Potrzeba zabezpieczania się

Podstawowym problemem ludzi o osobowości anankastycznej jest więc nadmierna potrzeba zabezpieczania się, pewności. Wiążą się z tym ostrożność, przewidywanie, świadome planowanie celów w długiej perspektywie i nastawienie na niezmienność, trwałość. Patrząc z perspektywy strachu, ich problem można opisać jako lęk przed ryzykiem, zmianami i przemijaniem. Nasuwa się w tym miejscu obraz człowieka, który chciałby wejść do wody dopiero wtedy, kiedy będzie już umiał pływać. Są to, rzec można, ludzie, którzy przez rzekę życia przechodzą suchą nogą. Takie zachowania mogą przyjmować różną intensywność i przejawiać się w najdziwniejszych formach.

Pewien trzydziestopięcioletni mężczyzna posiadał obszerną bibliotekę. Nie korzystał jednak z własnych zbiorów i chodził do miejskiej wypożyczalni książek, uzasadniając to tym, że jeśli kiedyś zostanie przeniesiony do miejscowości, w której nie będzie żadnej biblioteki publicznej, miałby kłopot, przeczytawszy już teraz wszystkie pozycje z własnego księgozbioru. Tutaj przewidywanie i lęk, że coś może się kiedyś skończyć, przyjęły, doprawdy, groteskowy rozmiar. Szafy niektórych anankastyków są pełne ubrań, a chodzą oni zawsze w starych rzeczach, żeby „na wszelki wypadek mieć rezerwę”; serce im się kraje, gdy mają włożyć coś nowego. Wolą raczej, by ich ubrania wyszły z mody, by zjadły je mole albo żeby nikt ich nigdy nie nosił. Dla nich używać coś nowego znaczy przecież poddawać tę rzecz niszczącemu działaniu czasu i przemijania, zużywać ją. Wszystko, co się kończy, przypomina im o przemijaniu, o śmierci.

Wszyscy odczuwamy w sobie ten lęk, a także pragnienie trwania i nieśmiertelności; wszyscy szukamy tego, co jest nieskończone, i odczuwamy głęboką radość, odnajdując pewne rzeczy takie, jak były niegdyś, jak je zapamiętaliśmy. Pozwala to zrozumieć skłonność pewnych osób do zbieractwa. Cokolwiek ludzie zbierają – znaczki, monety, porcelanę – powoduje nimi pragnienie, najczęściej nieświadome, by w jakimś stopniu doświadczyć namiastki wieczności i nieskończoności, ponieważ nigdy nie można powiedzieć: „Zebrałem wszystko, mój zbiór jest skończony”. Inni znowu poszukują trwania i wieczności w wynalazkach, które mają przedłużyć ludzkie życie, bądź też wytężają umysł, by stworzyć perpetuum mobile lub nadają swym przekonaniom wymiar ogólny i ponadczasowy, znajdując w ustanowionej przez siebie prawomocności coś, co przekracza czas. Tę potrzebę niezmienności można dostrzec też w samym nawet trzymaniu się ulubionych nawyków oraz w dyskomforcie, jaki odczuwamy, gdy coś zmusza nas do ich porzucenia albo je zaburza.

Lęku przed zmianą

Ten sam sposób pokonywania lęku przed zmianą i przemijaniem odnajdziemy w kurczowym trzymaniu się przeszłości na różnych płaszczyznach życia. Tradycje związane z życiem rodzinnym, społecznym, moralnością, polityką, religią czy nauką mogą prowadzić do dogmatyzmu, konserwatyzmu, zasadniczości, uprzedzeń i fanatyzmu. Im mocniej jest się przywiązanym do tradycji, tym bardziej nietolerancyjnym bywa się wobec każdego, kto ją kwestionuje czy atakuje. Zawsze kryje się za tym lęk, że wszystko, co znane, wyuczone, do czego się przyzwyczailiśmy, w co wierzymy i co daje nam pewność, może stracić swą wartość bezwzględną, może się zrelatywizować albo okazać się złudzeniem czy błędem, co oznaczałoby konieczność przestawienia się na nowe tory i zmian w myśleniu i działaniu. Im ciaśniejsze horyzonty i przestrzeń życiowa człowieka, tym mocniejsze pragnienie zachowania wszystkiego „tak jak było”, tym większy lęk przed utratą zabezpieczeń, którą zachodzące zmiany mogą spowodować.

