2. Okres intensywnego rozwoju duchowego (1521-1538)
Drugi okres rozwoju duchowego Iniga obejmuje: rekonwalescencję w Loyoli; czuwanie nocne w sanktuarium Matki Bożej w Montserracie; duchowe przeżycia w Manresie; pielgrzymkę do Ziemi Świętej; czas studiów w Barcelonie, Alcali, Salamance i w Paryżu oraz podróż do Rzymu przez Azpeitię, Wenecję i Vicenzę.
Na zamku w Loyoli, podczas rekonwalescencji Pan Bóg zaczął uczyć Iniga rozeznawania duchów: dobrego i złego. Doświadczenie to posłużyło mu później do napisania Reguł rozeznawania duchów i Reguł dotyczących wyboru, które zawarł w Ćwiczeniach duchowych (por. ĆD [313-336; 169-189]). Jak sam twierdzi: „Zasady wyboru [w Ćwiczeniach] zaczerpnął z tej różnorodności duchów i myśli, których doświadczył w Loyoli, kiedy był chory na nogę”. Gdy jego stan zdrowia na tyle się poprawił, że mógł czytać, chciał sięgnąć do ulubionych przez niego romansów rycerskich, ale w domu nie było nic innego oprócz Życia Chrystusa (Vita Christi) Ludolfa z Saksoni (zm. 1378) i żywotów świętych – Kwiat Świętych (Flos Sanctorum) Jakuba de Voragine, (zm. 1298). Z nudów sięgnął więc po te pobożne lektury, w pamięci przywołując także książki światowe, w których był rozmiłowany. Z czasem zaczął się zastanawiać nad myślami i uczuciami, które towarzyszyły mu po tych jakże różnych lekturach. Zauważył, że „kiedy myślał o rzeczach światowych, doznawał w tym wielkiej przyjemności, a kiedy znużony porzucał te myśli, czuł się oschły i niezadowolony. Kiedy znów myślał o odbyciu boso pielgrzymki do Jerozolimy lub o tym, żeby odżywiać się samymi tylko jarzynami o oddawać się innym surowościom, jakie widział u świętych, nie tylko odczuwał pociechę, kiedy trwał w tych myślach, ale nawet po ich ustąpieniu pozostawał zadowolony i radosny To doświadczenie doprowadziło go do zrozumienia, że jedne myśli czyniły go smutnym, inne zaś radosnym. I tak powoli doszedł do poznania różnych duchów, które w nim działały – jednego szatańskiego, drugiego Bożego”.
Owocem tych szczególnych łask Bożych dotyczących rozeznawania duchów było wielkie pragnienie, aby „udać się do Jerozolimy i praktykować takie biczowania i takie posty, jakich pragnie serce hojne i rozpalone miłością Bożą”. „Postanowił więc praktykować wielkie umartwienia nie tyle dla wynagrodzenia za swe grzechy, ile raczej dla przypodobania się Bogu i uradowania Go [^]. Jedynym jego zamiarem było dokonywać tych wielkich dzieł i czynów zewnętrznych, ponieważ tak czynili święci dla chwały Boga”. Potwierdzeniem decyzji, którą powziął, stało się niezwykłe doświadczenie, związane z Matką Bożą, które wpłynęło na całe jego późniejsze życie. Otóż, „pewnej nocy, gdy nie spał, ujrzał obraz naszej Pani ze świętym Dzieciątkiem Jezus. Widzenie to napełniło go na dłuższy czas nadzwyczajną pociechą i tak wielkim wstrętem do życia przeszłego, a szczególnie do grzechów cielesnych, iż zdawało mu się, że wymazane zostały z jego duszy wszystkie te obrazy i wyobrażenia, które aż do tej pory były w nim
wyryte”.
Po kilku miesiącach rekonwalescencji, kiedy poczuł się już dobrze, pod koniec lutego 1522 roku, wyruszył w drogę; najpierw z Loyoli do Nawarrety, a stamtąd do Montserratu. Po drodze odbył całonocne czuwanie przed ołtarzem Matki Bożej w Arancuz (Aranzazu), gdzie modlił się o nowe siły na czas podróży. Tutaj też złożył ślub czystości. Po przybyciu do Montserratu, 21 marca 1522 roku, wyspowiadał się z całego życia. Była to spowiedź już nie przed towarzyszem broni, jak wcześniej, ale przed kapłanem Chrystusowym, spowiedź sakramentalna. Oddał też swoje dworskie ubranie żebrakowi, a sam przywdział upragnione odzienie pielgrzymie, aby upodobnić się do Chrystusa ubogiego i wzgardzonego. W wigilię święta Zwiastowania, „uklęknął przed ołtarzem Matki Boskiej z kosturem w ręce i spędził tam całą noc – już to klęcząc, już to stojąc”. Dla Iniga to nocne czuwanie przed Maryją było niezwykłym przeżyciem duchowym, które, także poprzez ubiór zewnętrzny, jeszcze bardziej łączyło Go z Jezusem. Nazajutrz udał się w dalszą drogę. Aby nie spotkać znających go ludzi dworu, omijał główne szlaki i w ten sposób przybył do Manresy, gdzie zamierzał zatrzymać się przez kilka dni. W rzeczywistości pobyt w Manresie trwał jedenaście miesięcy i był najważniejszym etapem duchowego rozwoju i jego przyjaźni z Bogiem. Właśnie tam powstały słynne Ćwiczenia duchowe.
