Pierwsza zasada – nauczyć się dostrzegać wartość rozmowy

 Po pierwsze: O ile w obcowaniu i kontakcie z wieloma ludźmi dzięki Bożej łasce dużo zyskuje się dla zbawienia oraz dla religijnego postępu dusz, o tyle w obcowaniu takim z naszej strony, a czasem z obu stron, wiele tracimy, jeżeli nie jesteśmy czujni, choć obdarzeni łaską Pana.
A że zgodnie z naszym powołaniem nie jesteśmy w stanie uniknąć takiego obcowania, będziemy zatem kroczyć dalej w Panu z tym większym spokojem, im bardziej będziemy nastawieni przewidująco i w pewnym porządku.
Wymienię tu kilka rzeczy, z których lub z im podobnych można mieć korzyść w Panu naszym; można niektóre z nich pominąć lub dodać inne (KNB, 112).
 
Zasadnicza wymowa tej wskazówki Loyoli jest taka, że rozmowa jest wartościowa, że wiele można zyskać, ale i wiele można stracić. Ten punkt widzenia nie wydaje się zupełnie oczywisty! Dawne powiedzenie filozofa Seneki – „za każdym razem, kiedy wychodziłem, wracałem jako gorszy człowiek” – dla wielu wcale nie brzmi w sposób niemiły ani nierzeczywisty. Przecież jeszcze tekst Ignacego mówi o „niemożności uniknięcia”, jednakże na tej podstawie, że elementem powołania, profilu jego wspólnoty, jest być wśród ludzi. Tam oczywiście osobista, duszpasterska rozmowa, kontakt wzajemny ma istotną wartość.
 
Godne uwagi w cytowanym fragmencie wydaje mi się także, że Ignacy za nieudaną rozmowę nie obwinia wyłącznie siebie. Wina może leżeć po jednej, po drugiej lub po obu stronach. Tylko taki punkt widzenia upoważnia do tego, by wyraźniej dostrzec błędy w komunikacji i spróbować uniknąć ich w przyszłości.
 
Troskę o uniknięcie błędów musi jednak poprzedzić zrozumienie dzięki wierze, że udany dialog jest darem. Najlepsza technika prowadzenia rozmowy, najstaranniejsze przygotowanie nie gwarantują jeszcze jej prawidłowego przebiegu. Obowiązuje również zasada, że rozmowa jest zadaniem stojącym przed wszystkimi uczestnikami. Decydujące przygotowanie i współdziałanie opiera się na czujności i uwadze. Prawdziwość tej wypowiedzi przejawia się już w tym, że nic nie ma tak silnie destrukcyjnego wpływu na rozmowę, jak sytuacja, kiedy odnosimy wrażenie, że nasz partner w dyskusji w ogóle nie jest nią zainteresowany. Są wprawdzie i tacy uczestnicy dialogu, którzy wydają się spać, ale w przedziwny sposób budzą się właśnie w decydującym momencie i są zupełnie przytomni; tylko że sygnały świadczące o zmęczeniu nie są szczególnie zachęcające dla pozostałych. Jako prawdziwą przytacza się często opowieść, jak pewien jezuita będąc organizatorem imprezy wyraził podziękowania prelegentowi i dopiero po śmiechu uczestników zorientował się, że przebudził się właśnie podczas jego chwili wytchnienia i nie w porę chciał spełnić swój obowiązek.
 
Dla Ignacego czujność stanowi niejako cechę zawodową jezuitów, ponieważ ich zadaniem jest przebywanie wśród ludzi. Podobnie jak w przypadku rekolekcji duże znaczenie dla medytacji mają niewielkie wprawki, tak w przypadku rozmowy jest z przygotowaniem. Przewidująco „zadysponować się” do rozmowy, czyli dobrze się nastawić, oznacza również poważnie traktować siebie samego, innych oraz samo spotkanie.
 
Na zakończenie Ignacy zauważa, że istnieje bardzo wiele różnych wskazówek, które mogą pomóc w prowadzeniu rozmów, ale nie trzeba koniecznie wszystkich zapamiętywać: Można coś „pominąć lub dodać”. Może właśnie w naszych czasach, przy takiej ilości literatury na temat komunikacji, istotne znaczenie ma wskazówka, że wolno nam wiele pominąć, niemniej należy pamiętać przy tym o przestrzeganiu istotnych reguł gry.