III. KONSEKWENCJE AKCEPTACJI SIEBIE

           Z właściwego stosunku do siebie, opartego na rozpoznaniu własnych darów i ich akceptacji, wypływa nasz stosunek do innych. Gdy jesteśmy zadowoleni z tego, co posiadamy, gdy nie czujemy się sfrustrowani, pogodniej patrzymy na świat, na otaczających nas ludzi. Łatwiej przychodzi nam akceptacja i miłość bliźniego.

            Z niezadowolenia natomiast, z frustracji, obok zgorzkniałości, którą się wokół rozsiewa, rodzi się postawa pretensjonalności. Pretensjonalność ta bywa niekiedy długo tłumiona. Jednak przychodzi czas, że eksploduje i rodzi żal do innych albo potępienie. Ewangelicznym przykładem takiej postawy jest starszy syn z przypowieści o synu marnotrawnym: Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział  ojcu: Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę (Łk 15, 28 – 30).

            Obok pretensjonalności rodzi się jedna z najbrzydszych wad – zazdrość; rodzą się postawy obronne i agresywne. Drugi człowiek odbierany jest wówczas jako zagrożenie. 

            Akceptacja siebie i swoich darów jest podstawą miłości bliźniego. Jezus mówi: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego (Mk 12, 31).

          Właściwie najwięcej dajemy innym, akceptując swoje życie, kochając siebie. Człowiek, który nie akceptuje siebie, swojego życia, nie jest w stanie być bezinteresownym dla innych. Miłuj bliźniego swego jak siebie samego oznacza: uczyń i ofiaruj najpierw sobie to, co chcesz uczynić i ofiarować bliźnim, bądź dobry dla siebie, pokochaj siebie.

            Jezus w przypowieści o talentach zwraca nam również uwagę, gdzie należy szukać kryteriów do oceny samych siebie i innych. Nasz tragizm wynika często z nieustannego porównywania się z innymi. Porównywanie prowadzi do kompleksu niższości, obwiniania siebie, poczucia bezwartościowości (gdy oceniamy innych jako lepszych). Natomiast, gdy inni wydają nam się gorsi, czujemy się lepsi, odzywa się w nas pycha, lekceważenie i pogarda wobec nich.

            Kryterium naszej wartości nie leży w innych, w porównywaniu się z innymi, ale w nas samych, w naszej jedyności, niepowtarzalności i zależności od Boga. Zadajmy sobie w tej medytacji pytanie o kryteria, jakimi posługujemy się, oceniając siebie. Czy nasza ocena siebie wynika z akceptacji swego życia i talentów jako darów Boga? Czy jest konsekwencją miłości Boga?

            Na zakończenie medytacji rozmawiajmy najpierw z Maryją. Ona najpełniej z ludzi zaakceptowała swoje życie i swoją trudną misję. Rozmawiajmy również z Jezusem. Prośmy Go, byśmy uczyli się łączyć akceptację siebie z miłością do Boga i ludzi. Bogu Ojcu wyraźmy wdzięczność za wszystkie dary. I módlmy się, byśmy z radością podejmowali trud rozwoju otrzymanych talentów.

 

         Stanisław Biel SJ