ZAMIESZKANIE W RZYMIE

 

W sierpniu 1537 roku wojna między Turkami i Wenecją uniemożliwiła towarzyszom podróż do Ziemi Świętej. W tej sytuacji uruchomili „plan B”, polegający na udaniu się do Rzymu, aby oddać się tam do dyspozycji papieża. Specyficzny dla tej grupy rodzaj pracy zaczął się na dobre krystalizować. I choć nie wszystko było już jasne, dwie sprawy nie budziły wątpliwości: dziesięciu towarzyszy postanowiło żyć we wspólnocie i poddać się pod kierownictwo Ignacego, którego pierwszeństwo i autorytet były bezsporne. To on był bez wątpienia u początków ich pragnień, by się połączyć we „wspólnocie kapłanów”, różnej od wszystkiego, co już istniało: mnichów, kanoników regularnych, braci kaznodziei…
 
Ignacy jest twórcą duchowości Towarzystwa. Swoim pierwszym towarzyszom przekazał szczególną metodę modlitwy, kontemplacji i rozeznawania. Jego Ćwiczenia duchowne, które wypracował powoli, w oparciu o własne doświadczenie, łączą w sobie to wszystko, co już istniało w średniowiecznej pobożności, z próbami definicji chrześcijańskiego humanizmu Erazma, zawartymi w jego dziele Kształtowanie chrześcijańskiego księcia. Tytuł i treść Ćwiczeń duchownych wiele również zawdzięczają dziełku Ejercitatorio, autorstwa benedyktyna Garcii de Cisnerosa. Dziełko to, czytane przez Ignacego w Montserrat, jest najdoskonalszym wytworem hiszpańskiej devotio moderna,praktyki, która sugerowała określoną metodę dążenia do świętości. Ćwiczenia nie są zwyczajną książeczką do modlitwy i przeznaczone są nie tyle do czytania, co do udzielania ich przez mistrza uczniowi, są szkołą modlitwy. W XXI wieku powiedziano by, że jest to duchowy trening.
 
Żeby swoje zgromadzenie uczynić oficjalnym, jezuici postanowili dać sobie jakąś nazwę. Jezuicka hagiografia zawsze podkreślała doniosłość „wizji z la Storta”. W pobliżu stolicy chrześcijaństwa, jakieś dwadzieścia kilometrów od murów Aureliusza, sanktuarium Matki Bożej z la Storta było ostatnim etapem podróży pielgrzyma przed wejściem do Rzymu. Tam Ignacy miał wizję, w której Chrystus zaprosił go, by Mu służył. Stamtąd też wzięła się nazwa: Towarzystwo Jezusowe. Mała kapliczka stała się odtąd dla jezuitów miejscem pamięci i częstych pielgrzymek. Odbudowana i wielokrotnie odnawiana, poświęcona została w XVII wieku założycielowi Towarzystwa Jezusowego. W listopadzie 1964 roku czterdziestu biskupów jezuitów, uczestniczących w Soborze Watykańskim II, odbyło do tego miejsca pielgrzymkę. 8 października 1978 roku zatrzymał się tam kardynał Karol Wojtyła, gdy wracał z przechadzki. Wychodząc zapytał swojego towarzysza, polskiego kardynała Andrzeja Deskura, o historię kapliczki. Poinformowany wrócił, żeby się pomodlić. Tydzień później stał się Janem Pawłem II. 4 września 1983 roku, chory generał o. Pedro Arrupe tam zapewne wypowiedział swoje Nunc dimittis, milcząco, bo jego zdrowotna kondycja nie pozwalała mu już mówić.
 
