II.  ZNAK UMYCIA NÓG

 

            W czasie wieczerzy Jezus dokonuje niezwykłego gestu. Wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany.

            Jan przekazuje ten gest w sposób bardzo uroczysty. Podkreśla wszystkie szczegóły: prześcieradło, miednica, woda, nalewanie, wycieranie. Widzimy Jezusa, który wypełnia wszystko powoli, z godnością liturgiczną, zdumiewając swoich uczniów.

            Zdejmowanie gościom sandałów i mycie ich zakurzonych stóp było posługą, którą wykonywali niewolnicy, a niekiedy także kobiety. Nigdy jednak nie mył nóg ojciec rodziny ani mistrz wspólnoty.

             Na Wschodzie podkreślano symboliczno – moralny gest umycia nóg. Stopy, podobnie jak obuwie, zachowują znamiona miejsc, w których przebywały – błoto czy kurz. Ponadto (gdy chodzono boso) – zranienia. Woda wylewana na stopy zmywała brud. Olejek, którym smarowano stopy – goił rany.

            Temu moralnemu wymiarowi symbolu Jezus nadaje jeszcze głębsze znaczenie. Chce w ten sposób podkreślić to, co głosił słowami i czynami. Jego życie jest absolutną miłością do każdego z uczniów. Jezus oddaje się człowiekowi z miłości, uniża się jak niewolnik, wyniszcza swoje życie, klęka w pokorze przed człowiekiem i prosi go o przyjęcie miłości.

            Prosząc o jej przyjęcie, zostawia człowiekowi całkowitą wolność. Miłość, którą daje Jezus można zlekceważyć, można odrzucić. Miłość Jezusa podlega zranieniu. Jest to jednak miłość absolutna, która nikogo nie wyklucza: Umiłowawszy swoich na świecie do końca ich umiłował.

             Miłością do końca darzy Jezus wszystkich swoich uczniów, niezależnie od tego, kim są w danej chwili. Jezus nie patrzy na nich przez pryzmat ich opornych i tchórzliwych serc, niewierności i zdrady. Patrzy z miłością. Wie, że to spojrzenie miłości będzie umocnieniem dla uczniów na czas zagubienia, kryzysu i próby.            Kontemplujmy w tej modlitwie Jezusa podchodzącego do każdego z uczniów i obmywającego im nogi. W grupie uczniów zwróćmy szczególnie uwagę na Judasza i Piotra.

               Zauważmy najpierw z całą wyrazistością, że miłością Jezusa objęty jest Judasz. Jezus klęczy przed swoim zdrajcą. Postępowanie Jezusa wobec Judasza jest pokorne i pełne czułości, miłości. Jednak dobroć, otwarcie i miłość Jezusa spotka się z zamknięciem, surowością, twardością, złem a później zdradą.

            Zwróćmy również uwagę na Piotra. Piotr, podobnie jak inni uczniowie, nie rozumie Jezusa, nie rozumie Jego postawy, Jego czynów. Dlatego protestuje, buntuje się, nie chce się zgodzić, by jego Pan i Mistrz klęczał u stóp człowieka.

            Piotr nie akceptuje pokory i postawy służebnej Mesjasza. Według Piotra (a może i według nas), to człowiek powinien być pierwszym, który służy Bogu, a nie odwrotnie. Jest to swoisty przymus powinności. Ten przymus polega na przekonaniu o naszych powinnościach wobec Boga i innych. Natomiast nie pozwala zaakceptować i uwierzyć, że Bóg kocha nas całkowicie bezinteresownie, że robi pierwszy krok w naszym kierunku i podejmuje inicjatywę w obdarowywaniu.

            Jezus rozumie słabość Piotra. Widzi jego pychę samowystarczalności i niezdolność zrozumienia absolutnej miłości. Dlatego cierpliwie go przekonuje: Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną. Przyjęcie gestu umycia nóg jest udziałem w misji Jezusa, również w Jego męce i śmierci. Ale najpierw trzeba doświadczyć miłości. Dopiero doświadczając bezinteresownej miłości Jezusa, będziemy zdolni podjąć z Nim cierpienie i krzyż.

            Po pewnym czasie Piotr godzi się na umycie nóg, ale zgoda ta znów nie jest pełna. Piotr stawia nowe warunki, przechodzi z jednej skrajności w drugą: Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce i głowę. Tak naprawdę Piotr nie zna swojego serca. W swoim zadufaniu próbuje, podobnie jak uczyni to w Ogrodzie Oliwnym, sam zbawiać siebie i Jezusa.

            W obecnej kontemplacji odnajdźmy swoje miejsce we wspólnocie uczniów Jezusa przy stole. Wyobraźmy sobie, że Jezus również nam umywa nogi. Czy przyjmiemy ten gest? Czy zrodzi się w nas opór, jak w Piotrze?

            Jezus pragnie służyć, niezależnie od tego, jakie jest nasze serce, kim jesteśmy i jaka jest nasza miłość. On klęka przed nami i ofiaruje nam swoją miłość. Na miłość Jezusa niczym sobie nie możemy zasłużyć. To jest Jego absolutny dar.

            Być może nie rozumiemy tego daru. Może to mieć szczególnie miejsce, gdy nie rozumiemy, czym jest miłość. Ale mimo to zechciejmy przyjąć obietnicę Jezusa: teraz nie rozumiesz, ale później będziesz wiedział. To znaczy: zaufaj Mi, zaakceptuj to, co czynię. Ja wiem, czego potrzebujesz i doprowadzę cię do zrozumienia tajemnicy mojej miłości.

            By przyjąć Boga nie musimy Go rozumieć. By przyjąć miłość Boga, trzeba najpierw zaufać. Zrozumienie miłości, zrozumienie Boga przyjdzie wraz z Jego przyjęciem i zaufaniem.