W całym pobycie Iniga w Manresie możemy wyróżnić trzy etapy jego życia duchowego, które tak bardzo zjednoczyły go z Jezusem: okres spokojny, czas udręczeń oraz okres wielkich łask mistycznych. W pierwszym okresie „trwał jakby w jednym i tym samym wewnętrznym stanie wielkiej i niezmiennej radości, nie mając jednak żadnej znajomości rzeczy wewnętrznych i duchowych”. Gdy przyszedł okres cierpień duchowych, doświadczał wielu pokus. Między innymi „nachodziła go myśl uparta, która go dręczyła, przedstawiając mu trudności jego [obecnego] życia. Było to tak, jakby mu ktoś mówił w duszy: «Jak będziesz mógł znosić takie życie przez 70 lat, które masz przeżyć?». Ale on czując, że ta myśl pochodzi od nieprzyjaciela, odpowiadał na nią wewnętrznie z wielką mocą: «O nędzniku! Czy możesz mi obiecać choćby jedną godzinę życia?»”. Był to czas wielkiej próby, czas skrupułów, które męczyły go przez kilka miesięcy; „nachodziła go często gwałtowna pokusa, żeby się rzucić w dół przez wielki otwór, który był w jego pokoju blisko miejsca, gdzie zwykle się modlił. Ale wiedząc, że byłoby to grzechem zabić samego siebie, zaczynał wołać do Pana: «Panie, nie uczynię tego, co Ciebie obraża!»”. Czas strapień duchowych i skrupułów posłużył później Ignacemu do napisania Reguł rozeznawania duchów (por. ĆD [313336]) i Reguł o skrupułach (por. ĆD [345-351]). W Regule czwartej, dotyczącej rozeznawania duchów czytamy, że strapienie duchowe, to przede wszystkim „ciemność w duszy, zakłócenie w niej, poruszenie do rzeczy niskich i ziemskich, niepokój z powodu różnych miotań się i pokus, skłaniający do nieufności, bez nadziei, bez miłości. Dusza stwierdza wtedy, że jest całkiem leniwa, letnia, smutna i jakby odłączona od swego Stwórcy i Pana” (ĆD [317]).
Po czasie oczyszczenia duchowego nastąpiły wielkie łaski mistyczne. U ich początków Inigo czuł się jak człowiek zbudzony ze snu. Najpierw wspominał wizję Trójcy Przenajświętszej: „Pewnego dnia, gdy odmawiał oficjum o Matce Boskiej na schodach klasztoru, jego umysł zaczął się wznosić [ku górze] i ujrzał Przenajświętszą Trójcę jakby pod postacią trzech klawiszy [organu], a to z tak obfitymi łzami i z takim łkaniem, że nie mógł zapanować nad sobą [^]. I już na całe życie pozostało mu to wrażenie, tak iż doznawał wielkiej pobożności, ilekroć modlił się do Trójcy Świętej”.
Dalej, „przedstawił się jego umysłowi sposób, w jaki Bóg stworzył świat; a towarzyszyła temu wielka radość duchowa”. Odtąd Inigo spoglądał na „wszystkie rzeczy na obliczu ziemi” (ĆD [23]) tylko w świetle ich wyjścia i ich powrotu do Boga – Źródła wszelkiego dobra, od którego pochodzą „wszystkie dobra i dary” (ĆD [237]), zarówno „stworzenie, odkupienie, a także dary poszczególne” (ĆD [234]). Był to też czas dogłębnego zrozumienia, że Chrystus jest „odwiecznym Panem wszystkich rzeczy” (ĆD [98]).
Również na Mszy świętej, podczas podniesienia Ciała Pańskiego, Inigo „widział jasno umysłem swoim, jak Pan nasz Jezus Chrystus jest obecny w tym Najświętszym Sakramencie”. Poza tym, „widział podczas modlitwy oczami wewnętrznymi człowieczeństwo Jezusa Chrystusa [^]. Widział także Najświętszą Pannę”. Te widzenia „utwierdziły go i dały mu na zawsze taką pewność we wierze, że często mówił sam do siebie: Choćby nie było Pisma Świętego, które nas poucza o tych rzeczach wiary, on byłby zdecydowany umrzeć za nie tylko dlatego, że je widział”.
