Ojciec

Ponieważ życie Jezusa całkowicie związane było z Bogiem i Jemu poświęcone, dlatego też smutki i radości Ojca były smutkami i radościami Jezusa. Podobnie jak rodzic dzieli smutki oraz radości swoich dzieci, i odwrotnie, tak samo Jezus dzielił smutki oraz radości swego Ojca. Właśnie dlatego, że przyszedł On od Ojca oraz był z Nim „jedno”, Jezus najlepiej wie, czym są Jego smutki i radości. Najczęściej mówił o tym w przypowieściach, pośród których ta o ojcu i dwóch synach, zapisana w 15. rozdziale Ewangelii Łukasza, jest jedną z najpiękniejszych.

Powiedzieliśmy już, że w przeciwieństwie do Jezusa zarówno jeden, jak i drugi syn upatrywali i szukali swego szczęścia poza domem ojca. Każdy z nich opuścił ojca, więc z pewnością ten fakt był jego największym bólem i smutkiem. W przepięknej i głębokiej interpretacji tej przypowieści komentującej ją w świetle obrazu Rembrandta, noszącym tytuł Powrót syna marnotrawnego, holenderski ksiądz, autor wielu bestsellerów z dziedziny duchowości, Henri J. M. Nouwen przytacza wypowiedź egzegety Kennetha Baileya, która ukazuje, jak bardzo serce ojca było zranione odejściem swego młodszego syna. „Przez ponad piętnaście lat – pisze Bailey – pytałem ludzi różnych stron świata, od Maroka po Indie, od Turcji po Sudan, o ukryte znaczenie żądania syna swojej części spadku jeszcze za życia ojca. Odpowiedzi były zadziwiająco zgodne […]. Rozmowa zazwyczaj przebiegała mniej więcej w następujący sposób:

– Czy ktoś kiedykolwiek wysunął podobne żądanie w twojej wiosce?

– Nigdy!

– Czy ktokolwiek mógłby zwrócić się z takim żądaniem?

– To niemożliwe!

– A gdyby jednak syn się zwrócił, to co by się stało?

– Ojciec dałby mu w skórę, oczywiście!

– Dlaczego?

– Ponieważ takie żądanie oznacza, że syn chce, aby jego ojciec umarł”.

Oto wymowa prośby oraz odejścia młodszego syna. Jak mógł się czuć ojciec wobec tego żądania, które oznaczało, że syn chce, aby jego ojciec umarł? Komentujący dalej postawę młodszego syna i jego opuszczenie domu ojca jako coś, co odnosi się do każdego i każdej z nas, Henri J. M. Nouwen pisze: „Opuszczenie domu jest zatem czymś znacznie więcej niż historycznym zdarzeniem związanym z czasem i miejscem. Jest to zaprzeczenie duchowej rzeczywistości, że każdą cząstką mego bytu należę do Boga, że Bóg przygarnia mnie w bezpiecznym, trwającym na wieki objęciu, że dłonie Boga, w których cieniu się chowam, rzeźbią mnie. Opuszczenie domu oznacza obojętność na prawdę słów wypowiedzianych do Boga: Ty bowiem utworzyłeś moje nerki. Ty utkałeś mnie w łonie mej matki […], nie tajna Ci moja istota, kiedy w ukryciu powstałem, utkany w głębi ziemi (Ps 139, 13–15). Opuszczenie domu ojca oznacza, że żyję, jakbym go nie posiadał i musiał daleko wędrować w jego poszukiwaniu”. Patrząc na przepełniony czułością i radością powrót marnotrawnego syna, nie można uciec przed prawdą smutnych wydarzeń, które przepełniały ogromnym bólem kochające serce ojca.

Odejście młodszego syna było odejściem oczywistym. Obraził ojca i zabierając część majątku, poszedł w świat. Żyjąc grzesznie, roztrwonił pieniądze, czas, przyjaciół, ciało. Gdy chodzi natomiast o starszego syna, to z pozoru, zewnętrznie wygląda on na wzór dobrego dziecka. Pozostał w domu ojca, pracuje dla niego i jest mu posłuszny. Jednak on także się zagubił. On również w swoim sercu odszedł z domu ojca. Kiedy bowiem staje wobec radości ojca cieszącego się z powrotu młodszego brata, zaczyna w nim wrzeć, maski opadają i ukazuje się jego prawdziwe oblicze. Nagle jawi się jako rozgoryczony, nieżyczliwy, samolubny i pełen pychy. I znów zapytajmy retorycznie: Czyż nie zasmuciło to ojca? Czy nie przepełniło jego serca smutkiem i bólem?

