Sugestie pomocne w towarzyszeniu osobom z problemami skrupułów[2]

 

Wspomnieliśmy, że skrupuły mogą być dopustem Boga, który tym sposobem pragnie wznieść człowieka na wyższy poziom spotkania ze sobą samym i z Nim. Tak zapewne było w przypadku św. Ignacego. Nas interesuje przeżywanie skrupułów związane z niedojrzałością emocjonalną osoby, z której to niedojrzałości mogą zrodzić się skrupuły. Wiemy, jak wiele zależy od dojrzałości emocjonalnej osoby. Łaska buduje na naturze, zakłada ją i nie pomija jej. Bóg liczy się z prawami, jakie złożył w człowieku.

W rozważaniach o sumieniu wyróżnia się sumienie moralne i emocjonalne. U skrupulantów to pierwsze zostało zawładnięte przez drugie. Sumienie emocjonalne powoduje, że osoba metrykalnie dorosła ocenia błędnie swoje czyny. Sprawdzonym sposobem wyjścia z tej niedojrzałości jest pomoc w wejściu skrupulanta w proces podejmowania własnych decyzji. Spowoduje to inne widzenie siebie i swoich czynów moralnych. Konieczne do tego jest jednak mądre towarzyszenie duchowe, a ze strony skrupulanta całkowita szczerość i otwarcie przed osobą towarzyszącą.

W tym ujęciu wychodzenie ze skrupułów jest uwalnianiem skrupulanta od ciążącego na nim sumienia emocjonalnego poprzez kształtowanie samodzielnej postawy życiowej, poprzez podejmowanie odpowiednich decyzji. By mogło się to dokonać, skrupulant musi najpierw zrozumieć swój stan. Ma on zrozumieć, że doświadczane wyrzuty sumienia są najczęściej przejawem nerwicy. Gdy skrupulat boleje nad odczuwaną niewiernością Bogu, tak naprawdę niewierności tej nie popełnił on. Człowiek bowiem nie dotyka w swych odczuciach materii grzechu, ale doświadcza niepokoju płynącego z niezrozumienia tego, czego doświadcza.

Wynika stąd, że metą, ku której ma podążać skrupulant, jest poszukiwanie dojrzałości emocjonalnej, która może być zdobywana głównie poprzez podejmowanie samodzielnych decyzji. Ta problematyka jest dla niego najtrudniejsza. Człowiek bowiem woli użalać się nad sobą, niż kroczyć ku osobowej dojrzałości. Będzie to niemożliwe bez towarzyszenia mu tak na poziomie psychicznym, jak i duchowym. Zakłada to otwarcie i zaufanie wobec osób towarzyszących, ale także odwagę ryzyka, by iść swoją drogą, niejako wbrew odczuwanym stanom emocjonalnym. Wolność, jakiej człowiek pragnie, zakłada samodzielność w decydowaniu.

Zdolność do brania odpowiedzialności za siebie i za swoje decyzje zakłada świadomość, że osoba skrupulanta w swojej historii osobistej doświadczyła czegoś, co osłabiło czy wręcz rozbiło jej życie emocjonalne. Głównie chodzi tu o jej stosunek do figur autorytetu oraz o niedoświadczanie akceptacji i miłości, co zrodziło skoncentrowanie się na lęku. Wynika z tego między innymi widzenie Boga jako jedynie karzącego sędziego, niedopuszczającego żadnego błędu i wymagającego życia absolutnie nieskalanego. Rodzi to odejście od Boga miłości i miłosierdzia, prowadząc do życia pełnego lęku i ciągłego niepokoju.

