Droga wyjaśniania snów
Józefa spotykamy na początku jako chłopca siedemnastoletniego, pasającego trzody z braćmi. Pierwsze jego zachowanie, jakie ukazuje biblijna opowieść, jest problematyczne: słyszymy, że doniósł ojcu o braciach, iż o nich źle mówiono (Rdz 37, 2). Co dało mu prawo do wywyższania się ponad braci w roli „donosiciela”? Następne zdanie wskazuje problem w postawie ojca: Izrael miłował Józefa bardziej niż wszystkich [innych] swych synów, jako urodzonego w podeszłych jego latach (Rdz 37, 3). Opowieść biblijna znalazła prawdziwie natchnione rozwinięcie w najwybitniejszej powieści Tomasza Manna Józef i jego bracia. Pisarz ukazuje głębsze powody „nieuporządkowanej” miłości ojca do syna: pierworodny syn umiłowanej Racheli był do niej podobny, dlatego po jej śmierci przy porodzie drugiego syna, Beniamina, miłość Izraela przeniosła się na Józefa. Zaślepiony miłością ojciec psuł swoje dzieci: nie tylko „rozpuszczał” umiłowanego syna, ale prowokował do zazdrości jego braci, którzy widząc, że ojciec kocha go bardziej niż ich wszystkich, tak go znienawidzili, że nie mogli zdobyć się na to, aby przyjaźnie z nim rozmawiać (Rdz 37, 3-4).
Ambiwalentna sytuacja stanowi tło dla dwóch snów Józefa. Skoro wyróżniany przez ojca syn śni o swoim wyróżnieniu, nasuwało się podejrzenie, że jego sny zdradzają jedynie to, co wypełnia wnętrze śniącego. Stąd oburzenie braci mogło się wydawać uzasadnione, gdy Józef opowiedział im, jak we śnie – na tle wiązania snopów – jego snop stanął pośrodku, a otaczające go snopy braci oddały mu pokłon. Zinterpretowali sen jako wygórowane pragnienie brata, by jako król panował nad nimi; w efekcie jeszcze bardziej go nienawidzili z powodu jego snów i wypowiedzi (Rdz 37, 8). Drugi sen ujawniał wyróżnienie Józefa w iście kosmicznych kategoriach: słońce, księżyc i jedenaście gwiazd oddawały mi pokłon (Rdz 37, 9). Ojciec, któremu sen został opowiedziany, skarcił umiłowanego syna – może po raz pierwszy: Czyż ja i matka twoja, i twoi bracia mielibyśmy przyjść do ciebie i oddawać ci pokłon aż do ziemi? Mimo wszystko sam ojciec zapamiętał sobie tę sprawę (Rdz 37, 10-11).
Pamięć o śnie, powracanie do niego myślami, by zgłębić jego sens, nie dziwi nas u Jakuba-Izraela, któremu wcześniej Bóg objawił się właśnie podczas snu. Senne wizje syna były mniej jasne jako znak objawienia, domagały się wyjaśnienia, w jakiej mierze pochodziły od Boga, a nie tylko z ambicji śniącego. Dla Jakuba mogły zawierać ostrzeżenie, że zbytnio wyróżniał syna. Znowu można tu wspomnieć o głębokich intuicjach Tomasza Manna: miłość ojca zasługiwała wprawdzie na zarzut nieuporządkowania, czy jednak nie stanowiła obrazu „wybierającej” miłości Boga, wyróżniającego najpierw Abrahama, następnie jego potomstwo – w ciągle nowych osobach… Izrael mógł więc oczekiwać, że skoro wyróżniał syna swoją miłością, to wyraża się w tym miłość i wola Boża, przeznaczająca Józefowi wielkie zadania do spełnienia. Dlatego jedynie dalsze wydarzenia mogły wyjaśnić objawienie, kryjące się w snach – odróżnić ich elementy dwuznaczne od istotnie Bożych.
