Pierwsze pytanie, które ciśnie mi się na usta, kiedy mowa o czasie wolnym, to nie: „W jaki sposób go spędzić?”, ale: „Jak go znaleźć?”.

 

Z mojego doświadczenia wynika, że znacznie łatwiej przychodziło mi tracić czas, niż go znajdować. Afrykańskie powiedzenie na temat Europejczyków: „Wy macie zegarki, a my mamy czas” trafnie opisuje nasz pośpiech i zabieganie. Może jednak brak czasu jest tylko pozorny, może czas przecieka nam przez palce? Jak to możliwe, że z jednej strony podkreślamy, jak bardzo jest dla nas cenny, a z drugiej tak łatwo tracimy nad nim kontrolę?

 

Ciekawe, że z „cennego” samochodu nie spuścilibyśmy oka, a czas ucieka nam niepostrzeżenie… Owszem, zdajemy sobie sprawę z tego, jak ważny jest ze względu na pracę. Mówimy w końcu: „Czas to pieniądz”. Wiemy też, że jest niezbędny do wypoczynku, pomagając nam odzyskać równowagę psychiczną i fizyczną. Jednak o ile to pierwsze jest oczywiste i o pracę raczej dbamy, o tyle w stosunku do wypoczynku pozwalamy sobie często na zaniedbania. A gdzie czas na miłość, przyjaźń, pasje, troskę o szeroko rozumiany rozwój własny i najbliższych? To wszystko najpełniej kwitnie, przejawia się w tak zwanym czasie wolnym od pracy, w czasie, w którym powinno być miejsce zarówno na bardziej, jak i mniej aktywny wypoczynek.

Nie mam czasu?

 

Sprawą, którą należałoby sobie uświadomić na wstępie, jest fakt, że stwierdzenie „brak czasu” to pewne uproszczenie, skrót myślowy, który czasami przyjmujemy bez głębszej refleksji, powtarzamy za innymi. Jan Paweł II w pięciominutowych przerwach między spotkaniami uczył się języków obcych. Skoro on znajdował czas wolny, my nie mamy wymówki. Wszystko polega na tym, żeby zacząć „panować” nad czasem, a raczej nad jego „wydatkowaniem”, żeby szanować swój czas, starać się go nie marnotrawić. Wierzę, że Pan Bóg daje nam tyle czasu, ile potrzeba na wszystko, co mamy do zrobienia – również na odpoczynek. Sam Stwórca przekonuje nas o jego ważności, odpoczywając siódmego dnia po stworzeniu świata. Nie ma lepszego wzoru do naśladowania. A skoro tak, to kontrolę nad czasem należy od Niego zacząć, prosząc o pomoc w planowaniu dnia, tygodnia, miesiąca. Kolejnym krokiem jest rozpoznanie czynności popularnie zwanych „pożeraczami czasu”, następnie ich ograniczenie lub całkowite wyeliminowanie.

 

W moim przypadku na pierwszy ogień poszły telewizja i Internet (według badań dostępnych w Internecie połowa Polaków najchętniej spędza czas wolny przed telewizorem!). Kiedy znacząco je ograniczyłam, mogłam się przekonać, ile czasu tak naprawdę zostaje mi po wykonaniu niezbędnych prac domowych i wywiązaniu się z najważniejszych obowiązków. Na efekty nie musiałam długo czekać: więcej rozmów, zabaw z dziećmi, modlitwy, czytania.

Czas zaplanować

 

Następną kwestią, z jaką przychodzi mi się ciągle zmagać, jest planowanie wolnego czasu. Nie jestem w tym dobra, ponieważ lubię spontaniczność i pewien twórczy chaos, jednak rzeczywistość wymusiła na mnie bardziej praktyczne podejście do zagadnienia. Trudno sobie wyobrazić spontaniczną decyzję o wieczornym wyjściu do kina we dwoje na dwie godziny przed seansem, kiedy jest się rodzicem trójki małych dzieci, mieszka na wsi i cierpi na „chroniczny” brak zmotoryzowanej opiekunki do dzieci. Życie nie po raz pierwszy okazało się najlepszym i najtwardszym nauczycielem.

 

Spontaniczność zostawiam sobie na zabawę z dziećmi, na nieprzewidziane sytuacje lub zmieniające się okoliczności. W życiu rodzinnym możemy mówić o czymś w rodzaju kontrolowanej spontaniczności. A więc planowanie: kiedy już wiemy mniej więcej, ile czasu wolnego mamy do dyspozycji, dobrze jest sobie ten czas jakoś wcześniej „zaklepać”, jak mówią dzieci. Na przykład jeśli chcemy uczyć się języka obcego, możemy zapisać się na kurs lub umówić ze współmałżonkiem na określony czas w ciągu dnia przeznaczony na ten cel; zarezerwować bilety do teatru, ustalić wspólnie dzień, w którym wybierzemy się na wycieczkę rowerową itp. Podjęcie konkretnych kroków spowoduje, że będziemy bardziej zdeterminowani do zarządzania czasem w taki sposób, aby zrealizować wszystko, co zaplanowaliśmy. Tak więc życie rodzinne wymaga również umiejętności menedżerskich.