Im silniej próbujemy więc zatrzymać to, co dawne, tym bardziej musimy odczuwać lęk przed przemijaniem; z drugiej strony, im bardziej bronimy się przed zmianami, tym bardziej umacniamy siły przeciwne, co widać na przykładzie konfliktów międzypokoleniowych: uparte trzymanie się tego, co było, i bezdyskusyjne odrzucanie nowych trendów przez starszą generację wywołują w młodym pokoleniu zachowania często ekstremalne.

Oczywiście tradycja i trzymanie się uznanych wartości mają znaczenie przede wszystkim i na wskroś pozytywne; powinniśmy i musimy szukać wartości zasadniczych i absolutnych, które są czymś trwałym – tylko w ten sposób można bowiem znaleźć normy ponadczasowe. Tutaj mamy jednak namyśli pewną deformację tej postawy, tj. brak zdolności i gotowości przyjmowania nowych poglądów, niechęć a priori wobec aktualnie rozwijających się tendencji, nieumiejętność uczenia się rzeczy nowych i korygowania własnych doświadczeń, do czego tak czy owak zmusza życia. Stara prawda tempora mutantur et nos non mutamur in Mis zdaje się nie mieć mocy w odniesieniu do osób kierujących się przymusami. Wysiłek, by za wszelką cenę żyć, jakby nic się nie zmieniało, opłacają one lękiem przed tym, że wszystko się zmienia. Próbują też wtłoczyć życie w sztywne schematy i reguły, okazując dezaprobatę i odrzucając wszystko, co się w nich nie mieści i co niepokoi. Lecz to, wobec czego stosuje się przymus, samo wkrótce staje się przymusem.

Okazuje się więc, że za każdym nawykiem, każdym dogmatem, każdym przejawem fanatyzmu kryje się lęk – lęk przed zmianą i przemijaniem, a w ostateczności – przed śmiercią. Dlatego anankaści nie potrafią znieść, że coś lub ktoś wymyka się spod ich kontroli, nie podporządkowuje się ich woli. Chcieliby wszystko i wszystkich zmusić, by byli tacy, jak – w ich przekonaniu – być powinni. Lecz właśnie dlatego ponoszą w życiu klęski i jak bumerang wraca do nich w postaci przymusu właśnie to, czego chcieli uniknąć. Jeśli bowiem stosuje się przymus wobec tego, co żywe, gdy nie dopuszcza się, by życie potoczyło się zgodnie ze swym rytmem, kiedy się chce samemu decydować o każdym szczególe, doprowadza się do sytuacji, że samemu jest się zmuszonym pilnować już tylko tego, by nic się nie zmieniło. Tak oto, ze zdumiewającą konsekwencją, zmuszający staje się zmuszanym, w czym, jak sądzę, przejawia się siła życia, równoważąc zamierzoną jednostronność.
Człowiek z osobowością anankastyczną z trudnością godzi się na to, że w życiu nie istnieją prawdy niezmienne ani zasady absolutne i że to, co żywe, nie może zostać raz na zawsze ujęte w sztywne ramy. Jest przekonany, że wszystko da się sprowadzić do kilku zasad, że nad wszystkim można panować i niczego nie przeoczyć. W ten sposób dokonuje gwałtu na tym, co naturalne; Nietzsche wyraził się kiedyś, że mówienie o woli w odniesieniu do wszechświata nie jest właściwe dlatego, że ogromnie upraszcza się wtedy różnorodność tego, co składa się na życie.

 

Fragment książki: Oblicza lęku. Studium z psychologii lęku Fritz Riemann