Uznaliśmy, że ciągle grzeszymy i że będziemy żyć jako grzeszni ludzie aż do śmierci. Możemy więc współodczuwać z okrzykiem św. Pawła: „nieszczęsny ja, człowiek!”. Ta rzeczywistość wyraża się jako nieustanny smutek ludzkiej egzystencji. Nie powinno to jednak sprawiać, że będziemy wieść smutne życie. Żyjemy bowiem ze smutkiem, ale za to nie płytko; żyjemy też z radością pomimo tego, że znamy doświadczenie smutku. A możemy to osiągnąć dzięki zwycięstwu Chrystusa i chwale Boga ujawniającej się poprzez naszą wiarę i zaufanie.
- Bóg nie pozwoli nam w pełni odkryć, jak bardzo jesteśmy grzeszni, dopóki nie pozwolimy Bogu, by pokazał nam jak głęboko i wiernie On nas kocha.
- Kiedyś chrześcijanie rozróżniali jedynie grzechy ciężkie i powszednie. Dochodzimy jednak do przekonania, że lepiej wyróżnić nie tylko grzechy bardzo lekkie oraz grzechy, które odłączają nas od Boga, lecz również niektóre grzechy, które leżą niejako pośrodku. Mówimy więc o grzechach lekkich, ciężkich i śmiertelnych. Dosyć łatwo nazwać skrajne przypadki. Popełniamy grzech lekki, gdy wyładowujemy swoją złość na komputerze. Popełniamy grzech śmiertelny, gdy wybieramy życie całkowicie bez Boga lub bez wspólnoty Kościoła. Trudniej natomiast zdefiniować grzechy pośrednie. Popełniamy jednak ciężki grzech, gdy np. wypiliśmy sporo alkoholu na przyjęciu, po czym wsiadamy z naszą rodziną do samochodu i jedziemy na zatłoczoną drogę.
- Dość powszechnie nie zwracamy większej uwagi na nasze ciężkie grzechy: celowe kłamstwo wobec kochającego współmałżonka; notoryczne zaniedbywanie pomocy ubogim; odrzucanie z lenistwa lepszego poznania zagadnień wiary, by móc w niej wzrastać; rozdmuchiwanie niepochlebnych plotek o życiu prywatnym innych ludzi. Nie widzimy, że są to poważne sprawy, nie tak poważne może, jak rak wątroby, ale tak, jak poważne są wrzody na żołądku, artretyczny ból kolana czy silna wada wzroku. Te poważne schorzenia wymagają naprawy i jeśli zanosimy fizyczne niedomogi do lekarza, to do kogo powinniśmy pójść z duchowymi? v
Strony: 1 2