Jednak największą łaską, jaką Inigo otrzymał w Manresie, było tak zwane „wielkie oświecenie” (magna illustratio) nad rzeką Cardoner. Wizja ta była bodaj najważniejszym etapem na drodze duchowego rozwoju Iniga, jego przyjaźni z Bogiem, czasem narodzin dla Ćwiczeń duchowych i Towarzystwa Jezusowego, choć wcześniejsze przeżycia duchowe miały także duży wpływ na nie. Otóż, „pewnego razu szedł, powodowany uczuciem pobożności, do kościoła [^]. Droga prowadziła tuż nad rzeką. I kiedy tak szedł zatopiony w swoich modlitwach, usiadł na chwilę zwrócony twarzą ku rzece, która płynęła głęboko w dole. I gdy tam tak siedział, zaczęły się otwierać oczy jego umysłu. Nie znaczy to, że oglądał jakąś wizję, ale że zrozumiał i poznał wiele rzeczy tak duchowych, jak i odnoszących się do wiary i wiedzy. A stało się to w tak wielkim świetle, że wszystko wydało mu się nowe [^]. Otrzymał wtedy tak wielką jasność dla umysłu i do tego stopnia, że jeśli rozważy całe życie swoje aż do 62 roku życia i jeśli zbierze razem wszystkie pomoce otrzymane od Boga, i wszystko to, czego się nauczył, i choćby to wszystko zebrał w jedno, to i tak nie sądzi, żeby to wszystko dorównywało temu, co wtedy otrzymał w tym jednym przeżyciu”. Był to okres dogłębnego zrozumienia czym jest pocieszenie duchowe, które opisał w Regułach rozeznawania duchów: „Pocieszeniem nazywam [przeżycie], gdy w duszy powstaje pewne poruszenie wewnętrzne, dzięki któremu dusza rozpala się w miłości ku swemu Stwórcy i Panu, a wskutek tego nie może już kochać żadnej rzeczy stworzonej na obliczu ziemi dla niej samej, lecz tylko w Stwórcy wszystkich rzeczy. Podobnie i wtedy [jest pocieszenie], gdy wylewa łzy, które ją skłaniają do miłości swego Pana, czy to na skutek żalu za swe grzechy, czy to współczując Męce Chrystusa, Pana naszego, czy to dla innych jakich racji, które są skierowane wprost do służby i chwały Jego. Wreszcie nazywam pocieszeniem wszelkie pomnożenie nadziei, wiary i miłości, i wszelkiej radości wewnętrznej, która wzywa i pociąga do rzeczy niebieskich i do właściwego dobra [i zbawienia] własnej duszy, dając jej odpoczniecie i uspokojenie w Stwórcy i Panu swoim” (ĆD [316]).
Kolejnym etapem duchowego rozwoju Iniga była podróż i pobyt w Ziemi Świętej, Ziemi Jezusa, która wywarła niezatarty ślad na jego duszy. Na czas pielgrzymki zrezygnował z towarzystwa oraz finansowych zabezpieczeń, „najważniejszą rzeczą dla niego było mieć schronienie w samym tylko Bogu”. „W duszy bowiem miał wielką pewność, że Bóg wskaże mu sposób, aby mógł udać się do Jerozolimy”. Kiedy po wielu trudach podróży morskiej 4 września 1523 roku ujrzał w końcu Jerozolimę „doznał wielkiej pociechy” i „powziął mocne postanowienie pozostać w Jerozolimie, aby odwiedzać ustawicznie te miejsca święte [^] i pomagać duszom”. Przez cały tam pobyt Inigo przeżywał wielkie pociechy duchowe. „Raz mu się zdawało, że widzi wciąż Chrystusa nad sobą. Widzenie to trwało, darząc go wielką obfitością pociechy”. Pobyt Iniga w Ziemi Świętej miał później swoje odbicie także w Ćwiczeniach duchowych, w medytacjach i kontemplacjach tajemnic życia Pana Jezusa. Nie mogąc jednak zostać na zawsze w Ziemi Świętej, wraz z innymi pątnikami wrócił do Europy.
Po dotarciu do Wenecji, około 15 stycznia 1524 roku, Inigo pytając Pana Boga co ma czynić (quid agendum) rozeznał, że aby móc pomagać duszom, głównie przez dawanie Ćwiczeń duchowych, musi podjąć naukę. W tym celu wyruszył do Barcelony, aby tam przez dwa lata uczyć się łaciny. Następnie studiował filozofię w Alkali, Salamance, a w Paryżu także teologię (15261535). Były to lata kolejnych etapów przyjaźni Iniga z Bogiem, z którym jednoczył się też w nauce. Tę samą postawę jednoczenia się z Bogiem we wszystkich czynnościach, zalecił po latach, jako przełożony generalny Towarzystwa Jezusowego, swoim współbraciom będącym na etapach formacji intelektualnej, aby podczas studiów zwracali uwagę na to, „żeby z jednej strony wskutek zapału do nauki nie ostygło w nich zamiłowanie do rzetelnych cnót i życia zakonnego, z drugiej zaś żeby zbyt dużo miejsca nie zajmowały umartwienia, modlitwy i długie rozmyślania. Oddawanie się bowiem nauce z czystą intencją służenia Bogu, co w jakiejś mierze pochłania całego człowieka, będzie rzeczą nie mniej miłą Bogu i Panu naszemu, niż tamte praktyki w czasie przeznaczonym na studia”. Poza studiowaniem, począwszy od Alcali, „zajmował się także dawaniem Ćwiczeń Duchownych i wyjaśnianiem katechizmu i w ten sposób przynosił owoce dla chwały Bożej”. W Alcali i Salamance wiele też wycierpiał dla Jezusa; był niesłusznie oskarżany, osądzany, a nawet więziony. Jednocześnie mówił, że „nie ma tyle krat i łańcuchów w Salamance, ile by pragnął, i więcej jeszcze, dla miłości Boga”.
