1.2. Utracona tajemnica

 

Współczesna epoka, określana jako „post-modernistyczna”, cha­rakteryzuje się różnorodnością cech, które – jeśli pominąć różnice – mówią o jednej wspólnej rzeczywistości: stracie (wł. perdita); znisz­czeniu środków wyrazu, któremu towarzyszy spłaszczenie relacji między rzeczywistością a jej obrazem; utracie zdolności tworzenia wymiaru uczuciowego (Hendin 1977); utracie głębi i znaczenia hi­storii i czasu; zaniku wzajemnego przenikania się znaczeń, któremu towarzyszy nowy sposób doświadczania i utrata krytycznego dy­stansu; i wreszcie o utracie lub przynajmniej znacznym obniżeniu zdolności trwałego i bezwarunkowego zaangażowania (Jameson 1984; Lifton 1976; Sennett 1977, 1978; Lasch 1978, 1984; Ricoeur 1969, 1978, 1986; Keniston 1968, 1970; Bennis & Slater 1968; Bellah i inni 1985; Anatrella 1988; Buchman 1989; Lyotard 1984, 1993; Lash 1990).

 

Takie lub podobne cechy kulturowe widoczne są we współ­czesnych nurtach literackich, artystycznych i filozoficznych. Kon­sekwentnie obecne są również w zachowaniach, zwyczajach, trud­nościach i poszukiwaniach jednostek, zwłaszcza młodych. Otwartym polem dyskusji pozostaje kwestia ich powiązań, podobieństw i wza­jemnych wpływów (o ile nie wprost przyczynowości) z problemami, trudnościami i różnymi formami psychopatologii, z którymi spoty­kają się psychologowie, wychowawcy i kierownicy duchowi (Lesse 1987; Kugler 1988; Frosh 1989, 1991; Finlay 1989). Jest bowiem faktem, że każdy wychowawca zauważa i konfrontuje się z wieloma (nie za­wsze jasno usystematyzowanymi) znakami słabości lub podatności na zranienie. Stają się one przeszkodą w podjęciu mozolnego tru­du poszukiwania własnej tożsamości. Prowokują niepokój, niejasne i liczne pytania i są przyczyną odkładania ważnych decyzji i wybo­rów, blokując drogę oczekiwaniom, projektom i zaangażowaniom. Choć poszukiwanie sensu, tożsamości czy powołania jest tematem starym jak świat, to każdemu pokoleniu, a może nawet każdej epoce, narzuca się z taką samą intensywnością i w nowy sposób.

 

Wydaje się, że chodzi o słabość różnorakiego rodzaju, ale ogólnie wszechobecną: na poziomie poznawczym pojawia się jako zamie­szanie, na poziomie wolitywnym jako rodzaj paraliżu lub depresji, zaś na poziomie afektywnym jako rozproszenie i brak spójności sy­stemu motywacyjnego.

 

Zgodnie z regułami kultury postmodernistycznej rzeczywistość tajemnicy z jej wysokością i subtelnością, głębokością i szerokoś­cią wydaje się – w najlepszym przypadku – skazana na pozostanie w ukryciu. Pytanie, zwłaszcza to najważniejsze, nie pada, bo zamiast zadziwienia, które zwykle je prowokowało, widzimy rodzaj osłu­pienia, obojętności i odrętwienia. Zdolność interpretacji – bogactwo hermeneutyki – zdaje się ustępować miejsca odruchowym skojarze­niom, rodzajom „kolaży”, które pozbawione są głębszych znaczeń i wzajemnych powiązań. Jak nigdy wszechobecne napięcie i niepo­kój wywołują stan permanentnego lęku. Decyzja, która powinna zo­stać podjęta, by tym samym przyczynić się do odzyskania orientacji, często pozostaje w zawieszeniu. Wola, sparaliżowana ciągłymi wąt­pliwościami, dezorientuje człowieka i wprowadza go w stan zakło­potania. Tak staje się on więźniem teraźniejszości, niezdolnym do zasymilowania własnej przeszłości i skierowania się ku planowanej i wyczekiwanej przyszłości.

 

Z chwilą odkrycia na nowo, że człowiek jest ontologiczną tajem­nicą, i to zakorzenioną ostatecznie w Tajemnicy, można jednak żywić nadzieję, myśleć i działać na rzecz ugruntowania tego fundamentu i otwarcia dalszych perspektyw. I to mimo całego niesprzyjającego kontekstu. Ponowne odkrycie tajemnicy z jej wymiarami wysokości, długości, szerokości i głębokości (Ef 3, 18) jest możliwe.

 

Paradoksalnie, teorie psychologiczne w znacznym stopniu mogą przyczyniać się do utraty wymiaru tajemnicy, zwłaszcza gdy pojmu­ją naturę człowieka w terminach antropologicznych, które są ślepe na tajemnicę, do jakiej odsyłają. Jednocześnie to właśnie język psy­chologiczny może być bardzo użyteczny w odzyskaniu na nowo tej tajemnicy.