Po swoim przybyciu do Rzymu pierwsi towarzysze zamieszkali czasowo w pobliżu klasztoru Franciszkanów, w okolicy placu Hiszpańskiego. Paweł III przyjął ich dobrze i powierzył im liczne posługi. Ignacy wiedząc co znaczy łaska pańska, myślał o znalezieniu protektorów. Swoje Ćwiczenia duchowne zadedykował Ortizowi, którego ongiś poznał w Salamance, a który teraz był wysłannikiem Karola V do Rzymu, do Lattanzia Tolomei, spokrewnionego z kardynałem Girolamem Ghinuccim i z weneckim kardynałem Gaspardem Contarinim. Na edycji Ćwiczeń Ignacy kazał wygrawerować monogram IHS, symbolizujący imię Jezusa. Monogram ten stał się herbem i znakiem rozpoznawczym jego zakonu. Odczytywany czasami po łacinie jako Iesus Hominum Salvator (Jezus Zbawiciel ludzi) jest faktycznie trzyczęściowym skrótem w języku greckim imienia Jezus, w którym I i H są dwiema pierwszymi literami tego imienia, a S literą ostatnią. Ignacy zatem niczego nowego nie wynalazł. Przyjął po prostu jako swój, znak dobrze już rozpoznawalny, używany do ozdabiania hostii, a od końca średniowiecza związany z nabożeństwem do Imienia Jezusowego. Święty Bernardyn ze Sjeny w swoich misjach ludowych i kazaniach używał drewnianych tabliczek z tym monogramem, przed którymi tłum klękał na kolana. Przekonał on nawet municypalne władze Sjeny do zastąpienia herbu miasta przez ten symbol Chrystusa, otoczony słońcem. Taki herb zdobił już bramę paryskiego kolegium Św. Barbary, gdzie Ignacy studiował. Używając go teraz, dodał do niego nowy element. Jako arystokrata był uczulony na heraldykę i jej symbolikę. W kolistej przestrzeni otaczającej monogram i krzyż dolna jej część była pusta. Nie wyglądało to estetycznie i dlatego Ignacy ją wypełnił. Dla pieczęci zakonnej wybrał półksiężyc otoczony po bokach dwiema gwiazdami. W odniesieniu do Chrystusa księżycem jest Najświętsza Maryja Panna, a gwiazdy to święci. Są tam również trzy gwoździe z ukrzyżowania. Od czasów św. Franciszka z Asyżu w zakonach składa się trzy śluby: ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Wyobrażają je trzy gwoździe symbolizujące fakt, że uczeń Jezusa, jeśli chce naśladować Jego przykład, powinien pozwolić się przybić do krzyża.
 

NOWY ZAKON

 
Istniejąca grupa rozpoczęła sporządzanie Konstytucji, które dla każdego zakonu określają sposób życia wspólnotowego w ramach naczelnej normy, jaką są śluby zakonne. Konstytucje stanowią niezbędny warunek, by nowy zakon zyskał kanoniczne potwierdzenie Stolicy Apostolskiej. Składająca się z pięciu podstawowych artykułów Formuła Instytutu została przedstawiona papieżowi za pośrednictwem kardynała Contarini.
 
Jezuici, a było ich dziesięciu, nie wiedzieli jeszcze w jakim kierunku pójdą, wiedzieli natomiast, że chcą znaleźć nową formę życia zakonnego, czerpiącą z klasycznych wzorów wspólnot duchowieństwa zarówno diecezjalnego, jak i zakonnego, ale bez utożsamiania się z jedną czy drugą z tych kategorii. Inspirował ich duch odnowy, a przede wszystkim reforma Kościoła i kleru. Nie byli w tym odosobnieni. Przed nimi, prawie sześćdziesiąt lat wcześniej, organizowane były w Paryżu małe grupy tzw. „kół ewangelistów”, ale nie udało im się niczego osiągnąć, poza ironią Erazma. Towarzysze Ignacego nie zamierzali być klubem, ale wspólnotą rządzoną przez szczególną, oryginalną regułę, zupełnie różną od benedyktyńskiej, dominikańskiej czy franciszkańskiej. Nie chcieli klasztoru, ale życia w małych grupach, rozproszonych i wtopionych w świat, i we współczesny im wiek, w bezpośredniej zależności od papieża. Stąd ów ślub posłuszeństwa biskupowi Rzymu, dołączony do trzech tradycyjnych ślubów zakonnych. W XVI wieku, mało sprzyjającym papieżowi, jezuici byli jednymi z nielicznych, którzy się dobrowolnie angażowali dla niego przez wzgląd na tradycję, wyrażając w ten sposób swoje absolutne zaufanie do teologii, gdy idzie o prymat Rzymu i jedność Kościoła, rozdartego na Zachodzie przez reformację.
 
