1. Wzrastanie w środowisku rodzinnym i dworskim (1491-1521)

Bóg Stwórca sprawił w swojej odwiecznej miłości, że w październiku 1491 roku w Loyoli, w baskijskiej prowincji Guipuzcoa, przyszedł na ten świat Inigo jako trzynaste i ostatnie dziecko Beltrana Yaneza de Loyola i Marii Sanchez de Licona, należących do jednego z najznakomitszych baskijskich rodów szlacheckich. Były to czasy upadku Konstantynopola, Grenady – ostatniego bastionu Maurów na ziemi hiszpańskiej, odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba, pierwszej podróży Magellana dookoła świata, odkrycia rzeczywistej drogi do Indii przez Vasco da Gama. Czasy Merkatora, Kopernika, Gutennberga, Rafaela, Michała Anioła, Durera i wielu innych wybitnych postaci tego okresu. Nikomu nie przeszło wtedy przez myśl, że oto urodził się przyszły autor książeczki Ćwiczeń duchowych, założyciel nowego zakonu apostolskiego – Towarzystwa Jezusowego, oraz święty patron wszystkich ćwiczeń duchowych i rekolekcji.
Pan Bóg, powołując Iniga do życia, obdarzył go szczególną łaską dobrych rodziców, nie tylko szlachetnie urodzonych, należących do arystokracji (Parientes mayores), ale nade wszystko głęboko wierzących i praktykujących katolików. To było bodaj pierwsze na tym świecie, pośrednie spotkanie Iniga z Bogiem żywym. Właśnie rodzice, przyjmując Boży dar jego życia, prosili też Kościół o chrzest dla niego, poprzez który został wszczepiony w mistyczne Ciało Chrystusa -Początek i Koniec każdej drogi świętości. Również prowincja, w której przyszedł na świat była środowiskiem ludzi bardzo wierzących, jak potwierdza ojciec Hieronim Nadal: „Ignacy jest Hiszpanem z najlepszej szlachty z całej prowincji Guipuzcoa w kraju Basków; w prowincji tej wiara katolicka zachowuje się w takiej czystości, a ludzie tamtejsi od najdawniejszych czasów odznaczają się taką stałością i gorliwością w wierze, że nie cierpią wśród siebie żadnego neofity, który by między nimi mógł mieszkać”. Na chrzcie świętym rozpoczyna się więc szczególna, duchowa droga przyjaźni Iniga z Bogiem. Matka Iniga zmarła na tyle wcześnie, że nie zachował w pamięci nawet rysów jej twarzy, zaś ojciec zmarł, gdy Inigo miał lat piętnaście, w marcu 1506 roku.
Po śmierci matki został oddany na wychowanie do prostej wiejskiej kobiety, żony kowala, Marii Garin mieszkającej w sąsiadującej z Loyolą osady Eguibar. Była dla niego jak matka. Bóg posłużył się także nią, aby wzrastać w sercu młodziutkiego Iniga. To jej ręka nauczyła go czynić znak krzyża. Od niej też nauczył się podstaw wiary swych przodków. W tym czasie, jak podkreśla ojciec Hieronim Nadal, otrzymał gruntowne wychowanie w pobożności i szlachetności.
Pierwsze kilkanaście lata życia, spędzonych wśród pięknych górzystych krajobrazów, bujnych lasów, szumu rzeki Uroli i w towarzystwie chłopskich dzieci, były dla Iniga czasem dobrego wychowania chrześcijańskiego, które później stało się podstawą do osobistego przeżywania coraz głębszej więzi z Jezusem. W tym czasie Inigo poznawał podstawowe prawdy wiary Kościoła katolickiego i uczył się pięknego patriotyzmu, tak bardzo charakterystycznego dla rodu Loyolów. To dzięki wychowaniu w wierze po latach, w obliczu śmiertelnej walki z wrogiem, „wyspowiadał się z grzechów przed jednym ze swych towarzyszy broni”, bo tak czynili wówczas pobożni rycerze, gdy nie było kapłana; zdecydowanie bronił też czci Matki Najświętszej. Z kolei gorliwy patriotyzm nakazywał mu później bronić twierdzy Pampeluny w walce przeciwko Francuzom, choć, jak sam opowiada po latach, „wszyscy jego towarzysze widząc jasno, że nie potrafią się obronić, byli zdania, że trzeba się poddać”. Lecz Inigo „przytoczył tyle racji alkadowi [burmistrzowi], iż zdołał go przekonać i skłonić do obrony – wbrew opinii oficerów, których także do odwagi zachęcił swoim zapałem i energią”. Po latach, ten młodzieńczy zapał i energię Jezus przemienił w dojrzałą gorliwość apostolską w Kościele, w miłość roztropną (caritas discreta) i wielkie pragnienie czynienia wszystkiego na większą chwałę Bożą.
