Ostatnie dni ziemskiego życia Chrystusa wiążą się z burzliwymi wydarzeniami dziejącymi się w Jerozolimie tuż przed Świętem Paschy. Faryzeusze i uczeni w Piśmie podjęli decyzję o zgładzeniu Jezusa, rośnie agresja tłumu, o Jego tryiumfalnym wjeździe już mało kto pamięta… Co czyni wtedy Pan? Daje świadectwo o prawdziwej Miłości.

Jerozolima od kilku dni jest bardzo poruszona. Dziesiątego Nisan, dokładnie wtedy, gdy przepisy liturgiczne nakazują oddzielenie od stada baranka, który w paschalny wieczór ma być spożywany na sederowej wieczerzy, Jezus z Nazaretu, głośny, ale bardzo kontrowersyjny prorok z Galilei (czy może być coś dobrego z Galilei i czy powstał tam jakiś prorok?) przybył do miasta od strony Góry Oliwnej. Jego zwolennicy urządzili Mu tryumfalny wjazd do jerozolimskiej świątyni, znajdującej się na Górze Moria, na której niegdyś praojciec narodu, Abraham, miał ofiarować swego syna Izaaka. Wspania­łą świątynię, dom dla Boga zbudował na niej król Salomon. Wprawdzie Salomonowa świątynia legła w gruzach, gdy wojska Nabuchodonozora zdobyły Święte Miasto, ale po kilkudziesięciu latach odbudowano ją znowu, a król Herod, chociaż znienawidzony przez poddanych, postarał się o prze­budowę świątyni, która stała się jednym z najwspanialszych pomników tego wielkiego Budowniczego.
Przybycie Jezusa i Jego codzienne wizyty na dziedzińcach świątynnych, w czasie których prowadzi dyskusje z faryzeu­szami, starającymi się dokładnie zachować wszystkie trzysta sześćdziesiąt pięć zakazów i dwieście czterdzieści osiem nakazów Prawa, a także saduceuszami, należącymi do kapłańskiej i świeckiej elity społeczeństwa, odbijają się głośnym echem po całej Jerozolimie i nie przysparzają Mu przyjaciół.
Sanhedryn jest zaniepokojony działalnością Jezusa, uczeni w Piśmie, faryzeusze i saduceusze, którzy na co dzień różnią się w wielu problemach, zgodni są w tym jednym, że Jezus jest niebezpieczny dla nich wszystkich. Przywłaszcza sobie prawo interpretowania Pisma i nie liczy się z opiniami tych, którzy badaniu Pism poświęcili tyle czasu w swoim życiu. Stara się udowodnić faryzeuszom obłudę i w ten sposób wystawia na szwank ich reputację, którą od lat cieszą się w społeczeństwie. A przede wszystkim rozchodzą się pogłoski, że On jest oczekiwanym Mesjaszem, może więc sięgnąć po władzę i starać się wypowiedzieć wojnę Rzymianom. Wprawdzie Rzymianie są okupantami, ale kręgi saducejskie potrafiły dostosować się do sytuacji i czerpią z niej poważne korzyści. Zakłócenie rzymskiego porządku byłoby dla nich osobistą klęską.
Jezus jest więc niewygodny. Dlatego Sanhedryn zebrał się już u arcykapłana Kajfasza i postanowił pozbyć się intruza, choćby trzeba było wciągnąć w to władze rzymskie z prokura­torem Poncjuszem Piłatem na czele i doprowadzić do publicz­nej egzekucji.
W mieście panuje więc atmosfera niepewności, nienawiść do proroka z Galilei wciąż rośnie wśród licznych Jego wrogów, zaciska się wokół Niego krąg intryg, a nawet jeden z Jego towarzyszy nawiązał kontakt z elitami, aby wydać im Jezusa przy nadarzającej się sposobności.
Jezus jest świadomy tego wszystkiego, ale nie ucieka ani nie zmienia swego postępowania. Wieczorem czternastego Nisan wraz z najbliższymi uczniami spożywa ucztę paschalną w do­mu znajomego sobie człowieka w esseńskiej dzielnicy Jerozoli­my, w pobliżu pałacu Kajfasza. I właśnie tam, gdy otacza Go zewsząd nienawiść, wstaje od stołu, aby w akcie najpokorniejszej miłości obmyć nogi swoim uczniom, a potem daje im siebie pod postacią chleba i wina. Na tej uczcie uczniowie Jezusa spożywają prawdziwego Baranka, jak ich praojcowie spożywali baranka w noc wyjścia z Egiptu, i piją prawdziwą Krew Baranka, która ma przynieść zbawienie całemu światu, jak niegdyś krew baranka na odrzwiach żydowskich domów ratowała pierworodnych w czasie ostatniej plagi egipskiej.
Jezus nie zrażony nienawiścią, która Go otacza, ukazuje Miłość, rozdaje Miłość i uczy jej swoich uczniów. Jeżeli nazywa­cie Mnie Mistrzem, to dałem wam przykład, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem. Miłość, która służy pochylona do nóg uczniów, Miłość, która się rozdaje sama, która obdarza własnym Ciałem i własną Krwią. Ciałem, które będzie wydane na śmierć krzyżową, i Krwią, która będzie wylana do ostatniej kropli przy torturach w czasie przewodów sądowych i na drzewie krzyża.
Wchodzimy w misterium Miłości. Z tego misterium mamy przede wszystkim uczyć się miłości na miarę Jego Miłości, świat, podobnie jak w czasach Jezusa, pełen jest nienawiści, nienawiść tę kieruje w stronę Boga i człowieka. Uczniów Jezusa, jak Jego, otacza nienawiść, są niewygodni, jeżeli uczciwie biorą Jego słowa i chcą ich przestrzegać, są niebez­pieczni dla wielu grup i elit współczesnego świata, które ułożyły sobie dobre stosunki z tym wszystkim, co zniewala człowieka, i z tego czerpią konkretne korzyści. Gotowi są na wszelkie układy, aby tylko pozbyć się ludzi głoszących Jezusową Miłość.
W tym całym rozgardiaszu świata, który przenika niena­wiść, mamy być uczniami Miłości i jej realizatorami. Ta trudna droga będzie drogą krzyżową, ale zakończy się kiedyś zwycięs­twem Zmartwychwstania.
ks. Tomasz Jelonek/deon