Trzecia zasada – słuchać i bacznie przyglądać się całemu człowiekowi

 Trzecia zasada jest czymś w rodzaju „złotej reguły komunikacji” Ignacego:
 
Po trzecie: Mówiłbym powoli, czerpiąc w ten sposób korzyści ze słuchania; spokojnie, by wyczuć i poznać poglądy, uczucia i wolę tych, którzy mówią, aby lepiej odpowiedzieć lub też lepiej przemilczeć (KNB, 112).
 
W przypadku tego zdania nie pozostaje już niemal nic innego, jak tylko stwierdzić, że jest ono w pewnym sensie rozkoszą dla podniebienia. Odnosi się do niego to, o czym Ignacy mówi w swoich Ćwiczeniach: należy „smakować” słowa (CD, nr 2). Niemal każde słowo mogłoby stanowić tytuł osobnego rozdziału. Już powtarzana rada – Mówiłbym powoli – stanowi rodzaj ostrożnej wskazówki, ponieważ przyjmuje ona postać osobistego świadectwa, nie przemawiając rozkazującym tonem: „Proszę z łaski swojej nieco zwolnić!”. Nie, zamiast tego słyszymy: Mówiłbym powoli. Powolność pomaga, aby lepiej słyszeć. Chodzi właśnie o to, by korzystać ze słuchania, „próbować uczyć się w trakcie słuchania”, jak czytamy w innym przekładzie. Nie chodzi tu tylko o wybadanie czy „szpiegowanie”. Pełne serdeczności słuchanie otwiera drugiemu człowiekowi miejsce, w którym może przebywać. Dobry słuchacz daje mówiącemu legitymację do mówienia. W taki sposób słuchać może tylko ktoś, kto nie żyje w przeświadczeniu, że i tak przecież wie wszystko lepiej niż pozostali i właściwie nie musi już wcale słuchać. Przemawiać i rozmawiać z ludźmi notorycznie wszystkowiedzącymi jest męką lub wręcz niemożliwością. Może to czasem nawet wyprowadzić z równowagi, chociaż Ignacy zaleca, by starać się zachować spokój.
 
Niemal w każdej książce na temat komunikacji jest fragment wskazujący na fakt, że część uwagi podczas rozmowy powinna być stale skierowana na własne uczucia. Kiedy zauważy się, że opuszcza nas lub zanika w nas wewnętrzny spokój, wtedy zbliża się niebezpieczeństwo. Wytłumaczę to na prostym przykładzie. Niekiedy w spokojnej wodzie odbijają się krajobrazy, rzeczy bądź ludzie tak dokładnie, że na fotografii trudno jest rozpoznać, co jest obrazem, a co jego odbiciem. To samo odnosi się do rozmowy: trzeba zadbać o to, aby „woda duszy” była wystarczająco spokojna, by jasno odzwierciedlić to, co mówi druga osoba. Jeżeli nasze wnętrze przez gniew, zniewolenie, lęk, oburzenie lub tym podobne uczucia przypomina niespokojną, wzburzoną wodę, wtedy odbity obraz będzie zniekształcony. Podobnie czują się w opowieści nowotestamentowej uczniowie Jezusa przestraszeni sztormem: wydaje im się, że widzą nie Pana, lecz ducha. Niektóre spotkania nabierają właśnie takiego złowieszczego charakteru. Należy wtedy zarządzić przerwę, zrobić pauzę i spróbować odzyskać wewnętrzny spokój.
 
Wewnętrzny spokój powinien pomóc wyjść na spotkanie z rozmówcą z uwagą i dostrzec różnorodne warstwy, różnoraki wymiar człowieka. To wszystko określa Ignacy mianem myśli, uczuć oraz woli. W ten sposób otrzymujemy trzy warunki dobrego słuchania.
 
(1) Na pierwszej płaszczyźnie chodzi o to, by uważać na treść wypowiedzi, przesłanie, temat – na to, co obiektywne. Decydujące pytanie brzmi tutaj następująco: Co mówi ktoś inny? Czy byłbym w stanie wiernie powtórzyć treść jego słów?

