Uczucia w życiu duchowym
Na uproszczonej liście owych wad, które pod nazwą „siedmiu grzechów głównych” utrwalił Grzegorz Wielki, zamiast smutku mamy zazdrość, zamiast acedii – lenistwo w służbie Bożej, a próżna chwała zostaje połączona z pychą. Dokonano zawężenia: do grzechów głównych zaliczono smutek z powodu pomyślności czy jakiegoś dobra będącego udziałem bliźniego. Taki smutek szczególnie obciąża smucącego się; jest stanem działającym na szkodę drugiego. Być może dlatego tylko ten rodzaj smutku zakwalifikowano do głównych przewinień moralnych. Nie wdając się w dyskusję z dokonaną przez tradycję kwalifikacją moralną smutku, uznać trzeba zasługę Ewagriusza, że powiązał smutek ze sferą sumienia. Nie jest on na ogół sprawą czysto psychiczną, ale często także moralną. W tym sensie nie znajdziemy na niego skutecznego lekarstwa wyłącznie w diagnozie psychologicznej.
Przyczyny smutku
Ewagriusz zna, oczywiście, rozróżnienie pomiędzy biblijnym smutkiem, który jest z Boga (2 Kor 7, 10), a smutkiem zawinionym, a więc w jakimś sensie – przeciwko Bogu, a na pewno zawsze – przeciwko człowiekowi. Ten pierwszy każe się smucić grzechem, myśleć o śmierci i sądzie oraz nie dopuszczać radości sprzecznych z wolą Bożą. Staje się mimowolnie, gdy człowiek na przykład boleje nad popełnioną nieprawością, „sprawcą dobrej pokuty” (O różnych rodzajach złych myśli 12, t. 1). Drugi rodzaj smutku bierze się natomiast „z nieprawości: nawiedza serce, nie ujawniając przyczyny smutku” albo „wciska się do serca i rodzi się z przyczyn nadzwyczajnych” (Traktat dla Eulogiusza mnicha 7, t. 2). Ewagriusz mówi zagadkowo. Może chodzi o to, że kiedy grzeszymy, z czasem ogarnia nas przygnębienie, a im mniej przyznajemy się do grzechu i godzimy się na niego, tym większa zostaje gorycz i nieświadomość co do jej przyczyny? Niekiedy przychodzą bezpośrednie podszepty zła, którym daliśmy przystęp przez własny upadek. I chociaż wiemy, że te myśli nie są nasze, że przychodzą z zewnątrz i kuszą nas, to jednak na skutek jakiegoś zniewolenia złem nie jesteśmy w stanie się im oprzeć… Tak czy owak, grzech zbiera pokłosie smutku, nieraz tragiczne.
Co do przyczyn, to spotykamy u naszego mnicha werbalne rozróżnienie pomiędzy zewnętrzną i wewnętrzną przyczyną smutku (por. List do Melanii 42, t. 2). Do jakiegoś stopnia pewnego rodzaju smutki są niezależne od naszej woli, przynajmniej na pierwszym etapie. Przychodzą mimowolnie i ich przyczyna może być zupełnie zewnętrzna. Fakt ich powstania nie musi zależeć od nas. Natomiast od nas zależy, czy przy nich będziemy trwali, czy takie chwilowe zmartwienie nie przerodzi się w trwały stan, który Ewagriusz nazywa „namiętnością smutku” (O praktyce ascetycznej 6, t. 1). Smutek jest wprost nieodłącznym towarzyszem doznanego niepowodzenia czy jakiegoś trudnego położenia (por. O wadach, które przeciwne są cnotom 3, t. 1). Jego powodem są często różne doświadczenia losowe. Niekiedy jego przyczyną staje się bliźni: konflikty z innymi, krytyka ze strony innych, ich wady. Znamienne, że tego rodzaju zmartwieniami Ewagriusz niewiele się zajmuje. Jakże często temat godzenia się z przykrym losem podejmowała filozofia grecka, choćby w wydaniu stoickim. I Pismo Święte ma wiele do powiedzenia. Tymczasem pustelnicze środowisko, do którego pontyjski mnich adresuje znaczną część swoich pism, potrzebuje porad dotyczących innej sytuacji. Świeckim przypada w udziale walczyć w świecie rzeczy, a mnichom – ze swoimi myślami (por. O praktyce ascetycznej 48, t. 1). Dlatego głównym obiektem zainteresowań Ewagriusza staje się smutek biorący się z myśli, smutek mający wewnętrzną przyczynę.
