IV. STOSUNEK DO ZMARŁYCH

 

 

 

Na koniec kilka refleksji na temat naszego stosunku do zmarłych. Śmierć zawsze niesie za sobą zmianę relacji. Zmienia i wprowadza zamieszanie w stosunki rodziców i dzieci, małżonków, przyjaciół. Wielu ludzi ma poczucie winy z powodu śmierci bliskich. Pojawia się pytanie, czy czegoś nie zaniedbaliśmy.

Dlatego potrzebny jest czas żałoby. Czas żałoby nie może być jednak tylko ciągłym wspominaniem przeszłości. Niektórzy ludzie w sposób niedojrzały nie potrafią uwolnić się od zmarłego. Na przykład nie wprowadzają najmniejszej zmiany w pokoju, w którym mieszkał. Wspomnienia zamieniają w rodzaj kultu. W ten sposób tkwią nieustannie w przeszłości.

Oczywiście, że wspominanie zmarłego ma głęboki sens. Ale musi nabierać innego wymiaru. W czasie żałoby żegnamy się z ludźmi, którzy byli nam bliscy, których kochaliśmy. Opowiadamy sobie nawzajem, ile zmarły dla nas znaczył, co tworzył w swoim życiu, jakie doświadczenia dzieliliśmy wspólnie. Staramy się zrozumieć, jaka była najgłębsza treść i sens jego życia. Poprzez taką refleksję możemy pytać, co pragnie mi teraz powiedzieć? Jakie jest jego przesłanie dla mnie w konkretnej sytuacji życiowej? Taka refleksja nad życiem zmarłego uwolni od nieustannego trwania w bólu i da nową nadzieję. Może pozwoli również zweryfikować własne życie.

Inni z kolei, by uniknąć bólu, rzucają się w wir pracy, chcą na siłę zapomnieć. Nie jest to także właściwa postawa. Dopiero z chwilą, gdy opłaczemy zmarłego i stratę, może w nas wzrastać nowe życie, możemy zaakceptować śmierć. 

Problemem, który może pojawić się z chwilą śmierci bliskich są negatywne uczucia. Np. kobieta może doznawać złości i agresji wobec męża, za to, że zostawił ją samą z małymi dziećmi. Ktoś inny odczuwa zazdrość, że o zmarłym mówi się wiele dobrego, wspominając go z szacunkiem, a rzeczywistość była inna. Inni czują się przy pogrzebie, jakby skamieniali, pozbawieni życia. Kryzys przychodzi dopiero później. Te różnorodne uczucia negatywne mogą wyrażać się także w czasie snów o zmarłych. Żałoba jest czasem, w czasie którego porządkujemy te wszystkie negatywne uczucia, by wejść w nowe relacje ze zmarłymi.

Innym problemem, który może pojawić się po śmierci bliskich są wyrzuty sumienia. Niektórym ludziom wydaje się, że z powodu ich zranień, zmarły będzie cierpiał wiecznie. W takiej sytuacji warto sobie uświadamiać, że zmarły doświadcza już pokoju i nie cierpi więcej z powodu ran, jakie mu zadaliśmy. Osiągnął już pełnię i pokój.

Dlatego zamiast pielęgnować wyrzuty sumienia, warto powierzać go Bożemu miłosierdziu, a później nawiązywać z nim nowy, dobry kontakt. Nasza wiara pomoże nam przekonać się o bliskości, pomocy i towarzystwie osoby ukochanej. Śmierć nie jest jakąś absolutną granicą pomiędzy kochającymi. Dokładnie tak samo, jak modlimy się do świętych, możemy w modlitwie zwracać się do zmarłych, których znaliśmy. Modlitwa, rozmowa ze zmarłymi może być dla nas siłą, pomocą i nadzieją.

Szczególnym miejscem jest Eucharystia. Pierwsi chrześcijanie spotykali się na sprawowaniu Eucharystii w katakumbach, a więc na cmentarzach. W ten sposób łączyli się ze wspólnotą świętych – ze zmarłymi, którzy odeszli wcześniej do Pana. Także dla nas Eucharystia może być miejscem doświadczania szczególnej bliskości z naszymi najbliższymi, którzy cieszą się już wieczną radością.

W swojej mowie pożegnalnej Jezus mówi o odejściu i przygotowaniu miejsca dla nas w niebie: A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem (J 14, 3). To, co Jezus mówi o sobie i swojej śmierci możemy także odnieść do śmierci naszych bliskich. Odchodzą z tego świata, aby przygotować nam mieszkanie u Boga. Ponadto zabierają jakąś część nas samych w wieczność. Poprzez śmierć bliskiej osoby, wzajemne uczucia, doświadczenia, rozmowy, bóle i radości sięgają Boga. Dlatego nasza śmierć nie będzie tylko bramą do obcego świata, ale do mieszkania, gdzie są już nasi bliscy. I im więcej znanych nam ludzi umiera, tym większa część nas samych przebywa już teraz w wiecznym mieszkaniu – w niebie.