W okresie dzieciństwa i wczesnej młodości Iniga kształtowały nie tylko cnoty jego najbliższych, ich wielką lojalnością wobec Kościoła i królów katolickich oraz ich mężne dokonania, wpływały na niego także próżna sława światowa, żądza zaszczytów, namiętności, a nawet pycha. Jego pogoń za marnościami tego świata, próżnością i sławą pogłębiały się aż do trzydziestego roku życia. Zamiast życia w stanie duchownym, do którego przeznaczyła go rodzina, wybrał sławę rycerską. Jak podkreśla ojciec Hieronim Nadal, „chociaż w domu otrzymał dobre wychowanie nie oddał się studiom, lecz opanowany ideałem rycerskim cały zwrócił się ku karierze rycerskiej”.
Po śmierci ojca Inigo udał się do Areyalo, na dwór książęcy Jana Yelaząueza de Cuellar, wielkiego skarbnika króla Kastylii, gdzie spędził kolejnych jedenaście lat. Także ten okres miał duży wpływ na kształtowanie się osobowości młodego Iniga oraz na dalszą jego więź z Bogiem i z bliźnimi. Jak zauważa wybitny biograf życia św. Ignacego Loyoli, Piotr de Leturia, „wówczas krystalizowała się w jego duszy głębia uprzejmości i dworskiej elegancji, która została zainicjowana już w rodzinnym zamku. Oczyszczona z wszelkich światowych naleciałości, wyraźnie uwidacznia się potem w jego listach do księcia Gandii, króla Jana III oraz biskupów i książąt całej Europy”. Wtedy nawet nie przypuszczał, że Bóg wykorzysta to kiedyś do prowadzenia głębokich rozmów z innymi i okazywania wielkiego taktu dla zdobycia dusz. W tym czasie uczył się życia arystokratycznego, dobrych manier i szlachetnej elegancji, ale także zabiegał o sprawy tego świata i jego próżną chwałę. Marzył o wielkiej sławie rycerskiej, o romantycznym zdobyciu serca wybranki, którą okazała się wnuczka Izabeli Kastylijskiej, infantka Hiszpanii, najmłodsza siostra cesarza Karola V, donia Katarzyna, młodziutka córka króla Filipa Pięknego i królowej Joanny Szalonej. Robił wszystko, aby cel ten osiągnąć. We wszystkich sprawach mierzył bardzo wysoko. Po latach Pan Bóg przemienił tę postawę w duchowe pragnienie „więcej”, „bardziej” (ignacjańskie magis), o czym czytamy już w Fundamencie Ćwiczeń duchowych: „Trzeba pragnąć i wybierać jedynie to, co nam więcej pomaga do celu, dla którego jesteśmy stworzeni” (ĆD [23]), a w podstawowej medytacji drugiego tygodnia Ćwiczeń, o Wezwaniu Króla Przedwiecznego dodaje: „Ci zaś, co chcieliby więcej [Go] kochać i odznaczyć się we wszelakiej służbie swego Króla wiecznego i Pana wszech rzeczy, nie tylko ofiarują się całkowicie na trud, ale nadto działając przeciw własnej zmysłowości i przeciw swej miłości cielesnej i światowej, złożą z siebie ofiarę większej wartości i większej wagi” (ĆD [97]).
Jeden z pierwszych kryzysów w życiu Iniga pojawił się wówczas, gdy umarł pan dworu, na którym służył. Jego przyszłość stanęła wówczas pod znakiem zapytania. Postanowił jednak dalej podążać za sławą światową i, po śmierci Jana Velazqueza de Cuellar (12 sierpnia 1517 roku), opuścił Arevalo, aby udać się na służbę dworską księcia Najery i wicekróla Nawarry Antoniego Manrique de Lara, gdzie spędził cztery lata. Tam, jak podaje jego pierwszy biograf ojciec Piotr Ribadeneira, „elegancki i wesoły młodzieniec, który lubił piękne stroje i dobre życie”, oddał się „grom, kobietom, pojedynkom i broni”. Ojciec Jan de Polanco, sekretarz Ignacego Loyoli, w czasach gdy Ignacy był przełożonym generalnym Towarzystwa Jezusowego, komentując dworskie życie młodego Iniga, zauważył, że „chociaż był on przywiązany do religii, nie żył według zasad wiary i nie powstrzymywał się od grzechów. Szczególnie zaś oddawał się grom hazardowym, miłostkom i pojedynkom”. Niewątpliwie był to trudny etap jego rozwoju duchowego, jego życia z Bogiem i z ludźmi. Pod koniec życia sam wyznał, że przez wiele lat „był człowiekiem oddanym marnościom tego świata. Szczególniejsze upodobania znajdował w ćwiczeniach rycerskich, żywiąc wielkie i próżne pragnienie zdobycia sobie sławy”. Bóg jednak nigdy go nie opuścił. Całe doświadczenie słabości i grzechu, doświadczenie służenia królowi ziemskiemu, miłosierny Bóg przemienił z czasem w szczere nawrócenie oraz głębokie pragnienie naśladowania wielkich świętych i całkowite oddanie się na służbę Królowi Przedwiecznemu, Jezusowi Chrystusowi. Wybitny znawca duchowości ignacjańskiej, ojciec Hugo Rahner, podkreśla, że „bez tego grzesznego doświadczenia lat młodzieńczych trudno pojąć jego gwałtownie wybuchające uzdolnienie do rozeznawania duchów [^]”; z drugiej strony, „wszystko, co było dobre i piękne w jego dotychczasowym ideale służby, miało być tylko przeniesione na inny plan, na teren innych, już nie ziemskich wartości”.
