7 lutego, po ponad 400 latach od śmierci Justyna Takayamy Ukona, chrześcijańskiego pana feudalnego (daimyo) i samuraja, w miejscu jego urodzenia – w Osace, w Japonii odbędzie się beatyfikacja tego męczennika za wiarę.

 

Takayama Ukon przyszedł na świat w 1552 r. Jego ojciec zainteresował się religią, którą głosili nowo przybyli jezuiccy misjonarze i w 1564 r. przeszedł na katolicyzm, a za nim uczynił to młody Takayama, przyjmując imię chrzcielne Justyn. Jego rodzina była jedną z najważniejszych rodzin katolickich daimyo oddanych sprawie ewangelizacji. Wielokrotnie misjonarze jezuiccy pisali, że rodzina Ukona była największym „nabytkiem”, który przyczynił się do szerzenia wiary w Japonii. W ich prowincji prężnie rozwijała się misja, a świątynie buddyjskie i sintoistyczne były zamieniane na kościoły. Na katolicyzm przeszli też niemal wszyscy wasale i poddani Takayamy. Działania te w pewnym momencie zaczęły być solą w oku kampaku (regenta) Toyotomi Hideyoshiego, do którego docierały skargi od buddyjskich mnichów i innych władców. W pewnym momencie wiara Justyna stała się na tyle problematyczna, że regent wysłał samurajowi ultimatum, w którym nakazał mu wyrzec się swojej religii lub zrzec się lenna i iść na wygnanie. Justyn nie zastanawiał się długo i odpowiedział, że nie wyrzeknie się chrześcijaństwa.

 

Dla Hideyoshiego była to wielka zniewaga. Zgodnie z nauką konfucjańską regulującą relacje społeczne, podporządkowanie się władcy w Japonii był uważane za najważniejszą cnotę. Nieposłuszeństwo w imieniu nowej wiary wiązało się więc także z zaburzeniem istniejącego ładu. Dlatego też kampaku wydał edykt nakazujący czym prędzej wydalenie katolickich misjonarzy z Japonii, pozwalając jedynie na zachowanie kontaktów handlowych między Europą a Japonią. Pomimo swojego ostrego wydźwięku edykt ten nigdy nie został całkowicie wprowadzony i nie był przestrzegany w całości. Prześladowania, które się odbywały były przeprowadzone na relatywnie niewielką skalę. Misjonarze stracili Nagasaki, w którym prowadzili prężną działalność misyjną, a majątek Takayamy został skonfiskowany. Dalej był samurajem, ale nie był już panem feudalnym i służył na dworach innych władców.

 

Służyć Bogu czy królowi?

 

Sprawa ta pokazała, że religia katolicka może być zagrożeniem dla porządku państwowego. Nie do pomyślenia było wcześniej to, że jakaś wiara może być powodem do nieposłuszeństwa swojemu panu. Należało mu się bowiem posłuszeństwo po grób, a nawet, jak pisał jeden pan do swojego chrześcijańskiego wasala w 1619 r., po życie po śmierci – jeśli jego władca ma trafić do piekła, to i jego sługa powinien tam pójść za nim. Dlatego też troska o zbawienie kosztem posłuszeństwa, nawet poprzez męczeństwo, była czymś tak absurdalnym i niezrozumiałym dla japońskich władców. Co ciekawe jednak, pomimo tych spekulacji, chrześcijańscy samurajowie byli przez dziesięciolecia uważani za niezwykle wiernych swym panom. Jak zauważył Stephen Turnbull, chrześcijańscy samurajowie byli wielce oddani swoim daimyo z tego względu, że zdradę uważano za wielki grzech. Takayama Ukon jednak pokazał wyraźnie, że katolicyzm jest dla niego ważniejszy niż kodeks samurajski.