Nasze odejścia od Boga mogą być zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Jedne i drugie tak samo ranią i zasmucają serce Boga. Raz jeszcze posłuchajmy refleksji Henri J. M. Nouwena: „Nie stanowię tu jakiegoś wyjątku. Jest wielu starszych synów i córek, którzy się zagubili, zostając w domu. Właśnie to zagubienie – jego przejawem jest osądzanie, potępienie, gniew, rozgoryczenie, oburzenie i zazdrość – jest tak szkodliwe i tak niszczące dla ludzkiego serca. […] Kiedy spoglądam głęboko w siebie, a potem patrzę dookoła, na życie innych ludzi, zastanawiam się, co więcej niszczy: żądza czy rozgoryczenie? Jest tyle rozgoryczenia pośród «prawych» i «cnotliwych». Jest tyle gotowości do osądzania, potępienia i uprzedzeń pomiędzy «świętymi». Jest tyle zapiekłego gniewu pomiędzy ludźmi, którzy dbają o to, by unikać «grzechu»”. To wszystko rani i zasmuca Boże Serce – Serce Ojca i Serce Jezusa.

Nietrudno zgadnąć, co było największą radością ojca: powrót marnotrawnego syna. A gdy [syn] był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go (Łk 15, 20). Widzimy, że ojciec nie tylko wyszedł, a właściwie powiedzieć należy wychodził, na spotkanie marnotrawnego syna, lecz jeszcze ukazany jest jako ten, który wzruszył się głęboko i jak dziecko nie potrafiące kontrolować swego wzruszenia i radości wybiegł naprzeciw swego marnotrawnego syna i zamiast ostrożnie wyczekiwać, co ten ma do powiedzenia, on rzucił mu się na szyję i ucałował go. Co więcej, ojciec zdaje się nie słuchać tego, co mówi do niego syn, lecz przepełniony radością zwraca się do swoich sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i weselić się, ponieważ ten syn mój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się (Łk 15, 22–24).

Czymże innym wytłumaczyć radość ojca, jak miłością, którą niezmiennie kochał swego syna? Taka jest radość Boga z naszego nawrócenia, bo też i taka jest Jego do nas miłość, którą objawił nam w Jezusie. Nie bez powodu obraz ucztowania pojawia się często w przypowieściach Jezusa o królestwie Bożym. Bóg nie tylko ofiaruje nam przebaczenie, pojednanie i uzdrowienia, ale chce uczynić z tych darów źródło radości dla wszystkich. Cieszcie się ze mną – mówi pasterz, który wyszedł na poszukiwanie zagubionej owcy – bo znalazłem owcę, która mi zginęła (Łk 15, 6). Cieszcie się ze mną – mówi kobieta, która zagubiła drachmę – bo znalazłam drachmę, którą zagubiłam (Łk 15, 9). Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku Jezus dodaje: Tak samo, powiadam wam, radość nastaje wśród aniołów Bożych z powodu jednego grzesznika, który się nawraca (Łk 15, 10, por. Łk 15, 7).

Komentując to wydarzenie, Henri J. M. Nouwen pisze: „Wszystkie te głosy są głosami Boga. Bóg nie chce zachować swojej radości tylko dla siebie. Chce, by każdy miał w niej udział. Radość Boga jest radością Jego aniołów i świętych; jest to radość wszystkich, którzy należą do Królestwa”. Przede wszystkim jest to radość Jezusa, Jednorodzonego Syna Ojca.

Smutki i radości Syna, które są radościami i smutkami Ojca, znajdują swój najpełniejszy wyraz w wydarzeniu śmierci i Zmartwychwstania Pana Jezusa. Cierpienie i śmierć na krzyżu są z pewnością doświadczeniem smutku Jezusa. Czy jest to smutek wynikający z odczucia opuszczenia przez Boga – Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mk 15, 34)? Choć słowa te są pierwszymi słowami Psalmu 22, który kończy się słowami zawierzenia Bogu i uwielbienia Boga, i chociaż ostatnie słowo Jezusa na krzyżu to: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego (Łk 23, 46), z pewnością w imię naszego „naturalnego” obrazu Boga nie należy pomijać tego trudnego zagadnienia, lecz nad nim się zadumać.

Niemniej cierpienie i smutek Jezusa na krzyżu wynikały głównie z zatwardziałości serc religijnych przywódców Izraela. To ta ich zatwardziałość i religijny fundamentalizm zaprowadziły Jezusa na krzyż. Nie dają Jezusowi nawet spokojnie umrzeć, lecz szydzą z Niego: Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli jest Mesjaszem, Bożym Wybrańcem (Łk 23, 35). Jest to nie tylko cierpienie Jezusa, ale i Ojca, bo przecież Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie (J 14, 10) – mówi Jezus.

Jednak śmierć nie ma władzy nad Jezusem. W Jego śmierci na krzyżu to śmierć zostaje zwyciężona. Jezus zmartwychwstał i żyje w radości Boga Ojca. Oto ostateczna radość Jezusa – radość, do dzielenia której jesteśmy wszyscy zaproszeni.

Życie Duchowe