Powołanie

Rozpocznijmy naszą drogę z Piotrem od powołania. W pierwszym okresie życia z Jezusem Piotr jawi się nam jako człowiek wybrany, ale wewnętrznie niedojrzały, nieoczyszczony.
Szymon Piotr jest prostym rybakiem znad jeziora Genezaret. Jednak nie jest człowiekiem całkowicie pochłoniętym przez świat, którego symbolem są sieci rybackie. Piotr jest otwarty i wrażliwy na najgłębsze pytania i na ostateczne przeznaczenie człowieka.
Ta otwartość i wrażliwość sprawia, że przychodzi nad Jordan, by słuchać Jana Chrzciciela i przyjąć chrzest. Nad Jordanem ma miejsce pierwsze powołanie Piotra (J 1, 35-42). Tutaj po raz pierwszy doświadcza spojrzenia Jezusa. To pierwsze spojrzenie będzie go stopniowo przemieniać aż do pełnej miłości, którą wyzna Jezusowi po zmartwychwstaniu.
Nad Jordanem Jezus zmienia także imię Piotra. Nowe imię Kefas, „Opoka”, kryje tajemnicę tego człowieka. Powołując Piotra, Jezus daje mu nowe życie i moc, odwagę i mądrość do kierowania wspólnotą swoich uczniów.
Drugie powołanie Piotra ma miejsce nad jeziorem Genezaret (Mt 4, 18-22). Piotr zostawia wtedy cały dotychczasowy świat, którego symbolem są sieci, i idzie za Jezusem. Jest człowiekiem hojnym, wielkodusznym, o wielkim sercu. Pozostawia wartości, którymi żył do tej pory, a wybiera propozycję bliskości, przyjaźni Jezusa.
Powołanie Piotra ugruntuje się po cudownym połowie ryb (Łk 5, 1-11). Połów ten wstrząsa nim do tego stopnia, że pada przed Jezusem na kolana i prosi: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5, 8). Obecność Jezusa była dla Piotra światłem, dzięki któremu mógł wyznać z pokorą swoją sytuację – grzesznika, który potrzebuje zbawienia. Jezus umacnia Piotra i wskazuje mu głębię ducha, na którą ma wypłynąć u Jego boku: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił” (Łk 5, 10). Zamiast pływać po małym Jeziorze Tyberiadzkim, wypłynie na ocean – na głębię. Wcześniej Piotr obawiał się zaufać Jezusowi do końca. Próbował pertraktować: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i nicśmy nie ułowili” (Łk 5, 5). Jednak hojne, czyste serce bierze w nim górę: „Na Twoje słowo zarzucę sieci” (Łk 5, 5). To określenie na Twoje słowo zawiera całą głębię zaufania. Piotr przestaje kalkulować, a zawierza słowu Jezusa. Jest zdolny uczynić coś nieracjonalnego, wyjść poza granice pewności. Podobną dozę szaleństwa widzimy u niego, gdy decyduje się wyjść z łodzi, by rzucić się za Jezusem do jeziora. Jest to świadectwo miłości Piotra. Miłość pozwala wyjść z kręgu kalkulacji i rzucić się – podjąć ryzyko.
Idąc z Piotrem drogą jego powołania, przyjrzyjmy się naszemu powołaniu. Czy żyję świadomością powołania na co dzień? Czy wzrastam w powołaniu? Czy kolejne lata mojego życia potwierdzają moją decyzję życia z Jezusem? Czy oczyszczają, pogłębiają pierwotne, nie zawsze czyste motywacje? Jakie są moje konkretne doświadczenia związane z powołaniem? Czy nie ma we mnie ukrytych obaw, frustracji, napięć związanych z moją drogą życia? Jak widzę swoją przyszłość? Jakie są moje nadzieje i aspiracje?
Przyjrzyjmy się również naszej więzi i przyjaźni z Jezusem. Co oznacza dla mnie osobiście być z Jezusem? Czy doświadczam bliskości Jezusa? Czy czuję się potrzebny/-a Jezusowi? Jak określiłbym więź, która łączy mnie dziś z Jezusem?
W czasie tej modlitwy możemy również zastanowić się, kim dla nas jest Jezus. Dla Piotra Jezus „jest Mesjaszem, Synem Boga Żywego”; „Tym, który ma słowa życia wiecznego”. Bazując na znajomości Ewangelii, możemy przypomnieć sobie szereg tytułów, jakimi Jezus bywa określany, np.: „Pan”, „Nauczyciel”, „Droga”, „Prawda”, „Życie”, „Przyjaciel”. Zastanówmy się, jakim tytułem nazwałbym moje wewnętrzne doświadczenie Jezusa? Które określenie jest mi najbliższe? Dlaczego? A jak Jezus zareagowałby na moje określenie?