 

Chrześcijański samuraj przez lata był wiernym wasalem Ody Nobunagi, który pragnął zjednoczyć Japonię pod swoim panowaniem, a w handlu z Portugalczykami widział pomoc w tym przedsięwzięciu, dlatego pozwalał na pracę misjonarzy. Gdy ojciec Takayamy przyłączył się do buntu przeciwko Nobunadze, samuraj stanął przed wyborem: być posłusznym swojemu ojcu i daimyo (Araki Murashige) albo Oda Nobunadze. Wybranie pierwszego łączyłoby się z prześladowaniami Kościoła, czym groził Nobunaga, drugiego – śmiercią członków rodziny wziętych za zakładników, ale i przyzwoleniem na dalszą ewangelizację przez Nobunagę. Ukon wybrał wierność Nobunadze i Bogu. Po upadku Nobunagi wiernie służył w wyprawach wojskowych Toyotomi Hideyoshiego. Według relacji misjonarzy Ukon na bitwę wybierał się nosząc na szyi różaniec. Tak jak wielu innych chrześcijańskich samurajów na rynsztunku miał chrześcijańską ornamentykę, a na chorągwiach powiewały krzyże. Jednakże wyprawa na Kyushu w 1587 roku była jego ostatnią. Po odebraniu mu majątku i honorów przez Hideyoshiego prowadził tułacze i skromne życie będąc wiernym katolikiem. Jako samuraj był posłuszny swoim panom, jednakże to służba Bogu była dla niego najważniejsza.

 

Bóg w herbacianym pawilonie

 

Dużo się mówi o działalności wojskowej Justyna, ale niewielu zwraca uwagę na jego udział w życiu kulturalnym Japonii. A należy wspomnieć, że Takayama był jednym spośród siedmiu uczniów największego reformatora drogi herbaty w Japonii, Sen no Rikyu, który wpłynął na kształt japońskiej estetyki w kolejnych stuleciach. To od niego wywodzą się dzisiejsze największe szkoły „ceremonii” herbaty i to on propagował ideał wabi – „szlachetnego ubóstwa” (jak tłumaczy to Agnieszka Kozyra). Rzecz to niebanalna, jeśli uświadomimy sobie jak wielką wagę w tamtym czasie miała kultura herbaty. Nawet jezuiccy misjonarze zdawali sobie sprawę z jej roli w japońskim społeczeństwie, a szczególnie w środowiskach dworskich. Do tego stopnia, że wizytator misji o. Valignano polecił by japońscy katechiści – dojuku – znali tą sztukę zwaną chanoyu. W swoim raporcie z wizytacji pisał, będąc pod wielkim wrażeniem, że utensylia herbaciane w Japonii osiągają tak niebotyczne ceny (np. niezwykle rzadki pojemnik do przechowywania herbaty mógł kosztować tyle co prowincja) i są tak pożądane przez pasjonatów, że Europejczycy nigdy nie będą w stanie zrozumieć na czym ta sztuka polega.

 

Kolejny wizytator, o. Joao Rodrigues, polecił nawet by pawilon herbaciany znajdował się w budynku seminarium. Dzisiaj chanoyu odwołuje się głównie do filozofii zen. Tak ją też przedstawiał wówczas Rikyu. Ale już pięciu z tych siedmiu jego uczniów (tak jak i wiele innych osób zajmujących się tą sztuką) to byli chrześcijanie. Jej wyciszający i kontemplacyjny charakter miał mieć dobry wpływ na kształtowanie własnej duchowości. Warto dodać, że osoby zajmujące się herbatą widziały w chrześcijańskim ascetyzmie i skromności coś, co współgrało z „duchem” chanoyu. O. Rodrigues w swoim dziele poświęconym Japonii napisał, że Takayama Justyn Ukon „był wyjątkowy w tej sztuce ceremonii herbaty w Japonii i był przez to wielce szanowany” i że uważał iż pomaga ona w praktykowaniu cnót tym, którzy ją rzeczywiście rozumieją. Planował on również na starość zrezygnować ze stanowiska i zostać ascetą zamieszkując tylko skromną herbacianą chatkę, gdzie mógłby spędzić resztę życia oddając się Bogu.

 

Wygnanie i męczeństwo

 

W 1614 roku, gdy szogun Tokugawa Ieyasu nakazał wygnanie wszystkich chrześcijan, wielu daimyo podporządkowało się władcy i dokonało apostazji, by móc zachować swoje majątki. Takayama Ukon, będąc głęboko wierzącym katolikiem, posłusznie udał się do Nagasaki, by opuścić ze swoją rodziną Japonię. Razem z misjonarzami, japońskimi katechistami (nazywanymi dojuku), chrześcijańskimi samurajami i kupcami wyruszył 8 listopada na statku do Manili. Schorowany, zmarł krótko po dotarciu na miejsce, 3 lutego 1615 roku.

Piotr Popiołek/deon