Niezwykle ważnym wydarzeniem w duchowym rozwoju Ignacego, jego wzrastania w szkole Jezusa była bitwa Hiszpanów z Francuzami w Pampelunie. W tej nierównej walce Inigo López de Loyola, kierujący oddziałem wojsk hiszpańskich, trafiony został kulą armatnią, która „ugodziła go w nogę i zdruzgotała ją zupełnie. A ponieważ kula przeszła mu pomiędzy nogami, więc i druga noga była też ciężko zraniona”. Miało to miejsce 20 maja 1521 roku. Dzień ten był początkiem prawdziwego nawrócenia Iniga. Ciężko ranny, po kilkunastu dniach od wypadku, został przywieziony do rodzinnej Loyoli, gdzie lekarze orzekli, iż trzeba ponownie łamać nogę, by kości dobrze złożyć. Po operacji „stan jego zdrowia pogarszał się coraz bardziej. Nie mógł już jeść i pojawiły się inne oznaki zbliżającej się śmierci. Tak nadszedł dzień św. Jana [Chrzciciela], a lekarze nie mieli już wielkiej nadziei ocalenia go. Poradzono mu zatem, by się wyspowiadał. Przyjął więc ostatnie sakramenty w wigilię św. [Apostołów] Piotra i Pawła. Lekarze orzekli, że jeśli do północy nie poczuje się lepiej, można go uważać za straconego. Chory miał [zawsze] nabożeństwo do św. Piotra i spodobało się Panu naszemu sprawić, że o północy zaczął się czuć lepiej. Poprawa zdrowia była tak szybka, że już po kilku dniach uznano, iż nie grozi mu niebezpieczeństwo śmierci”. Kiedy poczuł się dobrze i kości zaczęły się już zrastać zauważył, że „poniżej kolana jedna kość była nasunięta na drugą, tak iż noga była przez to krótsza. Nadto kość ta sterczała tak bardzo, że był to widok nader brzydki. On zaś, zdecydowany iść drogą światową, nie mógł tego ścierpieć, bo sądził, że to go będzie szpecić. Zapytał więc chirurgów o możliwość odcięcia tej kości. Odpowiedzieli mu, że można ją odciąć, ale że cierpienia będą większe niż wszystkie te, jakich już doznał, ponieważ był już zdrowy i ponieważ operacja ta potrwa dłuższy czas. Niemniej zdecydował się na to męczeństwo z własnej woli”. W tej postawie Iniga widzimy, że nic nie mogło go powstrzymać przed kroczeniem drogą światową. Był to czas jego wielkiej udręki, bo wiedział, że już nigdy nie będzie sławnym rycerzem i dworzaninem; wszystkie jego plany życiowe legły w gruzach. Czuł się tak, jakby pogruchotano mu życie. Z drugiej strony, był to początek otwierania się na cudowne Boże działanie, początek nowej drogi naśladowania Chrystusa ubogiego, wzgardzonego i pokornego. Wyraził to później w Ćwiczeniach duchowych: „Chcę i pragnę i taka jest moja dobrze rozważona decyzja, jeśli to tylko jest ku Twojej większej służbie i chwale, naśladować Cię w znoszeniu wszystkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie tak zewnętrznym, jak i duchowym” (ĆD [98]); a w medytacji o Dwóch sztandarach każe prosić, aby Jezus „mię przyjął pod swój sztandar, najpierw w najwyższym ubóstwie duchowym, a jeśliby się to podobało Jego Boskiemu Majestatowi i chciałby mię do tego wybrać i przyjąć, to nie mniej i w ubóstwie zewnętrznym. Po drugie, w znoszeniu zniewag i krzywd, abym Go w nich więcej naśladował” (ĆD [147]); zaś w medytacji o Trzech stopniach pokory zachęca rekolektanta, aby chciał i wybierał „raczej ubóstwo z Chrystusem ubogim niż bogactwo; zniewagi z Chrystusem pełnym zniewag niż zaszczyty; i bardziej pragnął uchodzić za obłąkańca i głupca z powodu Chrystusa, boć Jego pierwszego za takiego miano, niż być uważanym za mądrego i roztropnego na tym świecie; a to wszystko dla większego naśladowania Chrystusa, Pana naszego” (ĆD [167]).