3. Zaradź memu niedowiarstwu

Natychmiast ojciec chłopca zawołał: Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu! Ojciec uznaje i jednocześnie wyznaje istniejącą w nim wewnętrzną sprzeczność. Zdaje się mówić: Wierzę, a jednak istnieje we mnie niewiara. Wierzę, ale nie do końca. W chwilach powodzenia życiowego wydaje mi się, że wierzę. Ale w momentach kryzysu i trudności nachodzi mnie niewiara.

Wiara jest wartością dynamiczną. Wiara podlega nieustannemu rozwojowi. Od niewiary i małej wiary przechodzi się stopniowo do coraz silniejszej i pełniejszej wiary. Ten wzrost wiary w nas wymaga naszego wysiłku, zaangażowania, hojności serca. Wiary nie można posiąść raz na zawsze. Nie można jej utrwalić w spiżowym posągu, jak można utrwalić kształty jakiegoś przedmiotu.

Nasza wiara to nieustanne odpowiadanie Bogu na Jego stwórcze i zbawcze działanie w nas. Podobnie jak Bóg nieustannie rodzi nas i podtrzymuje w istnieniu, tak my nieustannie rodzimy i podtrzymujemy w nas naszą wiarę. Gdyby Bóg choć na chwilę przestał podtrzymywać nasze życie, natychmiast zapadlibyśmy się w nicość.

To, co jeszcze wczoraj budziło moje większe zaufanie, dziś — przy zmianie zewnętrznych okoliczności, przy zmianie wewnętrznych przeżyć — może rodzić podejrzliwość, zniechęcenie, nieufność. Trudne czy wręcz bolesne sytuacje życiowe, przeżycia wewnętrzne są wezwaniem do większej wiary, są wezwaniem do oczyszczenia wiary.

Natychmiast ojciec chłopca zawołał: Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu! Zauważmy pośpiech ojca, który natychmiast kieruje swoją prośbę o łaskę wzrostu wiary.

Aby nasza wiara mogła dojrzeć, Bóg nieraz dopuszcza na nas oczyszczające doświadczenia życiowe. On sam nas w nie wprowadza i On sam z nich wyprowadza. Samo pragnienie wiary jest decyzją serca, możliwą od zaraz, możliwą natychmiast. Dziś wierzę tak, jak umiem. Pragnę jednak większej, głębszej wiary. Prowadź mnie, Panie, do wiary pełniejszej, dojrzalszej.

Pragnienie zaufania, pragnienie wiary wystarcza, aby Jezus mógł wkroczyć ze swoją Boską mocą. Jezus rozkazał surowo duchowi nieczystemu: Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i nie wchodź więcej w niego.

Interwencja Jezusa jest jasna, zdecydowana i mocna. Jest to interwencja skuteczna. Ale samo wyjście ducha niemego i głuchego jeszcze nie uleczyło chorego chłopca. Zły duch opuszczając chłopca, z zemsty pozostawił go jak martwego. Wielu nawet mówiło: On umarł. Dopiero kiedy Jezus ujął go za rękę i podniósł, on wstał.

Podanie ręki chłopcu przez Jezusa naprowadza nas na inny cud — wskrzeszenie dwunastoletniej dziewczynki. Jezus ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: Talitha kum, to znaczy: Dziewczynko, mówię ci, wstań! (Mk 5, 41). Ostatecznie to sam Jezus przywraca człowiekowi zdrowie, życie. On daje człowiekowi tchnienie życia.

Prośmy, abyśmy w tych rekolekcjach doświadczyli mocy Jezusowej ręki, aby ona podniosła nas, podźwignęła, abyśmy dzięki niej odczuli w sobie pełnię Jego życia, pełnię Jego radości, Jego pokoju. Prośmy szczególnie, aby Jezus uzdrowił naszą małą wiarę.