„Słowo Życia w strumieniu oddechu”
Oto bardzo konkretna propozycja ćwiczenia, które nawiązuje do Drugiego i Trzeciego sposobu modlitwy z Ćwiczeń Duchownych św. Ignacy (CD 249-260). Ćwiczenie to ma kilka etapów (kroków).
- Krok Pierwszy: Wybrać sobie jakąś własną lub cudzą sytuację życiową lub sytuację wiary.
Chodzi tu o podjęcie sytuacji życiowo ważnej, którą przeżywa się w danej chwili, lub przeżywało się w niedalekiej przyszłości. Może to być jakieś niepowodzenie, doznana krzywda, życiowy zawód, konflikt, który wtrącił w przygnębienie, lub jakieś szczególne zdarzenie, które mocno dotyka życia i wiary: może to być także spotkanie z kimś bliskim czy tęsknota za głębszym spotkaniem z Jezusem, itp.
Sytuacje czynione punktem wyjścia dla tej modlitwy niekoniecznie muszą wypływać wprost z własnego życia. Mogą to być trudne sytuacje innych ludzi, także żyjących w przeszłości. Pismo św. dostarcza nam ogromną ilość takich sytuacji, w których dość łatwo możemy odnaleźć swoje problemy i swoje zmagania. Sięgając do Pisma św. trzeba być otwartym także na to wszystko, co budzi opory w postaci niezrozumienia, znudzenia, rozdrażnienia. Tego typu uczucia wskazują na to, że dana sytuacja czy słowo trafia w mój osobisty problem, np. w zbytnią koncentrację na sobie, i wzywa do przekroczenia siebie ku temu, co Poza i Większe. - Drugi Krok: Znaleźć proste słowo czy rytmiczne zdanie – rodzaj aktu strzelistego, który wyraża wybraną sytuację.
Chodzi, zatem o dwie rzeczy: o dokładny i uważny wgląd w swoją życiową sytuację (czy sytuację biblijną) i o słowo, które tej sytuacji odpowiada. Trzeba się czasem trochę potrudzić, żeby wzajemnie dopasować „słowo” i sytuację; należy wszelako zachować umiar i nie być zbyt pedantycznym w tym dopasowywaniu. Z pomocą kulejącej stopy metrycznej także daje się „iść”, a poza tym język religijny podsuwa nam wiele formuł, którymi wiele się modlono i dlatego jest w nich uwzględniony także moment rytmiczności.
Oto przykład „słów” – aktów strzelistych; pierwszą ich część wypowiada się (myślnie) przy wdechu, a drugą przy wydechu: „Weź mnie, jaki jestem – uczyń mnie, jakim chcesz” (J. H. Newman). „Daj mi pokorną miłość i miłosną pokorę” (św. Ignacy). „Panie Jezu Chryste – ulituj się nade mną” („modlitwa serca” rosyjskiego Kościoła). „Panie, daj, czego żądasz – żądaj, czego chcesz” (św. Augustyn).
Takie akty strzeliste można oczywiście skracać i upraszczać, zostawiając np. z podwójnego zdania św. Augustyna: „Daj (mi siebie) – zabierz (mi mnie)” same czasowniki. To uproszczenie może dokonać się bądź już w trakcie przygotowania, bądź w czasie samej modlitwy; może być i tak, że dłuższy czas modlimy się jakimś dłuższym zdaniem, a po pewnym czasie zostają dwa czy nawet jedno słowo.
Oto kilka innych przykładów uwyraźni, o co chodzi w szukaniu odpowiedniego słowa (zdania) dla konkretnej sytuacji. Sytuacja: moje życie toczy się w poczuciu wewnętrznego skurczenia i ociężałości czy opieszałości.
Słowo modlitwy: Uwolnij mnie, Panie – Panie, pochwyć mnie. Sytuacja: Czuję tęsknotę za wyzwoleniem z ciasnej klatki swojego egoizmu.
Słowo modlitwy: Daj mi Ciebie – zabierz mi mnie. Sytuacja: Wczuwam się w biblijną sytuację, np. niewidomego, który pragnie uzdrowienia (czyż nie jest to także moja własna sytuacja?)
Słowo modlitwy: Czego chcę, Panie? – Spraw, abym przejrzał. Sytuacja: Doświadczam chwiejności czy zwątpienia w wierze. Słowo modlitwy: Wierzę, Panie – zaradź memu niedowiarstwu. - Trzeci krok: Przez jakiś czas oddać się rytmicznemu oddychaniu. Po znalezieniu odpowiedniego słowa modlitwy ważne jest to, żeby się uspokoić i poddać się rytmicznemu oddychaniu, bez słów, bez myśli.
- Czwarty krok: Słowo modlitwy związać z rytmem oddechu. Dla uczynienia tego kolejnego kroku wystarczy, że na poprzednim etapie osiągnęliśmy spokojny rytm oddychania. Teraz należy niejako „puścić” słowo modlitwy na fale oddechu, podobnie jak puszcza się mały statek na spokojnie falujące jezioro; i pozwolić się nieść przez ten rytm oddechu i słowa.
- Piąty krok: Słowa modlitwy powtarzane w rytm oddechu coraz bardziej jednoczą z rzeczywistością, dając do niej przystęp. Oczywiście nie same słowa są tu ważne, ale rzeczywistość przez nie oznaczana i przywoływana.
W tym ćwiczeniu dzieje się rzecz zdumiewająca: zmienia się w tak modlącym się człowieku przeżywanie sytuacji, która była punktem wyjścia dla modlitwy. Ta dana sytuacja zostaje coraz bardziej oświetlona i zbawczo dotknięta przez Rzeczywistość, do której odwołuje się słowo modlitwy. W tej modlitwie dochodzi do głębokiego spotkania rzeczywistości własnego serca i rzeczywistości zbawczej łaski Pana. I oto właśnie chodzi w tym sposobie modlitwy i w każdym innym. Wszystko zaś inne: rozbudzanie uważności wobec własnego wnętrza i wobec Słowa Bożego, oddanie czasu, uspokajanie swojego ducha i oddechu, dobieranie słów modlitwy, powtarzanie słów w rytm oddechu – jest pomocnym środkiem do spotkania człowieka z Bogiem, serca z Sercem, czasowego z wiecznym, kruchego istnienia z wszechmocną Pełnią, chorego z Lekarzem…
Zauważmy, że w miarę trwania w rytmicznej modlitwie – słowa coraz bardziej zanikają, stają się (z) czasem ledwo postrzegalne, można je porównać do przeźroczystych meduz, poruszanych falami morza, są one prawie przenikalne dla falującej rzeczywistości morza.
Jest rzeczą oczywistą, że zachodzi szczególny związek pomiędzy słowem i rzeczywistością; słowa są brzemienne, rzec można, ciężarne, może z nich niejako „urodzić się” i własna głęboka rzeczywistość serca, a także realna zbawcza obecność Boga.Referuję fragment artykułu O. Lamberta W. SJ, „Drei Weisen zu beten”, w: Korrespondenz zur Spiritualität der Exerzitien, 46 (1981), 82-97.
Krzysztof Osuch SJ
- Referat został wygłoszony na Kursie Duchowości Ignacjańskiej w Czechowicach-Dziedzicach (od 1991 roku kursy te corocznie odbywają się w Centrum Duchowości w Częstochowie) i opublikowany [w:] „Duchowość ignacjańska”, Modlitwa w Ćwiczeniach Duchownych, Czechowice-Dziedzice 1991, 73-85.