„Mam dość tego świata. Tęsknię za nieskończonością”
Często masturbacja może być bramą do chwilowego „opuszczenia” tego świata, z jego ciężarami, rozczarowaniami i troskami. Kiedy życie codzienne jawi człowiekowi się jako pasmo nieznośnych doświadczeń, pragnie on uciec od nich i wejść w inny obszar przyjemniejszych doznań. Przynajmniej na chwilę.
Przypomina się scena z filmu „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”: kilkuletni Sylwek siedzi zamknięty w pokoju, przytula do siebie misia i ssie własny palec. Kiedy do pokoju wchodzi ojciec – alkoholik, pyta syna: „Co robisz?”. „Myślę, o czymś przyjemnym” – odpowiada chłopak. Sylwek próbuje poradzić sobie z rodzinną traumą, później zaczyna brać kokainę, ale motyw jest ciągle ten sam: chłopiec chce zapomnieć, przetrwać, uciec.
Ten sam mechanizm działa również w seksualności, tyle że nie każdy jest nań podatny. Przyjemność seksualna, sama w sobie dobra, może działać jak inne środki uzależniające. Człowiek chce doświadczyć nieosiągalnego „więcej”. Pragnie „opuścić” ten świat, chociaż przeczuwa, że tylko śmierć może go z nim rozłączyć. Tęskni za przynajmniej chwilowym zatraceniem się w innym rodzaju doświadczenia, by zakosztować czegoś niezwyczajnego. I chociaż przyjemność seksualna nie jest z „tamtego” świata, to jednak może się połączyć z pragnieniem nieskończoności i zupełnej wolności. W gruncie rzeczy jest to nasza najgłębsza tęsknota, która może się wyrażać również w tak nieudolny sposób – jako niezgoda na faktyczne oblicze świata.
Nie podobam się sobie, czyli nie znoszę „zewnętrzności” mojego ciała. Psychologowie nazywają ten mechanizm kompleksem Adonisa, który dotyczy głównie mężczyzn, chociaż kobiety również przejawiają podobne zachowanie. Polega on na utożsamieniu zewnętrznego wyglądu z męskością lub kobiecością. Dla przykładu, prawdziwym mężczyzną w myśl kolorowych magazynów jest dobrze zbudowany i smukły przystojniak, który nie ma fałdów na brzuchu. Cały przemysł skupiony wokół sexshopów stara się wmówić panom, że powodzenie w życiu zależy od atrakcyjności seksualnej, czyli od rozmiarów członka i stanu owłosienia. W podobny sposób „czaruje się” kobiety. Oczywiście, sylwetka i cera nie są bez znaczenia w relacjach między mężczyzną a kobietą. Ale to nie wszystko. Zafiksowanie na tym punkcie sprawia, że biedni mężczyźni i kobiety sądzą, że muszą coś z tym zrobić. Więc najpierw zaczynają się porównywać, bez ustanku przeglądają się w lustrze, odczuwając niezadowolenie. Potem przechodzą na różne diety, głodzą się, mordują się godzinami na siłowni i uprawiają sporty. Wszystko po to, by ładniej wyglądać. I nic z tego. Mimo zgrabnej figury niepokój pozostaje.
W takim wypadku masturbacja pośród mężczyzn może stać się środkiem, który rzekomo potwierdza witalność i męskość. Dlatego, jeśli mężczyna nie podoba się sobie, to przynajmniej na chwilę może poczuć się pełnym mężczyzną, kiedy działa seksualnie i odczuwa, że wciąż „może”. Orgazm staje się tabletką uspokajającą, przekonując go, że nie jest jeszcze z nim tak źle.
Skąd się bierze taka reakcja? Przez całe wieki za słabo podkreślało się w wychowaniu znaczenie fizycznego kontaktu rodziców z dzieckiem. Chodzi głównie o gesty, które potwierdzają człowieka w jego cielesności. Chociaż trudno o tym mówić w dobie licznych skandali seksualnych, to jednak bezdotykowe – czyli pozbawione przytulania, obejmowania, i całowania – wychowanie, prowadzi właśnie do takich anomalii jak kompleks Adonisa. Podobnie, jeśli rodzice nie akceptują własnego ciała, będą swoje przekonania, nie zdając sobie z tego sprawy, przeszczepiać własnym dzieciom. Komunikując dziecku, wprost lub pośrednio, że jego wartość zależy od wyglądu, wyrządzają mu krzywdę na całe życie. Masturbacja w późniejszym wieku może być ostatnią deską ratunku w zachowaniu wiary we własne piękno cielesne. Niestety, bez skutku.