Msza święta jest przeto bezkrwawym sakramentalnym powtórzeniem ofiary Chrystusa. Kościół przywołuje słowa i gesty uczynione przez Jezusa w czasie Ostatniej Wieczerzy. Mamy tutaj do czynienia z identycznością między eucharystycznym pokarmem Kościoła a ciałem i krwią Chrystusa. Ten pokarm jest ciałem, które Jezus ofiarował podczas Ostatniej Wieczerzy; jest ukrzyżowanym ciałem Jezusa i dlatego, kiedy je spożywamy, głosimy śmierć Jezusa jako zbawczą i czynimy ją skuteczną; jest ciałem i krwią Wywyższonego, Chwalebnego, którego spożywanie włącza jednostkę do duchowego ciała Jezusa Chrystusa. Z tego powodu nie wolno nam zapomnieć, że Eucharystia jest sakramentem ofiary.
 
Uczestnicząc w Eucharystii, nie tracimy osobistej wolności. Przeżywamy liturgię na miarę własnej wrażliwości i otwarcia na łaskę płynącą ze strony Chrystusa. Przez przyzwolenie na działanie w nas grzechu ograniczamy dobroczynne skutki z niej płynące. Idąc do kościoła z pustymi rękami i sercem przepojonym egoizmem, niewiele skorzystamy z owoców krzyża. Dopiero gdy nasze życie zostaje nakierowane na Boga, staje się autentyczne i eucharystyczne – w tym sensie, że znalazło się w kręgu śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.
 

Krajobrazy polskiej historii i polskiego Kościoła

Rzymska oliwka nad Wisłą

 
Polacy – choć mieli długą historię – to dopiero od X wieku zostali włączeni w krwiobieg dwóch kręgów cywilizacyjnych, wschodniego i zachodniego. W 1054 roku doszło do dziejowego rozłamu, rozdzielającego dotychczasowy jeden chrześcijański świat, projektowany przez Kościół rzymski i bizantyński. Powody tego kryzysu z połowy XI wieku były liczne i bardzo złożone. W każdym razie tworzące się między Zachodem i Wschodem napięcia, obudowane kulturowymi odmiennościami, wpłynęły w zasadniczy sposób na rozwijającą się polską wspólnotę narodową.
 
Czyż nie jest dającym do myślenia znakiem, że Jan Paweł II za patronów Europy wybrał – obok św. Benedykta – również św. Cyryla (Konstantyna) i Metodego, dwóch wybitnych Bizantyńczyków, którzy przez stworzenie podstaw alfabetu i liturgii słowiańskiej położyli solidny fundament pod rozwój słowiańskiej kultury chrześcijańskiej, rozprzestrzeniającej się bardzo szybko, pozostającej jednak w bliskim związku z Konstantynopolem.
 
Przyjęty w 966 roku przez księcia Mieszka I (ok. 960-992) chrzest[1], poprzedzony małżeństwem dynastycznym z Czeszką Dobrawą w 965 roku, oraz zakończenie procesu ujednolicania systemu państwowego, postać św. Wojciecha Sławnikowica (ok. 956-997), znanego w świecie chrześcijańskim pod imieniem Adalberta, głównego – obok św. Stanisława – patrona Polski, jego działalność i męczeńska śmierć sprawiły, że doszło do ugruntowania idei religijnych i podniesienia rangi Polski na arenie międzynarodowej[2]. Męczeństwo św. Wojciecha było wstrząsem zarówno dla papiestwa, jak i cesarstwa, zwracając uwagę na kraj, z którym męczennik związał się w ostatnich latach życia. Syn i następca Mieszka I, Bolesław I Chrobry (992-1025), wykupił po śmierci męczennika jego ciało i złożył w katedrze gnieźnieńskiej. Niebawem nastąpiła kanonizacja biskupa Wojciecha.
 
Tymczasem Otton III rozpoczął realizację idei budowania uniwersalnej wspólnoty chrześcijańskiej, której jednym z członków byłaby Sclavinia – Słowiańszczyzna, a jej reprezentantem – Bolesław Chrobry. W roku 1000 zorganizowano u grobu św. Wojciecha w Gnieźnie zjazd obu władców. Cesarz nazwał tam Bolesława patrycjuszem Cesarstwa, wręczył mu kopię włóczni św. Maurycego, włożył na głowę cesarski diadem, a co najistotniejsze – w porozumieniu z Rzymem – wyraził zgodę na powołanie w Gnieźnie polskiej metropolii kościelnej. Arcybiskupem gnieźnieńskim został brat św. Wojciecha, Radzym Gaudenty. Poza biskupstwem istniejącym w Poznaniu utworzono nowe w głównych grodach prowincjonalnych – Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu. Organizacja kościelna, uzupełniona pierwszymi klasztorami benedyktyńskimi, stała się ważnym składnikiem struktury politycznej państwa[3].


[1] Polacy przyjęli chrzest za pośrednictwem Czech, uprzednio objętych chrystianizacją. Natomiast Ruś Kijowska i Polska wkroczyła na arenę dziejów prak- tycznie w tym samym czasie. Stara legenda o trzech braciach: Lechu, Czechu i Rusie wyraża nie tylko prawdę o wielkiej wspólnocie Słowian, porozumiewających się jeszcze wówczas pięknym starosłowiańskim językiem, ale i o trzech wielkich księstwach przekształcających się w trzy sąsiadujące, chrześcijańskie państwa. Por. W.W. Bojarski, Na tysiąclecie przyjęcia chrześcijaństwa przez braci Rusinów i Polaków (Polski rzut oka wstecz), w: Dar Polski Białorusinom i Ukraińcom na Tysiąclecie ich Chrztu Świętego, Londyn 1989, s. 15

[2] Jan Paweł II pisze: „Data chrztu Polski jest datą przełomową. Polska jako naród wychodzi wówczas z własnej dziejowej prehistorii, a zaczyna istnieć historycznie”. Zob. tegoż: Pamięć i tożsamość. Rozmowy na przełomie tysiącleci, Kraków 2005, s. 81.

[3] M. Tymowski, Najkrótsza historia Polski, Gdańsk 1993, s. 9-11.