Eucharystia jest sakramentem duchowego wzrostu. Każdy kapłan celebruje ją niemal codziennie i również dla wielu świeckich chrześcijan staje się codziennym pokarmem w drodze do Ojca. Niewątpliwie każdemu zapada w sercu szczególnie czas pierwszej w pełni przeżytej Eucharystii, gdy świadomie przyjmuje Ciało Chrystusa. Niemniej ważne są również przeżycia związane z celebracją Eucharystii, które zostawiają trwalszy i głębszy ślad.
W ciągu dwudziestu kilku lat kapłaństwa sprawowałem Eucharystię w różnych miejscach; przede wszystkim w kościołach ale również w kaplicach, w prywatnych domach, w klinice, górach, w hotelu, na pustyni, na plaży, w starożytnych ruinach, a nawet… na bazarze. Największych wzruszeń doświadczałem celebrując Eucharystię w różnych sanktuariach Ziemi Świętej. Jednak najbardziej zapadły mi w pamięci trzy miejsca. Pierwsze na górze Tabor. W monumentalnej Bazylice Przemienienia w stylu syroromańskim znajdują się mozaiki przedstawiające cztery przemienienia Syna Bożego: narodzenie, Eucharystię, śmierć i zmartwychwstanie. Cztery przemienienia oddają istotę Eucharystii w naszym życiu duchowym. Dzięki niej rodzimy się do nowego życia w Jezusie, karmimy się Chlebem, który umacnia nas w naszej ziemskiej wędrówce, doświadczamy duchowej śmierci, obumieramy grzechowi i złu oraz zmartwychwstajemy ku nieśmiertelności.
Drugim mocnym doświadczeniem była celebracja Eucharystii wśród starożytnych ruin Perge w Turcji, na wzgórzu, wokół którego widoczne były pokryte śniegiem góry, na ołtarzu zbudowanym z kamieni, pamiętających czasy Pawłowe. W takim miejscu szczególnie poczułem silną więź z Kościołem pierwszych wieków. Łączyły nas nie tylko kamienie, po których stąpał św. Paweł, ale również świadomość ciągłości Kościoła i sprawowanej od czasów apostolskich Eucharystii. Otwarta przestrzeń i nadzwyczajna cisza pogłębiały atmosferę misterium oraz silnej więzi z naturą.
Głębokim doświadczeniem duchowym była dla mnie również celebracja Eucharystii na pustyni Jordanii, w jaskini, która służyła równocześnie jako mały bazar. Pośród wschodnich towarów i pamiątek oraz obserwujących nas dyskretnie zawoalowanych muzułmańskich kobiet uczestniczyliśmy w największej tajemnicy wiary. W ten sposób Eucharystia dotknęła bruku. Połączyła sacrum z profanum, codzienność z głębią, świat Orientu z Zachodem, katolików i muzułmanów…
Te trzy przeżycia zapadły mi głęboko w pamięci. Chociaż podobnych jest znacznie więcej. Eucharystia, chociaż jest tajemnicą i świętowaniem dotyka i uświęca przecież to, co zwyczajne, codzienne, ludzkie. W codziennej modlitwie do Ojca prosimy: Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. Prosimy o codzienny chleb, który daje energię, siłę do życia i umacnia do podejmowania codziennego trudu. Ale codziennym duchowym chlebem jest również Eucharystia, Chleb życia, sam Jezus. Każdego dnia potrzebujemy chleba materialnego i duchowego.
Każdy posiłek odzwierciedla cząstkę tajemnicy Eucharystii (A. Grün). Spożywamy dary otrzymane od Boga. W nich zawarta jest Jego miłość. W tradycyjnych rodzinach posiłek, zwłaszcza obiad, stanowi ważny punkt dnia. Wspólne biesiadowanie wzbudza atmosferę zaufania, intymności, życzliwości, pokoju. Przebywa się razem, ponieważ się kocha i pragnie przeżyć pewną chwilę beztroski przy stole. Wspólny posiłek nie jest więc tylko zaspokajaniem głodu. Bardziej przypomina starochrześcijańskie uczty miłości – agape. Eucharystia jest najważniejszym centralnym Posiłkiem chrześcijan. Bez niej nie ma pełni ani rozkwitu duchowego życia.
