Tydzień Pierwszy
dzień pierwszy
Podróż była ciężka, 12 godz. w autobusie, korki, przesiadki – ale z lekkim poślizgiem przed 21.00 stanęłam u bram Ojców Jezuitów! 🙂 Pierwsze “zalogowanie” u o. Dyrektora – wypełnienie formularza – imię, nazwisko, adres itd – przydział pokoju no i pytanie – kogo pani chce do prowadzenia indywidualnego? hmm? pomyślałam o ubiegłym roku, ale ponieważ postanowiłam DAĆ SIE PROWADZIĆ – zdałam się na wybór o. Dyrektora. Zapisał mnie jako pierwszą na listę – na karteczce podał nazwisko, numer pokoju i piętro, gdzie każdego dnia o godz. 14.00 miałam się “stawić” na rozmowę “indywidualną”. Wyobrażeń miałam co nie miara – ale cieszyłam się chwilą! Do rozpoczęcia Rekolekcji miałam jeszcze całą noc i cały dzień. Miło po roku widzieć znajome miejsca, spacerować alejkami, podziwiać wiewiórki. Pokój z widokiem na Gubałówkę. Z taką autentyczną radością podchodziłam do tego czasu – na przywitanie poszłam do Kaplicy i … tak prawdziwie powierzyłam od tej chwili siebie Panu Jezusowi.
Rozpoczęcie Eucharystią. Każdy taki z lekka przerażony – ale o. Maciej, który mówił kazanie – bardzo wymownie dał nam do zrozumienia, że skoro tu stajemy – NIC ZŁEGO SĘ NIE MOŻE STAĆ – i prosił byśmy wszystkie nasze obawy, lęki i niepokoje złożyli na Ołtarzu Pańskim … niesamowita ulga! Spotkanie informacyjne, kolacja i wprowadzenie do modlitwy o godz. 19.30 – po czym każdy wycisza się i … na następne 8 dni zamilknie dla świata.
dzień drugi
Pobudka wcześnie rano, żeby nie być zaspanym na spotkaniu z Panem – o 7.00 medytacja. Strasznie tęskniłam za takim wyciszeniem i MOTYWACJĄ do PUNKTUALNYCH medytacji. Śniadanie i wprowadzenie do kolejnej medytacji. Słuchałam z otwartością serca, notowałam temat, obraz, prośbę, komentarz … potem czas na medytację i czytanie lektury duchowej. Różne miejsca ludzie wybierali na medytację – park, kaplica, oratorium – a ja… szłam do kościoła. Ponieważ nie mogłam klękać (byłam po wypadku) brałam krzesło i siadałam na wprost obrazu Najświętszego Serca Pana Jezusa i … naprawdę CUDnie nam się gadało!! Tak też było i tego dnia, ale jakoś modlitwa opornie szła – cały czas myślałam, co ja powiem na tej rozmowie “indywidualnej”. Nie ukrywam – BAŁAM SIĘ!! Notowałam to, co poruszało serce – żeby nie zapomnieć, co potem mówić. Obiad o 13.00 no i zaraz potem wędrówka na III piętro do pokoju 301! Krok za krokiem – myślałam jaki ten kierownik jest, czy się zrozumiemy, czy będzie mi się dobrze rozmawiało, czy będę umiała się przed nim otworzyć i w ogóle … Przerażała mnie myśl, że to będzie trwać aż 20 minut! a co krok to intensywniejsze modły do Ducha Świętego o POMOC! Punkt 14.00 zapukałam – weszłam i stanęłam twarzą w twarz z moim kierownikiem duchowym. Pierwsze wrażenie – zdziwienie, wielkie ZASKOCZENIE – nie potrafię tego właściwie określić…
dzień trzeci
Zaraz po rozmowie poszłam do kościoła i … KŁÓCIŁAM się z Panem Bogiem! Poszło o ojca Pawła! – pytałam: Panie Boże, dlaczego on!? Czy naprawdę nie mógł być to ktoś inny? Czy ja dam radę?! Przecież on jest niewiele starszy ode mnie – czy ja będę POTRAFIŁA się OTWORZYĆ?! Zaufać? Ale zaraz przyszła odpowiedź ZAUFAJ i DAJ SIE PROWADZIC… Prosiłam o OTWARTOŚĆ i SZCZEROŚĆ serca! Znów notowałam to, co poruszało serce – żeby mieć o czym mówić – punkt 14.00 z kołataniem serca zapukałam do drzwi. Ojciec Paweł uśmiechnięty zapraszał do rozmowy…
dzień czwarty
…cóż – było coraz trudniej. Tematy do wprowadzeń zagłębiały coraz silniej we własne wnętrze – nie powiem, że były przyjemne. Wspomnienia osób, które kochamy, ale i te, które nas skrzywdziły. Te które nas skrzywdziły, ale i te któreśmy sami skrzywdzili. Serce krwawiło na medytacji. Nie mogłam się doczekać “rozmowy” – tak bardzo chciałam z kimś o tym pozmawiać. Było ciężko samej. Niełatwo było mówić, ale… DAŁAM SIĘ PROWADZIĆ i ze szczerą OTWARTOŚCIĄ chciałam z siebie wyrzucić to, co się dzieje. Poleciał potok słów – mówiłam o wszystkim i o niczym – i nagle: POCZEKAJ – a powiedz mi to i to… a ja – OoO! Blokada – nie mogę! Niby chcę, ale … ciężko i to ograniczenie czasowe, zostały 4 minuty – nie dam rady! … Kierownik zaproponował spotkanie wieczorem po ostatnim wprowadzeniu… Cóż – obiecałam przyjść…