Byłem wściekły na Niego gdy zrozumiałem, że moje uzdrowienie nie będzie cudem jak uzdrowienie niewidomego. Z drugiej strony dotarło do mnie coś innego. On chce mnie potraktować jak ojciec – pokazać metody działania wroga i nauczyć taktycznej walki.

 

Jestem mężem wspaniałej żony i ojcem trójki cudownych dzieci. Przez ostatnie 25 lat przeszedłem długą drogę uzależnienia i wyjścia z pornografii. Nałóg miał tak silny wpływ na mnie, że mówienie o prowadzeniu „normalnego” życia, najpierw w roli dorastającego chłopaka a potem męża i ojca, jest praktycznie niemożliwe.

 

Moje uzależnienie, w swojej kulminacyjnej fazie, było na poziomie ciągłego szukania treści pornograficznych i masturbacji (nierzadko kilka razy dziennie). Jestem człowiekiem wierzącym i taki stan wprowadzał mnie w ogromne poczucie winy, wstydu i izolacji. Chcę przez to świadectwo ostrzec wszystkich przed wyniszczającym wpływem pornograficznego nałogu.

 

Piszę to z punktu widzenia mężczyzny i was głównie chciałbym przestrzec. Patrząc chociażby na ilość pojawiających się w internecie świadectw, wiem, że ogromna większość z nas jest lub była uzależniona.

 

Dlaczego? Niektórzy powiedzą, że to infantylne, ale wiem, że szatan zna najmocniejsze strony mężczyzny i będzie robił wszystko, żeby je zniszczyć. Wierzę, że Bóg stworzył nas, mężczyzn, do bycia liderami swoich rodzin i społeczności, w których żyjemy.

 

Mamy być nakierowani na służbę innym, stali w uczuciach i stanowić filar naszych rodzin. Nałóg niszczy w zasadzie wszystkie te cechy.

 

Uzależnienie zmienia

 

Na swoim przykładzie wiem, że nałóg zmienia. Złudna myśl, od której bardzo często się zaczyna: masturbacja w samotności zupełnie nikomu nie szkodzi. Mnie daje chwilę „spełnienia” i na pewno nie ma wpływu na nikogo z mojego otoczenia. To kłamstwo, na które dałem się bardzo łatwo nabrać i wciągnąć w nałóg. Stał się on główną formą rozładowania napięć i stresów. Zaobserwowałem u siebie wiele negatywnych zmian, będących wynikiem uzależnienia, oto niektóre z nich:

 

1. Koncentracja na sobie

 

Zamiast być nakierowanym na służbę i potrzeby innych, stawałem się coraz większym egoistą. Moje myśli krążyły ciągle wokół moich zachcianek i kombinowania jak je spełnić. Wiem, że w skrajnych przypadkach, uzależnienie od pornografii może prowadzić do całkowitej izolacji. Wierzę, że zostaliśmy stworzeni do życia wśród ludzi i dla ludzi i taka izolacja stoi w sprzeczności z naszą tożsamością.

 

2. Uzależnienie niszczy relacje
Wzrastająca koncentracja na sobie niszczyła moje relacje z innymi. Najbardziej cierpieli na tym najbliżsi. Kiedyś usłyszałem takie zdanie: jeżeli jesteś uzależniony, to uzależniona jest też twoja rodzina. Na początku stwierdziłem, że to bzdura, ale potem boleśnie odczułem na sobie jego prawdę. Widziałem jak moja rodzina zależna jest od moich nastrojów. Po masturbacji i chwilowym zaspokojeniu podniecenia wszystko wracało na moment do „normy”. Przez chwilę żyliśmy w jako takiej symbiozie, ale to było życie na bombie. Gdy przychodził głód nałogu wszystko wracało jak koszmar.

 

3. Uzależnienie od pornografii zmienia sposób patrzenia na kobiety

 

Patrzę z punktu widzenia mężczyzny, dlatego piszę o kobietach. Kobiety stały się dla mnie obiektem pożądania, pozostawały tylko w sferze wizualnej. Pornografia to czyste uprzedmiotowienie drugiej osoby. Służy ona jedynie do zaspokajania moich żądz.

