Rozdział LXI
A w tym naszym duchowym wychowaniu Pan postępuje z nami z niezrównaną dobrocią, ponieważ tak cenna jest nasza dusza w Jego oczach. Rozpala nasze zrozumienie, prostuje nasze drogi, daje wytchnienie naszemu sumieniu, pociesza naszą duszę, oświeca nasze serce i daje nam – w jakimś stopniu – znajomość Jego błogosławionego Bóstwa i wiarę weń, razem z wiedzą o Jego słodkim Człowieczeństwie i Jego błogosławionej Męce; i z pełnym czci zadziwieniem nad Jego wielką, wszystko przewyższającą dobrocią. I sprawia, że kochamy wszystko, co On kocha, i cieszymy się z Niego i ze wszystkich Jego dzieł. A kiedy upadamy, szybko podnosi nas swoim cudnym wołaniem i łaskawym dotknięciem. A skoro już tak zostaliśmy wzmocnieni przez Jego słodkie działanie, wtedy dzięki Jego łasce wybieramy Go całą siłą woli, aby Mu służyć i miłować Go trwale, bez końca.
A potem pozwala On niektórym z nas upaść niżej i boleśniej niż kiedykolwiek przedtem, jak nam się wydaje. I wtedy sądzimy (jako niezbyt mądrzy), że wszystko, co dobrze zaczęliśmy, przepadło. A nie jest tak. Bo potrzeba nam upaść i potrzeba nam to widzieć. Bo gdybyśmy nigdy nie upadli, nie wiedzielibyśmy, jak słabi i nędzni jesteśmy sami z siebie, ani nie poznalibyśmy w pełni cudownej miłości naszego Stwórcy. Bo w niebie będziemy prawdziwie widzieli bez końca, że ciężko zgrzeszyliśmy w tym życiu, a mimo to będziemy widzieli, że nigdy nie straciliśmy Jego miłości, nigdy nie byliśmy w Jego oczach mniej cenni. I z racji tego upadku będziemy mieli wzniosłą, cudowną znajomość miłości Boga, bez końca. Bo silna i przedziwna jest ta miłość, która nie potrafi ustać z powodu przewinienia, i nie ustanie. A to zrozumienie to jedna korzyść. Drugą jest pokora i łagodność, której nabywamy, widząc swoje upadki; a przez to będziemy w niebie wzniesieni wysoko; a na te wyżyny moglibyśmy nigdy nie dotrzeć bez tej łagodności. Dlatego potrzeba nam to widzieć; a jeśli nie widzimy, to choćbyśmy upadli, nic nam to nie da. A jest na ogół tak, że najpierw upadamy, potem widzimy; a jedno i drugie jest z miłosierdzia Bożego.
Matka może znosić, żeby dziecko upadało czasem i doznawało różnych rodzajów bólu, dla jego własnego pożytku; ale nigdy nie znosi, żeby do dziecka zbliżało się jakieś niebezpieczeństwo, gdyż kocha. A chociaż nasza ziemska matka czasem nie może nas uratować od zguby, to nasza Matka niebieska, Jezus, nie może znieść, żebyśmy my, Jego dzieci, zginęli: bo On jest Wszechmocą, Wszechmądrością, Wszechmiłością – nikt jak On jeden – niech będzie błogosławiony!
Ale często, kiedy oglądamy nasze upadki i naszą nędzę, jesteśmy tak przerażeni i tak się wstydzimy, że miejsca sobie nie możemy znaleźć. Ale nasza uprzejma Matka nie chce, żebyśmy wtedy uciekali, bo nic Go bardziej nie brzydzi. Ale chce, żebyśmy postąpili, jak przystoi dziecku: ono, kiedy się zrani albo się czegoś boi, biegnie szybko do matki po pomoc, biegnie z całych sił. Tak właśnie chce On, abyśmy i my zrobili, jak pokorne dziecko, mówiące: „Moja dobra Matko, moja łaskawa Matko, moja ukochana Matko, zmiłuj się nade mną; oto się ubrudziłem i nie jestem już podobny do ciebie, a nie mogę tego w żaden sposób naprawić bez twojej pomocy i łaski”. A jeśli nawet nie czujemy natychmiast ulgi, musimy być pewni, że On postępuje jak mądra matka. Bo jeśli widzi, że pożyteczniej będzie dla nas żałować i płakać, znosi tę konieczność, z litością i zmiłowaniem, z miłości. I chce, żebyśmy wtedy postępowali jak dzieci, które z natury coraz bardziej ufają miłości matki, czy to w szczęściu, czy w utrapieniu.
