Nic nie powoduje wśród ludzi tak wiele lęku, jak inni ludzie. Jakie są tego przyczyny i w jaki sposób przestać się bać?

 

Które osoby budzące obecnie mój lęk przypominają mi budzące lęk osoby z przeszłości?
1. Po pierwsze, na nieświadomie przebiegających projekcjach, a więc na tym, że ludzie nie uświadamiają sobie własnych agresji i dlatego, nie mogąc z nimi żyć, przenoszą je z siebie na innych. Oto przykład: Siedzą przed tobą. Zaczynasz mówić. Wszyscy patrzą na ciebie. Wszyscy milczą. Mówisz. Czujesz się samotny. Czujesz się odgrodzony od innych. Chciałbyś uciec. Chciałbyś być wszędzie, tylko nie tu. Widzisz wrogów, samych wrogów. Nikt z tych tutaj nie jest twoim przyjacielem. Tak spostrzegasz tych, którzy teraz przed tobą siedzą. Ale: kto jest tu wrogiem kogo? Czy to oni są dla ciebie wrogiem, czy też ty jesteś ich wrogiem, może dlatego, iż nie możesz uwierzyć, że oni cię – właśnie ciebie – rzeczywiście chcą słuchać?
2. Po drugie, przyczyną mogą być nieświadomie przebiegające przeniesienia dawnych zachowanych w duszy obrazów (ojca, matki, sąsiadów, nauczycieli) na realnych ludzi tu i teraz, wywołane ich wyglądem, głosem czy sposobem zachowania, chociaż osoby te nie są porównywalne z owymi dawnymi postaciami.
3. Przyczyną może naturalnie być też faktycznie istniejąca władza, jaką jedni ludzie mają nad innymi. Niezliczone przykłady pokazują jednak, że ludzie sprawujący władzę mogą wprawdzie słabszych pozbawić różnych rzeczy ale nie mogą im odebrać godności, jeśli słabszy na to nie pozwoli.
Problemy, które wchodzą tu w grę, są tak złożone, że ich rozwiązania mogę tylko pokrótce naszkicować:
• Najlepszym sposobem zmniejszenia projekcji i przeniesień jest oczywiście gruntowne samodoświadczenie. Nie powinieneś jednak nie doceniać również skuteczności następujących pytań: Czy nie jest tak, że tego, przed kim czuję lęk, po prostu nie lubię? O czym najchętniej z nikim, nawet z samym sobą, bym nie mówił? Które osoby budzące obecnie mój lęk przypominają mi budzące lęk osoby z przeszłości?
• Jeśli czujesz lęk przed rzeczywiście ważnymi osobami, to pomocne mogą być następujące słowa Nietzschego: „Rozkazuje się temu, kto nie potrafi być posłuszny samemu sobie”.
Dalsze środki zaradcze:
• Im mniejszy jest rozdźwięk między tym, jaki ktoś jest, a tym, co prezentuje on na zewnątrz, im mniej przed samym sobą i innymi coś „udaje”, tym bardziej jest tożsamy z samym sobą. Im bardziej jest tożsamy z samym sobą, tym bardziej żyje sobą, tym jest bardziej niezależny również od sądu innych. Osiągnięcie takiej postawy nie jest łatwe. Doznanie tego jest rzeczą wspaniałą, ponieważ czyni człowieka wolnym, nadaje mu lekkość, stwarza sens.
• Ważne jest zrozumienie faktu, że człowiek nie tylko jest kimś unikalnym, ale że należy też do pewnego typu. Im jaśniej zdamy sobie z tego faktu sprawę, tym wyraźniej będziemy widzieć, że ludzie działają nie tylko pod zewnętrznymi naciskami, ale także zgodnie z wewnętrznymi koniecznościami, że myślą, czują i działają w pewien określony sposób. W takiej mierze, w jakiej to rozumiemy, zmniejsza się nasz lęk przed nimi.
• Przed rzeczywiście „wielkimi ludźmi” trzeba mieć najmniej lęku, ponieważ czerpią oni życie ze swego centrum i dlatego są zdolni do miłości. Dobitny przykład tego przeżyłem podczas pewnego państwowego egzaminu: Pewien kandydat, znany ze swoich nieprawomyślnych poglądów politycznych, lękał się szczególnie egzaminu u profesora, który nie podzielał jego politycznych opinii, a ponadto byt nie tylko kimś wybitnym w swojej dziedzinie, ale także wspaniałą osobowością. Po egzaminie ów młody człowiek był zupełnie zbity z tropu. Dlaczego? Ponieważ zdumiało go, jak życzliwie, wręcz przyjaźnie ten właśnie egzaminator przeprowadził go przez trudną dżunglę materiału.
• Do najbardziej uciążliwych lęków należy lęk przed oceną ze strony innych ludzi. Dlatego obecność tych, którzy innych nie oceniają, jest jednym z największych dobrodziejstw. Równie dobrze czują się oni sami. Na czym może to polegać? Przede wszystkim na tym, że mają oni szacunek dla obcej przecież istoty innych ludzi, której w najlepszym wypadku można się domyślać, nigdy jednak nie można jej w pełni poznać.

