Pragnienie podążania za Bogiem jest o wiele bardziej jednoznaczne. Nie jest to pragnienie „nie wiem czego”, lecz „dokładnie wiem czego”. I możliwe jest jego rozpoznanie jako pragnienia Boga.

W pierwszym tygodniu Ćwiczeń duchownych kierownicy duchowi często zachęcają do medytacji nad darami, jakie człowiek otrzymał od Boga, a następnie, jak proponuje Ignacy, nad własną grzesznością. I nie jest to wcale tak schematyczne, jak by się mogło wydawać. Spędziwszy nieco czasu na rozmyślaniu nad błogosławieństwami doświadczonymi w życiu, ludzie często czują się w pewien sposób niegodni tego wszystkiego, co otrzymali. Nie w tym sensie, by byli złymi ludźmi, ale jednak stawiają pytanie: „Co takiego zrobiłem, żeby na to wszystko zasłużyć?”.
W tym punkcie Ćwiczeń twoje wady mogą wysunąć się na pierwszy plan. Pewnego razu w rozmowie ze mną Bill Creed, jezuicki kierownik duchowy, stwierdził: „w jasnym słonecznym świetle Bożej miłości pojawiają się twoje cienie”.
W związku z powyższym możesz zdać sobie sprawę z tego, że jesteś, jak mówią jezuici, „umiłowanym grzesznikiem”, osobą niedoskonałą, lecz kochaną przez Boga.

 

Zazwyczaj świadomość taka rodzi wdzięczność, która z kolei daje początek pragnieniu odwdzięczenia się. Możesz poczuć się tak bardzo przepełniony Bożą miłością do ciebie, nawet w swoim „niedoskonałym” stanie, że w sposób naturalny będziesz mówił: „Dziękuję! Jak mogę się odwdzięczyć?”.
W przypadku chrześcijan takie odczucie przyjmuje postać pragnienia, by podążać za Chrystusem. Odpowiedź na to pragnienie pojawia się w drugim tygodniu Ćwiczeń, w cyklu rozmyślań nad życiem Chrystusa. W tym miejscu pragnienie wyraźniej ukierunkowuje się na coś więcej niż tylko na „nie wiem co”. Celem jest szczególny styl życia polegający na podążaniu za Chrystusem.
Nie musisz jednak odprawiać ćwiczeń duchownych, by doszło do ujawnienia się tego pragnienia. Równie dobrze możesz czytać coś związanego z religią lub duchowością, co sprawi, że pomyślisz: „właśnie tego zawsze chciałem – podążać tą ścieżką”. Możesz być w kościele na nabożeństwie, słuchać o Jezusie i myśleć: „Dlaczego nie pójść za Nim?”. Możesz też przypomnieć sobie swoje uczucia związane z Bogiem z czasów, gdy byłeś dzieckiem, i pomyśleć: „A gdybym tak wrócił na tę ścieżkę?”. Tak oto twoje pragnienia przyjmują wyraźniejszy kształt. Jesteś w stanie precyzyjnie rozpoznać swoje własne pragnienie, by podążać określoną ścieżką, czyli podążać za Bogiem. To jest kolejny ze sposobów, w jaki Bóg cię woła.
Jeżeli pociągają cię przykłady świętości, jest to kolejną oznaką pragnienia Boga. Taki stan wywołać można na dwa sposoby: poprzez poznawanie świętych z przeszłości oraz spotykanie świętych żyjących we współczesnym świecie.
Jeżeli chodzi o pierwszy przypadek, to jednym z tych, którzy doświadczyli tego stanu, jest Ignacy. Chory i przykuty do łóżka czytał żywoty świętych, gdy oto powoli zaczął dochodzić do następującego wniosku: „przecież sam mógłbym dokonać czegoś takiego”. Jego próżność popychała go do wielkich czynów świętych, ale bardziej prawdziwą część jego ja pociągała ich świętość.
I to właśnie jest sposób, w jaki Bóg może nas wzywać do świętości -wywołując w nas poczucie przyciągania do świętych kobiet i mężczyzn oraz niekłamane pragnienie naśladowania ich życia.
Świętość nie jest jednak jedynie domeną kanonizowanych świętych takich jak Ignacy. Znaleźć ją można również w osobach świętych żyjących pośród nas: w świętym ojcu, który otacza opieką swoje małe dzieci, świętej córce, która troszczy się o swoich starzejących się rodziców, a także świętej matce, która ciężko pracuje dla rodziny.

 

Świętość nie oznacza też doskonałości: święci zawsze miewali wady, ograniczenia, zwyczajne ludzkie słabości. Świętość zawsze zadomawia się w ludzkiej naturze.

 

A zatem mogą nas pociągać wzory świętości zarówno przeszłe, jak i teraźniejsze. Zdobywanie wiedzy na temat dawnych przykładów świętości, a także spotykanie świętych ludzi w dzisiejszym świecie rodzi w nas chęć bycia takimi jak oni. Świętość innych osób jest w sposób naturalny atrakcyjna, ponieważ właśnie w ten sposób Bóg przyciąga nas do siebie. Doświadczanie bycia pociąganym przez przykład świętości w dzisiejszym świecie umożliwia nam również zrozumienie, dlaczego Jezus z Nazaretu przyciągał wielkie tłumy, gdziekolwiek się pojawił. Świętość innych osób jest niejako wołaniem skierowanym do tego, co święte w nas samych. „Głębia przyzywa głębię”, jak czytamy w Psalmie 42, 8.
To właśnie miała na myśli Marilynne Robinson, autorka powieści Gilead, gdy pisała w jednym z artykułów: „To, co ja jestem skłonna nazwać osobistą świętością, jest w istocie otwartością w postrzeganiu tego, co święte w samej egzystencji, ale przede wszystkim w nas samych”.

 

 

Tekst pochodzi z książki Jamesa Martina SJ „Jezuicki przewodnik po prawie wszystkim”