Pragnie też, abyśmy z wielką mocą przylgnęli do wiary Kościoła świętego i w nim znaleźli swoją najdroższą Matkę, wspomagającą prawdziwe zrozumienie, i całą błogosławioną wspólnotę. Bo pojedyncza osoba może się nieraz załamać, postępując wedle własnych pojęć, ale całe ciało Kościoła świętego nigdy się nie załamało ani nie załamie, bez końca. Dlatego bezpieczna to rzecz, dobra i korzystna, pokornie i niewzruszenie pragnąć złączenia i zjednoczenia z naszą Matką, świętym Kościołem, a to znaczy: z Chrystusem Jezusem. Bo pokarm miłosierdzia, którym jest Jego Krew drogocenna, i święta woda wystarczają do obmycia nas; błogosławione rany Zbawiciela są otwarte i z radością nas leczą; słodkie i łaskawe ręce naszej Matki są gotowe i pilne do pracy nad nami. Bo w całym tym działaniu spełnia On rolę czułej piastunki, która niczym innym się nie zajmuje, jak tylko zbawieniem dziecka.
Jego zadaniem jest zbawić nas; Jego chwałą jest wspomóc nas; a Jego wolą jest, żebyśmy o tym wiedzieli: bo chce, abyśmy Go serdecznie kochali i ufali Mu pokornie i niewzruszenie. A to ukazał przez te łaskawe słowa: „Trzymam cię mocno”.
Rozdział LXII
Bo w tym czasie ukazał On naszą słabość i nasze upadki, nasze utrapienia i nasze zniewagi, nasze poniżenia i nasze wygnanie, i całą naszą niedolę, która – jak myślę – może nam się przytrafić w tym życiu. A jednocześnie ukazał swoją błogosławioną Moc, swoją błogosławioną Mądrość, swoją błogosławioną Miłość; i że zachowuje nas wśród tego wszystkiego tak czule i słodko dla swojej chwały, i tak niewzruszenie dla naszego zbawienia, jak kiedy najwięcej doznajemy pomocy i pociechy. A nadto podnosi nas duchowo wzwyż w niebie i kieruje wszystko do swojej chwały, a naszej radości, bez końca. Bo Jego miłość nigdy nam nie pozwala zmarnować czasu.
A wszystko to pochodzi z Natury-Dobroci Boga, przez działanie Łaski. Bóg posiada istnienie z natury; to znaczy, że Dobro, które jest naturą, to Bóg. On jest podstawą, substancją, kwintesencją natury. Jest Ojcem i Matką wszelkiej natury; wszystkie natury, które stworzył, aby wypłynęły z Niego i pełniły Jego wolę, powrócą do Niego znowu przez zbawienie człowieka dzięki działaniu Łaski.
Bo spośród wszystkich natur, które Bóg dał różnym stworzeniom, jedynie w człowieku jest całość: całość pełni i mocy, piękności i dobra, królewskości i szlachetności, wszelkiego majestatu, chwały i czci. Tu możemy zrozumieć, że wszyscy należymy do Boga przez naturę, i wszyscy należymy do Boga przez Łaskę. Tu możemy zrozumieć, że nie potrzeba nam szukać daleko, żeby poznać różne natury, ale wystarczy zwrócić się do świętego Kościoła, do piersi naszej Matki; to znaczy, do naszej własnej duszy, w której Pan nasz mieszka; a tam znajdziemy wszystko, obecnie w wierze i zrozumieniu, w przyszłości zaś prawdziwie w Nim samym, jasno, w radości.
Ale niech nikt nie bierze tego pojedynczo do siebie; bo jest inaczej, to ma sens ogólny; bo mowa tu o ukochanym Panu naszym Chrystusie, i dla Niego została ta piękna natura przygotowana, dla chwały i szlachetności stworzenia człowieka i dla radości, i szczęścia zbawienia człowieka; tak jak to Bóg widział, znał i wiedział od bez-początku.