Objawia się to na wiele sposobów, między innymi w traumatycznym poczuciu winy i przeżywaniu sakramentu pojednania. Sakrament ten odczuwany jest jako środek karania, potępiania i samokarania. Słuszne pragnienie doskonalenia się przeradza się w dobijający perfekcjonizm, który bezwiednie staje się obroną przed doświadczanym lękiem. Rodzi to coraz większe dążenie do niepozwalania sobie na najmniejszą nawet pomyłkę, co oczywiście jest niemożliwe na tej ziemi. To, że człowiek myli się, nie oznacza, że jest potępiony, godny odrzucenia i pozbawiony wartości. Więcej, człowiekowi wolno się mylić, gdyż wynika to z jego upadłej i naznaczonej grzechem natury. Ponieważ skrupulant żywi w sobie pragnienie bezgrzeszności, wręcz niezdolności do popełnienia grzechu, a codzienne życie pokazuje mu coś zupełnie przeciwnego, żyje on w stanie ustawicznej frustracji. Rodzi to nienawiść do siebie i chęć samokarania, a to z kolei prowadzi do ustawicznego zamieszania, które objawia się właśnie w skrupułach.

Dotykamy tutaj dwóch rzeczywistości: grzechu, który w skrupułach zdaje się wychodzić na pierwsze miejsce, oraz niedojrzałości emocjonalnej, której przy okazji skrupułów doświadczający ich praktycznie nie bierze pod uwagę, tymczasem tak naprawdę jest ona pierwsza. Grzech skrupulant winien przyjąć jako wynik swego stanu po upadku w grzech pierworodny, z którego wybawił nas Jezus Chrystus. Grzech rodzi brak nadziei i dlatego Chrystus może nas wyzwalać także z beznadziei. Natomiast sfera uczuć wymaga oddzielnego potraktowania. Od niej bowiem zależy wiele reakcji człowieka, które warunkują jego życie duchowe, w tym osłabienie czujności i odporności na trudne sytuacje. Sytuacje, które może wykorzystywać szatan, by wyrywać osobie nadzieję i prowadzić ja ponownie do grzechu. Ta sfera może także rodzić w człowieku niecierpliwość i nerwowość, które z kolei utrudniają wewnętrzny wzrost osoby.

Szczególnie trudną dziedziną dla skrupulantów jest sfera seksualna. Często każda myśl, skojarzenie czy odczucie tej natury uważa się za poważne przestępstwo moralne. Sama seksualność jest doświadczana jako brudna i niebezpieczna. Wymaga więc ona tak uczciwego wyjaśnienia, jak i prostego podejścia do spraw związanych z erotyką i ciałem w ogóle.

Następną dziedziną bardzo trudną dla osób skrupulanckich są relacje. Osoby te mają bowiem tendencję do izolowania się i rozżalania. Wrażliwość, jaką mają skrupulanci, zwykle łączy się z dużym kompleksem niższości, który powinien być jasno zdiagnozowany i określony, a osoby cierpiące na tę słabość winny być wspomagane w podejmowaniu drobnych, ale wytrwałych decyzji. Pewne cechy osobowe, jakie mają skrupulanci – na przykład zasypywanie innych pytaniami lub widoczny na ich twarzach smutek czy nerwowość – mają uczyć się znosić ze spokojem i odwagą, odkrywając stopniowo swoją prawdziwą wartość.

Tendencja do zamęczania innych zadawanymi pytaniami, a w wypadku spowiedzi do zbyt szczegółowego wyliczania swoich słabości, może być tylko opanowana poprzez zdecydowane odcięcie się od tego typu praktyk. Musi być przezwyciężony lęk przed wolnością, która jest rozumiana jako hołdowanie sobie czy też jako już grzeszenie. Skrupulant musi przyjąć i zrozumieć, że nie jest większym grzesznikiem niż inni, ale że po prostu dręczy go nerwica, że jego problem nie jest najpierw natury moralnej, ale emocjonalnej. Trzeba odważyć się. Przeszkodą w tym jest opór przed podejmowaniem ryzyka, jakie niesie wolność i możność samodzielnego decydowania, oraz nieprzyjmowanie realnej możliwości popełniania pomyłek. Tymczasem popełnienie pomyłki nie przekreśla mnie jako osoby.

