2. SŁOWO BOŻE

Drugim ważnym czynnikiem w rozwoju duchowym jest słowo Boże. Czytanie Pisma świętego, refleksja nad nim, medytacja, konfrontacja z własnym życiem – koryguje wiele naszych postaw, ustawia właściwą hierarchię wartości, pobudza do zmiany myślenia i w konsekwencji życia. Słowo Boże czytane codziennie jest jakby dawką duchowych witamin na dany dzień, by wzrastać pełniej w Bogu.

W jaki sposób czerpać ze skarbca Biblii? Istnieją różne sposoby słuchania Bożego słowa. Można słuchać go w czasie Eucharystii. Można czytać Pismo Święte w sposób ciągły. Ojcowie Kościoła proponują uczenie się na pamięć poszczególnych zdań albo nawet całych passusów Pisma i sięganie do nich w razie potrzeby, pokus, bądź trudności życiowych. Niektórzy stojąc przed trudnymi problemami otwierają Biblię w dowolnym miejscu i szukają w nim odpowiedzi. Inni powtarzają słowa Pisma w ciągu dnia jako akty strzeliste.

             Ja osobiście mam zwyczaj czytać Biblię przed zaśnięciem. Staram się każdego dnia przeczytać jeden lub więcej rozdziałów w sposób ciągły. Gdy jestem bardzo zmęczony czytam tylko kilka wersetów. I muszę powiedzieć, że takie zasypianie ze słowem Boga wycisza, uspokaja po całym dniu i przynosi wewnętrzny pokój i radość.

Wobec słowa, które Bóg wypowiada, potrzebna jest pokora.  Wsłuchując się w Słowo, musimy uznać, że ono nas przekracza, stanowi tajemnicę, niejednokrotnie jest trudne, niejasne. Jednak ważne jest, by zapadało w serca. W odpowiednim czasie przyjdzie łaska i Bóg pozwoli je zrozumieć.

Pokora pozwala wsłuchiwać się w słowo Boże z uwagą i wdzięcznością ciągle na nowo. W codziennym życiu nie sięgamy do pewnych fragmentów Pisma Świętego, bo wydaje się nam, że znamy je zbyt dobrze albo są dla nas nużące. Tymczasem, jak mówią ojcowie Kościoła, Pismo Święte wzrasta wraz z tym, który je czyta. W każdym czasie ma nam coś nowego do powiedzenia, w zależności od naszej sytuacji duchowej i osobistych potrzeb. Niejednokrotnie byłem zdziwiony, sięgając do tekstów, które znam bardzo dobrze, gdy odkrywałem ich nowe znaczenie i przesłanie. Słowo Boże jest zawsze świeże. I wnosi nowe światło w rutynę codzienności.

            Jeżeli chcemy na co dzień żyć z Bogiem, musimy nieustannie powracać do Biblii. Młody zakochany człowiek potrafi nieustannie czytać list od swojej ukochanej. Pismo Święte jest listem Boga do nas. Jeżeli się w Nim zakochamy, będziemy nieustannie czytać Jego słowa.

 


3. RACHUNEK SUMIENIA

Praktycznym narzędziem wzrostu duchowego i najbardziej skutecznym jest codzienny (np. wieczorny) rachunek sumienia. Ponieważ jest to istotne narzędzie naszej wewnętrznej pracy, zatrzymajmy się nad nim dłużej.

            Św. Ignacy z Loyoli  proponuje rozpocząć rachunek sumienia od świadomego dziękczynienia. Na co dzień często jak św. Marta troszczymy się o wiele, a zapominamy o jednej, najważniejszej cząstce. Zapominamy o źródle naszych darów. Chcemy ciągle więcej i wydaje nam się, że sami wszystko osiągniemy. Jednak pozornie nasze osobiste sukcesy i osiągnięcia nie przynoszą zaspokojenia. Prowadzą do frustracji i rozczarowań. Z drugiej strony wydaje nam się, że mamy do wszystkiego prawo, wszystko nam się należy i nie poczuwamy się do obowiązku wdzięczności. Rozpoczynając rachunek musimy sobie uświadamiać, że wszystko, co posiadamy jest darem i nic nam się nie należy. Wszystko wypływa z bezwarunkowej, absolutnej miłości Boga do nas. Dobrze jest gdy dziękczynienie, którym rozpoczynamy rachunek sumienia, obejmuje nasze pragnienia, postawy, doświadczenia, czyny, przeżyty dzień, całą rzeczywistość.

            Drugi punkt ignacjańskiego rachunku jest prośbą o Boże światło. Prosimy o poznanie siebie, prawdy o sobie, o swojej słabości, grzechu. Prosimy Ducha Św., bo tylko On może dać nam wgląd w naszą głębię, w nasze życie. A więc nie działamy sami za pomocą naszych naturalnych władz. Działamy – współpracując z Duchem Świętym.