 

Od wielu lat towarzyszy mi tekst Antoine de Saint-Exupery’ego, który w poruszający sposób wyraża tę uwalniającą od lęku postawę: „Mogę przyjść do Ciebie, nie musząc wkładać munduru ani recytować jakiegoś Koranu; nie potrzebuję się wyzbywać żadnego kawałka mojej wewnętrznej ojczyzny. W Twojej bliskości nie muszę się usprawiedliwiać, bronić, nie potrzebuję niczego udowadniać; znajduję pokój… Sięgając spojrzeniem poza moje nieporadne słowa, poza osądy, które mogą mnie zwodzić, widzisz we mnie po prostu człowieka. Szanujesz we mnie zwiastuna wiary, pewnych nawyków i szczególnych skłonności… Pytasz mnie tak, jak pyta się podróżnika. Ja, który jak każdy odczuwam potrzebę, by zostać poznany, czuję się w Tobie czysty i idę do Ciebie… Tego, kim jestem, nie powiedziały Ci moje wyznania ani moja postawa. Twoja afirmacja tego, czym jestem, czyniła Cię wyrozumiałym wobec postawy i wyznania, ilekroć to byto konieczne. Jestem Ci wdzięczny za to, że przyjmujesz mnie takim, jaki jestem. Co mi po przyjacielu, który mnie ocenia? Kiedy zapraszam do stołu człowieka chromego, proszę go, by usiadł, i nie żądam od niego, by tańczył”.

 

W miłości nie ma lęku

 

Ten, kto odczuwa lęk, skupia uwagę przede wszystkim na tym swoim lęku i jego prawdopodobnych przyczynach. Temu, kto kocha, poszerza się spojrzenie na rzeczywistość. Nie przeoczą on wprawdzie tego, co mu zagraża, ale widzi również to, co go może wspierać i chronić. Nie wpatruje się w wyrwy w życiu, lecz rozgląda się za tym, na czym można się oprzeć. Ten, kto kocha, afirmuje życie i zostaje przez nie za to nagrodzony.
Co zatem należy kochać?
Nie chodzi o to czy owo. Chodzi o postawę wobec życia, o nastawienie do niego. Wszelkie życie chce być akceptowane. Kto to pojął i w miarę możności tego przestrzega, ten jest w znacznej mierze wolny od lęku.
Ten, kto kocha życie, znajduje też odpowiedź, i to nie tylko w głowie, na najważniejsze ze wszystkich pytanie: na pytanie o oparcie w życiu. Dlaczego? Ponieważ poszerza się w nim most między świadomością i nieświadomością, tak że znajduje on dostęp do świata wewnętrznego i do podstawy życia. Temu zaś, kto ma ten dostęp, zmienia się też spojrzenie na rzeczywisty świat, ponieważ zyskuje on zaufanie do życia. Stale jeszcze słyszę w sobie głos pewnego mądrego człowieka, jak mówi: „Lęku nie ma w miłości”.
Nie każdy lęk trzeba przezwyciężać
Nie każdy lęk musi być przezwyciężany – nawet taki, którego inni nie mogą sobie zgoła wyobrazić. Nie musi się koniecznie głęboko nurkować, jeździć konno, wspinać się na wieże. Można nawet zrezygnować z windy, schodzić z drogi pająkom, omijać z daleka psy. Nie każdy lęk musi być koniecznie przezwyciężany, bowiem wiele z tego, czego się lękamy, nie należy do centrum życia.
Istnieją też lęki, które w podręcznikach są określane jako neurotyczne, a jednak w konkretnym przypadku takimi nie są. Istnieją lęki mające całkiem realne podstawy – z perspektywy ludzi, którzy niejedno w życiu spostrzegają w sposób o wiele wrażliwszy niż niektórzy im współcześni.
Ten zatem, kto chce swoje lęki za wszelką cenę przezwyciężać, powinien zadać sobie pytanie, czy chce tego po to, by zyskać więcej wolności, czy też dlatego, że trudno mu przychodzi znosić własne słabości. W tym drugim przypadku lęk nie jest jego największym problemem.
Więcej w książce: Co jest ważne? – Uwe Böschemeyer/deon