Bo choć sam odruch gniewu z powodu krzywdy jest słuszny, to jednak – gdyby nie był przez nas opanowany – może rodzić złe owoce. Upust dany słusznemu oburzeniu może łatwo przerodzić się w niechęć, nieżyczliwość, agresję, zemstę itp. Poddając się temu gniewowi możemy usiłować szukać sprawiedliwości na własną rękę.
Taką postawę reprezentowało prawo Starego Przymierza. Jeżeli bliźni poniesie jakąś szkodę – czytamy w Księdza Wyjścia – wówczas on odda życie za życie, oko za oko, ząb za ząb, rękę za rękę, nogę za nogę, oparzenie za oparzenie, ranę za ranę, siniec za siniec (Wj 21, 23-25).
Bywamy często kuszeni, by usiłować wyrównywać krzywdy, wprowadzać własny ład, „naprawiać” naruszony przez wroga porządek. Takie szukanie sprawiedliwości nie przywraca jednak porządku, ale jeszcze bardziej go niszczy. Zło bowiem rodzi zło, zemsta zemstę, gniew wywołuje gniew.
Gniew prorocki
Trzeci rodzaj gniewu, jakiego doświadczamy, moglibyśmy porównać – zachowując wszystkie proporcje – z gniewem proroków, Jana Chrzciciela i Jezusa. Podobnym gniewem pałali nieraz także święci i mistycy.
Dzisiejsza cywilizacja naznaczona relatywizmem filozoficznym i moralnym daje liczne powody do budzenia się w ludziach „świętego gniewu”. Budzi się w nas oburzenie, kiedy np. osoby mające wielkie wpływy polityczne, społeczne, religijne w sposób nieuczciwy kwestionują podstawowe wartości ludzkie: podważają instytucję małżeństwa, rodziny, zacierają różnice pomiędzy kobiecością i męskością, propagują relatywizm etyczny i religijny.
Słusznie oburzamy się, kiedy dostrzegamy, że pewne instytucje – pod przykrywką wprowadzania młodzieży w dorosłe życie – demoralizuje ją. Także „porządek” (czy raczej nieporządek) prawny, który zdaje się przyznawać większe prawa przestępcy niż ofierze, powoduje „święty gniew”.
Podobną reakcję rodzi obserwacja współczesnej sztuki, która gotowa jest „towarzyszyć człowiekowi w odwiedzaniu toalety, gdzie przecież jest w stanie poradzić sobie sam, a pozostawia go samego w innych sytuacjach, w ważnych momentach życia, kiedy rzeczywiście potrzebuje pomocy, kiedy czuje się zupełnie bezradny” (Katarzyna Jabłońska).
Budzi nasze oburzenie cała freudyzacja sfery międzyludzkich relacji, która „wszędzie tropi toksyczne związki, neurotyczne zachowania i kompleks Edypa” (Katarzyna Jabłońska).
I choć te odruchy gniewu są słuszne czy nawet „święte”, to jednak nie są one święte świętością Boga. Jest to nasz ludzki gniew, uwikłany w naszą kruchość fizyczną, psychiczną, moralną i duchową. Oburzając się „świętym gniewem” pozostajemy zawsze ułomnymi ludźmi.
Nasz „święty gniew” winien jednak rodzić mądry protest. Rozeznając sytuacje i okoliczności, trzeba zabierać głos, bronić podstawowych ludzkich wartości: zdrowego rozsądku, podstawowego ładu, świętości życia, prawa do wolności religijnej, prawa do prawdy. Musimy przeciwstawiać się szarganiu wszystkich ludzkich świętości. Winniśmy też domagać się poszanowania praw ludzi słabych, wydziedziczonych, upokorzonych, ubogich.
Psalmista zachęca nas do walki w obronie wiary i sprawiedliwości: Przypasz do biodra swój miecz, swą chlubę i ozdobę! Szczęśliwie wstąp na rydwan w obronie wiary, pokory i sprawiedliwości, a prawica twoja niech ci wskaże wielkie czyny! Strzały twoje są ostre – ludy poddają się tobie – trafiają w serce wrogów króla. Tron Twój, o Boże, trwa wiecznie, berło Twego królestwa – berło sprawiedliwe (Ps 45, 4-7).