Na pograniczu czynników zewnętrznych i wewnętrznych stoją podszepty demoniczne, nakłaniające do przygnębienia. Mamy do czynienia z anachoretami, w środowisku których żywa była świadomość potrzeby walki ze złymi duchami. Dla pustelników nie były one abstrakcyjnymi tworami, ale postaciami, które w nocy rzucały na ścianę cienie i błyskawice, inspirowały nocne widzenia wywołujące lęk albo odrazę, przerażały groźbami, wrzaskiem, ukazywaniem się w postaci czarnoskórych ludzi czy dzikich zwierząt, dotykały i nękały ciało niczym skorpiony, rozpalały skórę, pozostawiając na niej ślady, wywoływały chorobę, groziły mieczem i śmiercią. Demony, za pomocą myśli czy nawet bez nich, manipulowały wnętrzem ascety, jego psychiką, groziły utratą rozumu, pokazywały dawne grzechy, podsuwały smutek przeciwny Bogu. Zamknięci w swoich celach pustelnicy bali się diabelskich ataków, własnej bezradności, życia w ciągłym lęku. Podstawowym narzędziem demonicznego działania było podsuwanie pokus. Te próby napełniały zmartwieniem kuszonego. Może tylko on sam jest tak doświadczany… (por. O sporze z myślami II 64, t. 2). Czyż nie wykracza to ponad ludzkie siły?! Ciągle nękają, nie ma nadziei na zwycięstwo… (por. O sporze z myślami II 31, t. 2). Może przyjdą jeszcze dotkliwsze pokusy… Próby nasilały się przez zewnętrzne utrapienia, które stawały się jakby przyczółkiem złego ducha (por. Traktat dla Eulogiusza mnicha 6, t. 2).
Wymownym i dokładnym świadectwem tych lęków przed demonami jest czwarta księga pisma Ewagriusza O sporze z myślami, skąd czerpiemy powyższy ich opis. Znamienne, że w księdze tej, poświęconej zwalczaniu smutku, autor niemal wyłącznie zajmuje się pustelniczym lękiem przed demonami. Ów lęk zdaje się uznawać za podstawowy powód smutku anachorety.
Przejdźmy do innych przyczyn smutku. Rzecz jasna, granica pozostaje płynna pomiędzy smutkiem płynącym z zewnątrz i wewnątrz. Mnich z Pontu podaje przykłady różnych sugestii, którym anachoreta ulega. Wprawdzie podsuwa je pewien realny stan rzeczy, ale dochodzi do zniekształcenia jego odbioru, jakiejś myślowej nim manipulacji, autosugestii dyktowanej określonym zwątpieniem – niekiedy również z inspiracji demonicznych. Na skutek tego mnich wyolbrzymia trudności i cierpienia na drodze ascezy, przepowiada własny upadek, wyobraża sobie trudności, w jakich znajduje się jego rodzina, starość i chorobę swoich rodziców, czuje się wyobcowany z rodzinnych więzi (por. O sporze z myślami IV 42, 50, 60, t. 2).
Dochodzimy tu do podstawowego pytania. Skąd ostatecznie bierze się zniekształcający rzeczywistość smutek? Ewagriusz, korzystając z platońskiego podziału duszy, dostrzega w niej część rozumną i nierozumną, dzieląc tę drugą na pożądliwą i popędliwą. Złe myśli dotyczące obżarstwa, nieczystości, chciwości i gniewu „przydarzają się nam jako zwierzętom”, a więc powstają w nas bardziej na podłożu fizjologicznym, w sferze nierozumnej, natomiast myśli smutku, próżnej chwały i pychy przydarzają się nam „jako ludziom” (Rozważania 40, t. 2). Można rzec, sięgają głębiej, samego ludzkiego „ja”. Innymi słowy, jeśli pierwsze wynikają bardziej z niższej warstwy naszego człowieczeństwa, którą nazwijmy sferą wolitywno-zmysłową, to drugie – z wyższej, wolitywno-rozumowej.
Nie jest zatem słuszne, by smutek wiązać z jedną z dwóch wyżej wymienionych „niższych” części duszy, z pożądliwą czy popędliwą. O ile pewne namiętności spośród ośmiu wyróżnianych przez naszego autora dadzą się tak powiązać, to smutek – nie. Jak zobaczymy, może być pochodną każdej namiętności. Pożądliwość i popędliwość zdaje się w sposób pośredni wpływać na smutek, a ostateczną instancją jego generowania jest wola i rozum. Ewagriusza, gdy podaje powyższą genezę, nie interesują jednorazowe, przelotne myśli, ale raczej te, które stanowią syndrom istniejących namiętności, pojawiają się znacznie częściej i agresywniej oraz kształtują określoną postawę.
