Na początku ruchu mężczyzn w latach 70. XX wieku amerykański poeta Robert Bly napisał Żelaznego Jana, współczesną interpretację starej baśni o chłopcu, który zbudził ze snu tytułowego bohatera, olbrzyma. Autor pokazał skutki tego wydarzeniu dla malca i jego wyobrażeń na temat „bycia mężczyzną”.

 

Unaocznił prawdę, że mężczyźni odbywają w ciągu swego życia wiele różnych podróży i że zmieniają się one w miarę postępu ich ziemskiej wędrówki. Przyznał, że wielu młodych mężczyzn ma problemy ze sobą, cierpi na różne zaburzenia i wchodzi w kolizje z prawem.

 

Rodzice nie zawsze przygotowują ich dobrze do życia albo też nie wyposażają ich w odpowiednie narzędzia czy w poczucie własnej wartości niezbędne do tego, by mogli z powodzeniem prowadzić łódź po wodach ziemskiej egzystencji i czerpać z niej przyjemność. Są jednak i tacy, którzy, jak to ujmuje Bly, z czasem uczą się latać. Te jednostki „wzbijają się w górę”, mają zapasy energii i umieją dobrze wystartować, czerpiąc siły ze swoich pragnień i przyjmując z gotowością wszystko, co przynosi im życie.
Właśnie tego typu mężczyzn wszyscy podziwiamy. Mają oni pewne cechy charakteru, które chcemy naśladować, emanują od nich energia i poczucie bezpieczeństwa, realizują się w życiu w wymiarze znacznie szerszym niż wąska sfera obowiązków zawodowych. Opis ten może się, oczywiście, równie dobrze odnosić do kobiet i w rzeczy samej wśród najbardziej kreatywnych kierowników w dzisiejszym świecie są też i przedstawicielki płci pięknej. Przez ostatnich dwadzieścia lat toczy się dyskusja na temat „kryzysu męskości”. Co prawda kobiety wciąż są dyskryminowane w miejscu pracy, ale w miarę jak społeczeństwo uświadamia sobie, że mogą wykonywać prawie każde zajęcie, wypływają na szerokie wody z wielkim dynamizmem, jakiego chyba nie miały przed trzydziestu laty.
Sytuacja zmienia się nawet w zawodach wymagających tężyzny fizycznej i uważanych w przeszłości za domenę mężczyzn, ponieważ siłę mięśni stopniowo zastępują maszyny. Jak widać, kobieca ekspansja przyczyniła się też pośrednio do kryzysu męskiej tożsamości.
Niektórzy mężczyźni zwracają uwagę na fakt, że kobiety budują swoją tożsamość w oparciu o dwie sfery życia. Pierwsza jest natury biologicznej. Niektóre nie mogą wprawdzie mieć dzieci, ale na całym świecie tradycyjnie urodzenie dziecka i wychowanie go zapewnia wielki szacunek. Druga ma charakter profesjonalny – kobiety mogą wykorzystywać swoje zdolności w miejscu pracy razem z mężczyznami.
Ten ostatni fakt przyczynił się zapewne do kryzysu męskiej tożsamości – szczególnie w pokoleniu, które żyło w okresie przejściowym, gdy wiele z tych zmian się dokonywało – z tej prostej przyczyny, że tradycyjnie mężczyznom przysługiwała tylko jedna sfera, stanowiąca podstawę kształtowania się ich obrazu samych siebie – praca. Bycie ojcem i mężem to dla nich wprawdzie ważne sprawy, jednak nie zawsze odgrywają one w ich życiu tak istotną rolę jak w przypadku kobiet. Problem nie w tym, że panowie krzywo patrzą na czynne zawodowo panie, lecz w tym, że teraz nie pozostało im nic, o czym mogliby powiedzieć: „To wyłącznie moja działka”. A także w tym, że ich funkcja kierownicza staje się wartością coraz bardziej wątpliwą w świecie, w którym strukturę hierarchiczną w szybkim tempie zastępuje struktura oparta na siatce relacji.
