabli. Liturgia bizantyjska mówi o czternastu tysiącach dzieci zamordowanych przez Heroda, syryjska o sześćdziesięciu czterech tysiącach, a późniejsze tradycje wspominają nawet sto czterdzieści cztery tysiące (zgodnie z Apokalipsą). „W istocie te niewinne ofiary reprezentują wszystkich niewinnych, którzy zostali zamordowani, których imion nie zapisano ani w archiwach represji, ani nawet Amnesty International, lecz tylko w Bożej „księdze życia”. […] W tych ofiarach można zobaczyć tych wszystkich, którzy są uciskani przez ogromną liczbę małych i wielkich Herodów, kapłanów szatańskiej religii śmierci, przemocy, krwi. Do tego grona dołączamy i my, wprawdzie na marginalnej pozycji, ilekroć spuszczamy z łańcucha demona nienawiści” (G. Ravasi).

 

Egzegeci uważają, że pobyt Świętej Rodziny w Egipcie mógł trwać od kilku miesięcy do dwóch lat. Po tym czasie Józefowi ponownie ukazał się anioł Pański we śnie, i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecięcia” (Mt 2, 19-20). Święty Józef jest Opiekunem, który ochrania Matkę i Dziecko. Anioł każe mu wziąć Maryję i Jezusa. Daje mu w ten sposób „władzę” nad Małżonką i Dzieckiem. Z drugiej strony obarcza go odpowiedzialnością. Józef ma chronić Świętą Rodzinę, zaprowadzić Ją do ziemi pogan i ponownie wprowadzić do Izraela. W ten sposób ma chronić skarb, który został mu powierzony. Święty Bernard lubił sobie wyobrażać, jak Józef „nosił Jezusa na ramionach, kierował Jego krokami, tulił w ramionach, zasypywał pocałunkami, żywił i czuwał nad Nim”.

 

Powrót do ziemi rodzinnej wiąże się z kolejnymi niebezpieczeństwami. Po śmierci Heroda rządy objął jego syn Archelaos (por. Mt 2, 22). Był on równie krwawym i despotycznym władcą jak jego ojciec. Stąd zrozumiałe są obawy i lęki Józefa. Postanawia więc powrócić do Galilei. Bóg wskazał Józefowi kierunek; była nim ziemia ojczysta. Natomiast dalsze szczegóły logistyczne pozostawił Józefowi. Ten wybrał Nazaret.

 

Doświadczenia Maryi i Józefa są udziałem współczesnych uchodźców, emigrantów, bezdomnych, samotnych, skazanych na biedę materialną, moralną i duchową. Można wręcz zaryzykować twierdzenie, że wszystkie cierpienia współczesnego człowieka zagubionego w bezdusznym świecie były w pewnym sensie ich udziałem. Ale nigdy nie skarżyli się na swój los; nie oskarżali też Boga, że wyznaczając im tak trudną misję, obarcza dodatkowym cierpieniem. Oni żyli miłością i dla miłości. Zawsze bezgranicznie ufali Bożej Opatrzności.

Stanisław Biel SJ