Podczas siedmioletniego pobytu w Paryżu (luty 1528 – marzec 1535) Inigo skończył studia filozoficzne, uzyskując stopień magistra, oraz za pomocą Ćwiczeń duchowych pozyskał nowych przyjaciół w Panu do służby Bożej: Piotra Fabera, Franciszka Ksawerego, Szymona Rodrigueza, Jakuba Layneza, Alfonsa Salmerona i Mikołaja Bobadillę. Po kilku latach, wraz z nimi i trzema nowymi towarzyszami w Panu: Klaudiuszem Le Jay, Janem Codure i Paschazym Broetem założył Towarzystwo Jezusowe. W Paryżu zmienił też imię z Inigo na Ignacy, aby i w ten sposób być jeszcze bliżej Jezusa, na wzór swojego ulubionego patrona, św. Ignacego Antiocheńskiego. Szczególnym momentem zacieśnienia więzi Ignacego z Jezusem były śluby ubóstwa i czystości złożone wraz z Towarzyszami w kaplicy św. Dionizego na Montmartre w Paryżu, 15 sierpnia 1534 roku. Przyjaciele w Panu ślubowali wówczas także, że chcą „udać się do Wenecji i do Jerozolimy i poświęcić swe życie dla pożytku i pomocy duszom. A gdyby im nie pozwolono pozostać w Jerozolimie, mieli powrócić do Rzymu i stawić się przed Namiestnikiem Chrystusa, ażeby posłużył się nimi tam, gdzie to według jego sądu będzie dla większej chwały Boga i dla pożytku dusz”.W oczekiwaniu na wyjazd do Jerozolimy Ignacy i towarzysze, z rąk biskupa Wincentego Negusanti, przyjęli święcenia kapłańskie w Wenecji, w czerwcu 1537 roku. Następnie jakiś czas Ignacy spędził w Yicenzy głosząc kazania, gdzie miał „wiele wizji duchowych i wiele – i to prawie stale -pociech”. Przyjęcie święceń kapłańskich i możliwość odprawiania Eucharystii było dla Ignacego tak wielkim przeżyciem duchowym, iż „postanowił, że przez rok nie będzie odprawiał mszy św., przygotowując się do niej i prosząc Matkę Najświętszą, aby go chciała przyłączyć do swego Syna”. Pierwszą Mszę św. odprawił 25 grudnia 1538 roku, w bazylice Matki Boskiej Większej w Rzymie.
Kiedy pielgrzymował do Rzymu, aby oddać się do dyspozycji papieża Pawła III, w miejscowości La Storta Bóg definitywnie wysłuchał jego dawnej modlitwy i obdarzył go niezwykłą łaską przyłączenia do Jezusa Chrystusa. Już w Manresie prosił Maryję, jak czytamy w medytacji o Dwóch sztandarach w Ćwiczeniach duchowych, „żeby mi uzyskała u Syna i Pana swego łaskę, aby mię przyjął pod swój sztandar” (ĆD [147]). Teraz otrzymał tę łaskę w całej pełni. Tak o niej opowiada: „Pewnego dnia [ok. 15 listopada 1537 roku], gdy był w pewnym kościele o kilka mil od Rzymu i modlił się, poczuł taką zmianę w duszy i ujrzał z tak wielką jasnością, że Bóg Ojciec przyłączył go do swego Syna Jezusa Chrystusa, iż nie odważyłby się nigdy wątpić o tym, że Bóg Ojciec przyłączył go do swego Syna”. Wizja w La Storta była nie tylko osobistą łaską Ignacego, ale odnosiła się też do jego towarzyszy i przyszłego zakonu, który Ignacy nazwał Towarzystwem Jezusowym z wielkiego nabożeństwa do Imienia Jezus. Ojciec Jakub Laynez, jeden z pierwszych Towarzyszy Ignacego i drugi Generał Towarzystwa Jezusowego (1558-1565), tak opisał to, co od niego usłyszał: „Kiedy szliśmy drogą do Rzymu przez Sienę, zdarzyło się, że Ojciec nasz otrzymał wiele duchowych pociech, szczególnie podczas Najświętszej Eucharystii. Magister Faber i ja odprawialiśmy pewnego dnia Mszę św., on zaś nie odprawiał, ale przyjmował Komunię św. Powiedział mi wtedy, że wydaje mu się, iż Bóg wycisną mu w sercu następujące słowa: Ego ero vobis Romae propitius. Ponieważ Ojciec nasz nie wiedział, co mogą te słowa znaczyć, powiedział: Nie wiem, co się z nami stanie, może zostaniemy w Rzymie ukrzyżowani. Potem innym razem powiedział, że wydawało mu się, iż widzi Chrystusa z krzyżem na ramionach i Ojca Przedwiecznego obok, który mówił do niego: «Chcę byś nam służył». I właśnie z tego powodu mając wielkie uczucie pobożności do Najświętszego Imienia, chciał nazwać ten zakon: Towarzystwem Jezusowym”.
