Dar przemawiania

       Jak zostało to powiedziane, jedną z kompetencji ojca duchowego jest zdolność przemawiania. To ze względu na te słowa przychodzą do niego jego synowie duchowi: „Ojcze, powiedz mi, w jaki sposób mogę zostać zbawiony?”. Ta zdolność nie powinna być rozumiana w sensie świeckim, jako elokwencja, zdolności psychologiczne czy tym bardziej jako zręczność. Ojciec duchowy wypowiada słowa zbawienia, będą one dla synów głosem Boga, który musi być przyjmowany jako taki. Budujące przykłady opowiadane o życiu Ojców-pustelników, aby pokazać ich ślepe posłuszeństwo, pochodzą właśnie z tej relacji pomiędzy ojcem a synem duchowym.
      Nie wszyscy czują się na siłach wypowiadania tych słów i wyrzekają się tej funkcji. Jednak jeśli decydują się mówić, jest oczywiste, że ich słowa muszą być traktowane jak głos Ducha świętego i spotykać się z absolutnym posłuszeństwem. Syn duchowy jest posłuszny jak ktoś, kto nie używa swojego rozumu, jak umarły, jak laska w rękach starca – by przytoczyć tylko najbardziej znane metafory pochodzące z pism Ignacego o posłuszeństwie. Jak już wskazaliśmy, nie można, bez kilku uściśleń, przekładać tych relacji na stosunki pomiędzy przełożonym prawnym a jego poddanymi, ponieważ są one określane przez prawo kanoniczne i regułę danego zakonu.
      Zdarza się jednak, jak mówiliśmy, że ojciec duchowy zostaje przełożonym zakonu lub zgromadzenia. Czy może wtedy wymagać od swoich podwładnych tego samego ślepego posłuszeństwa? Jest to niewątpliwie delikatny problem, którego rozwiązanie zależy od tego, na ile w swojej nowej sytuacji przełożony dalej czuje się ojcem duchowym. Zwykle uważa się, że chodzi tutaj o przejście od wolności do poddania, od dialogu do posłuszeństwa. Takie postawienie problemu pomija jednak istotną niejasność. Powiedzieliśmy przecież, że jedną z cech charakterystycznych ojca duchowego jest jego zdolność przemawiania. Nie jakakolwiek, ale taka, która obowiązuje, gdyż ma moc płynącą z Ducha świętego. Jeżeli przełożony religijny wymaga takiego posłuszeństwa, udowadnia, że nie wyrzekł się pełnionej wcześniej funkcji ojca duchowego. Udowadnia to jeszcze dobitniej, jeśli w dalszym ciągu wymaga „otwarcia serca”, otwarcia sumienia i ujawnienia myśli.
      Tutaj oczywiście pojawia się pytanie, czy ma prawo tego wymagać? Ojciec duchowy nie może być narzucony, ale jest wybierany w wolności i pełnym zaufaniu. Teodor Studyta jako przełożony klasztoru podejmuje tę kwestię, gdy wymaga posłuszeństwa: „Ponieważ wy sami mnie wybraliście!”. Jednak czy ten argument jest ważny w przypadku każdego przełożonego? Czy niektórzy nie są mianowani przez innych i często nieznani wcześniej swoim podopiecznym? W tej kwestii specjaliści w dziedzinie prawa kanonicznego i etycy skłaniają się ku temu, by osłabić częściowo totalne posłuszeństwo, przekształcić posłuszeństwo charyzmatyczne w kanoniczne, a „posłuszeństwo ślepe” – w rozsądne. Jednakże Ignacy nie chciał takiej zmiany. Dlaczego?
      Mówi się, że podstawowym fundamentem posłuszeństwa jezuickiego jest ślub złożony papieżowi, zastępcy Jezusa Chrystusa. Co ciekawe, eksperci prawa kanonicznego natychmiast próbowali wyszczególnić, kogo dokładnie dotyczy taki ślub i, jak to bywa w przypadku tego typu domniemywania, starali się raczej ograniczyć to grono, niż je poszerzyć. Jeżeli chodzi o przełożonych Towarzystwa, Ignacy ostrzega, że trzeba być im posłusznym „nie tylko w rzeczach obowiązkowych, lecz i w innych także, gdy tylko zauważą znak woli przełożonego, nawet bez wyraźnego rozkazu” (Konstytucje 547). Czy nie ma tutaj sprzeczności? Przełożony, który wydaje polecenia w imieniu papieża, miałby większą moc niż ten, od kogo pochodzi jego misja? Jeżeli postawimy pytanie w taki sposób, powstają oczywiście różne wątpliwości. W konsekwencji pojawiają się czy wręcz narzucają nowe ustalenia i ograniczenia. Ignacy, ostrożny organizator, przewidział je. Mimo wszystko jego pierwsza wizja była prosta. Jeśli mówi o przełożonych z tak ogromnym szacunkiem, to czyni to dlatego, że według niego zachowali oni swój kontemplacyjny charakter. On sam był ojcem duchowym i chciał, aby wszyscy przełożeni Towarzystwa także uważali się za ojców duchowych.