Trzeba także wytoczyć walkę różnorakim przyzwyczajeniom, jakie skrupulant sobie wyrobił, stosując metodę hiperdramatyzacji (mechanizm wyśmiewania ich we własnych oczach) i podejmując próby zachowywania się zupełnie normalnie, choć może to się wydawać zachowaniem hołdującym swoich potrzebom czy zachciankom.

Skrupulant nie słucha wskazówek spowiednika, ale boi się, czy nie zapomniał wyznać jakiegoś „grzechu”. Chce ewentualnie przed samym rozgrzeszeniem doprecyzować swoje oskarżenia. Należy postanowić sobie, by niczego nie dodawać do tego, co zostało wyznane, choćby wydawało się to niedokładne i przed tym postanowieniem nie wolno się cofnąć.

W materii dotyczącej dziedziny seksualnej należy spowiadać się szczerze, ale bez uściśleń, dodatków czy wyjaśnień. Trzeba trzymać się tego, mimo że będzie to bardzo trudne.

Po spowiedzi nie należy kłaść akcentu na żal uczuciowy, ale na żal racjonalny, posługując się przy tym jakimiś modlitwami i kładąc akcent na decyzje prowadzące do poprawy. Ważne, by za wszelką cenę unikać gestów kompulsywnych, takich jak mycie rąk, oglądanie palców, czy nie ma na nich okruszyn po przyjęciu Komunii świętej itp. Miarą tutaj są ludzie dobrze wychowani (dziedzina higieny) i zdrowo pobożni (dziedzina sacrum). Zwycięstwo w tej materii prowadzi do wielkiego pokoju serca.

Należy także ustalić częstotliwość spowiedzi. Nie trzeba spowiadać się częściej niż raz na dwa tygodnie albo nawet rzadziej, by nie koncentrować się na sakramencie pokuty jako na środku uspokajającym, a nie na sakramencie pojednania jako takim. Trzeba także możliwie jak najbardziej upraszczać przygotowanie do spowiedzi i przeżywanie jej samej. Istotne staje się również unikanie zbyt szczegółowego wyznawania grzechów. Spowiedź to nie matematyczne wyznawanie popełnionych win.

Jeśli skrupuły są złączone z pierwszymi spowiedziami, na przykład z zatajeniem czegoś na pierwszej spowiedzi, to sakrament ten kojarzony bywa z wielkim lękiem. Spowiednik winien uważać, by lęku tego nie rozwijać przez swoje zachowanie. Natomiast spowiadający się skrupulant winien uzmysławiać sobie potrzebę doświadczania miłości jako głównego owocu spotkania z przebaczającym Bogiem.

Nie można też powracać zbyt łatwo do powtarzania grzechów z przeszłości, ponieważ niekiedy powoduje to wchodzenie w skrupuły. Uważać też trzeba na zachęty do zbyt dokładnego rachunku sumienia przygotowującego do sakramentu pojednania. Z jednej strony, jest to bardzo ważny warunek dobrej spowiedzi, z drugiej zaś – może być przeżywany jako coś, co rodzi wielki lęk i wewnętrzne zamieszanie.

Dobrze jest, jeżeli skrupulant trzyma się zasady, że gdy on uważa, że coś jest grzechem ciężkim, to jest to grzech lekki, a jeśli uważa, że coś jest grzechem lekkim, to jest to niedoskonałość. Św. Ignacy wiele razy wspomina o tej zasadzie, podając w swych listach różne wskazania cierpiącym na skrupuły[3].