 (2)Drugą płaszczyzną, na którą należy zwrócić uwagę, są uczucia. Sama treść nie stanowi jeszcze o całej wypowiedzi, nie prowadzi jeszcze do powstania komunikacji. Człowiek ma też uczucia, które przynależą do jego istoty. Dopiero kiedy dowiem się, dlaczego ktoś na przykład z takim zaangażowaniem o coś walczy, co oznacza też, dlaczego ujawnia przed czymś taki lęk lub tak silnie próbuje bronić jakiejś wartości, to dopiero wtedy dowiem się również, o co naprawdę mu chodzi. Dopiero wtedy jestem w stanie go zrozumieć i być może uda mi się przezwyciężyć jego nieuzasadnione lęki, jeżeli spróbuję pokazać mu, że wartość, którą on postrzega jako zagrożoną, wcale nie zostanie zniweczona. W przypadku blokady w rozmowie najbardziej pomocne okazują się następujące pytania stawiane samemu sobie lub rozmówcy: Czego tak bardzo się obawiam i dlaczego? Którą wartość uważam za zagrożoną? Jak doszło u mnie do takiego przeżywania wartości? Kiedy udzielimy odpowiedzi na te pytania, wówczas często pojawia się możliwość szybkiego powrotu do rozmowy.

 (3)Trzecią płaszczyzną jest wola, a właściwie mówiąc, prawdziwy zamiar. Wiedza na ten temat uwzględnia doświadczenie, że za prostą treściowo wypowiedzią mogą ukrywać się głębsze powody. Często wypowiedzi są tylko balonami badawczymi, które mają sprawdzić, jak ktoś reaguje i dopiero później do głosu dochodzi słynny „rzeczywisty” lub „prawdziwy” zamiar. Dlatego dobrze byłoby dokładnie wybadać pierwsze słowa pod tym kątem, czy nie ukrywa się za nimi jeszcze coś innego. Czasem ktoś sam nie do końca jest świadomy tego, czego naprawdę chce. Wtedy nie pozostaje nic innego, jak odegrać rolę akuszerki, tak by do głosu mogły dojść rzeczywista tęsknota, rzeczywiste pragnienie i rzeczywisty zamiar. Znamienne jest, w jaki sposób Ignacy charakteryzuje dostrzeganie myśli, uczuć i woli oraz tego, co ma się z nimi stać. Uwzględnia on przy tym wszystkie trzy wymienione płaszczyzny. Również słuchający powinien przysłuchiwać się całym sobą: Powinien wyczuwać, co odpowiada uczuciu. Powinien rozważać i powinien zdecydować, czy lepiej jest zabrać głos, czy milczeć.

 (1) Pierwsze pytanie brzmi zatem: Czy wyczuwam coś ze strony drugiego człowieka? Czy w trakcie słuchania coś się we mnie odzywa? – Jest to niemal dokładnie to samo, co w dzisiejszych czasach często nazywamy empatią, zdolnością wczuwania się. Bez pewnej umiejętności współodczuwania nie jest możliwa żadna pomocna relacja na płaszczyźnie osobistej.

 (2) Drugie pytanie brzmi: Czy widzę, rozpoznaję, co mówi inny człowiek? Czy rzeczywiście dostrzegam treściowe przesłanie, czy też towarzyszy mi jedynie uczucie zakłopotania? Jeżeli ktoś znajdzie się wyłącznie pod wpływem uczuć drugiej osoby, utraci zdolność prawdziwego zrozumienia. To z kolei może wymagać pojęciowego wysiłku, „natężenia pojęć” (Hegel). Rozpoznawanie jest poznawaniem. Muszę zatem wystarczająco często pytać: Jakie fakty, jakie argumenty podaje druga osoba? Jakie doświadczenia, leżące u podstaw jej argumentów, stały się jej udziałem?

 (3) Wtedy wreszcie nadchodzi pora na decyzję: Czy chcę odpowiedzieć, czy milczeć? Może nam umknąć, ale może też uderzyć nas fakt, że Ignacy nie zamyka zdania sformułowaniem, „by lepiej odpowiedzieć”, lecz stwierdzeniem, by lepiej przemilczeć. Zwykle nieliczni biorący udział w rozmowie czują się zmuszeni do udzielenia odpowiedzi. Chodzi przy tym o świadomą decyzję: Czy mam wrażenie, że lepiej będzie, jeśli odpowiem, czy bardziej celowe będzie, jeśli będę milczał? Odpowiedzieć na poziomie, czy raczej milczeć na poziomie – oto jest pytanie.