Na zamku w Loyoli, podczas rekonwalescencji Pan Bóg zaczął uczyć Iniga rozeznawania duchów: dobrego i złego. Doświadczenie to posłużyło mu później do napisania Reguł rozeznawania duchów i Reguł dotyczących wyboru, które zawarł w Ćwiczeniach duchowych (por. ĆD [313-336; 169-189]). Jak sam twierdzi: „Zasady wyboru [w Ćwiczeniach] zaczerpnął z tej różnorodności duchów i myśli, których doświadczył w Loyoli, kiedy był chory na nogę”. Gdy jego stan zdrowia na tyle się poprawił, że mógł czytać, chciał sięgnąć do ulubionych przez niego romansów rycerskich, ale w domu nie było nic innego oprócz Życia Chrystusa (Vita Christi) Ludolfa z Saksoni (zm. 1378) i żywotów świętych – Kwiat Świętych (Flos Sanctorum) Jakuba de Voragine, (zm. 1298). Z nudów sięgnął więc po te pobożne lektury, w pamięci przywołując także książki światowe, w których był rozmiłowany. Z czasem zaczął się zastanawiać nad myślami i uczuciami, które towarzyszyły mu po tych jakże różnych lekturach. Zauważył, że „kiedy myślał o rzeczach światowych, doznawał w tym wielkiej przyjemności, a kiedy znużony porzucał te myśli, czuł się oschły i niezadowolony. Kiedy znów myślał o odbyciu boso pielgrzymki do Jerozolimy lub o tym, żeby odżywiać się samymi tylko jarzynami o oddawać się innym surowościom, jakie widział u świętych, nie tylko odczuwał pociechę, kiedy trwał w tych myślach, ale nawet po ich ustąpieniu pozostawał zadowolony i radosny To doświadczenie doprowadziło go do zrozumienia, że jedne myśli czyniły go smutnym, inne zaś radosnym. I tak powoli doszedł do poznania różnych duchów, które w nim działały – jednego szatańskiego, drugiego Bożego”.
Owocem tych szczególnych łask Bożych dotyczących rozeznawania duchów było wielkie pragnienie, aby „udać się do Jerozolimy i praktykować takie biczowania i takie posty, jakich pragnie serce hojne i rozpalone miłością Bożą”. „Postanowił więc praktykować wielkie umartwienia nie tyle dla wynagrodzenia za swe grzechy, ile raczej dla przypodobania się Bogu i uradowania Go [^]. Jedynym jego zamiarem było dokonywać tych wielkich dzieł i czynów zewnętrznych, ponieważ tak czynili święci dla chwały Boga”. Potwierdzeniem decyzji, którą powziął, stało się niezwykłe doświadczenie, związane z Matką Bożą, które wpłynęło na całe jego późniejsze życie. Otóż, „pewnej nocy, gdy nie spał, ujrzał obraz naszej Pani ze świętym Dzieciątkiem Jezus. Widzenie to napełniło go na dłuższy czas nadzwyczajną pociechą i tak wielkim wstrętem do życia przeszłego, a szczególnie do grzechów cielesnych, iż zdawało mu się, że wymazane zostały z jego duszy wszystkie te obrazy i wyobrażenia, które aż do tej pory były w nim
wyryte”.
Po kilku miesiącach rekonwalescencji, kiedy poczuł się już dobrze, pod koniec lutego 1522 roku, wyruszył w drogę; najpierw z Loyoli do Nawarrety, a stamtąd do Montserratu. Po drodze odbył całonocne czuwanie przed ołtarzem Matki Bożej w Arancuz (Aranzazu), gdzie modlił się o nowe siły na czas podróży. Tutaj też złożył ślub czystości. Po przybyciu do Montserratu, 21 marca 1522 roku, wyspowiadał się z całego życia. Była to spowiedź już nie przed towarzyszem broni, jak wcześniej, ale przed kapłanem Chrystusowym, spowiedź sakramentalna. Oddał też swoje dworskie ubranie żebrakowi, a sam przywdział upragnione odzienie pielgrzymie, aby upodobnić się do Chrystusa ubogiego i wzgardzonego. W wigilię święta Zwiastowania, „uklęknął przed ołtarzem Matki Boskiej z kosturem w ręce i spędził tam całą noc – już to klęcząc, już to stojąc”. Dla Iniga to nocne czuwanie przed Maryją było niezwykłym przeżyciem duchowym, które, także poprzez ubiór zewnętrzny, jeszcze bardziej łączyło Go z Jezusem. Nazajutrz udał się w dalszą drogę. Aby nie spotkać znających go ludzi dworu, omijał główne szlaki i w ten sposób przybył do Manresy, gdzie zamierzał zatrzymać się przez kilka dni. W rzeczywistości pobyt w Manresie trwał jedenaście miesięcy i był najważniejszym etapem duchowego rozwoju i jego przyjaźni z Bogiem. Właśnie tam powstały słynne Ćwiczenia duchowe.
