3. Zostań, Panie, z nami

Droga w towarzystwie Nieznajomego musiała upływać uczniom bardzo szybko. Rozmawiali bowiem na temat interesujący ich bardzo: na temat Człowieka, z którym wiązali niedawno wielkie nadzieje, iż właśnie On miał wyzwolić Izraela (Łk 24, 2). Rozmawiając zbliżali się powoli do celu swojej podróży. Pragnęli jednak nacieszyć się obecnością tego niezwykłego Wędrowca, który tak doskonale wczuwał się w ich myśli i pragnienia. I choć używał trudnych wyrażeń i upominał ich twardo, to jednak czuli się przez Niego zrozumiani, przyjęci, kochani. Ale właśnie wówczas, kiedy ich rozmowa z Nieznajomym sięgała jakby szczytu, On okazywał jakoby miał iść dalej. Przyjemność przebywania z Nim była tak wielka, iż spontanicznie przymusili Go, mówiąc: Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. Wszedł więc, aby zostać z nimi.

Zostań, Panie, z nami… — te słowa skierowane do przygodnego Wędrowca są jakby nieświadomą modlitwą uczniów; modlitwą wypływającą z głębokiego pragnienia ich serca. I choć nie zmienili jeszcze decyzji oddalenia się od Jerozolimy, miejsca śmierci Jezusa, to jednak w ich duszy poczęło się coś dziać. Opuścił ich smutek i przygnębienie; rozpłynęło się gdzieś ich rozczarowanie i uczucie zawodu. Odkąd zaś w przygodnym Wędrowcu rozpoznali w końcu Jezusa Zmartwychwstałego, będą wspominać czas tej rozmowy i mówić do siebie nawzajem: Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?

Płonące serce uczniów to znak działania w nich Ducha Świętego. W języku biblijnym ogień jest znakiem Ducha. Dzieje Apostolskie opowiadają, iż zesłany przez Jezusa Duch Święty ukazał się w postaci płomyków ognistych (por. Dz 2, 3). To właśnie pod wpływem uważnego słuchania Pisma oraz pod wpływem działania Ducha Świętego rodzi się w uczniach pragnienie wyrażone w prośbie: Zostań, Panie, z nami. Ale ponieważ Wędrowiec okazywał jakoby miał iść dalej, uczniowie nalegają, przymuszają Go, aby został z nimi.

W tej usilnej prośbie uczniów wyrażonej z wyraźnym naleganiem widzimy echo słów samego Jezusa: I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą (Łk 11, 9–10). Ponieważ uczniowie prosili, było im dane, ponieważ szukali obecności Pielgrzyma, znaleźli ją, ponieważ kołatali do Jego serca, otworzył im. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gorące pragnienie bycia z Pielgrzymem staje się kolejnym krokiem do pełnego rozpoznania Jezusa Zmartwychwstałego. Gdyby zabrakło ze strony uczniów prośby i nalegania, Pielgrzym przeszedłby mimo, gdyż okazywał, jakoby miał iść dalej.

Nasza wiara karmi się nie tylko rozważaniem i wnikaniem w sens Pisma, ale przede wszystkim głębokim pragnieniem bycia z Jezusem; wiara karmi się codzienną przedłużoną modlitwą. Aby rozpoznać w swoim życiu obecność Chrystusa Zmartwychwstałego, trzeba iść do końca za głosem swojego serca rozpalonego przez Słowo Boże. Nie możemy zatrzymać się w pół drogi. Rozczarowanie wiarą, rozczarowanie Kościołem, jakie przeżywa dziś wielu chrześcijan, ma swoje źródło w tym właśnie zatrzymywaniu się w pół drogi: w braku trwania w obecności Jezusa, w braku usilnego nalegania, aby pozostał z nimi; po prostu, w braku przedłużonej modlitwy.

W naszych rozczarowaniach chrześcijaństwem trzeba nam z całą prostotą powrócić do słów Jezusa: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Jest rzeczą niemożliwą, aby Jezus nie został z tym, który Go o to prosi, aby nie otworzył temu, kto usilnie puka i kołata do drzwi Jego serca.

On okazywał jakoby miał iść dalej — te słowa Ewangelisty wyrażają ogromną delikatność i czułość Jezusowej obecności i miłości. Bo choć sam jako pierwszy dołącza się do uczniów i nawiązuje z nimi dialog, to jednak nie narzuca im swojej obecności, zostawia im wolność. Aby mogło nastąpić pełne rozpoznanie Jezusa oraz spotkanie z Nim, konieczne jest zaangażowanie ze strony uczniów.

Modlitwa, będąca słuchaniem Jezusa oraz trwaniem w Jego obecności, jest jednym z najważniejszych sposobów nawiązywania coraz głębszej i pełniejszej więzi z Jezusem Zmartwychwstałym. Stąd też kontemplując usilne szukanie obecności przygodnego Wędrowca ze strony uczniów, chciejmy pytać siebie o nasze zaangażowanie na modlitwie. Najpierw zadajmy sobie podstawowe pytanie, czym jest dla nas modlitwa? Jakie miejsce zajmuje ona w życiu? Ile poświęcamy jej uwagi, energii, czasu, zainteresowania? Czy modlitwa w naszym życiu nie przegrywa z innymi zajęciami, nierzadko mało ważnymi i przypadkowymi? Czy jest w nas usilność proszenia, szukania, kołatania? Czy moglibyśmy powiedzieć, iż bardzo zależy nam na modlitwie? Czy rozeznajemy w kierownictwie duchowym jakość naszej modlitwy: jej autentyczność, jej szczerość? Czy możemy powiedzieć, iż bardzo zależy nam na prawdzie naszej modlitwy?

Po tych pytaniach, które są swoistym rachunkiem sumienia, chciejmy następnie spojrzeć na całą naszą dotychczasową drogę modlitwy. Powróćmy do całej historii naszego życia duchowego: do lat wczesnego dzieciństwa, lat dorastania, lat młodości, do wieku dojrzałego. Przypomnijmy sobie najpiękniejsze chwile modlitwy; chwile, w których — podobnie jak w uczniach idących do Emaus — płonęło nam serce. Przypomnijmy sobie doświadczenie miłości Boga, doświadczenia piękna naszego życia, doświadczenia pojednania, pokoju, pocieszenia, doświadczenie nadziei. Zauważmy, iż modlitwa nie zawsze była dla nas tylko ciężkim obowiązkiem. Była także pięknym spontanicznym doświadczeniem. Była darem, łaską. Podziękujmy Jezusowi za te piękne chwile modlitwy. Te właśnie piękne chwile mogą stanowić dla nas zachętę do kontynuowania naszej modlitwy w momentach strapienia duchowego, zniechęcenia, rozczarowania naszym życiem duchowym. Pamięć żywego i serdecznego spotkania z Jezusem Zmartwychwstałym może stać się dla nas siłą do dalszego wysiłku i zmagania o kształt i jakość naszej modlitwy.