Losy Etty Hillesum dziwnie kojarzą mi się z życiem św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Bezpośrednie zagrożenie śmiercią zarówno dla św. Teresy, jak i dla Etty Hillesum było niezwykłym „bodźcem” do bardzo przyspieszonego, wręcz gwałtownego dojrzewania duchowego i ludzkiego. U tej ostatniej miało ono miejsce w czasie Zagłady.
„Izrael rozpoznał sam siebie w Boskim «nie» wypowiedzianym nad naiwnymi ludzkimi roszczeniami. […] Słuchając Boskiego «nie», Izrael uznał siebie za sługę Boga, po prostu tylko za człowieka przed obliczem Bożego majestatu. W tym «nie» wszystkie czysto ludzkie pragnienia zostają wypalone, a nasze pojęcie woli Bożej oczyszczone. […] Odkrycie tego, co Bogiem nie jest, stanowi warunek całego naszego pojmowania Boga. Na tym gruncie Żydzi stali się modlitwą. Izrael nie jest ani narodem, ani państwem, ani rasą, lecz jest modlitwą”. (Eugen Rosenstock−Huessy)
Pamiętam moje wielkie zaskoczenie, kiedy wiosną 1997 roku, w czasie pobytu w jezuickim domu w Varese na północy Włoch, przeglądając księgozbiór skromnej biblioteki domowej, natknąłem się przypadkowo na dwie książki Etty Hillesum: Pamiętnik i Listy. W Polsce nie były one jeszcze publikowane. Po kilku przeczytanych stronach miałem świadomość, że jest to niezwykły dokument. Najpierw sam je czytałem, a potem dzieliłem się tą lekturą z rekolektantami, szczególnie ze studentami i alumnami, doświadczając za każdym razem mocy słów pisanych przecież pośród krwawego prześladowania i wielkich duchowych zmagań ich autorki.
Etty Hillesum, młoda Żydówka poszukująca intensywnie swojej tożsamości ludzkiej i duchowej, czerpała obficie ze Starego i Nowego Testamentu, ale nie doszła do Kościoła i nie przyjęła chrztu, choć była zafascynowana Jezusem i Jego Ewangelią. Mimo wielkości ludzkiej i duchowej nie może być co prawda kanonizowana, niemniej osobiście uznaję ją za moją „prywatną świętą”. Wielokrotnie, w duchu obcowania świętych, przyzywałem Etty w cichości serca i nie mogę oprzeć się duchowemu wrażeniu, że towarzyszy mi ona podczas moich spotkań z ludźmi i w czasie mojego pisania. Kiedyś nawet zwróciłem się do niej wprost: „Nie myślałaś chyba, Etty, że będziesz głosić kazania z księdzem katolickim, gorzej – z jezuitą?”.
Podobieństwo duchowe Doktor Kościoła i nieochrzczonej Żydówki
1. Życie, Pamiętnik i Listy Etty Hillesum dziwnie kojarzą mi się z życiem św. Teresy od Dzieciątka Jezus i jej Dziejami duszy. Choć należy podkreślić, że droga życiowa Etty była przecież zupełnie niepodobna do drogi Teresy, ponieważ św. Teresa całe życie była osobą o nienagannej moralności, Etty zaś – „światową” kobietą, która nie ustrzegła się wielkich błędów (daje o tym szczere świadectwo w pierwszej części Pamiętnika). Z drugiej strony, gdy bierzemy pod uwagę wielką żarliwość ich doświadczenia duchowego, jakie odsłaniają ich pisma, obie wydają mi się dziwnie do siebie podobne. Przede wszystkim obie doświadczyły bezpośredniego zagrożenia śmiercią i obie zmarły młodo: Teresa mając dwadzieścia trzy lata z powodu choroby, Etty w wieku dwudziestu sześciu lat w wyniku hitlerowskiego prześladowania.
Bezpośrednie zagrożenie śmiercią zarówno dla św. Teresy, jak i dla Etty Hillesum było niezwykłym „bodźcem” do bardzo przyspieszonego, wręcz gwałtownego dojrzewania duchowego i ludzkiego.
To do nich z pewnością odnoszą się słowa z Księgi Mądrości: „Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżyły czasów wiele. Dusze ich spodobały się Bogu, dlatego pospiesznie zabrał je do siebie” (por. Mdr 4, 13−14). Obie wprowadziły też w swoje życie słowa Jezusa: „Gwałtownicy zdobywają królestwo niebieskie” (por. Mt 11, 12). Swoją bezkompromisowością ducha udowodniły, ile twórczej energii tkwi w człowieku i jakie niezwykłe szczyty mistyki może osiągnąć w ciągu dosłownie kilku lat, pod warunkiem że odda się całkowicie w ręce Boga, pokona w sobie namiętności (w szczególności zaś pychę i nienawiść) i poświęci się bez reszty służbie ludziom. Obie tak właśnie uczyniły. I to czyni je bardzo podobnymi.