Truizmem jest stwierdzenie, że Eucharystia dla chrześcijan powinna stanowić centrum życia. Jednak doświadczenie pokazuje, że nawet w życiu kapłanów bywa jedynie obowiązkiem, przyzwyczajeniem, rutyną. Składa się na to wiele czynników: rutyna i brak wyczucia tajemnicy, sacrum; niezrozumienie obrzędów, znaków, języka liturgii; indywidualizm i zatracenie potrzeby wspólnoty i świętowania; egoizm, egocentryzm i brak zrozumienia potrzeby ofiary; szybkie tempo życia, dalekie od ducha modlitwy, kontemplacji… Te i tym podobne czynniki sprawiają, że Eucharystia jest daleka od codzienności i stanowi często nudny i przykry niedzielny obowiązek.
Wychodząc naprzeciw wyzwaniom współczesności, kapłani podejmują różne próby, które mają uczynić Eucharystię lekkostrawną, przyjemną, dostosowaną do potrzeb dzisiejszego człowieka. W czasie mojego pobytu w Niemczech brałem udział w dyskusjach, w których zastanawiano się nad językiem religijnym. Dyskutanci proponowali, aby słowa ciało, krew czy łaska zastąpić bardziej współczesnymi, zrozumiałymi dla każdego. W ten sposób można by Eucharystii nadać język bardziej naturalny, wolny od magii. W rzeczywistości zatraciłoby się również misterium, sacrum. W niektórych kościołach ewangelickich próbuje się zastąpić Liturgię Słowa klubami dyskusyjnymi, które są bardziej przyciągające i angażujące.
Tymczasem Eucharystia nie jest tylko sacrum, które wyrwane bywa z trudem z codziennego profanum. Eucharystia jest głęboko powiązana z egzystencją. Również świadomy nawyk jest czynnikiem ułatwiającym jej przeżywanie. Piszę o tym z autopsji, ale również na podstawie wielu rozmów i świadectw. Posłuchajmy jednego z nich: Nie pytam, czy jestem do tego usposobiony, czy nie; czy mam ochotę na modlitwę i świętowanie, czy nie. Jest niedziela, godzina 10.00, więc idę. Niedziela jest jak stara, wymagająca nauczycielka, która mówi: „Idź!” Przyzwyczajenie niedzielne uwalnia mnie od decyzji i fałszywego egzystencjalizmu. Istnieją przyzwyczajenia, które chronią wolność człowieka, tak jak istnieją również wymuszone i mechaniczne nawyki, które je niszczą (F. Steffensky).
Właściwe przeżywanie Eucharystii kształtują nawyki i doświadczenia życiowe, osobiste i wspólnotowe. Zwróćmy uwagę na cztery z nich, na ofiarę, wdzięczność, jedność i otwartość (słuchanie).
Eucharystia jest ofiarą. Św. Proboszcz z Ars napisał: nie ma nic większego ponad Eucharystię. Zbierzcie z całego świata wszystkie dobre uczynki i postawcie je na jednej szali, a na drugiej umieśćcie jedną dobrze przyjętą Komunię świętą, a okaże się, że tamte są jak ziarnko kurzu wobec wielkiej góry […] Nawet męczeństwa nie da się porównać z Mszą świętą – jest ono bowiem ofiarą, jaką człowiek składa Bogu ze swego życia, a Msza święta jest ofiarą, jaką Bóg złożył z samego siebie człowiekowi, przelewając za niego krew.
W każdej Eucharystii dokonuje się na nowo cud przeistoczenia, przemiany chleba i wina. Chleb i wino wymagają obumierania. Żeby otrzymać chleb, należy wrzucić ziarno w ziemię i pozwolić, aby obumarło: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity (J 12, 24). Żeby otrzymać wino, należy wycisnąć sok z winogron i poddać go procesowi fermentacji. Poprzez obumieranie powstaje życie. Cała ziemska egzystencja Jezusa była wydawaniem Jego życia dla nas. Męka i śmierć były dopełnieniem tego wydania. Życie Jezusa zostało przełamane jak chleb i wylane jak krew, byśmy mogli żyć.
Aby owocnie przeżywać Eucharystię, wskazana jest postawa ofiary, obumierania sobie, życia perspektywą łamanego chleba. Dzisiaj słowo ofiara ma negatywny wydźwięk. Kojarzy się je z niezaradnością, słabością charakteru, czy wręcz z kozłem ofiarnym. Takie rozumienie nie ma nic wspólnego z ofiarą w sensie religijnym, gdzie oznacza ona umieszczenie określonego ziemskiego przedmiotu w sferze sacrum, czyli od-danie go Bogu.
Prawdziwa ofiara wyraża się w działaniu, służbie, miłości. Dokonuje się w sposób wolny, świadomy. Ofiara Jezusa, Jego śmierć była konsekwencją miłości świadomej, bezwarunkowej i do końca (J 13, 1). Taki wymiar powinna mieć nasza ofiara. Nie chodzi w niej o wypełnianie obowiązku, pewnych świadczeń, aby Bóg był zadowolony, ale o praktykowanie miłości Boga, bliźnich, i siebie.
Kaznodzieje chętnie lubią mówić, że chrześcijanin powinien być, jak świeca, która spala się dla Boga i innych. Owszem; ale spala się, a nie wypala. Ofiara jest spalaniem swego egocentryzmu, egoizmu, obumieraniem sobie, ale nie wypaleniem siebie. Życie perspektywą łamanego chleba to trud pokonywania własnej pychy, ślepoty i innych wad, by być dla innych.