Brutalne prawo dżungli mówi: jedz i bądź zjedzony. Jezus podnosi to prawo na wyżyny duchowe. Odchodząc do Ojca, pozostawił nam pokarm na drogę. Umierając, sam stał się pokarmem dla żyjących, Chlebem życia, który karmi nas w drodze do Ojca i zaspokaja ziemskie i duchowe głody: Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie (por. J 6, 30-58).
Jednym z ulubionym motywów mozaik wczesnochrześcijańskich były pelikany. Stały się symbolem Ostatniej Wieczerzy sprawowanej przez Chrystusa. Uważano bowiem, że swoją krwią karmią młode pisklęta. Echo tego przekonania znajdujemy w pieśni św. Tomasza z Akwinu: Ty, co jak pelikan, krwią swą karmisz lud… Jezus jest Pelikanem, który z miłością karmi nas swoim Ciałem i Krwią.
W czasie każdej Eucharystii słyszymy słowa: Jezus wziął chleb, pobłogosławił go, łamał i rozdawał swoim uczniom, mówiąc: bierzcie i jedzcie, bierzcie i pijcie (por. Łk 22, 19). Jezus zaprasza nas na Wielką Ucztę, w czasie której jednoczymy się z Nim, przyjmując Jego Ciało. W starożytności panowało przekonanie, że człowiek staje się częścią tego, czym się żywi. Spożywając pokarm i napój duchowy, zanurzamy się w Bogu, łączymy się z Nim, podobnie jak kropla, która wpada do oceanu i staje się jego nierozerwalną cząstką.
U stóp ołtarza w bazylice Cudownego Rozmnożenia Chleba w Tabdze znajdują się resztki bizantyjskich mozaik z V wieku. Najsłynniejsza z nich przedstawia kosz z chlebem i ryby. Jednak w przeciwieństwie do relacji Ewangelistów, artysta umieścił w koszu nie pięć, ale cztery chleby. Piąty chleb, to Hostia, która na całym świecie, każdego dnia i w każdej minucie staje się na ołtarzu Ciałem Chrystusa, które karmi ludzkość od dwóch tysięcy lat.
Piąty chleb to również symbol każdego człowieka zjednoczonego w miłości z Jezusem. Św. Paweł Apostoł po spotkaniu z Jezusem pod Damaszkiem, poczuł się ogarnięty miłością Jezusa i czuł w sobie pragnienie, potrzebę, by odpowiedzieć na miłość. Paweł miał w swoim sercu Chrystusa, którego starał się zrozumieć i którego pragnął odtwarzać w swoim życiu. To pragnienie sprawiło, że niejako asymilował w siebie Jezusa. Wyraził to w słowach: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga 2, 20). Przyjmując Ciało Jezusa, asymilując Go, sami stajemy się Eucharystią, piątym chlebem, który karmi innych.
Św. Jan ukazuje Eucharystię w obrazie umywania nóg uczniom przez Jezusa, a więc w obrazie służby, pokornej i bezwarunkowej miłości (J 13, 1nn). Eucharystia, która jest miłością bezwarunkową zanurza w Boże miłosierdzie i miłość.