I tak się stało. Następujące dramatyczne zdarzenia pokazały Józefowi, że wyjawienie snów było problematyczne: mogło być uznane za dodatkowy przejaw osobistej próżności, nie do przyjęcia zarówno dla bliskich, jak i w obliczu Boga. Dlatego konieczne okazało się przejście przez próby, przygotowujące Józefa do misji, którą sygnalizowały również obrazy senne. Droga prowadziła przez upokorzenia, stopniowo przynosząc oczyszczenie. Sny młodzieńca zaczęły się realizować wtedy, gdy w miarę dojrzewania już nie marzył ani śnił o wielkich rzeczach, tylko stał się pokorny. Dzięki temu zyskał zdolność interpretacji snów – jako znaków objawienia. Decydujące w jego dalszej karierze były dwie sytuacje, kiedy to potrafił objaśnić sny, których inni – także śniący – nie umieli „wytłumaczyć”. W pierwszej sytuacji objaśniając sny dwóch uwięzionych urzędników faraona, Józef od razu rzekł: Wszak wyjaśnianie należy do Boga (Rdz 40, 8). Na tej podstawie dane mu było wytłumaczyć oba sny, które niebawem się sprawdziły. To w końcu doprowadziło go przed oblicze samego faraona, poinformowanego, jak oznajmił Józefowi: Mówiono o tobie, że skoro usłyszysz sen, zaraz go wyjaśniasz. A ten odpowiedział: Nie ja, lecz Bóg da ci pomyślną odpowiedź, o faraonie (Rdz 41, 16). Wystarczyło dalej, aby Józef objaśnił dwa sny faraona, by władca zaraz uznał w nim ducha Bożego, darzącego rozsądkiem i mądrością (Rdz 41, 38-39). W efekcie przypadły mu działania w Egipcie przygotowujące realizację znaków objawionych w snach. A wypełnienie tych ostatnich, danych faraonowi, przybliżyło spełnienie pierwszych, z okresu młodości Józefa.
Sen i sens Wcielenia
Sny Starego Testamentu wskazywały ku przyszłości, która wcieliła się w Nowym… Oczyszczanie się, potrzebne Józefowi dla spełnienia jego młodzieńczych snów, służyło zarówno wyjaśnieniu, jak i wcieleniu woli Bożej, objawiającej się przez niego. Dopiero końcowe zdarzenia pozwoliły poznać sens objawienia – jeszcze głębiej, aniżeli zdolne były wskazać obrazy senne. Józef odsłonił ten sens braciom, gdy dał się im ostatecznie rozpoznać: Bóg mnie wysłał przed wami, aby wam zapewnić następców na ziemi i abyście przeżyli dla wybawienia wielu. Zatem nie wyście mnie tu posłali, lecz Bóg, który też mnie uczynił doradcą faraona, panem całego jego domu i zarządcą całego Egiptu (Rdz 45, 7-8). Młodzieńczy sen zapowiadał zdarzenie bardziej zewnętrzne – panowanie Józefa. Tymczasem objawienie, które kryło się we śnie, wskazuje głębszą prawdę, stopniowo się wcielającą poprzez ułomności ludzkie: wydanie Józefa przez braci, synów Izraela, w ręce synów Izmaela (por. Rdz 37, 27), znaczyło wysłanie go do Egiptu – nie przez nich, ale przez Boga, który w ten sposób objawia tajemnicę swego zbawczego działania dla całej ludzkości. Dopełnienie dokona się z udziałem innego Józefa, wysłanego do Egiptu po to, by chronić – do czasu – wydanego w ręce ludzi Syna Bożego.
Tak oto przybliżamy się do małżonka Maryi, Matki Jezusa. W Ewangelii dzieciństwa według Mateusza Józef pojawia się w związku z tajemnicą poczęcia Syna Maryi za sprawą Ducha Świętego (Mt 1, 18). Reakcja zaskoczonego męża jest opisana w sposób, który kryje dwa znaczenia. Pierwsze wiąże się z potocznym przekładem, użytym i w Biblii Tysiąclecia. W tej wersji mąż Maryi jako człowiek sprawiedliwy nie chciał narazić Jej na zniesławienie, dlatego zamierzał oddalić Ją potajemnie (Mt 1, 19); mówiąc inaczej: wiedział, że dziecko nie jest jego, jednak zamiast oskarżyć małżonkę o cudzołóstwo i zgodnie z prawem oddalić, wolał uczynić to dyskretnie. W tej sytuacji sen, jaki został mu dany, miał go pouczyć, iż Dziecko zostało poczęte z Ducha Bożego, dlatego należało przyjąć nie tylko Je, lecz i Jego Matkę.