Warto też pamiętać o tak zwanych przywilejach skrupulantów. Skrupulant może być zwolniony przez spowiednika z obowiązku robienia rachunku sumienia. Jego męczenie się, aby zebrać wszystko, co zrobił, i myślenie, jak to najdokładniej wypowiedzieć, powoduje więcej rozbicia, niż pomaga w przygotowaniu do spowiedzi. Kolejny przywilej to zwolnienie z obowiązku odbycia pokuty, gdyż ta przysparza często wielkich męczarni z powodu braku pewności, czy została dokładnie spełniona. Inny przywilej to przystępowanie do Komunii świętej, nawet gdy osobie wydaje się, że popełniła grzech ciężki. Nie można jednak nakazywać takiego przystępowania, a jedynie zachęcać do tego. Winniśmy też najpierw uczyć zaufania do oceny spowiednika wartości moralnej czynu. Ze strony osoby skrupulanta wystarczy natomiast akt żalu, nie potrzeba spowiedzi.

Skrupulantowi można pozostawić tylko obowiązek spowiedzi wielkanocnej, ograniczając częstotliwość spowiedzi do możliwie jak najrzadszej, gdy skrupuły jeszcze trwają. Trzeba także wykluczyć powracanie do przeszłych grzechów, gdyby się przypominały, a były już wyznane. Nawrót do przeszłości jedynie rozbija i męczy, nie ma mocy budowania. Kierunku tego nie należy zmieniać i to przez całe życie. Wytrwałość jest tutaj bardzo istotna. Tego typu upraszczanie dotyczy życia duchowego, choć obejmuje porządkowanie sfery uczuciowej.

 

Jak wynika z powyższych rozważań, zjawisko skrupułów jest bardzo złożone. Może ono być wpisane w Bożą pedagogikę, poprzez którą osoby wybrane są prowadzone przez Pana ku większej zażyłości z Nim. Najczęściej jednak przeżywanie skrupułów łączy się z niedojrzałością sfery uczuciowej lub wręcz z obecnością jakiejś choroby psychicznej. Zwykle skłonność do skrupułów wyraża głęboką niepewność osobową. W rzeczy samej nerwicowe powracanie do tego samego tematu jest chęcią przeżywania spokoju i pokoju wewnętrznego. Niestety, nawroty te ze swej natury niczego pozytywnego nie wnoszą, owszem stają się przyczyną jeszcze większego zmęczenia i rozbicia.

Tym, który przemienia człowieka, jest sam Bóg. Przemiana ta jednak nie wyklucza, ale zakłada pomoc drugiego człowieka. Ze strony przeżywającego skrupuły wielkie znaczenie ma możliwie najpełniejsze zaufanie osobie towarzyszącej i odwaga, które prowadzą do autentycznego rozumienia zjawiska skrupułów i przyczyn ich powstawania. Zrozumienie to prowadzi natomiast do poprawnej oceny jakości postępowania człowieka i umożliwia wchodzenie na drogę wewnętrznej wolności i pokoju. Wyjście z tego trudnego doświadczenia wymaga najczęściej podejścia interdyscyplinarnego – to znaczy duchownych, lekarzy i psychologów. Skrupulant dzięki wieloaspektowej pomocy staje się zdolny do zrównoważonego popatrzenia na swoje postępowanie i oceny, którą św. Paweł nazywa trzeźwym myśleniem (2 Tm, 1, 7) – myśleniem pełnym równowagi, myśleniem środka.

 

 


[1]             Por. P.-H. Kolvenbach SJ, Normas de San Ignacio sobre los escrupulos, [w:] Decir al Indecible; Mensajero-Sal Terrae, Bilbao 1999, s. 183-197. .

[2]             Por. E. Działa, Skrupulatom na ratunek, Poznań 2002; B. Szpakowski, Skrupuły, lęki i depresja, choroby duszy w kierownictwie duchowym, [w:] J. Augustyn SJ, J. Kołacz SJ (red.), Sztuka kierownictwa duchowego. Poradnik, Kraków 2007, s. 433- 447.

[3]             Por. List do Juana Marin, 24 VI 1556, [w:] San Ignacio de Loyola, Obras Completas, Biblioteca de Autores Cristanos, Madrid 1977, s. 10041006.