      Tylko w ten sposób można rozumieć zalecenie, by być posłusznym „jak laska starca”, „jak trup”, „wszystko poczytując za słuszne, a wszelkie zdanie i sąd nasz przeciwny, opanowując ślepym niejako posłuszeństwem”. Posłuszeństwo „co do wykonania, co do woli i rozumu” przyjmowane z „wielkim pośpiechem, z duchowym weselem i wytrwałością” może się odnosić tylko do kogoś, kto jest uważany za ojca duchowego. Widać więc, że w posłuszeństwie przełożonemu Towarzystwa przeplatają się, zgodnie z zamierzeniem założyciela, cztery funkcje. Jest on przedłużeniem głosu papieża i, co za tym idzie, bycie posłusznym jemu oznacza bycie posłusznym Kościołowi. Organizuje pracę, aby ujednolicić działania Towarzystwa. Z drugiej strony pozostaje ojcem, który powinien być duchowy i zdolny sam usłyszeć głos Boga w swoim sercu, zanim zakomunikuje go innym. Wreszcie – jako ojciec duchowy towarzyszy swoim synom i próbuje im pomóc harmonizować zewnętrzny głos Boga i wewnętrzny głos swojego serca. Jak pogodzić te cztery funkcje? Odpowiedzią może być tylko mądrość przełożonego. Rzeczywiście, gdy przeglądamy listy Ignacego, jesteśmy zaskoczeni tym, w jak różny sposób postępował z różnymi osobami, które podlegały mu jako generałowi zakonu.
      Na pierwszy rzut oka postawa Ignacego w jego ostatnim liście do Franciszka Ksawerego nie zaskakuje. Zaleca mu postępowanie „zgodne ze świętym posłuszeństwem”. Ten akt posłuszeństwa nie mógł już być spełniony, ponieważ w tym samym czasie adresat zmarł. Wydaje się jednak ciekawe, że prośba tak uroczysta – najwyższa z prawnego punktu widzenia instancja zwraca się do poddanego, który nie wywiązuje się z posłuszeństwa – zostaje skierowana do świętego, który nie ma najmniejszych trudności z zachowaniem posłuszeństwa, i co więcej, jest bliskim przyjacielem nadawcy, do którego nie zwraca się zwykle w sposób tak „oficjalny”. Być może są okoliczności wyjaśniające, dlaczego Ignacy nie obawiał się wydawać poleceń tego typu.
      Z pewnością w przypadku Ksawerego zewnętrzne polecenie doskonale współgra z wewnętrzną dyspozycją serca i przyjmował on takie polecenia ze zdecydowaną intencją, by wypełnić wolę Boga, którego sam poszukiwał. W przeciwieństwie do ojca Bobadilli, zagubionego w swoich ekstrawagancjach, Ignacy nie wydawał nigdy poleceń jedynie „na mocy świętego posłuszeństwa”.
      Jako ojciec, Ignacy nie wydawał poleceń innym z łatwością. świadczą o tym liczne głosowania poprzedzające podjęcie każdej z jego decyzji. Nie byłoby dozwolone zalecanie innym czegoś, czego sam nie doświadczył w sercu jako głos Boga. Chciał zawsze poznać stan umysłu tego, kto miał otrzymać dane polecenie. Próbował zawsze pomóc tym, którzy mieli jakieś problemy w sferze posłuszeństwa. Przykładem może być ojciec Godin. Skarżył się, że nie ma czasu się modlić, ponieważ zbyt absorbują go kłopoty finansowe. Co ma zrobić? Odpowiedź Ignacego była bardzo charakterystyczna: trzeba poszukać woli Boga, przyglądając się Jego chwale. Jednakże skoro ojciec Godin jest członkiem Towarzystwa, to poszukiwanie musi być „interpretowane za pomocą posłuszeństwa”: „Jeśli jednakże przyglądając się najwyższej chwale Boga, Pana naszego, w należnej Bogu czci wydaje się wam, że nie jesteście w stanie udźwignąć tej odpowiedzialności, odnajdziecie to, co jest dla was odpowiednie, rozmawiając na ten temat z przełożonymi, a ja, tutaj, jako ktoś, kto ma was głęboko w sercu, nie omieszkam wam pomóc”.