Odnosi się wrażenie, że wiele kobiet na Zachodzie przepełnia dziś energia i nadzieja, często dają z siebie wszystko w pracy i korzystają z nowych możliwości, jakie się przed nimi otwierają. Niektórym mężczyznom natomiast jakby dziwnie brakowało sił do działania.
Dziadek powiedział mi kiedyś, że istnieją dwa typy ludzi – ci, którzy wykonują pracę, i ci, którzy zbierają za nią laury. Poradził mi, żebym starała się znaleźć w tej pierwszej grupie. Znacznie mniejsza w niej konkurencja.
Indira Gandhi
Może to wypływać z dwu przyczyn. Po pierwsze, jak to określił Bly, Zachód „oswoił” mężczyzn, skutkiem czego wyparowało z nich mnóstwo energii. W nowej kulturze równości płci czują się oni mniej pewnie, nie wiedzą, co mogą robić i jaka jest ich rola. Wielu z nich ma trudności z odnalezieniem się w świecie zawodowym, gdzie zajmowali niegdyś najwyższe szczeble w hierarchii, ponieważ miejsce porządku hierarchicznego zajęły „płaskie” sieci, w których sposobem na zwiększanie wydajności jest umiejętność rozmowy, porozumienia i budowania relacji. Czy to znaczy, że powinniśmy wrócić do starych zwyczajów? Nigdy! Wynika z tego jednak jasno, iż w sferze zawodowej pojawiły się nowe napięcia, którym trzeba się przyjrzeć w chwili obecnej, nawet jeżeli czas je zniweluje.
Potwierdzenie mojej diagnozy znalazłem niedawno, gdy słuchałem znajomego lekarza zatrudnionego w szpitalu. Powiedział mi mianowicie, że jego koledzy z pracy mają trudności, bo coraz bardziej liczą się w niej relacje międzyludzkie. Wielu specjalistów, zwłaszcza starszych, przywykłych do dawnego porządku opartego na sztywnej biurokracji i hierarchii, z wysiłkiem dostosowuje się do świata, w którym kontakt, rozmowa i umiejętne radzenie sobie z emocjami szybko zaczynają nabierać pierwszorzędnego znaczenia.
Druga przyczyna to odrętwienie. Mężczyźni mają problemy z wyrażaniem swoich uczuć. Ich świat wewnętrzny pozostaje dla nich nieznanym lądem i dysponują ograniczonym zasobem wyrazów, które pozwalałyby im ubrać emocje w słowa. Kiedy wygłaszam prelekcję na temat męskości, kobiety podchodzą do mnie potem i pytają: „Jak mogę skłonić męża do tego, żeby mówił mi, co czuje? To pytanie wprawia go w zakłopotanie, podczas gdy łącząca nas więź byłaby o wiele mocniejsza, gdyby tylko powiedział mi, co się dzieje w nim w środku”. Ten stan rzeczy powoli się zmienia i młodszym mężczyznom zapewne łatwiej przychodzi dzielenie się z innymi swoimi przeżyciami, ale dla wielu panów to wciąż niełatwa sprawa. W ich świecie tradycyjnie dominowały aktywność i działanie. Realia w nim panujące opierały się na męskiej psychice, dlatego też były do niej dostosowane i mężczyźni obywali się ograniczonym zestawem narzędzi emocjonalnych, żeby nie stracić rozpędu i odnosić sukcesy.

Toteż w obliczu nowych zachowań i zmienionej atmosfery w pracy niektórzy czują się nieswojo, zwłaszcza ci starsi. Odnoszą wrażenie, że ich płeć straciła wyróżniającą rolę, bo dzisiaj kobiety mogą robić wszystko to co oni. W konsekwencji na Zachodzie panuje spore zamieszanie w kwestii męskich ról i rozwiązanie tego problemu zajmie jeszcze trochę czasu. Mam jednak nadzieję, że wkrótce znajdziemy się w świecie, w którym mężczyźni i kobiety będą razem pracować i spełniać funkcje rodziców w ramach partnerstwa opartego na równości i wzajemnym poszanowaniu, partnerstwa, w którym uda się połączyć emocjonalne, duchowe oraz praktyczne aspekty charakteru i płci.

McCloughry Roy/deon