II. DOPÓKIŻ CHWIAĆ SIĘ BĘDZIECIE?

            

Chociaż prorok Eliasz pozostaje samotny w wierności Bogu, to jednak podejmuje walkę z bożkami, świadomy swej racji i mocy Boga.

Prorok Eliasz wzywa najpierw Izraela do odpowiedzi na pytanie: Kto jest Twoim Bogiem? Komu chcesz służyć? Dopókiż będziecie chwiać się na obie strony? Jest to aluzja do tańców sakralnych, które Izraelici wykonywali zarówno na cześć Boga jak i bożka Baala.

Prorok Eliasz wskazuje też na brak decyzji, skłanianie się zarówno w jedną jak i w drugą stronę. Jeśli Jahwe jest [prawdziwym] Bogiem, to Jemu służcie, a jeśli Baal to służcie jemu. Prorok wzywa do ostatecznego opowiedzenia się po jednej stronie.

Ten sam problem pojawił się po przejściu do Ziemi Obiecanej. Jozue wezwał lud do jednoznacznego opowiedzenia się za Bogiem. Na wezwanie Jozuego lud odpowiada trzykrotnie: Dalekie jest to od nas, abyśmy mieli opuścić Pana, a służyć bóstwom obcym (Joz 24, 14nn). Natomiast wezwanie Eliasza spotyka się z dezaprobatą. Lud milczy. Jest niepewny, bojaźliwy, niezdecydowany.

            W czasie tej medytacji spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie, komu chcemy służyć. Jezus stwierdza jednoznacznie, że nie można chwiać się na dwie strony i służyć Bogu i Baalom: Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie (Mt 6, 24).

            Natomiast św. Jan pisze w  Apokalipsie: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni, i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. (Ap 3, 15n).

W Dzienniczku  św. Faustyny znajdujemy takie słowa Jezusa o duszach oziębłych: Dusze te najboleśniej ranią Serce Moje. Największej odrazy doznała dusza Moja w Ogrójcu od duszy oziębłej. One były powodem, iż wypowiedziałem – Ojcze, oddal ten kielich, jeżeli jest taka wola Twoja. Dla nich jest ostateczna deska ratunku, uciec się do miłosierdzia Mojego (1228); O Jezu, widzę tyle piękna wokoło rozsiane, za które nieustannie składam Ci dziękczynienie, ale spostrzegam, że niektóre dusze są jak kamienie, zawsze zimne i nieczułe. Nawet cuda ich niewiele wzruszają, mają wzrok spuszczony na stopy swoje i tak nic nie widzą prócz siebie (1284).

Być może dziwi nas, że letniość w więzi z Jezusem, z Bogiem jest taka niebezpieczna. I stawiamy sobie pytanie: Czyżby była rzeczywiście gorsza niż bycie zimnym i obojętnym? I faktycznie, w pewnym sensie tak jest. Letniość pozwala nam trwać w złudnym spokoju, w iluzjach, że w zasadzie wszystko jest w porządku i nie da się już nic więcej zrobić dla ożywienia więzi z Bogiem.

         Obserwując własne życie możemy zauważyć taki dualizm: czas dla Boga (najczęściej w niedziele) i czas prywatny dla siebie, swoich przyjemności (względnie bożków). Brakuje nam często jasnej wizji życia i jego sensu. Nasze życie, jego sens zamyka się często w  kręgu codziennych zajęć, przyjemności, monotonii. Takie życie po pewnym  czasie staje się nużące i  puste.

            Jan Paweł II określa współczesną cywilizację –  cywilizacją rzeczy. Często bardziej zajmujemy się rzeczami, ich zdobywaniem, udoskonalaniem, aniżeli sobą, swoim istnieniem, rozwojem, duchem, Bogiem. Cywilizacja rzeczy zaczyna powoli wypierać cywilizację miłości. A efektem staje się często dekadencka cywilizacja śmierci (określenie Jana Pawła II).

               Pytajmy się w  tej medytacji, jaki jest sens naszego życia? Na czym, albo na kim jest ono budowane? Dokąd zmierza?

Zadajmy sobie również pytanie, czy nie jesteśmy letni, obojętni, chwiejący się na dwie strony? Komu chcę służyć? Komu służę? Czy nie służę Bogu i Baalom? Kto stanowi dla nas najwyższy autorytet?