W całym pobycie Iniga w Manresie możemy wyróżnić trzy etapy jego życia duchowego, które tak bardzo zjednoczyły go z Jezusem: okres spokojny, czas udręczeń oraz okres wielkich łask mistycznych. W pierwszym okresie „trwał jakby w jednym i tym samym wewnętrznym stanie wielkiej i niezmiennej radości, nie mając jednak żadnej znajomości rzeczy wewnętrznych i duchowych”. Gdy przyszedł okres cierpień duchowych, doświadczał wielu pokus. Między innymi „nachodziła go myśl uparta, która go dręczyła, przedstawiając mu trudności jego [obecnego] życia. Było to tak, jakby mu ktoś mówił w duszy: «Jak będziesz mógł znosić takie życie przez 70 lat, które masz przeżyć?». Ale on czując, że ta myśl pochodzi od nieprzyjaciela, odpowiadał na nią wewnętrznie z wielką mocą: «O nędzniku! Czy możesz mi obiecać choćby jedną godzinę życia?»”. Był to czas wielkiej próby, czas skrupułów, które męczyły go przez kilka miesięcy; „nachodziła go często gwałtowna pokusa, żeby się rzucić w dół przez wielki otwór, który był w jego pokoju blisko miejsca, gdzie zwykle się modlił. Ale wiedząc, że byłoby to grzechem zabić samego siebie, zaczynał wołać do Pana: «Panie, nie uczynię tego, co Ciebie obraża!»”. Czas strapień duchowych i skrupułów posłużył później Ignacemu do napisania Reguł rozeznawania duchów (por. ĆD [313336]) i Reguł o skrupułach (por. ĆD [345-351]). W Regule czwartej, dotyczącej rozeznawania duchów czytamy, że strapienie duchowe, to przede wszystkim „ciemność w duszy, zakłócenie w niej, poruszenie do rzeczy niskich i ziemskich, niepokój z powodu różnych miotań się i pokus, skłaniający do nieufności, bez nadziei, bez miłości. Dusza stwierdza wtedy, że jest całkiem leniwa, letnia, smutna i jakby odłączona od swego Stwórcy i Pana” (ĆD [317]).
Po czasie oczyszczenia duchowego nastąpiły wielkie łaski mistyczne. U ich początków Inigo czuł się jak człowiek zbudzony ze snu. Najpierw wspominał wizję Trójcy Przenajświętszej: „Pewnego dnia, gdy odmawiał oficjum o Matce Boskiej na schodach klasztoru, jego umysł zaczął się wznosić [ku górze] i ujrzał Przenajświętszą Trójcę jakby pod postacią trzech klawiszy [organu], a to z tak obfitymi łzami i z takim łkaniem, że nie mógł zapanować nad sobą [^]. I już na całe życie pozostało mu to wrażenie, tak iż doznawał wielkiej pobożności, ilekroć modlił się do Trójcy Świętej”.
Dalej, „przedstawił się jego umysłowi sposób, w jaki Bóg stworzył świat; a towarzyszyła temu wielka radość duchowa”. Odtąd Inigo spoglądał na „wszystkie rzeczy na obliczu ziemi” (ĆD [23]) tylko w świetle ich wyjścia i ich powrotu do Boga – Źródła wszelkiego dobra, od którego pochodzą „wszystkie dobra i dary” (ĆD [237]), zarówno „stworzenie, odkupienie, a także dary poszczególne” (ĆD [234]). Był to też czas dogłębnego zrozumienia, że Chrystus jest „odwiecznym Panem wszystkich rzeczy” (ĆD [98]).
Również na Mszy świętej, podczas podniesienia Ciała Pańskiego, Inigo „widział jasno umysłem swoim, jak Pan nasz Jezus Chrystus jest obecny w tym Najświętszym Sakramencie”. Poza tym, „widział podczas modlitwy oczami wewnętrznymi człowieczeństwo Jezusa Chrystusa [^]. Widział także Najświętszą Pannę”. Te widzenia „utwierdziły go i dały mu na zawsze taką pewność we wierze, że często mówił sam do siebie: Choćby nie było Pisma Świętego, które nas poucza o tych rzeczach wiary, on byłby zdecydowany umrzeć za nie tylko dlatego, że je widział”.
