Bóg w swym gorącym pragnieniu i tęsknocie za dogłębnym pojednaniem pomiędzy niebem a ziemią – według określenia św. Pawła – grzechem uczynił dla nas Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą (por. 2 Kor 5, 17-21). Ów wielkoduszny „gest” Boga sprawia, że przestajemy zadręczać się myśleniem, iż z powodu grzechu nie jesteśmy godni Boga, że grzech skazuje nas na życie z dala od Niego. Bóg Ojciec przerywa ten tok rozumowania, zapewniając nas, że jesteśmy już usprawiedliwieni przez Jego nieskończoną Miłość, przez zbawczą Ofiarę Jezusa. Ofiarna miłość Chrystusa pozwala śmiało zwracać się w stronę Ojca. Brama prowadząca do pełnego pojednania z Bogiem jest otwarta. Grzech nie jest na drodze do Niego przeszkodą nie do pokonania. Tylko od nas zależy, czy wydamy się ufnie w ręce Ojca.
3. Bóg daleki jest od postępowania z nami według naszych grzechów (Ps 103, 10). Nigdy nie brał, nie bierze i nie weźmie z naszych win miary dla obchodzenia się z nami. Tego możemy być pewni. Im bardziej ludzkie dzieje toną w grzechach (aż po odstępstwo od Boga i pogardę dla godności człowieka), tym Bóg mocniej nas zapewnia, że postępuje z nami jedynie według swego nieskończonego miłosierdzia. Ważne w tym kontekście jest dla nas zarówno orędzie Boskiego Serca, przekazane w XVII wieku za pośrednictwem św. Małgorzaty Marii Alacoque, jak też orędzie Boskiego Miłosierdzia, które w minionym wieku świat poznał dzięki św. Faustynie Kowalskiej. W obu orędziach jaśnieje nieskończona, zbawcza miłość Boga. W orędziu Bożego Miłosierdzia zdaje się sięgać zenitu. Jezus bowiem pokornie przemilcza doznawane zniewagi, byśmy tylko mogli dostrzec bezmiar Jego miłosiernej miłości do nas, grzeszników…
Za ufną wiarą i dogłębnym pojednaniem z Bogiem przemawia także to, że Bóg proponuje nam udział w swoim Boskim Bycie. Jest to naprawdę niebywałe i wzniosłe – my, kruche stworzenia, jesteśmy jako Jego dzieci zaproszeni aż do „przebóstwienia” i do bycia na zawsze w Domu Ojca. Jeśli z należną starannością bierzemy do serca to, co Bóg czyni w Synu dla pojednania się z nami, to maleje w nas nieufność, zwątpienie, lęk i pode-
jrzliwość… Przestajemy wówczas wątpić i pytać: Czy warto istnieć? Czy istnienie z tak wielkim cierpieniem jest usprawiedliwione? Czy można Bogu zaufać?
Sięgnijmy do świadectwa św. Franciszka Salezego. Z jego słów wynika, że w pełni zrozumiał on mądrość krzyża i ogrom łask dla nas z niego płynących: „Mądry Bóg już przed wiekami wybrał dla ciebie krzyż i przysyła ci go jako dar serca. Przedtem jednak przypatrzył się On krzyżowi, wszechwiedzącymi oczyma, zastanowił się nad nim w swej Boskiej mądrości, obdarzył go ciepłem swojej miłości, zważył go w obu dłoniach, by stwierdzić, czy nie jest on choćby o cal za duży, choćby o jedną uncję za ciężki. On pobłogosławił krzyż swoim świętym imieniem, przeniknął go na wskroś swoją łaską, skropił go swoim pocieszeniem i jeszcze raz spojrzał na ciebie i na twoją odwagę. I tak oto ostatecznie przychodzi z nieba do ciebie krzyż jako szczególne pozdrowienie Boga, więcej – jako jałmużna Jego miłosiernej miłości”.