dzięki uprzejmości:

Reklama

Gdy lęk ogarnia, niepokoi i utrudnia normalne życie, pomocna bywa rozmowa. Najpierw z samym sobą.

 

Można mówić do siebie w myślach: „Bardzo się boję”, „Zdaje mi się, że nie mogę tam teraz pójść”, „Czuję się jak sparaliżowany”, „Najchętniej schowałbym się przed całym światem”. W ten sposób zaczynam mówić o swoim lęku. Zaczynam go zauważać. Traktuję go serio. Jednocześnie osiągam wobec niego pewien dystans, przyglądając mu się z boku; moja świadomość, wolna od lęku, obserwuje go.


To mówienie do siebie nie musi być ciche, można mówić półgłosem albo głośno: „Boję się tam iść”, „Boję się tych ludzi”, „Boję się, że on nie wróci”. W ten sposób robię krok naprzód. Wypowiadam swój lęk. Mówię o tym, co jest we mnie, a mówienie to sprawia, że lęk traci na sile. Daję też swemu lękowi większą przestrzeń, skierowując swe odczucia i emocje na zewnątrz. Lęk może niejako rozejść się w przestrzeni i nie uciskać już tak bardzo duszy. Przez to wnętrze człowieka uwalnia się od lęku, bo nie tylko on je wypełnia.

 

Gdy mówię do siebie o lęku, który czuję, mogę także próbować wypowiedzieć powody, które sprawiają, że się boję: „Boję się, bo nie jestem dobrze przygotowany. .. bo już raz ten człowiek mnie zawiódł… bo chciałbym zrobić coś szczególnie dobrze”.


Już samo nazwanie tych odczuć lękiem pomaga lepiej je uporządkować. Coś, co jest rozproszone, jest też bardziej przejrzyste. Jeśli zrozumiałeś albo starasz się zrozumieć, co jest powodem twojego lęku, zyskujesz większą jasność co do własnych odczuć i co do tego, czego one dotyczą. Takie odczucia mogą wprawdzie trwać, lecz mówienie o nich przynosi ulgę. W tym momencie doświadczenie lęku zyskuje sens.

 

Mówiąc głośno o swym lęku, można go też z siebie wyrzucić, dać mu wyraz. To, co przeżywam w głębi siebie, wyrażam na zewnątrz, dając głos temu, co czuję. We własnym głosie zawieram coś z lękowych przeżyć. Przeżycia te łączę z głosem, ubieram w swój głos.

 

Chcąc dotrzeć do powodów swego lęku, możesz prowadzić z sobą dialog: „Tak się boję, co mam zrobić?” „Boje się, że stchórzę, co robić, żeby do tego nie doszło? Kto mógłby mi pomóc? Co mogłoby mi pomóc przeciwstawić się temu? Obawiam się, że lęk zwycięży nade mną.” „Nie wytrzymam tego! Nie zniosę!  – Nie wariuj! Co może się stać? Świat się nie zawali! Spróbuj! Zaryzykuj! – Nie potrafię, nie dam rady! Nie przeżyję tego! – Przynajmniej spróbuj! Wiesz, jak źle będziesz się czuł, jeśli się nie odważysz?!”


Swój lęk można wypowiadać, skarżąc się i błagając, kłócąc się z sobą i światem, oskarżając się o bezsilność, prosząc o pomoc: „Nie wytrzymam tego! Dlaczego nikt mi nie pomoże?!”

 

Jeśli jesteś człowiekiem religijnym, a relacja z Bogiem jest dla Ciebie ważna, swoje skargi i błaganie możesz skierować do Boga. Pytaj Go: „Dokąd w mej duszy będę przeżywał wahania, a w moim sercu codzienną zgryzotę?” (Ps 13, 3). Błaganie może się stać prośbą o to, by On był blisko, kiedy przeżywasz lęk: „Nie zostawiaj mnie samego! Bądź przy mnie! Pomóż mi! Poślij mego anioła stróża!” Albo, przypominając sobie pomoc, jakiej doświadczyłeś już w chwilach lęku, mów: „Gdy chodzę wśród utrapienia, Ty zapewniasz mi życie” (Ps 138, 7).

 

Więcej w książce: Jak wyjść z depresji – Wunibald Muller