Posłuszeństwo sądów

      Ignacy wymaga posłuszeństwa wewnętrznego. Jedynie zewnętrzne wykonanie tego, co zostało polecone, jest dla niego bardzo niedoskonałą postacią posłuszeństwa. Prawdziwe poddanie dotyczy też woli, „gdy ten jest posłuszny, kto chce tego samego, czego chce rozkazujący”. „Niedoskonałe natomiast jest takie posłuszeństwo, w którym poza wykonaniem nie ma zgodności woli i sądu między tym, kto rozkazuje, a tym, kto słucha” (Konstytucje 550). Taka koncepcja posłuszeństwa spotkała się z licznymi zarzutami. Zamiast je odpierać, spróbujmy raczej zobaczyć ich prawdziwy sens.
      Pierwsza odpowiedź jest spontaniczna: zjednoczenie myśli w relacji ojcostwa duchowego. Jeśli ktoś jest posłuszny przełożonemu tylko dlatego, że ma on zewnętrzną władzę prawną, a bez wewnętrznej zgody, to ginie relacja pomiędzy ojcem duchowym a synem, a tego Ignacy chce uniknąć za wszelką cenę. Ma on przed oczami także inny ważny cel: jedność Towarzystwa. Jedności członków Towarzystwa poświęcił Ignacy ósmą część Konstytucji. Od początku przyznaje, że nie jest to prosta kwestia, ale chodzi tutaj o misję Towarzystwa.
      Jest to temat, którego wagę podkreślają wszyscy założyciele życia cenobitycznego. Spójrzmy na początki życia religijnego z perspektywy św. Bazylego. Był silnie przekonany, że jego bracia nie mogliby realizować wspólnego życia bez jednego warunku: by byli sympsychoi, by mieli „to samo serce” i „ten sam umysł”. Ignacy jest tego samego zdania. Nie powinniśmy dać się uwieść wizji wielkiej liczby braci, by zatrzymać tych, którzy niszczą jedność tego ciała (por. Konstytucje 657). W trakcie narady poprzedzającej wybór pierwszego przełożonego zakonu wzięto pod uwagę motyw praktyczny: możemy lepiej pracować, jeśli będziemy zjednoczeni. Nie należy jednak rozważać tego motywu w jego aspekcie świeckim. Dla św. Bazylego jedność wspólnoty zakonnej jest sama w sobie apostolstwem. Zakon musi jawić się jako mały, doskonały Kościół, gdzie wspólne życie braci na ziemi przypomina życie w niebie, jedność trzech Osób Boskich.
      Wiemy, jak ważna była dla Ignacego tajemnica Boga Trójjedynego. W nim trzy Osoby mają ten sam umysł i tę samą wolę. Relacje międzyludzkie powinny, na ile to możliwe, być odzwierciedleniem tej tajemnicy. Zatem tylko przełożony byłby „ojcem”, a inni „synami”, dla większej chwały Boga.

Tłumaczyła Agnieszka Trąbka
Tomasz Špidlik SJ


Tomasz Špidlik SJ (ur. 1919), czeski kardynał, wykładowca patrystyki i teologii duchowości w Papieskim Instytucie Wschodnim i Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. W języku polskim ukazały się między innymi książki: Ignacy Loyola a duchowość Wschodu; Starzec Ignacy; Duchowość chrześcijańskiego Wschodu