Henri Nouwen interpretuje słowa Jezusa z Ostatniej Wieczerzy w sposób symboliczny, odnosząc czynności związane z łamaniem chleba do naszego życia. Jezus wziął chleb: jesteśmy wzięci, akceptowani, umiłowani przez Niego. Pobłogosławił: Bóg nas błogosławi, widzi w nas dobro, miłość. Połamał: wszyscy jesteśmy ludźmi złamanymi; przyjmujemy Ciało Chrystusa, by On uzdrowił to, co w naszym życiu jest zranione, chore. Pierwsi chrześcijanie nazywali Eucharystię łamaniem chleba. Jezus pierwszy pozwolił złamać się w czasie swojej męki i śmierci, aby nas uzdrowić poprzez swoje rany (por. Iz 53, 5). W każdej Eucharystii pochyla się, by nas uzdrawiać i scalać. Dawał swoim uczniom: winniśmy przyjmować Chleb życia, by być dla innych jak dobry chleb. Nie przyjmujemy Pokarmu tylko dla siebie. Przyjmujemy Go również dla innych.

Cztery wymiary Eucharystii

Truizmem jest stwierdzenie, że Eucharystia dla chrześcijan powinna stanowić centrum życia. Jednak doświadczenie pokazuje, że nawet w życiu kapłanów bywa jedynie obowiązkiem, przyzwyczajeniem, rutyną. Składa się na to wiele czynników: rutyna i brak wyczucia tajemnicy, sacrum; niezrozumienie obrzędów, znaków, języka liturgii; indywidualizm i zatracenie potrzeby wspólnoty i świętowania; egoizm, egocentryzm i brak zrozumienia potrzeby ofiary; szybkie tempo życia, dalekie od ducha modlitwy, kontemplacji… Te i tym podobne czynniki sprawiają, że Eucharystia jest daleka od codzienności i stanowi często nudny i przykry niedzielny obowiązek.
Wychodząc naprzeciw wyzwaniom współczesności, kapłani podejmują różne próby, które mają uczynić Eucharystię lekkostrawną, przyjemną, dostosowaną do potrzeb dzisiejszego człowieka. W czasie mojego pobytu w Niemczech brałem udział w dyskusjach, w których zastanawiano się nad językiem religijnym. Dyskutanci proponowali, aby słowa ciało, krew czy łaska zastąpić bardziej współczesnymi, zrozumiałymi dla każdego. W ten sposób można by Eucharystii nadać język bardziej naturalny, wolny od magii. W rzeczywistości zatraciłoby się również misterium, sacrum. W niektórych kościołach ewangelickich próbuje się zastąpić Liturgię Słowa klubami dyskusyjnymi, które są bardziej przyciągające i angażujące.
Tymczasem Eucharystia nie jest tylko sacrum, które wyrwane bywa z trudem z codziennego profanum. Eucharystia jest głęboko powiązana z egzystencją. Również świadomy nawyk jest czynnikiem ułatwiającym jej przeżywanie. Piszę o tym z autopsji, ale również na podstawie wielu rozmów i świadectw. Posłuchajmy jednego z nich: Nie pytam, czy jestem do tego usposobiony, czy nie; czy mam ochotę na modlitwę i świętowanie, czy nie. Jest niedziela, godzina 10.00, więc idę. Niedziela jest jak stara, wymagająca nauczycielka, która mówi: „Idź!” Przyzwyczajenie niedzielne uwalnia mnie od decyzji i fałszywego egzystencjalizmu. Istnieją przyzwyczajenia, które chronią wolność człowieka, tak jak istnieją również wymuszone i mechaniczne nawyki, które je niszczą (F. Steffensky).
Właściwe przeżywanie Eucharystii kształtują nawyki i doświadczenia życiowe, osobiste i wspólnotowe. Zwróćmy uwagę na cztery z nich, na ofiarę, wdzięczność, jedność i otwartość (słuchanie).
Eucharystia jest ofiarą. Św. Proboszcz z Ars napisał: nie ma nic większego ponad Eucharystię. Zbierzcie z całego świata wszystkie dobre uczynki i postawcie je na jednej szali, a na drugiej umieśćcie jedną dobrze przyjętą Komunię świętą, a okaże się, że tamte są jak ziarnko kurzu wobec wielkiej góry […] Nawet męczeństwa nie da się porównać z Mszą świętą – jest ono bowiem ofiarą, jaką człowiek składa Bogu ze swego życia, a Msza święta jest ofiarą, jaką Bóg złożył z samego siebie człowiekowi, przelewając za niego krew.