Smutek owocem namietności
Rozpatrując smutek jako moralną wadę, możemy stwierdzić, że powstaje on na skutek wadliwego korzystania z siły woli i światła rozumu. Ponieważ nasza wola i rozum ulegają często zachwianiu, ich właściwe użycie jest niemożliwe bez wsparcia łaski. Smutek jest wynikiem pewnego zaniechania w użytkowaniu władzy wolitywnej i rozumowej, uzupełnionej mocą i światłem Bożym. W związku z tym przyczyna smutku leży w pewnym zwątpieniu zarówno we własne siły, jak i w pomoc Bożą. Na przykład w kontekście demonicznych pokus jego przyczyną będzie przekonanie, że Bóg nie interesuje się naszymi utrapieniami, nie wysłuchuje naszych modlitw, że nas opuścił i nie posyła nam do pomocy swoich aniołów (por. O sporze z myślami IV 1, 2, 4, 9, 10; VI 3, 9, t. 2).
Także i inne namiętności, również te bardziej uwarunkowane fizjologicznie, są skutkiem niedostatecznego używania przez człowieka swoich najwyższych władz duchowych. Co wyróżnia smutek w stosunku do pozostałych namiętności? Przede wszystkim sytuacja, w jakiej powstaje. „Przygnębieniu ulega ten, komu zabrano przedmiot jego żądz” (List 8, 1, t. 1). „Niezaspokojone pożądliwości rodzą smutki” (Traktat dla Eulogiusza mnicha 7, t. 2). „Smutek bowiem bierze się z pozbawienia przyjemności, czy to obecnych, czy oczekiwanych” (O praktyce ascetycznej 19, t. 1). Rodzi go na przykład „niedopełnienie zemsty” czy „niezaspokojenie cielesnego pożądania” (O ośmiu duchach zła 11, t. 1). Niezawodnie dopadnie nas demon smutku, jeśli skupiamy się na zdobywaniu dobrego jedzenia, bogactwa i sławy, a osiągnięcie ich się nie udaje albo po jakimś czasie zdobycz tracimy. Ewagriusz przestrzega: „Pożądając bogactw, będziesz zatroskany o wiele spraw, a miłując [je] będziesz gorzko płakał” (Do mnichów mieszkających we wspólnotach 57, t. 1). Podobnie ulegnie smutkowi ten, kto namiętnie poszukiwał chwały, a jej nie znalazł (por. Do mnichów mieszkających we wspólnotach 61, t. 1). Dopada nas w największej słabości, w tym, ku czemu się najbardziej skłaniamy (por. O praktyce ascetycznej 19, t. 1), a czego nie osiągamy.
Ponieważ smutek powstaje z niezaspokojenia namiętności, ostatecznie jego przyczyną staje się namiętność. „Kto jest spętany przez smutek, tego [wpierw] zwyciężyły [inne] namiętności” (O ośmiu duchach zła 11, t. 1). Powstaje na przykład na skutek wspominania nieodpłaconych krzywd (por. O wadach, które przeciwne są cnotom 3, t. 1), a więc z gniewu (por. O ośmiu duchach zła 11, t. 1). Mnich, który pod wpływem gniewu wypędził brata ze wspólnej celi, może już nigdy nie uwolnić się od demona smutku i będzie doznawał stałej przeszkody na modlitwie (por. O praktyce ascetycznej 25, t. 1). Rodzi go też próżność (por. O ośmiu duchach zła 12, t. 1; O praktyce ascetycznej 13, t. 1). Przekładając na język biblijny i teologiczny, uleganie namiętnościom bierze się z miłości świata. Paradoksalnie, właśnie miłość świata prowadzi do smutku (por. O ośmiu duchach zła 12, t. 1), chociaż wydaje się nieść ze sobą fascynację życiem.
Smutek jest więc frustracją wynikłą z niezaspokojonego pragnienia, potrzeby, z nieosiągnięcia celu swoich dążeń czy utraty tego, co już się posiadało. Stanowi pewien bunt, ale wymierzony przeciwko samemu sobie. W tym sensie depresja, jako jego następstwo, staje się formą autoagresji. Jak już wspomnieliśmy, Ewagriusz ocenia smutek jednoznacznie negatywnie jako wadę, rozszerzając jego ocenę z porządku psychicznego na moralny. Zatem wspomniana frustracja stanowi symptom czegoś głębszego niż tylko chwilowy zawód i rozczarowanie. Pewne przywiązanie, upodobanie w czymś uformowało się w strukturalną postawę pesymizmu i utraty ducha. Oprócz czynnika moralnego, namiętności, którym ulegliśmy, na ukształtowanie się wady smutku ma wpływ sytuacja zewnętrzna. Ów smutek wzbudza permanentna niemożność spełnienia swoich predylekcji, jakaś trwała sytuacja, w której zostajemy pozbawieni przedmiotu swego przywiązania i upodobania. W tym sensie „przychodzi z braku zniszczalnej przyjemności”. Człowiek jest zatem permanentnie kuszony do takiego smutku. Wtedy dopiero, jak się wydaje, smutek może nabrać cech stałej postawy i staje się smutkiem – jak nieraz mówimy – „egzystencjalnym”.