Nasz „święty gniew” nie daje nam jednak prawa potępiania ludzi i oskarżania ich. Gdybyśmy dali się ponieść naszym emocjom, nasz „święty gniew” mógłby stać się okazją do ataku, agresji czy manipulowania innymi. Będąc krzywdzeni czy też niesprawiedliwie traktowani, nie mamy prawa krzywdzić innych. Kierowani świętym gniewem nie możemy dzielić ludzi na dobrych i złych, wyrokować o ich zbawieniu i potępieniu, karać i nagradzać.
„Święty gniew” nie daje nam prawa do świętej wojny. Jezus nie głosił świętej wojny. Nie wzywał do niszczenia czegokolwiek czy też zabijania kogokolwiek, a wręcz odwrotnie – nakazywał przyjmować niesprawiedliwe traktowanie i znosić cierpliwie, z poddaniem woli Ojca, ludzki gniew, agresję czy też natręctwo. On sam przyjął okrutną mękę i śmierć na krzyżu wzywając do miłości nieprzyjaciół, do przebaczenia i pojednania.
Rozeznawanie gniewu
Opisane trzy rodzaje gniewu nie występują na ogół w czystej postaci. Najczęściej nakładają się na siebie, są pomieszane. Do naszego słusznego czy nawet świętego gniewu dołącza się często gniew wynikający z naszych nieuporządkowanych postaw: lęku o siebie, pychy, egoizmu, frustracji itd.
Każda sytuacja trudna, która wywołuje nasz gniew domaga się rozeznania: na modlitwie, w codziennym rachunku sumienia, w sakramencie pojednania, w kierownictwie duchowym. Rozeznając nasz gniew winniśmy pytać, ile w nim jest słusznego oburzenia czy „świętego gniewu”, a ile nieuporządkowanej reakcji. Ponieważ nasz gniew jest tylko ludzką reakcją, zawsze będzie domagał się oczyszczenia.
Często bywamy w sytuacji, w której jest nam trudno rozeznać się w naszym gniewie.
Z każdym więc rodzajem gniewu trzeba stawać przed Bogiem w całej prawdzie, szczerości i otwartości. Psalmiści z zaufaniem wyrażają przed Bogiem swoje uczucia oburzenia i gniewu domagając się od Niego obrony i sprawiedliwości:
Wymierz mi, Boże, sprawiedliwość i broń mojej sprawy przeciw ludowi, co nie zna litości; wybaw mnie od człowieka podstępnego i niegodziwego! (Ps 43, 1). Boże, zbaw mnie, w imię swoje, swoją mocą broń mojej sprawy! (Ps 54, 3). Kiedy ujawnia się w nas jakiekolwiek pragnienie zemsty, trzeba nam składać je w ręce Boga. Niech on załatwia rozrachunki pomiędzy nami a naszymi braćmi.
Nasz gniew oczyszcza się, kiedy wyrażamy go przed Bogiem. To właśnie w spotkaniu z Nim możemy rozeznać prawdziwe źródła naszego gniewu i rozeznać jego owoce. Duch Święty, który jest Duchem prawdy i szczerości, da nam światło dla rozeznania naszych gniewnych odruchów i reakcji. On sam podpowie nam, które nasze gniewne reakcje wypływają z naszej pychy i lęku, które są słusznym ludzkim oburzeniem, a które świętym gniewem.
Wypowiadając nasz gniew przed Bogiem, stajemy się jednocześnie gotowi wypowiedzieć nasz gniew w kierownictwie duchowym. Nieraz długo trzeba nam trwać przed Bogiem z naszym gniewem, zanim staniemy się gotowi z Jego inspiracji podjąć jakiekolwiek działanie, które mogłoby rodzić dobre słowa i dobre czyny.