Jednak największą łaską, jaką Inigo otrzymał w Manresie, było tak zwane „wielkie oświecenie” (magna illustratio) nad rzeką Cardoner. Wizja ta była bodaj najważniejszym etapem na drodze duchowego rozwoju Iniga, jego przyjaźni z Bogiem, czasem narodzin dla Ćwiczeń duchowych i Towarzystwa Jezusowego, choć wcześniejsze przeżycia duchowe miały także duży wpływ na nie. Otóż, „pewnego razu szedł, powodowany uczuciem pobożności, do kościoła [^]. Droga prowadziła tuż nad rzeką. I kiedy tak szedł zatopiony w swoich modlitwach, usiadł na chwilę zwrócony twarzą ku rzece, która płynęła głęboko w dole. I gdy tam tak siedział, zaczęły się otwierać oczy jego umysłu. Nie znaczy to, że oglądał jakąś wizję, ale że zrozumiał i poznał wiele rzeczy tak duchowych, jak i odnoszących się do wiary i wiedzy. A stało się to w tak wielkim świetle, że wszystko wydało mu się nowe [^]. Otrzymał wtedy tak wielką jasność dla umysłu i do tego stopnia, że jeśli rozważy całe życie swoje aż do 62 roku życia i jeśli zbierze razem wszystkie pomoce otrzymane od Boga, i wszystko to, czego się nauczył, i choćby to wszystko zebrał w jedno, to i tak nie sądzi, żeby to wszystko dorównywało temu, co wtedy otrzymał w tym jednym przeżyciu”. Był to okres dogłębnego zrozumienia czym jest pocieszenie duchowe, które opisał w Regułach rozeznawania duchów: „Pocieszeniem nazywam [przeżycie], gdy w duszy powstaje pewne poruszenie wewnętrzne, dzięki któremu dusza rozpala się w miłości ku swemu Stwórcy i Panu, a wskutek tego nie może już kochać żadnej rzeczy stworzonej na obliczu ziemi dla niej samej, lecz tylko w Stwórcy wszystkich rzeczy. Podobnie i wtedy [jest pocieszenie], gdy wylewa łzy, które ją skłaniają do miłości swego Pana, czy to na skutek żalu za swe grzechy, czy to współczując Męce Chrystusa, Pana naszego, czy to dla innych jakich racji, które są skierowane wprost do służby i chwały Jego. Wreszcie nazywam pocieszeniem wszelkie pomnożenie nadziei, wiary i miłości, i wszelkiej radości wewnętrznej, która wzywa i pociąga do rzeczy niebieskich i do właściwego dobra [i zbawienia] własnej duszy, dając jej odpoczniecie i uspokojenie w Stwórcy i Panu swoim” (ĆD [316]).
Kolejnym etapem duchowego rozwoju Iniga była podróż i pobyt w Ziemi Świętej, Ziemi Jezusa, która wywarła niezatarty ślad na jego duszy. Na czas pielgrzymki zrezygnował z towarzystwa oraz finansowych zabezpieczeń, „najważniejszą rzeczą dla niego było mieć schronienie w samym tylko Bogu”. „W duszy bowiem miał wielką pewność, że Bóg wskaże mu sposób, aby mógł udać się do Jerozolimy”. Kiedy po wielu trudach podróży morskiej 4 września 1523 roku ujrzał w końcu Jerozolimę „doznał wielkiej pociechy” i „powziął mocne postanowienie pozostać w Jerozolimie, aby odwiedzać ustawicznie te miejsca święte [^] i pomagać duszom”. Przez cały tam pobyt Inigo przeżywał wielkie pociechy duchowe. „Raz mu się zdawało, że widzi wciąż Chrystusa nad sobą. Widzenie to trwało, darząc go wielką obfitością pociechy”. Pobyt Iniga w Ziemi Świętej miał później swoje odbicie także w Ćwiczeniach duchowych, w medytacjach i kontemplacjach tajemnic życia Pana Jezusa. Nie mogąc jednak zostać na zawsze w Ziemi Świętej, wraz z innymi pątnikami wrócił do Europy.
Po dotarciu do Wenecji, około 15 stycznia 1524 roku, Inigo pytając Pana Boga co ma czynić (quid agendum) rozeznał, że aby móc pomagać duszom, głównie przez dawanie Ćwiczeń duchowych, musi podjąć naukę. W tym celu wyruszył do Barcelony, aby tam przez dwa lata uczyć się łaciny. Następnie studiował filozofię w Alkali, Salamance, a w Paryżu także teologię (15261535). Były to lata kolejnych etapów przyjaźni Iniga z Bogiem, z którym jednoczył się też w nauce. Tę samą postawę jednoczenia się z Bogiem we wszystkich czynnościach, zalecił po latach, jako przełożony generalny Towarzystwa Jezusowego, swoim współbraciom będącym na etapach formacji intelektualnej, aby podczas studiów zwracali uwagę na to, „żeby z jednej strony wskutek zapału do nauki nie ostygło w nich zamiłowanie do rzetelnych cnót i życia zakonnego, z drugiej zaś żeby zbyt dużo miejsca nie zajmowały umartwienia, modlitwy i długie rozmyślania. Oddawanie się bowiem nauce z czystą intencją służenia Bogu, co w jakiejś mierze pochłania całego człowieka, będzie rzeczą nie mniej miłą Bogu i Panu naszemu, niż tamte praktyki w czasie przeznaczonym na studia”. Poza studiowaniem, począwszy od Alcali, „zajmował się także dawaniem Ćwiczeń Duchownych i wyjaśnianiem katechizmu i w ten sposób przynosił owoce dla chwały Bożej”. W Alcali i Salamance wiele też wycierpiał dla Jezusa; był niesłusznie oskarżany, osądzany, a nawet więziony. Jednocześnie mówił, że „nie ma tyle krat i łańcuchów w Salamance, ile by pragnął, i więcej jeszcze, dla miłości Boga”.