Skoro tekst oryginalny jest otwarty na to znaczenie, trudno wykluczyć, iż kryje się w nim echo pierwotnych podejrzeń, jakie towarzyszyły „nieregularnemu” poczęciu Syna Maryi w czasie, kiedy po ludzku było to niedopuszczalne … Dzisiaj egzegeci przypominają filologiczną możliwość innego przekładu, poświadczonego także przez Ojców Kościoła. Gdy Maryja „przekonała się, że nosi w łonie [Dziecko] za sprawą Ducha Świętego”, wtedy „mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał odsłaniać [Jej tajemnicy], postanowił rozstać się z Nią dyskretnie. Kiedy jednak powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie bój się przyjąć do siebie Maryi, twej małżonki; albowiem to prawda: z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło, lecz ona [tobie] porodzi syna i ty nadasz mu imię Jezus»” . Innymi słowy: w świetle tej wizji Józef jeszcze przed otrzymaniem objawienia we śnie – jako sprawiedliwy – nie podejrzewał żony o grzech, ale mimo wszystko lękał się „odsłonić” tajemnicę, dlatego wolał uchylić się. W obliczu jego postawy sen objawia dwojaką prawdę: z jednej strony potwierdza misterium, odsłaniając je głębiej jako poczęcie z Ducha Świętego, z drugiej strony wskazuje misję męża Maryi jako „syna Dawida”. To właśnie Józef, dzięki uznaniu Syna za swojego przez nadanie Mu imienia, zapewni Jezusowi „synostwo Dawida”, związane z oczekiwanym Mesjaszem. I dlatego genealogia Chrystusa stanowi zgodnie z Ewangelią rodowód męża Maryi, Józefa, syna Jakuba (por. Mt 1, 16).
Pierwszy sen nowotestamentowego Józefa był wyraźnie Bożego pochodzenia. To, czego mąż Maryi nie chciał sam „odsłonić”, mogło być objawione jedynie przez Boga… Zarazem objawienie zapowiada ciąg dalszy, który dokona się z udziałem człowieka, dzięki jego należnej odpowiedzi. Reakcja Józefa na sen była prosta: po przebudzeniu uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie (Mt 1, 24). To przyjęcie było początkiem drogi – do końca życia. Po narodzeniu Syna Józef nadał Mu imię Jezus (Mt 1, 25), a dalej ukazana została misja małżonka i ojca w sytuacjach szczególnie znaczących dla Świętej Rodziny. W objawieniu, w którym tajemnica Dziecka wyszła po raz pierwszy poza Rodzinę, nie widać przy Nim ojca. Mędrcy, doprowadzeni przez znak z nieba do Betlejem, u celu swej drogi zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją. Pojęli, że najważniejsze jest Dziecko, więc oddali Mu pokłon (Mt 2, 11).
Widzimy ponownie Józefa, gdy pojawia się kolejna trudność. Wskazał mu ją Bóg, ale razem z trudnością pokazał wyjście, znowu we śnie: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu… Podobnie jak w Starym Testamencie, Józef toruje drogę – więcej niż Izraelowi, zwanemu przez proroków synem Bożym, i stąd ewangelista mógł odnieść prorocze słowa do Jezusa: Z Egiptu wezwałem Syna mego (Mt 2, 15; por. Oz 11, 1). Dwa nowe sny dopełniają dzieła. Gdy sytuacja się zmieniła, wierny sługa Boży posłyszał to samo: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę… To zadanie weszło mu w krew, stało się jego drugą naturą. Działanie sprowadzało się do posłusznego wykonania woli Bożej: wstał, wziął Dziecię i Jego Matkę – wrócił do ziemi, którą wcześniej opuścił. A kolejny sen zaprowadził Świętą Rodzinę do Nazaretu, by się wcieliło słowo: Nazwany będzie Nazarejczykiem (Mt 2, 23; por. Iz 11, 1; 49, 6).