Grób to ani grzech, ani zranienia.
Do grzechu jest zdolny każdy człowiek w każdym momencie swego życia. Grzech dotyczy osobistej relacji człowieka z Bogiem. Człowiek nawet jest zdolny, to jest tajemnica zła w nas, świadomie sprzeciwiać się Bogu, świadomie zgrzeszyć. Grzech dotyczy mego stosunku do Boga miłości. Bóg daje nam szansę, aby wyjść z każdego grzechu. Zwyczajnym środkiem obmycia się z grzechu jest sakrament pojednania. W tym sakramencie znajdujemy łaskę do przemiany, odkrywamy nowy kierunek życia, otrzymujemy moc do nawrócenia. Nieraz trzeba wiele czasu, by ta przemiana mogła się dokonać, czyli trzeba czasu, by człowiek tę łaskę przyjął i naznaczył nią swoje życiem. Przy zmianie kierunku życia człowiek przeżywa różne stany wewnętrzne, uczuciowe. Tylu świętych przeżywało ogromne poczucie winy, osobistą niegodność bycia z Bogiem, byli niejako na dnie rozpaczy, doświadczali długotrwałych i straszliwych skrupułów. Stany duchowe tak często łączą się tutaj z tym, co nazywamy zranieniami.
Grób jednak to nie zranienie.
Zranienie to bolesne, głęboko doświadczane przeżycie w sferze uczuciowej, które zwykle złączone jest z konkretnym wydarzeniem z życia człowieka. Może to być poniżenie w dzieciństwie, podeptanie godności człowieka na różnych płaszczyznach jego osobowości. Człowiek zwyczajnie to konkretne wydarzenie wymazuje ze swej pamięci. Wymazać wcale nie oznacza, nie odczuwać skutków tego przeżycia. Pozostaje ogromny ból bez odniesienia do konkretnego wydarzenia. Filip Madre, w jednej ze swoich sesji opowiada o prostytutce, miała na imię Nadia. „Nadia została obmyta ze swojego grzechu prostytucji. Chciała zmienić swoje życie, ale nagle zaczęła odkrywać w sobie jakieś wielkie cierpienie wewnętrzne. Czuła się nieczysta, brudna i było jej bardzo źle. Znalazła sobie kierownika duchowego. Bardzo szybko znalazła odpowiedź na pytanie, dlaczego czuła się tak brudna, mimo że została obmyta ze swego grzechu. Przypomniała sobie, że kiedy miała dwanaście lat, została zgwałcona przez mężczyznę, którego nie znała. Ten gwałt był dla niej wielką raną” (Zeszyty odnowy w Duchu _w., luty 2000, s. 61). Proces uleczenia tego zranienia nieraz jest bardzo długi. A dokonuje się poprzez przybliżanie się do Boga, modlitwę osobistą, modlitwę innych, Kościoła. Modlitwa ta nierzadko jest jak wołanie niewidomego pod Jerychem (Mk 10, 46-52).
Jeśli grób nie jest ani grzechem, ani zranieniem, to czym jest? Przywołajmy jeszcze raz świadectwo Filipa Madre’a ( także 64-65). Nadia doświadczywszy przebaczenia i odkrywszy trudne momenty ze swego życia, wyjeżdża do różnych krajów, by ewangelizować. Niemniej w pełnieniu tej posługi doświadcza trudnego do zniesienia stanu uczuciowego. „Na dnie jej serca był obecny jakiś głęboki smutek, który często ją nawiedzał. Nie rozumiała dlaczego. Prawdą jest, że była sama, bo wyjeżdżała do różnych krajów jako wędrowna misjonarka. Nie miała więc ludzkiego oparcia, często pomocy, nie łatwo jej też było z kimś porozmawiać o tym smutku, który w niej narastał.
Pewnego dnia, kiedy wróciła do Francji, opowiedziała o swym stanie wewnętrznym kapłanowi, który wysłuchawszy ją powiedział: Nie jest ważne, dlaczego jest w tobie ten smutek. Ważne jest, że w ogóle jest on w tobie. Jest on w tobie rodzajem więzienia. Chcesz z niego wydostać się, ale to nie jest możliwe, dlaczego się więc męczysz?. Męczysz się przecież walcząc przeciwko temu smutkowi. A tymczasem Pan nie wymaga od ciebie, byś z tym walczyła, bo to nie jest coś, co wymaga w tobie uzdrowienia. Jest to coś, co powinnaś zaakceptować w sobie. Jest to twoje ubóstwo, którego nie chcesz przyjąć. A Pan jakby chciał ci powiedzieć, żebyś je przyjęła, nie traktowała go jako przeszkody w życiu z Bogiem, ale niosła, tak jak Jezus niósł swój Krzyż. Nieś to ubóstwo! Nieś na swoich ramionach! Nieś w swoim sercu! Nawet jeżeli ciężar tego ubóstwa wydaje ci się wielki. Nieś, pozostając wierna twojemu wezwaniu. A pewnego dnia Pan ci pokaże, dlaczego to ubóstwo trwa w tobie. Nie będzie mógł ci tego pokazać, jeżeli ty nie przyjmiesz tego ubóstwa w swoim sercu. Ten smutek jest częścią ciebie, a to, co jest tobą, powinno służyć Bogu, nawet ubóstwo. Więc trzeba, byś je przyjęła, chociaż wiem, że to nie jest łatwe.