Eucharystia pochodzi od słowa greckiego eucharistia i znaczy dziękczynienie (dosłownie: eu – dobrze i charidzomai – sprawić komuś przyjemność, okazywać życzliwość – X. Leon-Dufor). W czasie Eucharystii jesteśmy zapraszani, by sprawiać Bogu przyjemność, okazywać Mu życzliwość.
Św. Ignacy z Loyoli na zakończenie Ćwiczeń Duchownych proponuje Kontemplację dla uzyskania miłości. Wskazuje w niej na trzy źródła wdzięczności. Pierwszym jest świadomość daru. Wszystko jest darem. Nasz początek i koniec, historia i przyszłość, dobre i ciemne strony osobowości i życia, radości i cierpienia… Wdzięczność jest od-daniem Bogu Jego darów: Ty mi to Panie dałeś, Tobie to zwracam. Wszystko jest Twoje. Rozporządzaj tym według Twojej woli (Św. Ignacy Loyola). Drugim źródłem radości jest obecność Boga we wszystkich darach. Bóg nie tylko udziela wszystkiego, czego potrzebujemy do życia (por. Mt 7, 11), ale również sam napełnia Duchem wszystkie stworzenia i ludzi: W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17, 28). Św. Augustyn napisał, że Bóg jest nam bliższy, niż to, co nas najbardziej wewnętrzne. Obecność Boga nie ma wymiaru statycznego, biernego, jest raczej aktywna. Bóg w swojej Opatrzności ciągle na nowo wszystko stwarza, rozwija, odnawia, przemienia, kształtuje…. Jest jak rzeźbiarz, który wkłada w swoje dzieło całą inteligencję, duszę i serce. W każdym człowieku jest myśl, Serce i miłość Boga.
Na Eucharystię przychodzimy świadomi nieogarnionej miłości Boga, zawartej w każdym najmniejszym darze, by swym sercem wypowiedzieć wdzięczność i oddać Mu siebie: Zabierz Panie, i przyjmij całą moją wolność, pamięć moją, mój rozum i całą moją wolę, wszystko, co mam i co posiadam. Daj mi tylko miłość Twoją i łaskę, a to mi wystarczy (Św. Ignacy).
Eucharystia wymaga doświadczenia jedności, wspólnoty, braterstwa. Eucharystia zbiera razem, łączy uczniów Jezusa zmartwychwstałego. Otwiera na wspólnotę, tworzy wspólnotę. Pamiętam wypowiedź jednej starszej schorowanej kobiety. Gdy rozmawialiśmy o potrzebie Eucharystii, powiedziała mniej więcej tak: Ojcze, jestem starą, samotną, schorowaną kobietą. Nie znam się na teologii. Wiem tylko, że dzięki Mszy świętej żyję. Codziennie przyjmuję Jezusa. Jednoczę się z Nim. Ale dla mnie ważny jest także udział innych. Chociaż przez kolejne kilkanaście godzin dnia, nikt do mnie nie zajrzy, nie zamieni ani jednego słowa, to jednak bliskość innych na Eucharystii daje mi poczucie, że nie jestem sama. Jestem z Nim i z tymi, z którymi dane mi było przeżyć Eucharystię. To jest moja wspólnota.
Doświadczenie jedności jest doświadczeniem wspólnego celu. Jesteśmy razem. Mamy wspólny cel. Jest nim sam Bóg. Różny jest jednak sposób realizacji tego celu. Jedność nie oznacza jednorodności. Bóg przychodzi do każdego człowieka w inny sposób oraz szanuje i akceptuje wyjątkowość i niepowtarzalność. Również każdy człowiek ma własną drogę do Boga. Stąd przeżywanie Eucharystii wymaga tolerancji, akceptacji i szacunku dla innych, ich sposobu życia, myślenia, działania, drogi do Boga.
Eucharystia jest również czasem wsłuchiwania się w Boga. Liturgia słowa, modlitwy eucharystyczne a także śpiewy liturgiczne to światło na nasze życie i jego codzienne problemy. By to światło mogło oświecać życie, powinniśmy uczyć się wewnętrznego milczenia i słuchania. Doświadczenie pokazuje, że jest to trudna cnota. Wystarczy, że przyjrzymy się rozmowom, dialogowi w małżeństwie, rodzinie, wspólnocie, gronie przyjaciół. Zwykle rozmawiamy chaotycznie, nie wsłuchując się w innych. Brakuje nam nie tylko empatii, ale zwykłej cierpliwości w wysłuchaniu drugiego, nawet, gdy jego poglądy nie są sprzeczne z naszymi. I podobnie jest, niestety, w relacjach z Panem Bogiem. Zwykle staramy się Boga zagadać, nie słuchając, co On chce nam powiedzieć.
Ludzkie egzystencjalne doświadczenia: ofiary, wdzięczności, jedności i umiejętności słuchania prowadzą do owocniejszego przeżywania Eucharystii. Im będą systematyczniej praktykowane w życiu codziennym, tym głębszy będzie udział w Eucharystii. I odwrotnie, im głębiej będziemy przeżywać Eucharystię, tym owocniej będzie wpływała na codzienne życie i relacje z innymi. Codzienność będzie wówczas ołtarzem, na którym składamy siebie i kontynuujemy ofiarę Jezusa Chrystusa.