PRZECHODZENIE DO KONTEMPLACJI
Przechodzenie od modlitwy dyskursywnej (którą cechuje czynne panowanie nad myślami i uczuciami) i przyjmowanie bardziej kontemplacyjnej postawy wobec Boga widoczne jest w tym, że przestajesz skupiać się na sobie i poddajesz się działaniu Boga w swojej modlitwie. Św. Jan od Krzyża, wielki nauczyciel modlitwy kontemplacyjnej, wymienia konkretne oznaki, po których możemy rozeznać, że ktoś przechodzi od dyskursywnego, medytacyjnego rodzaju modlitwy do większego uproszczenia wiary. Tu zaczynamy życie kontemplacyjne. Warto przytoczyć w całości to, co pisze on o tych oznakach, byśmy mogli rozpoznać prawdziwe poruszenie Ducha i wezwanie do kontemplacji, będące czymś zupełnie innym niż letniość i lenistwo w modlitwie.
Pierwszym znakiem jest stan, w którym człowiek nie może już rozmyślać ani posługiwać się wyobraźnią. Nie ma w tym również upodobania, jak to było poprzednio, lecz raczej znajduje oschłość w tym, co pierwej zasilało zmysł i potęgowało upodobanie. Jeśli jednak znajduje smak i może rozważać rozmyślaniem, nie powinien opuszczać rozważania, z wyjątkiem tych chwil, w których dusza jego doznaje pokoju i ukojenia. Będzie o tym mowa przy trzecim znaku.
Drugim znakiem jest stan, w którym nie ma żadnej chęci do zajmowania wyobraźni ani zmysłów innymi rzeczami szczegółowymi, tak zewnętrznymi jak wewnętrznymi. Nie mówię, żeby wyobraźnia nie mogła zwracać się tu i tam (bo nawet w czasie wielkiego skupienia zwykła się ona błąkać), lecz że dusza nie podoba sobie w umyślnym zajmowaniu się innymi rzeczami.
Trzeci, najpewniejszy znak jest wtedy, gdy dusza podoba sobie jedynie w trwaniu przy Bogu z miłosną uwagą, w wewnętrznym pokoju, ukojeniu i odpocznieniu, bez szczegółowych rozważań oraz bez aktów i ćwiczeń władz: pamięci, umysłu i woli (przynajmniej w sensie sprawności dyskursywnych, oznaczających przechodzenie z jednego punktu do drugiego). Dusza trwa przy Bogu jedynie za pomocą uwagi i ogólnego miłosnego poznania, a bez zastanawiania się nad czymkolwiek.
Te trzy znaki musi widzieć w sobie człowiek duchowy równocześnie, by mógł śmiało i bezpiecznie opuścić stan rozmyślania i zmysłów, a wejść w stan kontemplacji i ducha.
KILKA WSKAZÓWEK
Tak jak w ludzkiej przyjaźni, tak też i we wzrastaniu w jedności z Bogiem należy przestrzegać kilku zasad, jeśli mamy wzrastać należycie w pełnym miłości zjednoczeniu z Nim. Oto kilka wskazówek, które mogą być Ci pomocne, jeśli Pan doprowadził Cię do bardziej uproszczonej formy modlitwy, która odpowiada wyjściu poza medytację albo modlitwę dyskursywną.
1. Najbardziej podstawową zasadą, o której należy pamiętać, jest to, że nie wkraczasz w modlitwę kontemplacyjną jakiegoś określonego dnia, by pozostawać w statycznej, trwałej jedności z Bogiem, która odtąd się już nie zmienia. Nie porzucasz siebie całkowicie dla Boga w jednej chwili, tak byś nigdy nie potrzebował wracać do medytacji czy też dyskursywnego myślenia o Bogu. Czasami medytacja będzie możliwa, a nawet pożądana. Kiedy indziej odczytanie kilku modlitw może pomóc na początku stawić się w budzącej pełną szacunku grozę obecności Boga. Znakomitym sposobem może być stosowanie Modlitwy Jezusa w celu głębokiego skupienia się w obecności Trójcy Świętej, a tym samym zagłębienia się z większą wiarą w obecności Bożej.