W każdej Eucharystii dokonuje się na nowo cud przeistoczenia, przemiany chleba i wina. Chleb i wino wymagają obumierania. Żeby otrzymać chleb, należy wrzucić ziarno w ziemię i pozwolić, aby obumarło: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity (J 12, 24). Żeby otrzymać wino, należy wycisnąć sok z winogron i poddać go procesowi fermentacji. Poprzez obumieranie powstaje życie. Cała ziemska egzystencja Jezusa była wydawaniem Jego życia dla nas. Męka i śmierć były dopełnieniem tego wydania. Życie Jezusa zostało przełamane jak chleb i wylane jak krew, byśmy mogli żyć.
Aby owocnie przeżywać Eucharystię, wskazana jest postawa ofiary, obumierania sobie, życia perspektywą łamanego chleba. Dzisiaj słowo ofiara ma negatywny wydźwięk. Kojarzy się je z niezaradnością, słabością charakteru, czy wręcz z kozłem ofiarnym. Takie rozumienie nie ma nic wspólnego z ofiarą w sensie religijnym, gdzie oznacza ona umieszczenie określonego ziemskiego przedmiotu w sferze sacrum, czyli od-danie go Bogu.
Prawdziwa ofiara wyraża się w działaniu, służbie, miłości. Dokonuje się w sposób wolny, świadomy. Ofiara Jezusa, Jego śmierć była konsekwencją miłości świadomej, bezwarunkowej i do końca (J 13, 1). Taki wymiar powinna mieć nasza ofiara. Nie chodzi w niej o wypełnianie obowiązku, pewnych świadczeń, aby Bóg był zadowolony, ale o praktykowanie miłości Boga, bliźnich, i siebie.
Kaznodzieje chętnie lubią mówić, że chrześcijanin powinien być, jak świeca, która spala się dla Boga i innych. Owszem; ale spala się, a nie wypala. Ofiara jest spalaniem swego egocentryzmu, egoizmu, obumieraniem sobie, ale nie wypaleniem siebie. Życie perspektywą łamanego chleba to trud pokonywania własnej pychy, ślepoty i innych wad, by być dla innych.
Eucharystia pochodzi od słowa greckiego eucharistia i znaczy dziękczynienie (dosłownie: eu – dobrze i charidzomai – sprawić komuś przyjemność, okazywać życzliwość – X. Leon-Dufor). W czasie Eucharystii jesteśmy zapraszani, by sprawiać Bogu przyjemność, okazywać Mu życzliwość.
Św. Ignacy z Loyoli na zakończenie Ćwiczeń Duchownych proponuje Kontemplację dla uzyskania miłości. Wskazuje w niej na trzy źródła wdzięczności. Pierwszym jest świadomość daru. Wszystko jest darem. Nasz początek i koniec, historia i przyszłość, dobre i ciemne strony osobowości i życia, radości i cierpienia… Wdzięczność jest od-daniem Bogu Jego darów: Ty mi to Panie dałeś, Tobie to zwracam. Wszystko jest Twoje. Rozporządzaj tym według Twojej woli (Św. Ignacy Loyola). Drugim źródłem radości jest obecność Boga we wszystkich darach. Bóg nie tylko udziela wszystkiego, czego potrzebujemy do życia (por. Mt 7, 11), ale również sam napełnia Duchem wszystkie stworzenia i ludzi: W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17, 28). Św. Augustyn napisał, że Bóg jest nam bliższy, niż to, co nas najbardziej wewnętrzne. Obecność Boga nie ma wymiaru statycznego, biernego, jest raczej aktywna. Bóg w swojej Opatrzności ciągle na nowo wszystko stwarza, rozwija, odnawia, przemienia, kształtuje…. Jest jak rzeźbiarz, który wkłada w swoje dzieło całą inteligencję, duszę i serce. W każdym człowieku jest myśl, Serce i miłość Boga.