 

Czas dla rodziny

 

Idealnie byłoby weekend w całości przeznaczyć dla rodziny i dla siebie – oczywiście jeśli pozwoli nam na to praca zawodowa – chociaż w naszych czasach może to być trudne do zrealizowania. Pamiętajmy jednak, że niedziela to czas dany nam przez Boga na wypoczynek. Przykazanie „dzień święty święcić” oznacza nie tylko udział we Mszy świętej, ale nakazuje celebrowanie, świętowanie niedzieli, a najlepiej robić to wspólnie z rodziną. Planujmy na ten czas wyprawy rowerowe, wycieczki do parków linowych, do teatru, do kina, na koncerty, spacery po lesie.

Czas na wyjazd

 

Warto również zastanowić się nad urlopem i wcześniej go zaplanować. Pierwsza i najważniejsza zasada: nie rezygnować z niego ani tym bardziej nie odkładać go na bliżej nieokreśloną przyszłość. Kolejny raz należałoby przywołać przykład Jana Pawła II i jego urlop w Castel Gandolfo – każdego roku! I znowu nie mamy wymówki. Niestety, ja z mężem taką wymówką posługiwaliśmy się przez pierwsze lata małżeństwa, kiedy to permanentnie brakowało nam czasu na urlop. Przeszkodę widzieliśmy między innymi w wieku dzieci, uznając, że z małymi dziećmi bezpieczniej nie wypuszczać się daleko od domu. A w domu wiadomo – zawsze znajdzie się jakiś kąt do posprzątania. Zresztą innych powodów też nie brakowało.

 

Jak bardzo błędne było nasze myślenie, przekonaliśmy się już po pierwszym wyjeździe. Okazało się, że wspólny urlop poza domem był dla nas nieocenionym doświadczeniem. Przejście pięciogodzinnego szlaku z ekipą w składzie: dwu-, cztero- i ośmiolatek okazało się, wbrew naszym obawom, przysłowiową bułką z masłem; wyczynem o wiele łatwiejszym niż wspólny obiad w restauracji, podczas którego przydają się i stalowe nerwy, i anielska cierpliwość. W przypadku wyjazdu kluczowy okazał się kontakt z naturą, która wycisza i uspokaja. Ponadto mierzenie się z własnymi słabościami, testowanie swoich możliwości pod czujnym okiem rodziców i przysłuchiwanie się pochlebnym komentarzom mijanych turystów na własny temat („taki dzielny, cztery lata, a już najwyższy szczyt zdobył”, „ale z ciebie dzielny góral”) to świetny sposób na czynny wypoczynek, dobra szkoła życia i okazja do podbudowania swojej samooceny.

 

Wędrówki górskie to nasza pasja z czasów studenckich. Marzyliśmy o powrocie w Bieszczady i nie podejrzewaliśmy, że tak „szybko” (już po 12 latach) uda się tam wrócić, a przy okazji sprzedać bakcyla swoim dzieciakom. Dobrze jest zarażać dzieci swoimi pasjami i zarażać się pasjami od nich, to daje wiele możliwości i pomysłów na spędzanie czasu wolnego. Kiedy mój mąż wraz z synem (miłośnikiem przyrody prawie od urodzenia) wyjechał na męską wyprawę nad Biebrzę w poszukiwaniu łosi, bobrów tudzież rosiczek, podczas każdej rozmowy telefonicznej trudno mi było rozeznać, kto cieszy się bardziej – mały przyrodnik czy jego dużo starszy asystent.

 

Czasem nie wiemy, co w nas „siedzi”, i dzięki dzieciom możemy to odkryć.

 

Czas to dar

 

Czas, który spędzamy z najbliższymi, jest najlepszym podarunkiem, jaki możemy dać sobie i innym. Zarówno jego ilość, jak i jakość ma znaczenie dla pogłębiania więzi między nami i naszymi dziećmi. Nie dajmy się omamić czasom i nie odkładajmy tego, co najważniejsze, na później. Nawet się nie obejrzymy, jak nasze dzieci będą „wyfruwały” z domu. Właśnie teraz możemy zrobić wiele, żeby chciały do niego od czasu do czasu „przyfrunąć”.

 

Niezwykle mądre jest określenie, że istnieje tylko „teraz”. To zmusza do refleksji, uświadamia, że nie ma czasu do stracenia. Pokazujmy dzieciom własnym zachowaniem, jak można twórczo i mądrze wykorzystywać czas wolny. Pielęgnujmy własne pasje i zainteresowania – o ile nie godzą w czas, który należy poświęcić rodzinie – a dzieci pójdą naszym tropem, pielęgnując swoje. Pamiętajmy, że nie „piękna mowa”, ale własny przykład ma moc wychowawczą. Ważne jest, abyśmy potrafili dostrzegać w naszych dzieciach zalążki ich zdolności, zainteresowań, talentów i pomagali im je rozwijać, abyśmy służyli im swoim czasem i uwagą. Nie oznacza to, że ma go zabraknąć na dobrą książkę, romantyczną kolację we dwoje, partyjkę szachów czy sen. Chrześcijanin to człowiek, który kocha życie i czerpie z niego pełnymi garściami.