 

4. Niestabilność emocjonalna

 

Mężczyzna uzależniony to człowiek rozchwiany emocjonalnie. Żyłem między momentami zaspokojenia swoich żądz. Było to totalne rozbicie i zaprzeczenie mojej męskości. Z założenia powinienem być ostoją i filarem we własnym domu. Stałość to jedna z ważniejszych męskich cech, które pozwalają żonie i dzieciom czuć się bezpiecznie a ja swoim zachowaniem totalnie temu zaprzeczałem.

 

5. Irracjonalne myślenie

 

Uzależnienie nie pozwala podejmować racjonalnych decyzji. Moimi działaniami kierowały emocje i impulsy. Dotyczyło to w zasadzie każdej sfery życia. Z chęci posiadania podjąłem kilka nieodpowiedzialnych decyzji finansowych, które potem długo odbijały się na budżecie domowym. Z pełną świadomością mogę stwierdzić, że mężczyzna myślący irracjonalnie nie potrafi kierować swoją rodziną (a do tego też został stworzony) i może być bardzo niebezpieczny w kontekście podejmowanych decyzji.

 

Prawdziwy motyw uzależnienia

 

Kiedyś usłyszałem, że uzależnienie (w zasadzie jakiekolwiek) może być jedynie przykrywką dla innego, głębszego uzależnienia. Uzależnienia wynikającego z pewnych cech naszej tożsamości. Zacząłem się nad tym zastanawiać i odkryłem, że rzeczywiście tak jest. U mnie jest to chęć posiadania.

 

Zobaczyłem to dopiero gdy podjąłem walkę odmawiania sobie różnych zachcianek. Nieujarzmiona chęć posiadania może być opłakana w skutkach – np. poprzez kolejne uzależnienia. Natomiast jej świadomość i panowanie nad nią może z kolei rozwinąć cechy rdzenne, z których się wywodzi, np. ambicja, odwaga czy racjonalizm w podejmowaniu decyzji prowadzących do osiągnięcia celów jakie sobie stawiamy.

 

Sam nie dam rady

 

Dopóki nie uświadomiłem sobie, że sam nie pokonam uzależnienia nie było szans na wyzwolenie. We wczesnym etapie uzależnienia po każdym upadku ogarniał mnie ogromny wstyd i chęć zmiany. Natychmiast leciałem do spowiedzi licząc, że Bóg w cudowny sposób utrzyma mnie w czystości.

 

Działałem impulsywnie – grzech pod wpływem emocji, za chwilę spowiedź pod wpływem grzechu. To niesamowicie wyniszczające psychicznie. Popadałem w coraz większe przygnębienie. Zamiast żyć, byłem w stanie ciągłej wojny z samym sobą. W końcu nie wytrzymałem – siadłem przed Bogiem i powiedziałem: to koniec. Boże nie dam rady. Sam się wplątałem w to gówno, ale sam się z niego nie wyplączę. Pomóż!

 

I pomógł. Ale nie tak jak chciałem, nagłym „cudem z nieba”, ale powolnym procesem. Dopiero później zrozumiałem, że chciał mnie nauczyć sztuki walki, jak prawdziwy ojciec, a nie wyręczać w pracy nad sobą.

 

Co chcesz, abym Ci uczynił?

 

Pojechaliśmy całą rodziną do Łagiewnik. Klęczałem przed obrazem Jezusa Miłosiernego i krzyczałem – Jezu, uwolnij mnie, bo nie chcę już dalej tak żyć. Nie chcę niszczyć siebie i swojej rodziny! Chcę być wolny dla Ciebie i dla nich. Wtedy usłyszałem słowa z Ewangelii o uzdrowieniu niewidomego: co chcesz, abym ci uczynił?

 

Co jest? – pomyślałem. Drę się jak wariat a Ty mnie pytasz czego chcę?! I wtedy dotarło do mnie, że muszę to wypowiedzieć. Na głos! Coś, co wiedziałem od dawna, ale cały czas od tego uciekałem. Ze strachu. Jezus chciał żebym pokonał swój największy lęk – lęk przed opinią i oceną innych ludzi. Ludzi, którzy mnie nie znają, ale przede wszystkim tych bliskich. Zrozumiałem, że bez tego dalej nie pojadę. Cudu po mojemu nie będzie.