Pewność siebie

Szymon Piotr jest człowiekiem wybranym, którego Jezus wprowadził w najgłębsze tajemnice. Jednak nie odpowiedział jeszcze w pełni na wezwanie, powstrzymuje się przed całkowitym zaufaniem. Ma swoje plany, wizje, które wydają mu się lepsze od propozycji Jezusa.
Możemy przyjrzeć się wybranym scenom, które ukazują niezależność i brak dojrzałości duchowej Piotra. Gdy Piotr widzi moc Jezusa chodzącego po wodzie, prosi: „Panie, każ mi przyjść do siebie po wodzie” (Mt 14, 28-33). Jezus mówi: „Przyjdź!” i Piotr faktycznie zaczyna chodzić po jeziorze. Nie ma natomiast świadomości, że mogą w niego uderzać fale i silny wiatr. Kiedy to się stało i zaczyna tonąć, pojawia się lęk i przerażenie. Lęk Piotra świadczy o braku znajomości siebie. Piotr wprawdzie demonstruje pewność siebie, ale pomimo tego są w nim znaczne pokłady lęku i wewnętrznej kruchości. W trudnych okolicznościach Piotr traci kontrolę nad sobą. Jego lęk świadczy również o braku znajomości Jezusa. Piotr przestał ufać Jezusowi. Zapomniał, że Jezus jest jego Zbawicielem, że czuwa, by go uratować. Zauważmy, że Piotr chodzi po wodzie tak długo, jak długo ma wzrok utkwiony w Jezusa. Wtedy woda (w Biblii m.in. symbol niebezpieczeństwa, mroku, zagrożeń) traci swą moc i władzę. Z chwilą, gdy Piotr spogląda na wiatr i wodę, gdy przygląda się problemom, niepokojom swojego wnętrza, a także zewnętrznym niebezpieczeństwom, ogarnia go strach i tonie.
„Czemu zwątpiłeś, małej wiary?” pyta Jezus Piotra (Mt 14, 31). Wątpić – oznacza spoglądać jednocześnie na dwie strony; jakby się chciało równocześnie poruszać po dwóch drogach. Jak długo człowiek się waha między morzem a Jezusem, między światem zewnętrznym, a wewnętrznym, tak długo grozi mu zatonięcie. Bez Jezusa łódź naszego życia będzie nieustannie miotana na wszystkie strony. Tylko zaufanie Jezusowi daje pokój, poczucie bezpieczeństwa i świadomość pewności naszej drogi.
Druga scena, która świadczy o niezrozumieniu Jezusa, ma miejsce w czasie zapowiedzi męki (Mt 16, 21­23). Gdy Jezus po raz pierwszy zapowiada swoją mękę i śmierć, Piotr zapewne w szczerej intencji zaczyna Go pocieszać: „Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie” (Mt 16, 22). I wtedy słyszy słowa, które świadczą, jak niewiele jeszcze rozumiał, jak bardzo jest uwikłany w sobie samym i swoich lękach: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (Mt 16, 23). Piotr jest szlachetny, ale zaślepiony. Wprawdzie sam może wiele uczynić dla Jezusa, ale nie widzi, jak bardzo jest zagubiony, jak sam potrzebuje Jezusa. Piotr nie zgadza się z możliwością cierpienia Jezusa. Cierpienie Jezusa uderza w jego pojęcia o Mesjaszu i Jego roli. Uderza również w egoizm Piotra. Co się z nim stanie, jeśli Mesjasz będzie cierpiał?
Piotr jest rozczarowany Jezusem. Jest to zapewne chwila, w której jego powołanie zostaje zachwiane, motywacje rozsypują się w kawałki i doświadcza ciemności nocy. Jezus jawi się teraz Piotrowi jako przeszkoda i tajemnica, która przekracza jego oczekiwania, marzenia, nadzieje. Jest to pierwsza wielka próba na drodze Piotra, próba jego przywiązania do Jezusa. Gdybyśmy zapytali Piotra, jak czuł się w tamtej chwili, odpowiedziałby nam zapewne, że niczego już nie rozumiał.
Kolejne sceny potwierdzą, że Piotr nie zrozumiał lekcji Jezusa. W drodze do Ogrójca Jezus przepowiada smutne wydarzenia: „Wy wszyscy zwątpicie we Mnie tej nocy” (Mt 26, 31-35). Słowa te powinny Piotra zdumieć, zastanowić, zaboleć. Ale on pełen pychy, sprzeciwia się Jezusowi: „Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię” (Mt 26, 33). Nie widzi przy tym, jak wynosi się ponad innych uczniów. Zestawia ich słabość ze swoją siłą. Przez zarozumiałość Piotra przemawia dobra wola, ale jeszcze bardziej pewność siebie i iluzje, złudzenia. Gdy Jezus przepowie jego trzykrotne zaparcie, Piotr będzie się zaklinał: „Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie” (Mt 26, 35).
W czasie medytacji spróbujmy zobaczyć Piotra – bez masek – w sobie. Z jednej strony Piotr jest szlachetny, szczery, zawsze chętny do pomocy, otwarty, ufny. Z drugiej strony jest impulsywny, pyszny, nie angażu­je się bez zbytniego kalkulowania. Czuje się liderem, jest zdolny przewidywać pewne sytuacje i wybijać się na czoło. Dzięki temu skupia uwagę na sobie i wyraża myśli pozostałych uczniów.
Które cechy Piotra są mi najbliższe? Jaki/-a ja jestem?