Dobrze to obrazuje tzw. okno Johari. Okno jest podzielone na cztery części, które reprezentują cztery sfery ludzkiego ja:

  • sfera otwarta (jawna) – to, co wiem o sobie ja, ale wiedzą również inni;
  • sfera sekretna (zakryta) – to, o czym ja wiem, a inni nie wiedzą;
  • sfera ślepa (autozaślepienia) – to, czego ja nie wiem, ale inni to widzą;
  • sfera niepoznana (nieświadoma) – to, co nie jest znane ani mi, ani innym; to, o czym wie tylko Bóg.

Szczere rozmowy z innymi mogą nam pomóc dowiedzieć się czegoś o sobie spośród rzeczy, należącej do trzeciej sfery. Jednak w przypadku czwartej jest to rzadko możliwe. Wymaga długiego czasu i psychoanalizy. Źródłem informacji w tej sferze jest jednak jeszcze Bóg. Dlatego prosimy Jego Ducha o światło, by zechciał nam rozświetlać tę sferę. 

W kolejnym punkcie Ignacy proponuje uświadomienie sobie i przypomnienie minionego dnia. W naszej praktyce często jest tak, że osądzamy siebie i swoje czyny według schematu: dobro – zło. W ten sposób czynimy to, co jest drugorzędne i najmniej istotne. Zamiast pójść w głąb siebie, poszukując korzeni swego grzechu, zatrzymujemy się na powierzchni. W tej części rachunku o wiele ważniejsze jest uważniejsze spojrzenie na nasze uczucia, postawy, różne napięcia, motywy naszego działania i próba odnalezienia ich źródeł. Rachunek sumienia jest formą rozumienia tego, co dokonuje się w nas, rozpoznawaniem naszej uczuciowości. Bo właśnie poprzez nią, nieraz w sposób spontaniczny, przebywa z nami Bóg w sposób najbardziej intymny i osobisty.

Dawniej przyjęła się taka praktyka, że robiono listę wad i pracowano nad nimi. Po wyeliminowaniu jednej przechodzono do następnej. Była to forma jakiegoś samodoskonalenia, samorealizacji. Cały nacisk położony był na pracę osobistą, gubiła się rola Boga. Ponadto zapominano, że cnoty i wady są wzajemnie ze sobą splecione, nie da się ich w sposób łatwy wyizolować i nie podlegają szybkim zmianom. Nie można również w życiu wszystkiego zmieniać. Trzeba również zgodzić się, zaakceptować własną słabość i grzeszność. Świadomość grzeszności nie powinna rodzić fałszywego poczucia winy. Powinna raczej rodzić postawę wdzięczności, że Bóg, pomimo naszych grzechów kocha nas i zbawia.

            Kolejnym punktem jest skrucha i żal za grzechy. Żal ten nie płynie jednak ze wstydu czy braku zdecydowania wobec naszych słabości. Ma to być raczej wewnętrzne doświadczenie radości płynące z wiary, z możliwości powrotu do Boga Ojca. A więc w tym punkcie nie jest najważniejsze, czy jestem winny, czy nie. Chodzi raczej o wiarę, że Bóg mnie akceptuje, takim, jaki jestem, jakim widziałem siebie przed chwilą, że mnie kocha i zbawia. Żal nie oznacza emocjonalnej introspekcji. To nie uczuciowość (wstyd, przygnębienie, czy inne uczucia zamykające mnie w sobie), ale głębokie pragnienie przemiany i otwarcie na Boże miłosierdzie. Żal za grzechy to pełne nadziei otwarcie na przyszłość. 

Ostatni punkt rachunku sumienia jest wynikiem poprzednich. Spoglądając na wydarzenia dnia, pragniemy poznać ku czemu mamy zwrócić nasze serce w dniu następnym, czyli patrzymy w przyszłość, która jest nam zadana. Na tę przyszłość patrzymy odnowionym sercem, w nadziei, ufności. Źródłem tej ufności nie są jednak nasze pragnienia, możliwości, siły, ale wiara w działającego w nas Ducha Świętego. Nadzieja ta będzie trwać w nas pomimo błędów i słabości.

            Na końcu rachunku sumienia czyni się niekiedy postanowienia. Należy jednak pamiętać o badaniu uczuć, jakie towarzyszą tym postanowieniom. Nie można z jednej strony czuć lęku, że to nas przerasta, a z drugiej strony czynić postanowień na wyrost, w przekonaniu, że Bóg wszystko za nas zdziała. Nie można również oczekiwać łatwych i szybko dostrzegalnych zmian. Wierność, nawet w pozornie małych i błahych sprawach może być pierwszym krokiem w kierunku głębokiej przemiany.

            Bardzo przydatne okazuje się również zapisywanie wniosków z rachunku sumienia. Często wkrótce po zakończeniu tej modlitwy wpadamy w wir zajęć i zapominamy o postanowieniach. Zapisywanie refleksji pomoże nam stwierdzić, na ile pewne wnioski się powtarzają. Ponadto zapisanie myśli wymaga sprecyzowania, ukonkretnienia, co bardzo pomaga w późniejszej praktyce.

Więcej na temat tego, co powiedziałem do tej pory można znaleźć w książce Jak modlić się w codzienności.