 

Będzie, ale na Jego warunkach – jako w pełni przejrzysty proces, w którym muszę zejść na samo dno swojego upadku.
Sztuka walki

 

Byłem wściekły na Niego gdy zrozumiałem, że moje uzdrowienie nie będzie cudem jak uzdrowienie niewidomego. Z drugiej strony dotarło do mnie coś innego. On chce mnie potraktować jak ojciec – pokazać metody działania wroga i nauczyć taktycznej walki (a nie impulsywnego działania).

 

I pokazał mi 5 metod:

 

1. Regularna modlitwa i spowiedź

 

Zaplanowałem regularny czas na modlitwę. Czas, w którym jestem wypoczęty, nic mnie nie rozprasza. Mój czas jest rano, kiedy jeszcze cała rodzina śpi. Wtedy nabieram sił na cały dzień i powierzam Bogu siebie i całą rodzinę. Nie może to być regularne 5 minut, ale realne spotkanie z Bogiem. Do tego regularna spowiedź i, o ile to możliwe, ze stałym spowiednikiem.

 

2. Charakter modlitwy

 

Kiedyś moja modlitwa miała głównie charakter dziękczynno-błagalny (z naciskiem na błagalny). Zmieniłem ją na modlitwę, której głównymi elementami są uwielbienie i zawierzenie. Od tego momentu zeszło ze mnie ciśnienie, że ja coś muszę – muszę działać. Gdy mówię codziennie rano: Boże, powierzam Ci ten dzień, siebie i całą moją rodzinę. Ty działaj przeze mnie. Chcę być narzędziem w Twoich rękach.
To On działa. W sobie tylko znany, często bardzo pokrętny (według mnie) sposób.

 

Taka modlitwa ma jeszcze jedną ważną zaletę – pozwala odwrócić uwagę ode mnie i skierować ją na Rozmówcę. Przy walce z uzależnieniem, w którym karmię swoje ego, to ważny element.

 

3. Post

 

Doceniłem wagę postu. Odmawianie sobie różnych rzeczy pozwala na budowanie myślenia „przecież mogę bez tego żyć” czy „potrafię powiedzieć „nie” kiedy tego chcę”. Post jest ogromnym darem i łaską dla poszczącego. Tak jak modlitwa uwielbieniowa pozwala odwrócić uwagę od siebie i skierować ją na inne, ważniejsze sprawy.

 

4. Unikaj pokus i działaj radykalnie

 

Uświadomiłem sobie, że utrzymanie czystości to z jednej strony umiejętność unikania sytuacji mogących prowadzić do upadku a z drugiej, kiedy już do takiej sytuacji może dojść, umiejętność walki. Ograniczyłem telewizję do minimum, komputer przestawiłem w miejsce, w którym każdy z domowników widzi co jest na nim robione. Nie wchodzę w konfrontację z sytuacjami niosącymi zagrożenie bo wiem, że mogę polec.

 

Uświadomiłem sobie, że to nie tchórzostwo, ale element mądrej strategii. Jeżeli natomiast widzę zbliżające się zagrożenie, bardzo często jedyną szansą w takiej sytuacji jest modlitwa. Modlę się dopóki nie przyjdzie spokój. Pomaga.

 

5. Naucz się rozładowywać napięcie

 

Nałogowy onanizm to w dużej mierze sposób na rozładowanie napięć i stresów, które gromadzą się w nas codziennie. Dopiero jak sobie to uświadomiłem, zaplanowałem aktywności, które pomogły mi inaczej wyładować napięcia. Najlepszy w moim przypadku okazał się sport i zmęczenie, po którym najzwyczajniej w świecie miałem jedynie ochotę położyć się spać.

 

Moje wyjście z nałogu to powolny proces. Powolny, bo zależny od mojej chęci nauki i walki. Chęć to jedyny czynnik zależny tylko ode mnie ze względu na moją wolną wolę, którą sam Bóg mnie obdarował. Resztę robi On, bo Jemu naprawdę na mnie zależy.

 

Chwała Panu!

Michał/deon