W każdej chwili – a więc wciąż, tu i teraz. A zatem sprawa tej kontemplacji, otrzymywania darów miłości Bożej i tej mojej miłosnej wzajemności w oddawaniu darów, nie powinna być czymś, co się czasem zdarza, o czym sobie kiedy niekiedy przypominam; powinna być według Ignacego czymś tak stałym, jak stałe jest obsypywanie mnie miłością Bożą dającą mi istnienie, czucie, rozumienie, wolność, zdolność miłowania (CD 235-236). Dlatego ma to być modlitwą w każdym miejscu i w każdym czasie, bo obdarzająca mnie miłość Boża trwa, działa i udziela się mi w każdym miejscu i w każdym czasie. „Trzeba się zawsze modlić i nie ustawać”.
Ma to być także modlitwa z pomocą wszystkich rzeczy, wszystkich darów Bożych, które nie są dla mnie tylko rzeczami (res), ale znakami, bo darami (signa et dona) miłości Bożej. „Wszystko na obliczu ziemi” jest stworzone, żeby mi pomagało do chwały, czci i służby Bożej, a tym samym do zbawienia (CD 23). „Wspomożenie nasze w imieniu Pana, który stworzył niebo i ziemię” (Ps 124, 8). Nie chodzi tu przede wszystkim o określenie Boga jako Stwórcy nieba i ziemi, ale o niebo i ziemię, którymi Bóg, stwarzając je wciąż nam pomaga. i dlatego kontemplacja ad amorem jest szkołą ustawicznej modlitwy pełnej realizmu rzeczy jako darów Bożych. Kiedy brak czasu na długą modlitwę, bo albo apostolstwo, albo studia pochłaniają nasz czas, trzeba się stale modlić właśnie kontemplowaniem „nieba i ziemi”, czyli wszystkich darów miłości Tego, który stworzył (i wciąż stwarza darząc istnieniem) niebo i ziemię z tym, co je napełnia. Takie wskazania dotyczące tej modlitwy (najbardziej ignacjańskiej), szukającej i znajdującej Boga we wszystkich stworzeniach – darach Jego miłości -dawał Ignacy tym, którzy albo domagali się dłuższego czasu na modlitwę, albo skarżyli się, że za mało się modlą, albo pytali, jak się modlić w nawale prac lub studiów (por. PW t. I, 524 – 530; PW II, 516 – 534).
To całkowite z miłości oddawanie (restituo) Bogu z miłości dawanych nam darów Bożych jako wyraz naszej wdzięcznej i służebnej miłości jest świadome bogactwa tej rzeczywistości dawanej i oddawanej. Świadome czego? Że w darach sam Bóg nam się daje i to jako Bóg nie tylko obecny, ale i działający, „pracujący” dla nas i dający nadto każdemu darowi podobieństwo do siebie, do Stwórcy i Dawcy (CD 234 – 237), aby każdy dar natury i łaski mówił nam o Bogu jak promień światła mówi o słońcu, a każdy strumyk o źródle.
Czym to wszystko jest? Prawdziwym, głębokim, szczęśliwym i pięknym przeżywaniem rzeczywistości: i Boga, który jest Stwórcą obecnym w swoich stworzeniach czyniąc je darami-znakami swojej miłości dla nas; i przeżywaniem rzeczywistości rzeczy, istot stworzonych, pełnych Bożej obecności dającej, działającej i upodabniającej stworzenia do ich Stwórcy i Dawcy. i tylko tak przeżywając tę bogatą rzeczywistość Stwórcy i stworzeń można szukać i znajdować i miłować Stwórcę we wszystkich stworzeniach i wszystkie stworzenia w ich Stwórcy, wypełniając tak i najświętszą wolę Boga i najgorętsze pragnienie wszystkich stworzeń, które pragną wolności dzieci Bożych według św. Pawła (Rz 8, 19-22; zob. Konstytucje n. 288). Jak bardzo tutaj św. Ignacy jest bliski św. Pawłowi! Jak razem z Bogiem Stwórcą kocha wszystkie stworzenia, jest „miłośnikiem życia” (Mdr 11, 26) pochyla się z wdzięczną, pokorną i służebną miłością nad każdym stworzeniem, które jest darem Bożej miłości dla nas i pragnie być przez nas oddane Bogu, naszemu wspólnemu Stwórcy i Dawcy. Tak realizuje się mądre zalecenie Mariana Pankowskiego: „Łagodnym zamysłem pochylaj się nad rzeczą” (Smagła swoboda), nad każdą rzeczą.
Ale czym to jeszcze jest? Człowiek, który tak przeżywa codzienną rzeczywistość Stwórcy i stworzeń, jest nie tylko człowiekiem kontemplatywnym w działaniu, nie tylko naśladuje Aniołów zapatrzonych w Boga i nam usługujących, nie tylko jest Martą i Marią złączonymi w siostrzanym uścisku miłości i współpracy, ale jest, często o tym nie wiedząc, poetą. Kontemplacja ad amorem jest, śmiem twierdzić, ignacjańską ars poetica, z czego sam Ignacy chyba nie zdawał sobie wyraźnie sprawy. Jeśli jednak przyjąć Tuwimowską definicję poezji jako „skok barbarzyńcy, który poczuł Boga”, to ta kontemplacja jest właśnie takim poczuciem Boga i skokiem serca ku Bogu. Uczy nas w niej św. Ignacy takiego wyczuwania Boga i takiego skoku modlitwy z pomocą wszystkich rzeczy (por. O. P. Charles S.I., książka pod tym tytułem). Pierwotność, prymitywizm zawarty w słowie „barbarzyńca” oznacza tu to, co w nas jest najgłębsze, wcześniejsze od tego, co w nas narosło w kręgach zmieniających się kultur, coś, co w nas trwa, choć często przywalone naleciałościami i okruchami przemijających epok. To właśnie Tuwim zawarł w słowie „barbarzyńca”. Nie ma nic negatywnego, poniżającego ani pogardliwego w tym słowie o barbarzyńcy, który skoczył poczuwszy Boga w naturze, w stworzeniach. Taniec, śpiew, muzyka, poezja – to właśnie rodzi się z tego „poczucia-wyczucia” Boga obecnego w całej rzeczywistości, która nas otacza (por. Dz. 17, 28). Ignacy nazywa to gusta Dei – smakiem, smakowaniem Boga.
Nie wiem, czy komentatorzy Ćwiczeń (może H. Urs von Balthasar) dostrzegli w Kontemplacji ad amorem tę Ars poetica Ignacego? Ja widzę ją wyraźnie i jestem za nią Bogu i św. Ignacemu wdzięczny. Jest to piękna, poetycka postać modlitwy do wyczuwanego (także mistycznie) w całej rzeczywistości ustawicznie stwarzanej i co dzień tak hojnie z miłością nam dawanej. Jak nie podskoczyć z radości i wdzięczności za taki dar? Jak nie wielbić Boga i nie ulegać pragnieniu, by wszystkie dary Boże oddać Bogu, by dary wróciły do Dawcy? Na tym polega istota nieba. Zaprzeczenie tego jest piekłem-zmarnowaniem darów Bożych (por. D. de Rougemont, który pojmuje piekło jako cuchnący śmietnik nikomu nie danych i już niepotrzebnych darów). Piekło to zmarnowanie i niepotrzebność.