Podczas siedmioletniego pobytu w Paryżu (luty 1528 – marzec 1535) Inigo skończył studia filozoficzne, uzyskując stopień magistra, oraz za pomocą Ćwiczeń duchowych pozyskał nowych przyjaciół w Panu do służby Bożej: Piotra Fabera, Franciszka Ksawerego, Szymona Rodrigueza, Jakuba Layneza, Alfonsa Salmerona i Mikołaja Bobadillę. Po kilku latach, wraz z nimi i trzema nowymi towarzyszami w Panu: Klaudiuszem Le Jay, Janem Codure i Paschazym Broetem założył Towarzystwo Jezusowe. W Paryżu zmienił też imię z Inigo na Ignacy, aby i w ten sposób być jeszcze bliżej Jezusa, na wzór swojego ulubionego patrona, św. Ignacego Antiocheńskiego. Szczególnym momentem zacieśnienia więzi Ignacego z Jezusem były śluby ubóstwa i czystości złożone wraz z Towarzyszami w kaplicy św. Dionizego na Montmartre w Paryżu, 15 sierpnia 1534 roku. Przyjaciele w Panu ślubowali wówczas także, że chcą „udać się do Wenecji i do Jerozolimy i poświęcić swe życie dla pożytku i pomocy duszom. A gdyby im nie pozwolono pozostać w Jerozolimie, mieli powrócić do Rzymu i stawić się przed Namiestnikiem Chrystusa, ażeby posłużył się nimi tam, gdzie to według jego sądu będzie dla większej chwały Boga i dla pożytku dusz”.W oczekiwaniu na wyjazd do Jerozolimy Ignacy i towarzysze, z rąk biskupa Wincentego Negusanti, przyjęli święcenia kapłańskie w Wenecji, w czerwcu 1537 roku. Następnie jakiś czas Ignacy spędził w Yicenzy głosząc kazania, gdzie miał „wiele wizji duchowych i wiele – i to prawie stale -pociech”. Przyjęcie święceń kapłańskich i możliwość odprawiania Eucharystii było dla Ignacego tak wielkim przeżyciem duchowym, iż „postanowił, że przez rok nie będzie odprawiał mszy św., przygotowując się do niej i prosząc Matkę Najświętszą, aby go chciała przyłączyć do swego Syna”. Pierwszą Mszę św. odprawił 25 grudnia 1538 roku, w bazylice Matki Boskiej Większej w Rzymie.
Kiedy pielgrzymował do Rzymu, aby oddać się do dyspozycji papieża Pawła III, w miejscowości La Storta Bóg definitywnie wysłuchał jego dawnej modlitwy i obdarzył go niezwykłą łaską przyłączenia do Jezusa Chrystusa. Już w Manresie prosił Maryję, jak czytamy w medytacji o Dwóch sztandarach w Ćwiczeniach duchowych, „żeby mi uzyskała u Syna i Pana swego łaskę, aby mię przyjął pod swój sztandar” (ĆD [147]). Teraz otrzymał tę łaskę w całej pełni. Tak o niej opowiada: „Pewnego dnia [ok. 15 listopada 1537 roku], gdy był w pewnym kościele o kilka mil od Rzymu i modlił się, poczuł taką zmianę w duszy i ujrzał z tak wielką jasnością, że Bóg Ojciec przyłączył go do swego Syna Jezusa Chrystusa, iż nie odważyłby się nigdy wątpić o tym, że Bóg Ojciec przyłączył go do swego Syna”. Wizja w La Storta była nie tylko osobistą łaską Ignacego, ale odnosiła się też do jego towarzyszy i przyszłego zakonu, który Ignacy nazwał Towarzystwem Jezusowym z wielkiego nabożeństwa do Imienia Jezus. Ojciec Jakub Laynez, jeden z pierwszych Towarzyszy Ignacego i drugi Generał Towarzystwa Jezusowego (1558-1565), tak opisał to, co od niego usłyszał: „Kiedy szliśmy drogą do Rzymu przez Sienę, zdarzyło się, że Ojciec nasz otrzymał wiele duchowych pociech, szczególnie podczas Najświętszej Eucharystii. Magister Faber i ja odprawialiśmy pewnego dnia Mszę św., on zaś nie odprawiał, ale przyjmował Komunię św. Powiedział mi wtedy, że wydaje mu się, iż Bóg wycisną mu w sercu następujące słowa: Ego ero vobis Romae propitius. Ponieważ Ojciec nasz nie wiedział, co mogą te słowa znaczyć, powiedział: Nie wiem, co się z nami stanie, może zostaniemy w Rzymie ukrzyżowani. Potem innym razem powiedział, że wydawało mu się, iż widzi Chrystusa z krzyżem na ramionach i Ojca Przedwiecznego obok, który mówił do niego: «Chcę byś nam służył». I właśnie z tego powodu mając wielkie uczucie pobożności do Najświętszego Imienia, chciał nazwać ten zakon: Towarzystwem Jezusowym”.