Rozdział LXIII
Tu możemy zobaczyć, że prawdziwie z natury naszej płynie nienawiść do grzechu i prawdziwie też z Łaski płynie nienawiść do grzechu. Bo natura jest cała dobra i piękna sama w sobie, Łaska zaś została zesłana, aby zbawić naturę i zniszczyć grzech, i doprowadzić z powrotem piękną naturę do punktu, z którego wyszła, to jest do Boga; tylko jeszcze szlachetniejszą i chwalebniejszą za potężnym działaniem Łaski. Bo zobaczą to przed Bogiem wszyscy Jego święci w radości bez końca, że natura została wypróbowana w ogniu utrapienia i nie znaleziono w niej żadnej skazy, żadnego braku. Tak zgadzają się ze sobą Łaska i natura; bo Łaska to Bóg, jak i natura to Bóg: On działa na dwa sposoby w jednej miłości; a żadna nie działa sama, bez drugiej; są nierozłączne.
A kiedy my, za Miłosierdziem Boga i z Jego pomocą, dostosujemy się do natury i do Łaski, zobaczymy prawdziwie, że grzech jest zaiste wstrętniejszy i boleśniejszy od piekła, bez porównania; bo przeciwny jest naszej pięknej naturze. Bo grzech, równie prawdziwie, jak jest nieczysty, jest przeciwny naturze i dlatego jest okropnym widokiem dla miłującej duszy, która chciałaby być cała piękna i lśniąca w oczach Boga, jak o tym uczą natura i Łaska.
A jednak nie przeraża nas to, najwyżej tyle, ile przerażenie może nam pomóc; ale pokornie wzdychamy do naszej najdroższej Matki, a On pokropi nas swoją cenną krwią i uczyni naszą duszę miękką bardzo i łagodną, i uzdrowi nas całkowicie przez upływ czasu, tak właśnie, jak to może przynieść Jemu najwięcej chwały, a nam najwięcej radości bez końca. A tej pięknej i słodkiej pracy nigdy On nie zaprzestanie ani nie przerwie, aż wszystkie Jego ukochane dzieci narodzą się i wychowają. (A to okazał, kiedy mi dał zrozumienie swojego duchowego pragnienia, to jest swojej tęsknoty miłości, która trwać będzie aż do Dnia Sądu).
Tak to życie nasze pochodzi od naszej prawdziwej Matki, Jezusa, dzięki Jego przewidującej mądrości od bez-początku, we współpracy z potęgą Ojca i z najwyższą dobrocią Ducha Świętego. Przyjmując naszą naturę, ożywił nas; przez swoją błogosławioną śmierć na krzyżu zrodził nas do życia nieskończonego; a od tego czasu, i teraz, i zawsze aż do Dnia Sądu, karmi nas i prowadzi, tak właśnie, jak tego wymaga najwyższe dobro Macierzyństwa, i jak o to prosi wrodzona potrzeba dzieciństwa.
Piękna i słodka jest nasza niebiańska Matka oczom naszych dusz; cenne i cudne są w oczach naszej niebiańskiej Matki jej pełne wdzięku dzieci, z łagodnością i pokorą, i wszelkimi pięknymi cnotami, które z natury należą do dzieci. Bo z natury dziecko nie wątpi w miłość matki, z natury dziecko nie ośmiela się nic robić samo, z natury dziecko kocha matkę i wszystkie inne dzieci. To są te piękne cnoty, wraz z innymi podobnymi, którymi służymy naszej niebiańskiej Matce i które się Jej podobają.
I zrozumiałam, że nie ma w tym życiu wyższego stanu nad dzieciństwo, z jego słabością i brakiem mocy i rozumu, aż do czasu, kiedy nasza łaskawa Matka wprowadzi nas do radości Ojca. A wtedy zaiste będzie nam znany sens tych słodkich słów, kiedy mówi: „Wszystko będzie dobrze, a ty sama zobaczysz, że wszystko skończy się dobrze”. A wtedy radość naszej Matki, Chrystusa, odnowi się w radości Boga; i ten nowy początek trwać będzie bez końca, nowy początek.
I tak zrozumiałam, że wszystkie Jego błogosławione dzieci, które pochodzą od Niego wedle natury, zostaną przyprowadzone znowu do Niego przez łaskę.
Tłumaczyła Małgorzata Borkowska OSB