Pierwsze teksty określające profil Towarzystwa świadczyły o zerwaniu z tym wszystkim, co Kościół dotychczas uznawał za właściwe w materii życia zakonnego. Jezuici nie chcieli posiadać ani ziemi, ani dochodów i beneficjów, a więc tego, co służyło utrzymaniu duchowieństwa. Nie chcieli też przyjmować parafii, ani angażować się w żeńskie wspólnoty zakonne. Wzbraniali się być symbolem miejsca, gdzie wykonywali swoje posługi i nie chcieli żyć za klasztornymi murami ani nosić zwyczajowego habitu. Uchylali się również od liturgicznych obowiązków tradycyjnych mnichów, bo pragnęli być całkowicie mobilni, nie przywiązani do miejsca, kraju, środowiska społecznego czy określonej działalności. Ci, którzy chcieliby włączyć się w ich szeregi, obowiązani są poddać się długiemu procesowi formacji po ukończeniu którego są albo dopuszczani przez swoich przełożonych do ostatecznego włączenia w Towarzystwo, albo z niego usuwani. Ta procedura musiała szokować w czasach, gdy rozpoznawanie powołań i okres nowicjatu były bardziej fikcyjne niż realne, a do licznych zgromadzeń zakonnych równie łatwo było wstąpić, co z nich wystąpić i powrócić do życia świeckiego.
 
Kardynał Girolamo Ghinucci ocenił jednak te nowe normy jako „kryptoluterańskie”, ponieważ nie współgrały z monastyczną tradycją Zachodu. Dlatego nie chciał uznać nowego zakonu. Jednak prestiż grupy, a szczególnie Ignacego oraz hiszpańskie naciski sprawiły, że 27 września 1540 roku Paweł III ogłosił bullę Regimini militantis Ecclesiae, która sankcjonowała powstanie Towarzystwa. Przeciwnikom zakonu udało się jedynie doprowadzić do ograniczenia liczby jego członków do sześćdziesięciu, ale już cztery lata później ta granica została zniesiona.
 
Przywództwo Ignacego w grupie było niepodważalne, a jego wybór na dożywotniego generała stanowił decydujący moment dla scementowania Towarzystwa. Wybrany za pierwszym razem w Rzymie, 5 kwietnia 1541 roku, wahał się, mówił, że jest niegodny tego urzędu i prosił o powtórne głosowanie, które miało miejsce 13 kwietnia i dało ten sam wynik. Ignacy przyjął go z rezerwą. Według oficjalnej hagiografii to dobrze, że przyszły święty umiał być pokorny i nie pragnął władzy. Jednakże jego osobiste zapiski zdradzają, że po tym pierwszym głosowaniu liczył się z ponownym wyborem. W formule, która ujawnia jego sumienie jezuity, dystansuje się natychmiast od swojej przyszłej roli. W oddanym przez siebie głosie napisał: „Wyłączając siebie, oddaję w Panu Naszym swój głos na tego, który otrzyma większość głosów. Dałem swój głos bez wymienienia, z ważnych powodów, konkretnej osoby. Jeśli jednak Towarzystwo jest innego zdania lub sądzi, że będzie lepiej i bardziej dla chwały Bożej, abym tę osobę wymienił, to jestem gotów to uczynić”[1]. Później pewien uczestnik czy świadek tych początków będzie mógł podać w wątpliwość rolę przyznaną Ignacemu i powiedzieć, że wtedy myślano o wyborze innego szefa i że niewiele brakowało, by Towarzystwo otrzymało inną twarz. Tymczasem dzieło Ignacego szybko osiągało sukcesy.


[1] Ignace de Loyola, Écrits,przetłumaczone i wydane pod kierownictwem Maurice’a Giulianiego, Desclée de Brouwer, Paryż 1991, s. 126.