Czas potrzebny na to, aby przebaczyć, zależy od jednostki. W sytuacjach, w których przebaczenie uważa się za trudne, 27% badanych stwierdziło, że potrzebowało na to lat, zaś 24% badanych potrzebowało na to kilku miesięcy; 23% tylko kilka dni.
Spróbujmy zrozumieć, ile goryczy, nienawiści i uczuć złości odczuwają osoby, którym przebaczenie nie przychodzi łatwo. Sądzę, że w każdym z nas tkwią wspomnienia o emocjonalnie negatywnym zabarwieniu.
Zdanie sobie sprawy, ile zła wyrządzamy, nie przebaczając innym i sobie, pomaga zrozumieć, jak ważna jest troska o siebie, miłość siebie i czynienie dobra, a jak bezużyteczne jest zadręczanie się cierpieniami, które niczemu i nikomu nie służą. Kolejne przykłady wyjaśnią nam tę kwestię:
„Z trudem przychodzi mi przebaczyć osobie, która, po zadaniu mi bólu, udaje, że nic się nie stało. Kiedy gest lub słowo mocno mnie upokorzyły, długo czuję się zraniona”.
Pewna kobieta opowiadała, że została bardzo głęboko zraniona kłamstwem i nadużyciem zaufania. „Straciłam szacunek do niego, bardzo długo byłam przekonana, że mój ból nigdy nie minie”.
Czas konieczny, aby dojść do stanu przebaczenia, zależy od wielu czynników, między innymi od ciężaru bólu, który udziela się doświadczeniu. Bardzo często fakty, widziane z zewnątrz, wydają się bez znaczenia, lecz decydujące jest to, jak odbiera je ten, kogo dotyczą. „Kiedy człowiek, który jest mi bardzo bliski, zapomina o moich urodzinach, czuję się głęboko zraniona, smutna, prawie w depresji i nie potrafię tego zapomnieć”. Długość okresu pojednania zależy od czynników, które określamy jako ułatwiające i hamujące. Czynnikiem, który skraca czas, może być prośba o przebaczenie lub wyrażenie chęci zmiany postępowania.
Klasycznym przykładem projekcji swoich trudności jest pewien nauczyciel, który osierocony w wieku czterech lat przez zmarłego na raka ojca, ku niemu kierował swoje oskarżenia, czując się porzucony. Ten fakt negatywnie wpłynął na jego rozwój.
Nauczyciel, człowiek inteligentny, myślący, świadomy społecznego znaczenia funkcji, psychologicznie starał się zrzucić z siebie odpowiedzialność, w ten sposób interpretując swoje doświadczenie egzystencjalne. Można zrozumieć, ile cierpienia musiał znosić tylko dlatego, że nie chciał być szczery sam ze sobą. Porównajmy to doświadczenie z innymi tego samego typu:
„Dobrze pamiętam, jak potępiałem moich rodziców za to, że byli Żydami, ponieważ gdyby nimi nie byli, to ja mógłbym być jak inni i nie byłbym nigdy narażony na ataki antysemickie”. Często odczuwam zakłopotanie, kiedy słyszę dorosłych synów i córki oskarżających rodziców o coś, na co nie mogliby mieć nigdy żadnego wpływu, a w konsekwencji nie mogli przecież ponosić za to żadnej odpowiedzialności.
Kiedy jest trudniej znaleźć kozła ofiarnego, często winę przypisuje się rzeczywistości abstrakcyjnej: polityce, społeczeństwu, kulturze. Wystarczy uważnie posłuchać codziennych rozmów w swoim środowisku, a przykłady tego rodzaju mogłyby zapełnić całe biblioteki. Słowa usprawiedliwienia, do jakich się posuwamy, aby uciec od „prawdy”, brzmią często absurdalnie, ukazując, jak ludzie zniekształcają przeszłość oraz wydarzenia, próbując usprawiedliwić własne ograniczenia i niezdolności.
Prawdopodobnie każdy człowiek ma tendencję do zrzucania na innych swoich problemów i własnego niezadowolenia, kiedy nie potrafi ich rozwiązać. Z pewnością sprawia to ulgę jego świadomości. Chwilowa ulga i zastosowanie mechanizmów obronnych nie gwarantują jednak zadowolenia i pogody ducha, tak jak nie pomagają wzrastać i osiągać pełni życia.
Więcej w książce: Sztuka przebaczania – Raffaele Cavaliere