2. Samo pozbycie się ze swego umysłu wszelkich myśli dyskursywnych i utrzymanie stanu wewnętrznej „pustki” nie zawsze można interpretować automatycznie jako wyższy stan modlitwy kontemplacyjnej. Thomas Merton przestrzega przed taką „próżnią”, która zbyt często może być psychicznym wycofaniem się z rzeczywistości, jeśli jest wywołana przez nas samych, a nie pochodzi od kierownictwa Ducha Świętego. Autor ten pisze: Kto postępuje rozmyślnie w ten sposób, […] wstępuje po prostu w sztuczną ciemność wytworzoną przez siebie samego. Jest sam na sam nie z Bogiem, lecz z samym sobą. Nie stoi wobec Transcendentnego, lecz wobec bożka własnej, zadowolonej z siebie tożsamości. Stopniowo pogrąża się i gubi w sobie, w stanie bezwładnego, prymitywnego i infantylnego narcyzmu.
3. Rzeczywistym sprawdzianem, czy usuwasz podpory w postaci obrazów i myśli oraz własne rozwlekłe przemowy do Pana Boga z modlitwy, a zagłębiasz się bardziej w ciemność wiary i w spotkanie z żywym Bogiem, powinno być to, czy odczuwasz w życiu różnicę między c i e m -n o ś c i ą a m g l i s t o ś c i ą. Z psychologicznego punktu widzenia oba te stany pozbycia się z umysłu myśli i swoich własnych władz dyskursywnych są z pozoru takie same, jesteś ich pozbawiony i jesteś bierny. M g l i s t o ś ć jest to taka pustka, która przejawia się w ciągu dnia w Twoim sercu, które nie jest jednak pozbawione swojego „ja”. Nie starasz się z pokorą poddawać każdej myśli, słowa i czynu zwierzchnictwu Bożemu. Stan ten jest zakorzeniony w pustce, którą wypełnia fałszywe „ja”.
C i e m n o ś ć jest to stan, w jakim znajdują się prawdziwi pielgrzymi zmierzający ku głębszej kontemplacji. Jest to pozbycie się wszystkiego po to, byś w wewnętrznym ubóstwie mógł wyciągać ręce na pustyni swojej natury istoty stworzonej i wewnętrznego przerażenia, nieustannie wołając, że pragniesz zobaczyć twarz Pana. W każdym z nas jest dziewica poddająca się Bogu, który jest wszystkim. Niech mi się stanie według słowa Twego.
4. Najlepszym sprawdzianem, czy szczerze poszukujesz chwały Bożej w prawdziwej modlitwie kontemplacyjnej, a nie dogadzasz w takiej modlitwie swojemu fałszywemu „ja”, jest rzeczywistość Twojego życia. Jak się modlisz – tak żyjesz. Jeżeli Twoje sam na sam z Jedynym i zupełne pozbycie się wszelkiej niezależności od Boga jest autentyczne i ma prawdziwie kontemplacyjny charakter, przejawi się w większej miłości bliźniego, która jest papierkiem lakmusowym prawdziwej jedności z Bogiem i poddania się Mu. Będzie to wymagało nasilenia samorefleksji nad jakością Twojego codziennego życia. Sprawdź wszelkie grzeszne przywiązania i niedoskonałości, które mogą leżeć u podstaw takiej jałowości albo pozornego odłączenia od obecności Bożej. Poddanie się Bogu w kontemplacji pozwala uniknąć błędów kwietyzmu, które w niezdrowy sposób niweczą wszelkie działania ze strony modlącego się modlitwą kontemplacyjną, zwłaszcza w sferze badania samego siebie i wewnętrznej uwagi w ciągu dnia.
5. Możesz odczuwać pokusę wątpliwości, czy Twoja bardziej uproszczona modlitwa naprawdę podoba się Bogu, a wskutek rozproszeń i jałowości możesz zapragnąć powrotu na poprzedni poziom modlitwy dyskursywnej. Twoje działania powinny teraz polegać głównie na delikatnym nakłanianiu swojej woli, by bardziej jednoczyła się z wolą Boga, nawet gdyby pojawiła się niezwykła oschłość, a także nieszkodliwe rozproszenia, których nie sposób uniknąć. Należy oczekiwać, że gdy przestaniesz używać swoich dyskursywnych władz rozumu, woli i wyobraźni, władze te będą błądziły w poszukiwaniu obrazów i myśli, które stanowiłyby dla nich pożywkę.
George A. Maloney SJ, Mana na pustyni, Wydawnictwo WAM 2009.
dzięki uprzejmości: http://www.deon.pl/