Na Eucharystię przychodzimy świadomi nieogarnionej miłości Boga, zawartej w każdym najmniejszym darze, by swym sercem wypowiedzieć wdzięczność i oddać Mu siebie: Zabierz Panie, i przyjmij całą moją wolność, pamięć moją, mój rozum i całą moją wolę, wszystko, co mam i co posiadam. Daj mi tylko miłość Twoją i łaskę, a to mi wystarczy (Św. Ignacy).
Eucharystia wymaga doświadczenia jedności, wspólnoty, braterstwa. Eucharystia zbiera razem, łączy uczniów Jezusa zmartwychwstałego. Otwiera na wspólnotę, tworzy wspólnotę. Pamiętam wypowiedź jednej starszej schorowanej kobiety. Gdy rozmawialiśmy o potrzebie Eucharystii, powiedziała mniej więcej tak: Ojcze, jestem starą, samotną, schorowaną kobietą. Nie znam się na teologii. Wiem tylko, że dzięki Mszy świętej żyję. Codziennie przyjmuję Jezusa. Jednoczę się z Nim. Ale dla mnie ważny jest także udział innych. Chociaż przez kolejne kilkanaście godzin dnia, nikt do mnie nie zajrzy, nie zamieni ani jednego słowa, to jednak bliskość innych na Eucharystii daje mi poczucie, że nie jestem sama. Jestem z Nim i z tymi, z którymi dane mi było przeżyć Eucharystię. To jest moja wspólnota.
Doświadczenie jedności jest doświadczeniem wspólnego celu. Jesteśmy razem. Mamy wspólny cel. Jest nim sam Bóg. Różny jest jednak sposób realizacji tego celu. Jedność nie oznacza jednorodności. Bóg przychodzi do każdego człowieka w inny sposób oraz szanuje i akceptuje wyjątkowość i niepowtarzalność. Również każdy człowiek ma własną drogę do Boga. Stąd przeżywanie Eucharystii wymaga tolerancji, akceptacji i szacunku dla innych, ich sposobu życia, myślenia, działania, drogi do Boga.
Eucharystia jest również czasem wsłuchiwania się w Boga. Liturgia słowa, modlitwy eucharystyczne a także śpiewy liturgiczne to światło na nasze życie i jego codzienne problemy. By to światło mogło oświecać życie, powinniśmy uczyć się wewnętrznego milczenia i słuchania. Doświadczenie pokazuje, że jest to trudna cnota. Wystarczy, że przyjrzymy się rozmowom, dialogowi w małżeństwie, rodzinie, wspólnocie, gronie przyjaciół. Zwykle rozmawiamy chaotycznie, nie wsłuchując się w innych. Brakuje nam nie tylko empatii, ale zwykłej cierpliwości w wysłuchaniu drugiego, nawet, gdy jego poglądy nie są sprzeczne z naszymi. I podobnie jest, niestety, w relacjach z Panem Bogiem. Zwykle staramy się Boga zagadać, nie słuchając, co On chce nam powiedzieć.
Ludzkie egzystencjalne doświadczenia: ofiary, wdzięczności, jedności i umiejętności słuchania prowadzą do owocniejszego przeżywania Eucharystii. Im będą systematyczniej praktykowane w życiu codziennym, tym głębszy będzie udział w Eucharystii. I odwrotnie, im głębiej będziemy przeżywać Eucharystię, tym owocniej będzie wpływała na codzienne życie i relacje z innymi. Codzienność będzie wówczas ołtarzem, na którym składamy siebie i kontynuujemy ofiarę Jezusa Chrystusa.

Stanisław Biel SJ